Moritaka Mashiro oraz Akito Tagaki stworzyli swoją pierwszą mangę i udają się do wydawnictwa Shueisha, by zainteresować nią jakiegoś redaktora poszukującego młodych talentów. Czy ambitnym, początkującym mangakom uda się rozpocząć profesjonalną karierę?
Niepewność i nadzieja
[Takeshi Obata, Tsugumi Ohba „Bakuman #2” - recenzja]
Moritaka Mashiro oraz Akito Tagaki stworzyli swoją pierwszą mangę i udają się do wydawnictwa Shueisha, by zainteresować nią jakiegoś redaktora poszukującego młodych talentów. Czy ambitnym, początkującym mangakom uda się rozpocząć profesjonalną karierę?
Takeshi Obata, Tsugumi Ohba
‹Bakuman #2›
Pełni obaw i nadziei gimnazjaliści udają się na spotkanie z jednym z redaktorów mangowego magazynu „Shounen Jump”. Pan Akira Hattori okazuje się niezwykle ekspresyjnym, ale jednocześnie rzeczowym i kompetentnym recenzentem. Szczegółowo omawia on z młodymi twórcami poszczególne aspekty ich dzieła. Ta pierwsza rozmowa z mangowym profesjonalistą, który najwyraźniej dostrzegł potencjał w stworzonej przez nich opowieści, wlewa optymizm w serca początkujących twórców. Tym bardziej że redaktor zabiera ze sobą ich mangę, by zgłosić ją do comiesięcznej nagrody dla młodych talentów. Hattori nie ukrywa jednak, że czeka ich jeszcze długa i pełna przeszkód droga.
Moritaka i Akito, kierowani przez redaktora, przemierzają meandry systemu wydawniczego. Przy tej okazji coraz bardziej wyraźne stają się różnice pomiędzy nimi. Wydaje się, że ten pierwszy jest przede wszystkim napędzany do działania… miłością do Azuki. Jest to jednak miłość specyficzna. Jak pamiętamy, oboje bowiem postanowili, że nie będą się ze sobą spotykać, dopóki nie zrealizują swoich marzeń. Wzajemnie, milcząco wspierają się i ciężko pracują, ale jednak wytrwanie w tym postanowieniu sprawia im pewne trudności. Szczególnie trudno jest znieść tę dość nienaturalną sytuację młodemu rysownikowi i dlatego za wszelką cenę próbuje on przyspieszyć moment realizacji marzeń. Akito podchodzi natomiast do tego nieco inaczej. Dla niego oczywiście praca nad mangami również jest niezwykle istotna, ale ambitny scenarzysta nie ma zamiaru z jej powodu odmawiać sobie innych przyjemności (np. spotkań z dziewczynami). Pomimo różnic, mają oni jedną wspólną cechę – obaj mianowicie są tak skoncentrowani na tym, by odnieść sukces w mangowym światku, że zupełnie tracą radość z samego tworzenia. Kierowani przez Hattoriego, biorą udział w kolejnych konkursach i myślą wyłącznie o ich wynikach. Najważniejsze staje się dla nich to, jak wypadną w ankietach czytelniczych. Nie są w stanie skupić się nad kolejnymi projektami, bo wciąż martwią się tym, czy uda się zdobyć uznanie czytelników.
To nastawienie zostaje skontrastowane z postawą reprezentowaną przez genialnego licealistę, z którym nasi bohaterowie nieustannie rywalizują. Eiji Nizuma reprezentuje zupełnie inne podejście do tworzenia mang. Ten nieco szalony piętnastolatek ukazany jest jako niezwykle żywiołowa osoba, dla której rysowanie stanowi jedyne zajęcie. Za każdym razem, gdy go widzimy, siedzi przy biurku i rysuje, wymachując przy tym rękami pełnymi piórek i ołówków oraz wydając z siebie rozmaite dźwięki, które właśnie wpisuje w dymki. Tworzy on całym sobą, całkowicie zatracając się w procesie kreowania kolejnych opowieści. Można wręcz odnieść wrażenie, że gdy jest pochłonięty rysowaniem, świat zewnętrzny dla niego nie istnieje. Nie liczą się żadne ankiety czy też konkursy, w których zresztą zazwyczaj wygrywa. Najważniejsze jest samo tworzenie.
Ta rywalizacja ma zatem szczególny charakter. Z jednej strony mamy dwóch autorów skoncentrowanych przede wszystkim na tym, by być lepszymi od innych, z drugiej zaś widzimy kogoś, kto do tego nie przywiązuje żadnej wagi. Zupełnie inny charakter ma natomiast rywalizacja rozgrywająca się wewnątrz redakcji „Jumpa”. Redaktorzy pracujący w ramach trzech zespołów również nieustannie ze sobą konkurują. Każdy z nich chce znaleźć utalentowanego twórcę, dzięki któremu mógłby poprawić swoją pozycję w redakcyjnej hierarchii. Wszystko to ma oczywiście przynosić korzyść reakcji magazynu „Jump”, który przecież na rynku ściga się z innymi magazynami mangowymi. Jeśli z tej perspektywy spojrzymy na pracę mangaki, to trudno nie odnieść wrażenia, że zostaje ona tu pozbawiona aury wyjątkowej, natchnionej twórczości. Być może właśnie dlatego do opowieści została wprowadzona niemal mityczna postać Eiji Nizumy, genialnego młodego twórcy pochłoniętego samym procesem tworzenia, który ucieleśnia to, co jest marginalizowane w przemyśle mangowym. Tym bardziej ciekawe jest, jak ten bohater będzie rozwijał się w kolejnych tomach i jak długo zachowa to swoje żywiołowe nastawienie.
