Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Greg, Eddy Paape
‹Luc Orient #9: 24 heures pour la planète terre›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLuc Orient #9: 24 heures pour la planète terre
Scenariusz
Data wydania1975
RysunkiEddy Paape
Wydawca Lombard
CyklLuc Orient
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Komiksy z przemytu: Luc Orient – przybysz z innego świata
[Greg, Eddy Paape „Luc Orient #9: 24 heures pour la planète terre” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Znaczenie komiksu „24 heures pour la planète terre” nie wynika z tego, że był fantastycznie narysowany czy też opowiadał niezwykle wciągającą historię. Najważniejsze jest to, kiedy został opublikowany. Chodzi oczywiście o wydanie polskie.

Marcin Osuch

Komiksy z przemytu: Luc Orient – przybysz z innego świata
[Greg, Eddy Paape „Luc Orient #9: 24 heures pour la planète terre” - recenzja]

Znaczenie komiksu „24 heures pour la planète terre” nie wynika z tego, że był fantastycznie narysowany czy też opowiadał niezwykle wciągającą historię. Najważniejsze jest to, kiedy został opublikowany. Chodzi oczywiście o wydanie polskie.

Greg, Eddy Paape
‹Luc Orient #9: 24 heures pour la planète terre›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLuc Orient #9: 24 heures pour la planète terre
Scenariusz
Data wydania1975
RysunkiEddy Paape
Wydawca Lombard
CyklLuc Orient
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Dziewiąty tom serii o przygodach Luka Orienta, zatytułowany „24 heures pour la planète terre” („24 godziny dla planety Ziemi”, u nas publikowany pod tytułem „S.O.S. dla planety”), to na rynku frankofońskim dosyć standardowa pozycja. Profesjonalna kreska Eddy’ego Paape’a (przypominająca nieco prace Vance’a) nie razi oczu, ale nie jest też niczym nadzwyczajnym (zwłaszcza jeśli porównamy ją chociażby z klasycznym Rosińskim). Scenariusz Grega (czyli Michela Régniera) został napisany całkiem sprawnie, wykorzystuje kilka ciekawych tricków (o czym za chwilę), ale nie jest to coś porywającego. Ale patrząc na ten album z perspektywy polskiego miłośnika komiksów, publikacja tej historii na początku lat 80. (dokładnie wrzesień 1982 roku) była niczym trzęsienie ziemi.
Nie chodzi o to, że w siermiężnych czasach peerelowskiej egzystencji dostępne były tylko siermiężne historyjki obrazkowe. Wręcz przeciwnie. To właśnie wtedy powstawały kultowe dzisiaj odcinki „Kajka i Kokosza”, „Profesorka Nerwosolka”, „Kleksa” i „Tytusa”. Rzecz w tym, że „S.O.S dla planety” reprezentował gatunek praktycznie nieobecny w tamtym czasie na polskim rynku – realistycznie narysowany komiks science fiction. Przedstawicielami prac realistycznych były oczywiście serie propagandowe, czyli „Żbik” oraz „Podziemny front”. Pojawiał się też komiks realistyczny w „Relaksie”, ale z fantastyką naukową było słabiutko. Właściwie można ją policzyć na palcach jednej ręki – w „Alfie” ukazał się cykl „W Służbie Galaktycznej”, a w „Relaksie” opublikowano „Spotkanie”, „Najdłuższą podróż” oraz „Vahanarę”. I nagle na tym wygłodzonym rynku pojawia się komiks, który, jak u Hitchcocka, zaczyna się od trzęsienia ziemi (dosłownie), a później napięcie rośnie. Jest tu wszystko, o czym polski miłośnik komiksów nawet nie wie, że może zamarzyć. Są najeźdźcy z innego świata, jest wyrazisty główny bohater, a całość umieszczona w realiach tak odległego, a jednocześnie pożądanego Zachodu.
