Pojęcie „powieści graficznej” jest w naszym kraju w ostatnich latach często nadużywane. Bywa, że określa się tym mianem wszystkie komiksy, które są obszerniejsze niż klasyczne wydania albumowe bądź zeszytowe, nie patrząc zupełnie na ich warstwę literacką i charakterystyczny sposób narracji, który taką „powieść” powinien cechować. W przypadku „Stuck Rubber Baby” Howarda Cruse’a nie można jednak mieć żadnych wątpliwości. Także co do tego, że mamy do czynienia z arcydziełem.
Ponura historia z amerykańskiego Południa
[Howard Cruse „Stuck Rubber Baby” - recenzja]
Pojęcie „powieści graficznej” jest w naszym kraju w ostatnich latach często nadużywane. Bywa, że określa się tym mianem wszystkie komiksy, które są obszerniejsze niż klasyczne wydania albumowe bądź zeszytowe, nie patrząc zupełnie na ich warstwę literacką i charakterystyczny sposób narracji, który taką „powieść” powinien cechować. W przypadku „Stuck Rubber Baby” Howarda Cruse’a nie można jednak mieć żadnych wątpliwości. Także co do tego, że mamy do czynienia z arcydziełem.
Howard Cruse
‹Stuck Rubber Baby›
Niezbyt często trafiają do Polski zza Oceanu takie komiksy – z pogranicza mainstreamu i undergroundu; na dodatek podejmujące tak kontrowersyjne, jak na nasz kraj, tematy (czyli walkę o prawa mniejszości narodowych i seksualnych). Tym większe należą się brawa osobom, które zaangażowały się w publikację „Stuck Rubber Baby” – począwszy od tłumacza, a skończywszy na wydawcy. Howard Cruse, autor tej – bez najmniejszych wątpliwości – powieści graficznej, urodził się w maju 1944 roku w Springville w stanie Alabama na południowym-wschodzie USA. Był synem kaznodziei i gospodyni domowej. Karierę artystyczną rozpoczął w latach 70. ubiegłego wieku, rysując i publikując w „podziemnych” wydawnictwach swoje surrealistyczne opowieści (między innymi stripy „Wendel” i „Barefootz”). Będąc zdeklarowanym homoseksualistą (jego mężem jest aktywista polityczny z Północy Eddie Sedarbaum), zaangażował się również w edycję magazynu obrazkowego „Gay Comix”, który ukazywał się regularnie przez osiemnaście lat – do 1998 roku. W tym czasie także przez cztery długie lata pracował nad swoim opus magnum, które ujrzało światło dzienne w połowie lat 90. nakładem – należącego do DC Comics – imprintu Paradox Press. W Polsce pod „Stuck Rubber Baby” podpisały się poznańska Centrala i Fundacja Tranzyt.
Cruse, oddając w ręce czytelników swój komiks – nazwa ta, choć nie do końca adekwatna w przypadku tego dzieła, używana będzie zamiennie jako synonim powieści graficznej – nie ukrywał, że w dużej mierze oparł jego fabułę na wydarzeniach historycznych, których był świadkiem na początku lat 60. XX wieku, kiedy dorastał w amerykańskim mieście Birmingham (w stanie Alabama). To właśnie ono stało się pierwowzorem obecnego na kartach „Stuck Rubber Baby” Clayfield. Niezwykłe było więc miejsce, w którym autor umieścił akcję swego dzieła, ale również czasy, z którymi przyszło się zmagać bohaterom. Prezydentura Johna Fitzgeralda Kennedy’ego nie należała bowiem wcale do łatwych ani szczególnie pokojowych. To przecież za jego czasów doszło najpierw do nieudanej akcji CIA w Zatoce Świń, a następnie do eskalacji konfliktu kubańskiego, który niemal nie zakończył się trzecią wojną światową. To wtedy rodziły się na Południu Stanów Zjednoczonych murzyńskie ruchy kontestatorskie, popierane przez takich polityków jak pastor Martin Luther King czy też znacznie bardziej od niego radykalny islamista Malcolm X, które były reakcją na rasistowskie wystąpienia nielegalnego, ale wciąż trzymającego się mocno, Ku-Klux-Klanu. I chociaż lata 60. kojarzą nam się również z rewolucją seksualną, trzeba pamiętać, że w Alabamie, Missisipi czy w stanie Georgia panowała wówczas zupełnie inna mentalność i obyczajowość, a większość ich mieszkańców każdy przejaw wyzwolenia traktowała jako atak na tradycję. Stąd niechęć nie tylko do osób, które poprzez popieranie dążeń wolnościowych czarnej ludności Południa próbowały naruszyć istniejący od wieków porządek rzeczy, ale również tych, które wyróżniały się strojem (jak na przykład hippisi) bądź orientacją seksualną.
