Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Zbigniew Kasprzak
‹Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa #1›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBogowie z gwiazdozbioru Aquariusa #1
Data wydania1985
RysunkiZbigniew Kasprzak
Wydawca Sport i Turystyka
CyklBogowie z gwiazdozbioru Aquariusa
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Rozbitkowie ze strumienia nadprzestrzeni
[Zbigniew Kasprzak „Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa #1”, Zbigniew Kasprzak „Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa #2” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa” Zbigniewa Kasprzaka to lekko już chyba spóźniony wynik fascynacji teoriami Ericha Daenikena, wyraźnie wtórny wobec „Bogów z kosmosu”, bawiący naiwnością, ale dobrze pamiętany po latach jako jeden z kanonicznych przedstawicieli komiksu fantastycznonaukowego w PRL-u.

Konrad Wągrowski

Rozbitkowie ze strumienia nadprzestrzeni
[Zbigniew Kasprzak „Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa #1”, Zbigniew Kasprzak „Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa #2” - recenzja]

„Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa” Zbigniewa Kasprzaka to lekko już chyba spóźniony wynik fascynacji teoriami Ericha Daenikena, wyraźnie wtórny wobec „Bogów z kosmosu”, bawiący naiwnością, ale dobrze pamiętany po latach jako jeden z kanonicznych przedstawicieli komiksu fantastycznonaukowego w PRL-u.

Zbigniew Kasprzak
‹Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa #1›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBogowie z gwiazdozbioru Aquariusa #1
Data wydania1985
RysunkiZbigniew Kasprzak
Wydawca Sport i Turystyka
CyklBogowie z gwiazdozbioru Aquariusa
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Słyszeliście kiedyś o paleoastronautyce? Być może nie, nawet mój Microsoft Word zdaje się nie znać tego słowa, bo podkreśla je czerwonym wężykiem. Ale wiecie, co to ufologia? Tak jest, jak sama nazwa wskazuje – to nauka (a może paranauka?) o UFO, czyli nieznanych obiektach latających. A paleoastronautyka? Może łatwiej będzie powiedzieć tu o „teoriach daenikenowskich”, czyli koncepcjach głoszonych przez szwajcarskiego hotelarza i pisarza, który na przełomie lat 60. i 70. zyskał rozgłos, publikując szereg książek o tym, że ziemia w dawnych czasach (stąd „paleo” w nazwie) była odwiedzana przez przybyszów z innych planet, a nawet mogli oni stać za przyspieszonym rozwojem naszej cywilizacji, przekazując ludziom wiedzę i wspomagając w trudniejszych przedsięwzięciach.
Dwa te pojęcia straciły mocno na popularności w dzisiejszych czasach, ale był taki okres, w którym były nadzwyczaj popularne. Także w Polsce. A może zwłaszcza w Polsce? Owszem, Daeniken na swych publikacjach dorobił się majątku (choć i wcześniej był raczej bogatym człowiekiem), owszem, teorie, jakie głosił odbiły się w jakimś stopniu na popkulturze, jest do dziś osobą nadal nieźle rozpoznawalną, co świadczy też o popularności jego idei w zachodnim świecie. Ale odnoszę wrażenie, że – mimo granic i ograniczeń, mimo ograniczonych możliwości propagowania, mimo tego, że nie można było liczyć na szybkie wydanie wszelkie książki daenikenowskich – popularność owych teorii w Polsce w latach 70. I 80. osiągnęła jeszcze wyższy poziom.
Z pewnością wpłynął na to fakt, że Daeniken miał w naszym kraju grono oddanych proroków. Uznany dziennikarz i działacz społeczny Arnold Mostowicz pisał artykuły do gazet, później wydał książki – „My z kosmosu”, „O tych, co z kosmosu”, „Spór o synów nieba”. Lucjan Znicz przez wiele lat publikował kolejne tomy z cyklu „Goście z kosmosu”, marynista Lech Niekrasz napisał pozycję o Trójkącie Bermudzkim, a z pewnością nie było to wszystko. O teoriach Daenikana pisano w PRL-owskiej prasie, mówiono w telewizji w popularnych programach publicystycznych, przeniknęła też do popkultury, w tym do komiksu. O UFO można było poczytać w „Relaksie” („Przybysze” Grzegorza Rosińskiego w oparciu o historię tzw. zdarzenia w Emilcinie) , ale oczywiście największy rozgłos zyskała przygotowana pierwotnie na rynek niemiecki seria komiksów Bogusława Polcha, ze scenariuszem samego Arnolda Mostowicza (wspomaganego przez Alfreda Górnego), rozpoczynająca się od tomu „Lądowanie w Andach”, nazywana w kolejnych wydaniach bardzo różnie: „Według Daenikena”, „Ekspedycja”, „Bogowie z kosmosu”.

