Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Julian Antonisz
‹Opowieści graficzne›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOpowieści graficzne
Scenariusz
Data wydania10 października 2013
RysunkiJulian Antonisz
Wydawca Korporacja Ha!art
ISBN9788364057137
Cena59,00
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Pieruński Hitler noncamerowy
[Julian Antonisz „Opowieści graficzne” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Komiks – nie komiks? W przypadku dokonań Juliana Antonisza – legendarnego twórcy eksperymentalnych filmów animowanych i głównego w naszym kraju propagatora techniki noncamerowej – nic nie jest jednoznacznie pewne. W każdym razie jego „Opowieści graficzne” są nie mniej intrygujące i awangardowe niż najsłynniejsze rysunkowe krótkometrażówki.

Sebastian Chosiński

Pieruński Hitler noncamerowy
[Julian Antonisz „Opowieści graficzne” - recenzja]

Komiks – nie komiks? W przypadku dokonań Juliana Antonisza – legendarnego twórcy eksperymentalnych filmów animowanych i głównego w naszym kraju propagatora techniki noncamerowej – nic nie jest jednoznacznie pewne. W każdym razie jego „Opowieści graficzne” są nie mniej intrygujące i awangardowe niż najsłynniejsze rysunkowe krótkometrażówki.

Julian Antonisz
‹Opowieści graficzne›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułOpowieści graficzne
Scenariusz
Data wydania10 października 2013
RysunkiJulian Antonisz
Wydawca Korporacja Ha!art
ISBN9788364057137
Cena59,00
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Julian Antonisz (niekiedy podpisujący się jako Julian Józef Antoniszczak) to w polskiej animacji postać wybitna i osobna. Choć żył zaledwie czterdzieści sześć lat, pozostawił po sobie bogatą spuściznę, a nade wszystko – legendę nadwiślańskiego pioniera animacji noncamerowej, z którą eksperymentował od początku lat 70. ubiegłego wieku. Był artystą wszechstronnie wykształconym i utalentowanym – ukończył szkołę muzyczną i krakowską Akademię Sztuk Pięknych; był też (w 1965 roku) współtwórcą kabaretu Zdrój Jana, który następnie – już bez jego udziału, ale pod przewodnictwem jego młodszego o sześć lat brata Ryszarda – został przekształcony w grupę rockową, będącą prekursorem polskiej psychodelii. Pierwszy film stworzył (to słowo pasuje bardziej, niż „nakręcił”) w 1967 roku („Fobia”); później powstały otoczone wręcz kultem: „W szponach seksu” (1969), „Jak działa jamniczek” (1971), „Strachy na lachy” (1973), „Film grozy” (1976) oraz „Katastrofa” (1977). W pierwszej połowie lat 80. spod jego ręki wyszła natomiast dwunastoodcinkowa „Polska Kronika Non-camerowa” – dzieło tak niezwykłe, że po dziś dzień inspirujące twórców młodego pokolenia.
Mało kto jednak wiedział, że na marginesie swojej twórczości filmowej Antonisz tworzył również komiksy – owszem, niekiedy bardzo specyficzne, ale posiadające wszelkie cechy historyjek rysunkowych. W tomie zatytułowanym „Opowieści graficzne” zebrano cztery z nich: dwie dłuższe („Przygody Hitlera” i „Pierony”), jedną – powiedzmy – średniometrażową („Jak powstało Muzeum Filmu Non-Camera”) oraz trzyodcinkowy short „Z życia smoka”. Każda z nich charakteryzuje się zupełnie inną formą i tematyką, co także daje pojęcie o wielości zainteresowań i talentów twórcy. W książce nie zostały one ułożone chronologicznie, my jednak przyjrzymy im się w takiej kolejności, w jakiej powstawały. Julian Antonisz urodził się w 1941 roku (w Nowym Sączu), a najstarszy zachowany komiks jego autorstwa nosi datę „1954”, co oznacza, że rysował go, mając zaledwie dwanaście, względnie trzynaście lat (jego fabuła jest dość rozwinięta, a więc można podejrzewać, że proces twórczy trwał przez kilka tygodni, jeśli nie miesięcy).
To „Przygody Hitlera” – burleskowa, pełna gagów wariacja na temat wojennych losów przywódcy III Rzeszy. Nie jest to jednak w żadnym razie komiks historyczny. Młody Julek miesza w nim bowiem płaszczyzny czasowe i miejsca akcji, jakby wszystko chciał podporządkować jednemu, nadrzędnemu celowi – dokopaniu Adolfowi. Kiedy druga wojna światowa dobiegła kresu, Antonisz miał niespełna cztery lata; trudno więc, aby pamiętał grozę okupacji. Ale na pewno z innymi dziećmi na podwórku niejeden raz bawił się w wojnę; dzieci też straszono Hitlerem, co oznacza tyle, że ta złowroga postać rzucała cień – być może nawet bardziej przerażający niż cień Stalina – na jego młode lata. „Przygody Hitlera” mogły być zatem próbą oswojenia traumy, wyśmiania tego, co budziło powszechny strach i nienawiść. Wyobraźnia nastolatka sprawiła, że Adolfa spotykają chyba wszystkie możliwe wówczas nieszczęścia – jest notorycznie bity po twarzy, kopany po zadku, wyśmiewany, oszukiwany i okradany; co rusz wpada też w zasadzki przygotowywane przez polskich partyzantów, ba! przeżywa nawet tête-à-tête z gryzącym go lwem i obsikującym psem. Polskie dziecko nie ma litości dla zbrodniarza! Co zresztą łatwo zrozumieć.
Komiks został narysowany w sześćdziesięcioczterostronicowym zeszycie (w kratkę), a jego długość została dopasowana do objętości brulionu. Dlatego niektóre z „przygód” mogą wydawać się nieco naciągane; młody autor rozdymał bowiem fabułę tak, aby wypełnić kajet do ostatniej strony. Ze wspomnień Ryszarda Antoniszczaka, przytoczonych we wstępie napisanym przez córkę Juliana, Sabinę, dowiadujemy się, że „Przygody Hitlera” zostały narysowane właśnie dla niego, a pracując nad nimi Julian wzorował się na czytanym wówczas namiętnie francuskim magazynie komiksowym „Vaillant”. Graficznie historyjka nosi jeszcze znamiona wieku dziecięcego, ale widać już w niej ten charakterystyczny styl, jaki będzie wyróżniał późniejsze dzieła autora. Rozczulające są natomiast pojawiające się w „dymkach” błędy ortograficzne, których na szczęście w wydaniu książkowym nie poprawiono.
Drugą chronologicznie opowieścią są powstałe dwie dekady później, w połowie lat 70., „Pierony”, które pierwotnie miały pełnić rolę scenopisu obrazkowego do planowanej animacji. Film ostatecznie nie powstał, ale komiks pozostał. Jego bohaterowie to dwaj górnicy, którzy w ramach czynu społecznego podejmują się trudu wydrążenia szybu do wnętrza Ziemi. Są tak zapamiętali w swojej pracy, że wkrótce dokopują się aż do… Australii, w efekcie czego z przaśnej, biednej i zakłamanej Polski Ludowej trafiają do kraju „zachodniego”, bogatego i wolnego. Ta absurdalna historia pozwala Antoniszowi wyśmiać propagandę epoki Gierkowskiej poprzez uderzenie w to, co dla ówczesnego pierwszego sekretarza PZPR było najświętsze – w przemysł górniczy. Tyle że autor nie wyśmiewa samych górników – ci akurat są postaciami jak najbardziej pozytywnymi – ale ludzi skupionych wokół nich, bezmyślnych aparatczyków i karierowiczów.
Rysunki są tu mocno uproszczone; pod tym względem „Pierony” są nawet bardziej ascetyczne od „Przygód Hitlera”. Zaskakiwać może natomiast ich filmowość, sposób przedstawienia poszczególnych scen i charakterystyczne kadrowanie. Wertując tę historię, nie trudno wyobrazić sobie, jak wyglądałaby nakręcona na jej podstawie animacja. Jeszcze inną – ba! zupełnie odmienną – formę ma „Jak powstało Muzeum Filmu Non-Camera” (z podtytułem: „komiks fotograficzny”). Na początku lat 80. Antonisz we wsi Lubień (niedaleko Krakowa) zaczął budować dom; wkrótce postanowił też otworzyć w nim muzeum własnej twórczości. Miał nadzieję, że finansowo wspomoże go w tym dziele ministerstwo kultury; zaprosił nawet do Lubnia urzędniczki z Warszawy i zorganizował dla nich rodzinny performance, który został udokumentowany za pomocą aparatu fotograficznego. Później z tych zdjęć, wklejonych do zwykłego zeszytu, ułożył komiks – kompletnie odjechany i pozornie nonsensowny.
To ostatnie odczucie może być wywołane faktem niedokończenia. Muzeum nigdy bowiem nie powstało, komiks także nie doczekał się zwieńczenia, nie wiadomo więc, jaką autor przygotowałby puentę. Przyczyną tego stanu rzeczy była przedwczesna śmierć artysty ostatniego dnia stycznia 1987 roku. Z lat 80. XX wieku pozostała po Antoniszu jeszcze jedna pamiątka komiksowa – trzy odcinki, drukowanego w „Gazecie Krakowskiej”, „Z życia smoka”, satyryczno-obyczajowych historyjek utrzymanych w stylu filmowych „Strachów na lachy”. Grafika jest tu najdojrzalsza, ale tematyka za to najmniej frapująca. Ot, ciekawostka – istotna dla najzagorzalszych wielbicieli dokonań Juliana Antonisza. Co nie zmienia faktu, że po jego „Opowieści graficzne” powinni sięgnąć wszyscy, którzy interesują się polskim komiksem, ponieważ zawarte w nich historie mogą stanowić świetny przyczynek do dyskusji na temat twórczości undergroundowej w czasach PRL-u.
koniec
2 czerwca 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Zupełnie jak nie trykoty
Dagmara Trembicka-Brzozowska