Główną postacią komiksu Cruse’a jest Toland Polk, którego historię poznajemy z pierwszej ręki, choć jest ona opowiedziana z perspektywy kilkudziesięciu lat. Dzięki temu bohater zyskuje potrzebny do zrozumienia pełnej palety zdarzeń dystans; pozwala mu to również na snucie dygresji, wybieganie w czasie w przyszłość, w efekcie opowieść staje się pełniejsza, głębsza i tym samym – uczciwsza. Zachowując subiektywny punkt spojrzenia, autor obdarza bowiem Polka także wiedzą niezbędną do wysnucia ogólniejszych, obiektywnych wniosków. Clayfield to archetypiczne miasto Południa, w którym władza niepodzielnie należy do białych, a na straży przestrzegania prawa stoi sympatyzujący z Ku-Klux-Klanem komendant policji Sutton Chopper. Segregacja rasowa jest tak mocno zakorzeniona, że nawet większość czarnych przyjmuje ją bez sprzeciwu. I trudno się temu dziwić, skoro od małego – jak Ben Stetson, towarzysz dziecięcych zabaw Tolanda, syn czarnego ogrodnika pracującego w domu Polków – spotykają się z jej przejawami, a jedynym sposobem ich rodziców na radzenie sobie w takich sytuacjach jest pokorne milczenie, w zaciszu domowym zaś – co najwyżej głoszenie potrzeby przystosowania się.
Rodzina Tolanda – starsza siostra Melanie, prowadzący warsztat stolarski ojciec i zajmująca się domem matka – są zwykłymi, szarymi południowcami. W codziennym życiu nie kierują się wcale nienawiścią do czarnych (dają przecież pracę staremu Stetsonowi), ale z drugiej strony – często ulegają presji otoczenia. Okazuje się, że rasizm jest tak mocno zakorzeniony w ich świadomości, iż nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Dlatego w przyszłości tak trudno przychodzi młodemu Polkowi kształtowanie własnej osobowości, nawet przyznanie się przed sobą samym do nietypowych i nieakceptowanych społecznie skłonności. Punktem zwrotnym w życiu bohatera „Stuck Rubber Baby” staje się tragiczna śmierć rodziców w wypadku samochodowym; to zdarzenie wywołuje efekt domina. Zmiany w jego życiu nie następują jednak rewolucyjnie, to nie jest lawina, która go porywa, ani walec, który się po nim przejeżdża i miażdży; Toland daje się raczej bezwolnie ponieść fali i z zaciekawieniem czeka na to, na jaki wyrzuci go ona brzeg. Ciąg przyczynowo-skutkowy zdarzeń daje się bardzo łatwo prześledzić: po śmierci rodziców Polk, na co dzień pracujący na stacji benzynowej, zamieszkuje w ich domu z siostrą i jej mężem Orleyem. Ale obecność szwagra działa mu na nerwy, więc korzysta z propozycji starego znajomego Rileya Wheelera i przenosi się do domku, który Riley wynajmuje razem ze swoją dziewczyną Mavis Greene. Tam pewnego dnia pojawia się przyjaciel Mavis ze szkoły podstawowej Sammy Noone, który po zakończeniu służby wojskowej w marynarce wraca do Clayfield, aby podjąć pracę organisty w jednym z protestanckich kościołów. Bliskość Boga nie przeszkadza mu jednak być zdeklarowanym homoseksualistą, na dodatek całkowicie pozbawionym uprzedzeń rasowych. To właśnie on zaprasza Green i Polka na „czarną” imprezę w słynącym z rozpasania seksualnego motelu Melody. Tam Toland poznaje studentkę miejscowego college’u, aktywistkę polityczną i niespełnioną – jak na razie – artystkę Ginger Raines.