kliknij aby powiększyć
kliknij aby powiększyć
Krótkie przypomnienie intrygi. Radio i telewizja nadają news o niejakim Niszczycielu. Gość na razie ma pokazać swoją moc, a później przedstawić żądania. Z jakiegoś powodu doktor Kala wierzy w tę deklarację i wraz z Orientem ruszają do wskazanego punktu. Zapowiedziany pokaz siły rzeczywiście ma miejsce. Tutaj właśnie pojawia się ten niezwykły kadr, który zawładnął wyobraźnią czytelników „Świata Młodych” – zajmujący całą stronę obraz walącego się mostu wraz ze spadającą do rzeki wielką, żółtą ciężarówką. Po tym wstępie Niszczyciel przedstawia swoje żądanie: każdy kraj ma mu oddać jedną czwartą swojego terytorium. Narody Zjednoczone tradycyjnie już nie mogą się dogadać, więc Niszczyciel zapowiada kolejny pokaz siły. W międzyczasie ma miejsce nieudany zamach na Luca Orienta, udaremniony przez anonimowego hippisa. Ten, po nawiązaniu kontaktu z Orientem za pomocą lustra, przedstawia się jako Rojkor. Okazuje się dawnym współpracownikiem Niszczyciela. Przybyli razem z planety Trementhawah, a ich celem było właśnie przejęcie kontroli nad ziemskimi zasobami. To właśnie Rojkor informuje Orienta o kolejnym celu Niszczyciela. Ma nim być symbol wolnego świata, Statua Wolności. Tutaj kolejny powalający kadr: eskadra bojowych śmigłowców na tle rozpadającego się monumentu. Tym razem Ziemianie, z Lukiem Orientem na czele, mają broń. Są nią ampułki ze sztuczną krwią, która niszczy pozaziemskie bakterie wykorzystywane przez najeźdźców. Dochodzi do pierwszego bezpośredniego starcia między Lukiem a Okjorrem (takie w rzeczywistości jest imię Niszczyciela). Do tej pory wielką niewiadomą był wygląd Niszczyciela-Okjorra. Autorzy (i tutaj ukłon w ich stronę) umiejętnie dawkowali napięcie, pokazując fragmenty postaci. Zresztą w tym momencie również niewiele można było się dowiedzieć o pozaziemskim wyglądzie najeźdźcy, gdyż na sekundę przed spotkaniem z Orientem przeszedł on transformację i przybrał ludzką postać. Następnie Rojkor zabiera Orienta do siedziby Niszczyciela, gdzie ma miejsce ostateczna rozgrywka.
Ci, którzy czytali „S.O.S. dla planety”, wiedzą, że komiks ten nie odpowiadał w stu procentach wydaniu francuskojęzycznemu. W „Świecie Młodych” zaprezentowano 28 z 46 oryginalnych plansz. Dlaczego? Teraz można jedynie snuć przypuszczenia. Prawie na pewno komiks był wydrukowany bez oglądania się na jakiekolwiek prawa autorskie. Być może przedruk fragmentów miał zmniejszyć ryzyko ewentualnych pozwów w przyszłości. A może była jednak jakaś umowa z posiadaczem praw autorskich i publikacja we fragmentach była ceną za brak twardej waluty w portfelu? Naiwne, ale kto wie… Ciekawe jest to, że ta poszatkowana publikacja wcale komiksowi nie zaszkodziła, czego nie można było powiedzieć o innych importowanych przez „Świat Młodych” dziełach. To, w jaki sposób potraktowane zostały „Jan, przybysz znikąd” (czyli pierwszy tom „Yansa”) lub „Kosmiczne fanaberie” (dziewiąty tom „Valeriana”), wołało o pomstę do