Zbigniew Kasprzak
‹Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa #2›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBogowie z gwiazdozbioru Aquariusa #2
Data wydania1985
RysunkiZbigniew Kasprzak
Wydawca Sport i Turystyka
CyklBogowie z gwiazdozbioru Aquariusa
GatunekSF
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Skąd sukces tej tematyki w szarym świecie Polski Ludowej? Ano, może właśnie przyczyną była ta szarość. W smutnej, monotonnej rzeczywistości takie tematy były znakomitym sposobem na oderwanie się, były piękną, inspirującą baśnią, dawały złudzenie poznawania najbardziej skrytych tajemnic świata. Słowem – ubarwiały niewesołą egzystencję (nieprzypadkowo chyba czas największej popularność przypada na koniec lat 70. wczesne lata 80. , czasy kryzysu gospodarczego i stanu wojennego). A dodatkowo nie były to tematy niemile widziane przez władze – wręcz przeciwnie. Po pierwsze – odrywały ludzi od problemów codzienności, po drugie, głosząc teorie o tym, że bogowie, którzy pojawili się na Ziemi, byli w rzeczywistości przybyszami z kosmosu, wpisywały się w krytykę religii, co w gruncie rzeczy było władzy rywalizującej z Kościołem na rękę. Paleoastronautyka więc w święciła w Polsce Ludowej triumfy.
Narysowani przez Zbigniewa Kasprzaka „Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa” to komiks, który pojawił się już pod koniec tej fascynacji gośćmi z kosmosu. Pierwszy zeszyt z tej dwuczęściowej serii wydany został w roku 1985 w czasie, gdy na polskim rynku już pojawiły się pierwsze trzy odcinki cyklu „Bogowie z kosmosu” (rysowany był dwa lata wcześniej). Nie wiadomo kto był jego scenarzystą, nie ma tej wiedzy nawet rysownik komiksu. Z pewnością jednak musiał się inspirować cyklem Danikenowskim, bo pomysł wyjściowy jest bardzo podobny. Statek kosmiczny obcej, zaawansowanej cywilizacji dociera na Ziemię, załoga spotyka zamieszkujące ją prymitywne plemiona, podejmuje decyzję, by pomóc ludziom, przekazuje wiedzę i elementy swej technologii, a przez tubylców kosmici uważani są za bogów.
W porównaniu do komiksu Górnego, Mostowicza i Polcha istnieją jednak dosyć istotne różnice. Po pierwsze – przylot na Ziemię nie jest zaplanowanym przedsięwzięciem, ale efektem usterki statku kosmicznego i konieczności awaryjnego lądowania na naszej planecie. Kosmiczni rozbitkowie pomagają więc ludziom jakby przy okazji, zabijając czas w (kilkusetletnim) oczekiwaniu na pomoc z rodzimej planety. Po drugie – nie mamy tu do czynienia z ogromnym statkiem i kilkusetosobową misją, ale z małą czteroosobową załogą (o imionach pochodzących jakby z rozdziału słynnego eseju Marka Oramusa o grzechach polskiej fantastyki: Ent, Ord, Lou, Alyx). Po trzecie wreszcie – komiks ma jednak dużo mniejszą dramaturgię, nie ma tu wewnętrznych konfliktów między kosmitami, nie ma wojny z obcą cywilizacją, po prostu czworo astronautów realizuje kolejne zadania, a na Ziemi praktycznie nie ma nikogo, kto mógłby im stawić opór (o ile oczywiście kosmici przestrzegają reguł bezpieczeństwa, co nie zawsze ma miejsce).
Tym razem mamy do czynienia nie z lądowaniem w Andach, ale zdecydowanie wyżej – w Himalajach. Narodem wybranym przez przybyszów z gwiazd jest górskie plemię, któremu kosmici pomogą przenieść się na żyzne równiny Mezopotamii i założyć sumeryjską cywilizację (o czym świadczy imię jednego z ludzkich wodzów – Gilgamesz). Komiks nie odnosi się bezpośrednio do legend, podań, mitów czy historii biblijnych, jak „Bogowie z kosmosu”, choć w wędrówce ludu do „krain mlekiem i miodem płynących” widać wyraźnie echa ucieczki Izraelitów z Egiptu, włącznie z dosyć ewidentnym nawiązaniem do sceny z uderzeniem laski Mojżesza w skałę i stworzeniem źródła wody. W scenie turystycznego przelotu Gilgamesza na orbitę z kolei można doszukiwać się nawiązań do hinduskich eposów (w oryginalnym eposie o Gilgameszu raczej podróży kosmicznych nie było).