Wizyta w Melody Motel otwiera przed bohaterem Cruse’a dwie możliwości: z jednej strony zakochuje się on w pięknej i utalentowanej Ginger, z drugiej – poznaje świat zakazanych uciech, z którego istnienia wcześniej nie zdawał sobie sprawy. A przynajmniej nie wiedział, że znajduje się on zaledwie na wyciągnięcie ręki. Od tej pory Toland prowadzi w sobie wewnętrzną walkę, której ceną (i jednocześnie celem) jest samookreślenie – zarówno społeczno-polityczne, jak i seksualne. W tym kontekście „Stuck Rubber Baby” można więc odczytać także jako klasyczny bildungsroman. Pod wpływem niekiedy bardzo dramatycznych wydarzeń Polk bowiem dojrzewa, kształtując przy tym swoją osobowość. Ale zmienia się również świat wokół niego, radykalizują się postawy jego przyjaciół, co prowadzi nieuchronnie do konfrontacji z „ciemną stroną mocy” (czytaj: rasistami z Clayfield), jak ma to miejsce w przypadku Sammy’ego Noone’a. Patrząc na lata 60. ubiegłego wieku przez pryzmat komiksu Cruse’a raczej trudno byłoby je uznać za szalone czy beztroskie; być może takimi jawiły się one młodym Francuzom, Niemcom z Republiki Federalnej czy Skandynawom, ale na pewno nie mieszkańcom amerykańskiego Południa, które mentalnie wciąż tkwiło – w najlepszym razie – w XIX wieku.
Wielowątkowa fabuła powieści prowadzona jest w sposób klasyczny (bliski pozytywistycznemu realizmowi) i tym samym bardzo przejrzysty. Wrażenie robi jednak przede wszystkim rozmach, z jakim Cruse przedstawia historię życia Tolanda oraz perypetie jego przyjaciół (Ginger, Sammy, Mavis, Riley, Les Pepper) i wrogów (Orley). Wyłania się z tego wielokolorowy, choć głównie – i to nie tylko z uwagi na tonację samych rysunków – odmalowany w ponurych barwach portret Południa Stanów Zjednoczonych. Graficznie „Stuck Rubber Baby” wyrasta z komiksowego undergroundu; pod tym względem Cruse aż tak bardzo nie zmienił się od czasu pracy nad – na przykład – serią „Wendel”. Zyskał natomiast pewność w operowaniu piórkiem i świadomość tego, co chce osiągnąć. Rysunki są bardzo drobiazgowe, nawet w najmniejszych klatkach autor dba o zagospodarowanie drugiego i trzeciego planu. Wie również, kiedy należy – poprzez zastosowanie odpowiedniego sposobu „montowania” scen, łączenia i dzielenia kadrów – zdynamizować akcję bądź wprost przeciwnie – wstrzymać narrację, aby dać wytchnąć emocjom. A to wielka sztuka, z którą nie zawsze radzą sobie nawet doświadczeni reżyserzy filmowi. „Stuck Rubber Baby” to dzieło wyjątkowe – głęboko zaangażowane, mimo że całkowicie pozbawione elementów indoktrynacji. I chociaż opowiada o zamierzchłych czasach, ciągle pozostaje aktualne. Bo wciąż jeszcze nie poradziliśmy sobie z problemami, o których pisze Howard Cruse.