nieba. Chcąc cokolwiek zrozumieć z opowiadanych historii, w przypadku „Valeriana” i „Yansa”, zamiast na dymkach, trzeba było się skupić na czytaniu streszczeń. Natomiast lektura „SOS dla planety” przebiegała gładko, wszystko było w miarę zrozumiałe. Ale „zrozumiały” wcale nie znaczy „pełnowartościowy”. Wycięto znakomitą większość plansz poświęconych rozmowom i debatom głównych bohaterów. Dzięki temu historia nabrała niebywałego tempa, ale nie dała szansy na lepsze poznanie poszczególnych postaci i wczucie się w całą opowieść.
kliknij aby powiększyć
kliknij aby powiększyć
A co dokładnie usunięto? Przede wszystkim edycja w „Świecie Młodych” zaczęła się od czwartej planszy. Pominięte pierwsze strony to głównie informacja, że Luc Orient i doktor Kala są pracownikami najnowocześniejszego na świecie laboratorium Eurocristal 1, co tłumaczy wiele powiązań bohaterów ze światem nauki i polityki. To także dosyć długa rozmowa na temat wiarygodności gróźb przekazywanych przez Niszczyciela oraz przeurocza Lora, asystentka doktora Kali. Ta ostatnia to najważniejsza postać kobieca całej serii, a ponieważ w tym albumie pojawia się głównie na początku, to przez wspomniane cięcia została skutecznie wyeliminowana, a szkoda. Pierwiastek kobiecy zawsze dobrze robił komiksom, wystarczy spojrzeć na naszą Brendę Lear. Usunięto także kilka plansz w okolicach badań resztek zniszczonego mostu, dosyć duży wycinek związany z wystąpieniem doktora Kali na forum ONZ oraz debatę tego ostatniego z Orientem na temat możliwych opcji w walce z Niszczycielem. Zresztą, nawet jeśli pozostawiono by wszystkie plansze, to i tak były problem z dymkami. „Świat Młodych” drukował po dwie plansze oryginalne na jednej stronie, co oznaczało ich dwukrotnie zmniejszenie. Aby zapewnić czytelny tekst, trzeba było wpisać trzy razy mniej liter. To trochę tak, jakby kultowy tekst Kovala „I zasłoń buzię szklaneczką, bo wyglądasz, jakby cię koń kopnął…” zastąpić przykładowo: „Masz siniaka, zasłoń go”. Niby można, ale radość z czytania już nie ta.
Album „24 heures pour la planète terre” był częścią drugiej serii całego cyklu (albumy 6-11). Pierwsza seria (albumy 1-5) opowiadała o przybyszach z planety Terango i widać w niej duży wpływ historii o Flashu Gordonie. Seria druga rozgrywa się na Ziemi. W albumie dziewiątym Luc odgrywa raczej niestandardową dla siebie rolę. Główny bohater sprawia tutaj wrażenie inteligenta. „Sprawia”, bo od pierwszego albumu rolę tę scenarzysta przypisał doktorowi Kala, Orientowi pozostawiając funkcję narwanego osiłka (nieco przypominającego naszego Kovala z pierwszych epizodów).
Gdy patrzę na strony „S.O.S. dla planety”, do głowy przychodzi oczywiste pytanie, czy na naszym rynku Anno Domini 2014 jest miejsce na porządne albumowe wydanie pełnej wersji tego komiksu? Przyznaję, że chętnie zobaczyłbym ten i inne odcinki serii. Ale mną kieruje przede wszystkim sentyment. Obawiam się, że wśród polskich czytelników nie znalazłoby się wystarczająco dużo chętnych na przegadany komiks sprzed czterech dekad. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że żaden wydawca po ten komiks nie sięga, pamiętając losy „Valeriana”. Takie są prawa rynku.
koniec
8 stycznia 2014