Czytani dziś „Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa” budzą uśmiech naiwnością fantastycznonaukowego sztafażu. Zacznijmy choćby od tytułu – jak wiadomo „gwiazdozbiór” to zespół gwiazd tworzący jakąś umowną strukturę na naszym niebie. Mogą to być gwiazdy w rzeczywistości bardzo odległe (w Wodniku gwiazdy leżą od 160 do 600 lat świetlnych od Ziemi), spójną grupę tworząc jedynie w oku ziemskiego obserwatora. Trudno więc mówić, że jakaś cywilizacja może pochodzić akurat z tego czy innego gwiazdozbioru. Według anonimowego dziś scenarzysty komiksu właśnie w tym gwiazdozbiorze ustanowiono „strumień nadprzestrzeni” czyli jakąś kosmiczną autostradę, między (autentycznymi) gwiazdami Sadachbia i Skat. I właśnie na tej autostradzie zdarzyła się awaria, która spowodowała lądowanie na Ziemi. Ale skoro obie odległe gwiazdy widzimy na naszym niebie stosunkowo niedaleko od siebie, to jakim cudem droga z jednej do drugiej mogłaby prowadzić w pobliżu naszego układu słonecznego? Nie wiadomo.
Uśmiech budzą równie niektóre opisy w załączonym do każdego z zeszytów komiksu słowniczka. „Strumień nadprzestrzeni” to „hipotetyczne połączenie odległych punktów kosmosu, wynikające z praw fizyki jeszcze nieznanych przy obecnym stanie wiedzy”. Czy ten opis cokolwiek mówi? „Grawitacyjna przestrzeń” to z kolei „przestrzeń otaczająca każde ciało, w której działają siły wzajemnego przyciągania”. Cóż, z lekcji fizyki pamiętam, że przyciąganie między masami jest wprost proporcjonalne do ich mas, a odwrotnie proporcjonalne do kwadratu odległości między nimi, oddziałują więc właściwie w nieskończoność (choć coraz słabiej wraz ze wzrostem odległości), owa „grawitacyjna przestrzeń” powinna więc obejmować… cały wszechświat. Sam pomysł stworzenia słowniczka jest zacny, ale jednak opisy niektórych haseł powinny być dużo lepiej dopracowane i jakoś należałoby odróżniać co jest faktem, a co fantazją scenarzysty.
Komiks jest jednym z pierwszych dzieł Zbigniewa Kasprzaka, późniejszego rysownika „Yansa” i „Halloween Blues” i choć z pewnością nie należy do najlepszych dzieł tego artysty, to graficznie broni się zupełnie dobrze. Po stronie plusów należy wymienić staranny realistyczny rysunek, dbałość o szczegóły i tło, dynamikę ujęć, interesujące kadrowanie, dobre radzenie sobie zarówno z elementami technicznymi, jak i ukazywaniem pierwotnych ludów. Po lekturze w pamięć zapada chyba najbardziej rozrysowany na dwie strony wylot kosmitów na ziemski rekonesans. Do minusów można chyba zaliczyć pewnego rodzaju „gęstość” komiksu. Kasprzak uwielbiał wówczas upychać w swe kadry wiele szczegółów i rysować mnóstwo scen wypełnionych aż po brzegi ludzkimi postaciami, co na pewnym etapie staje się dla czytelnika raczej męczące.
Dwuczęściowy komiks (druga część wydana została z dosyć dużym opóźnieniem, dwa lata po pierwszej, w 1987 roku, co spowodowało, że wielu czytelników po prostu ją przegapiło) wpisuje się więc w schemat prostej, standardowej, niewyszukanej, opartej na zgranych motywach fantastyki naukowej, na którą jednak w owych czasach cały czas był popyt i komiksy mogły liczyć na zainteresowanie młodego czytelnika, do którego były głównie adresowane. Najciekawszy w „Bogach z gwiazdozbioru Aquariusa” wydaje się być finał. Kosmici, powracający na swoją planetę, zastanawiają się nad sensem swych działań na Ziemi. Wiedzą, że przekazali ludziom wiedzę i zdobycze techniki, ale nie udało im się wpłynąć na charakter i agresywne skłonności swych podopiecznych. „Są drapieżni i żądni władzy”, mówią. A to może doprowadzić naszą cywilizację z czasem do samounicestwienia. Czy więc cała ta akcja wsparcia i pomocy była moralnie słuszna? Kosmici wolą się nad tym nie zastanawiać.
W zeszłym roku „Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa” wznowieni zostali w pięknym wydaniu kolekcjonerskim komiksów Zbigniewa Kasprzaka, opublikowanym przez wydawnictwo Egmont. Pisaliśmy o tym w Esensji TUTAJ.
koniec
3 października 2021