28 IV 2024

Ten album to taka „przejściówka” – rozpoczyna się sceną z „Wojen nieskończoności”, a akcja znajduje się najwyraźniej gdzieś przed albumem „King In Black”, w Polsce jak na razie nie wydanym, oraz późniejszymi komiksami m.in. z cyklu „Wojna światów” czy z Thorem w roli głównej. I jakkolwiek fabuła jest dość przeciętna, to jednak jest w „Czarnym” parę rzeczy wartych zobaczenia.

więcej »

Palec z artretyzmem na cynglu
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

27 IV 2024

„Torpedo 1972” to powrót po latach Luca Torelliego, niegdyś twardziela i zabijaki, a dziś… w sumie też zabijaki, ale o wiele bardziej zramolałego.

więcej »

Holmes w tunelu czasoprzestrzennym
Maciej Jasiński

26 IV 2024

„Sherlock Holmes Society” to popkulturowy miszmasz, w którym mieliśmy w jednej historii zombie, Kubę Rozpruwacza, pana Hyde’a i wiele różnych innych motywów. Czwarty album serii domykał większość wątków, dlatego ostatnie dwa albumy to jakby nowe otwarcie. A skoro tak, to autorzy postanowili przebić to, co już było. Nic więc dziwnego, że piąta część rozpoczyna się od wybuchu bomby atomowej w samym centrum Birmingham.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż autora

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.