Komentarze

08 I 2014   22:19:54

W ŚW był też inny fragment ( z innego albumu?) - Luc Orient na planecie bez wody, na końcu ledwo udało im się uciec, spotkali też tubylców... Pamiętam to jak przez mgłę, ale działało na wyobraźnię jak cholera. Tylko... czy to na pewno był Luc Orient? Ktoś pamięta?

09 I 2014   10:16:54

Tytuł brzmiał chyba "W kuźni gromów". Postaram się znaleźć coś na ten temat i napisać.

09 I 2014   17:21:33

To też był Luc Orient.W "Świecie młodych" tytuł brzmiał "W kuźni piorunów"i też był okrojony w stosunku do orginału.

29 V 2016   01:56:51

Fajnie, że z dzisiejszej perspektywy, podsumowanie wydaje się nietrafione. Mijają dwa lata, Taurus Media wydaje w integralach Valeriana, komiks okazał się takim hitem, że już przymierzają się do Luca Orienta :)

16 I 2017   19:26:09

Na razie w zapowiedziach nic nie ma, ale pomysł ciekawy.

19 I 2017   16:36:30

Pisałem z Taurusem na FB i potwierdzili że na 100% rozpoczną wydawanie w tym roku więc trzymajmy mocno kciuki!

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Holmes w tunelu czasoprzestrzennym
Maciej Jasiński

26 IV 2024

„Sherlock Holmes Society” to popkulturowy miszmasz, w którym mieliśmy w jednej historii zombie, Kubę Rozpruwacza, pana Hyde’a i wiele różnych innych motywów. Czwarty album serii domykał większość wątków, dlatego ostatnie dwa albumy to jakby nowe otwarcie. A skoro tak, to autorzy postanowili przebić to, co już było. Nic więc dziwnego, że piąta część rozpoczyna się od wybuchu bomby atomowej w samym centrum Birmingham.

więcej »

Zagubiony w samym sobie
Andrzej Goryl

25 IV 2024

„Czarny Młot” to seria, która miała bardzo intrygujący początek, ciekawie się rozwijała, ale jej zakończenie było co najmniej rozczarowujące. Po drodze ukazało się też kilka komiksów pobocznych, które w większości nie prezentowały zbyt wysokiego poziomu. Podobnie sprawa się ma z najnowszą publikacją z tego uniwersum – albumem „Pułkownik Weird. Zagubiony w kosmosie”.

więcej »

Dyskretny urok showbiznesu
Paweł Ciołkiewicz

24 IV 2024

Nestor Burma to prywatny detektyw, który ma skłonność, naturalną chyba u prywatnych detektywów, do wpadania w tarapaty. Po „Mgle na moście Tolbiac”, „Ulicy Dworcowej 120” oraz „Awanturze na Nation” dostajemy kolejny album z jego przygodami. „Chciałeś mnie widzieć martwą?” to opowieść o intrydze rozgrywającej się w świecie musicali.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Z tego cyklu

Pana Mosesa historia prawdziwa
— Miłosz Cybowski

Królestwo za klucz!
— Miłosz Cybowski

Tak rodzą się legendy
— Miłosz Cybowski

O klucz od sukcesu
— Miłosz Cybowski

Zabawy z głową
— Miłosz Cybowski

Pozdrowienia z Lovecraft
— Miłosz Cybowski

Syndrom kolejnych części
— Miłosz Cybowski

Przygody bezwzględnego purytanina
— Miłosz Cybowski

Nadchodzi burza
— Miłosz Cybowski

You’re in the Jungle, babe!
— Miłosz Cybowski

Tegoż twórcy

Pożegnanie
— Marcin Osuch

Kuźnia, kowadło, gromy, pioruny, błyskawice
— Marcin Osuch

Fantastyka w oparach dymu z papierosów
— Maciej Jasiński

Gdzie te papierosy?
— Marcin Osuch

Kosmici i gangsterzy
— Marcin Osuch

Stare ale jare
— Marcin Osuch

Tegoż autora

Uczmy się języków!
— Marcin Osuch

Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

„Szalony Kojot” przez dwie chmury?
— Marcin Osuch

Aparat, góry, człowiek
— Marcin Osuch

Niech prezydent się tym zajmie
— Marcin Osuch

Po komiks marsz: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Po komiks marsz: Luty 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady

Ratunek czy porwanie?
— Marcin Osuch

Zatrzymane w słowach
— Marcin Osuch

Broń i pieniądze
— Marcin Osuch

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.