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Holmes w tunelu czasoprzestrzennym
Maciej Jasiński

26 IV 2024

„Sherlock Holmes Society” to popkulturowy miszmasz, w którym mieliśmy w jednej historii zombie, Kubę Rozpruwacza, pana Hyde’a i wiele różnych innych motywów. Czwarty album serii domykał większość wątków, dlatego ostatnie dwa albumy to jakby nowe otwarcie. A skoro tak, to autorzy postanowili przebić to, co już było. Nic więc dziwnego, że piąta część rozpoczyna się od wybuchu bomby atomowej w samym centrum Birmingham.

więcej »

Zagubiony w samym sobie
Andrzej Goryl

25 IV 2024

„Czarny Młot” to seria, która miała bardzo intrygujący początek, ciekawie się rozwijała, ale jej zakończenie było co najmniej rozczarowujące. Po drodze ukazało się też kilka komiksów pobocznych, które w większości nie prezentowały zbyt wysokiego poziomu. Podobnie sprawa się ma z najnowszą publikacją z tego uniwersum – albumem „Pułkownik Weird. Zagubiony w kosmosie”.

więcej »

Dyskretny urok showbiznesu
Paweł Ciołkiewicz

24 IV 2024

Nestor Burma to prywatny detektyw, który ma skłonność, naturalną chyba u prywatnych detektywów, do wpadania w tarapaty. Po „Mgle na moście Tolbiac”, „Ulicy Dworcowej 120” oraz „Awanturze na Nation” dostajemy kolejny album z jego przygodami. „Chciałeś mnie widzieć martwą?” to opowieść o intrydze rozgrywającej się w świecie musicali.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Marilyn Monroe, Jaś Sobieski i inni
— Marcin Osuch

Gdzie są „Yansy” z tamtych lat?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Klasyka polskiego komiksu
— Maciej Jasiński

Rzadka koniunkcja planet
— Konrad Wągrowski

Santorini, wyspa ognia
— Konrad Wągrowski

Podwodne wykopywanie przybysza z kosmosu
— Konrad Wągrowski

Dwa wcielenia Yansa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

O, Gilgamesz wrócił!
— Marcin Osuch

Przygody Jacquesa muszkietera
— Paweł Ciołkiewicz

Kolorowy czarny kryminał
— Marcin Knyszyński

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Kac Vegas w Zakopanem
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.