Drugi tom „Bakumana” dostarcza jednak nie tylko okazji do śledzenia pracy w redakcjach magazynów mangowych oraz rywalizacji twórców, ale pozwala także przyjrzeć się japońskiemu społeczeństwu. Oczywiście jest to obraz przefiltrowany przez doświadczenia twórców komiksu, ale i tak zawiera szereg niezwykle interesujących szczegółów. Spójrzmy chociażby na relacje rodzinne. W pierwszym tomie poznaliśmy stosunki pomiędzy Moritaką a jego ojcem, tym razem dowiadujemy się nieco na temat relacji panujących w rodzinie Azuki. Szczególnie wymowna jest informacja o motywach przeprowadzki związanej z rozpoczęciem przez nią nauki w liceum. Jej ojciec zadecydował mianowicie, że rodzina przeprowadza się w pobliże liceum dla bezpieczeństwa córki. Okazuje się jednak, że nie mniejsze znaczenie miało to, by uniknąć sytuacji, w której Azuki wychodziłaby z domu wcześniej od niego, a wracała później. Jak widać, pewne nawyki związane z rygorystycznym etosem pracy wykraczają poza gabinety korporacji i wpływają także na życie rodzinne japońskich pracowników. Zresztą właśnie taki etos pracy jest niezmiennie jednym z głównych motywów tej serii. Obserwując perypetie dwóch ambitnych, początkujących mangaków, mamy okazję przekonać się, jak istotną rolę w japońskim społeczeństwie odgrywa koncentracja na pracy i wytrwałym dążeniu do realizacji celów. Czasem odnosi się wręcz wrażenie, że te – niemal chorobliwe – ambicje mogą zniszczyć czyjeś życie. I pewnie bardzo często tak właśnie się dzieje…
Strona graficzna mangi prezentuje się niezmiennie bardzo interesująco. Takeshi Obata jest niewątpliwie zwolennikiem stylu czystej kreski. Nie mamy tu zatem żadnego zbędnego szrafowania, a odcienie szarości uzyskiwane są za pomocą rastrów. Dzięki zdecydowanej i ostrej kresce rysunki są niezwykle precyzyjne i dynamiczne. Tym razem szczególne wrażenie robią drobiazgowo odwzorowane wnętrza redakcji „Jumpa”. Wielokrotnie mamy okazję zobaczyć, jak wyglądają pomieszczenia, w których wre praca. Obata przy tej okazji umiejętnie przedstawia także strukturę redakcji, wyjaśniając funkcje pełnione przez redaktora naczelnego, jego zastępców oraz członków poszczególnych zespołów nieustannie ze sobą rywalizujących… oczywiście dla dobra wspólnego. Podobnie jak w pierwszym tomie, znalazły się tu również dodatkowe materiały umieszczane na końcu każdego rozdziału. Mamy zatem okazję oglądać scenorysy przygotowane przez Tsugumi Ohbę, szkice Takeshi Obaty oraz finalne wersje wybranych plansz. Dzięki tym materiałom czytelnik dowiaduje się, na czym polega współpraca pomiędzy bohaterami mangi, którzy nieustannie tworzą kolejne opowieści właśnie według tego schematu.
„Bakuman” pozostaje zatem serią, która w interesujący sposób łączy dwa ważne elementy. Po pierwsze, mamy tu opis drogi mangaki – na przykładzie losów dwóch gimnazjalistów, którzy zdecydowali się wspólnie po niej kroczyć, możemy obserwować jej specyfikę. Po drugie zaś, autorzy w bardzo intrygujący sposób ukazują społeczno-kulturowe tło kolejnych zdarzeń. Dzięki temu seria powinna zainteresować nie tylko czytelników o twórczych ambicjach, choć niewątpliwie dla tej grupy manga jest wyjątkowo atrakcyjna. Poznając perypetie bohaterów, dowiadujemy się wiele o regułach obowiązujących w japońskim społeczeństwie. Okazuje się mianowicie, że pozostają one uniwersalne – nieważne, czy chodzi o tak „niepoważne” zajęcia jak tworzenie mang, czy też powszechnie akceptowaną i poważaną pracę w korporacjach. Bezwzględna rywalizacja, praca do upadłego, wytrwałe dążenie do realizacji marzeń, odkładanie na bok emocji i uczuć, stanowią kluczowe elementy mające zagwarantować sukces. Wydaje się, że lektura tej serii może sprawić, że każdy, kto w Polsce marzy o zawojowaniu japońskiego rynku mangowego, jeszcze raz przemyśli swoje plany.