Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 27 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Hergé
‹Przygody Tintina #1 (wyd. zbiorcze)›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzygody Tintina #1 (wyd. zbiorcze)
Scenariusz
Data wydanialistopad 2023
RysunkiHergé
PrzekładDaniel Wyszogrodzki
Wydawca Egmont
CyklPrzygody Tintina
ISBN9788328170216
Format272s. 216x285mm
Cena139,99
Gatunekprzygodowy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Grzechy młodości
[Hergé „Przygody Tintina #1 (wyd. zbiorcze)” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Pod koniec ubiegłego roku Egmont sięgnął po klasykę chyba największego kalibru. „Przygody Tintina” Georgesa Prospera Remiego to komiksowe stare kino, archeologia, muzeum i podróż w czasie w jednym. Dziś mija dokładnie dziewięćdziesiąt pięć lat od debiutu postaci zabawnego belgijskiego reportera na łamach „Le Petit Vingtième”, młodzieżowego dodatku do gazety „Le Vingtième Siècle”. Przeczytajmy trzy pierwsze opowieści o jego przygodach.

Marcin Knyszyński

Grzechy młodości
[Hergé „Przygody Tintina #1 (wyd. zbiorcze)” - recenzja]

Pod koniec ubiegłego roku Egmont sięgnął po klasykę chyba największego kalibru. „Przygody Tintina” Georgesa Prospera Remiego to komiksowe stare kino, archeologia, muzeum i podróż w czasie w jednym. Dziś mija dokładnie dziewięćdziesiąt pięć lat od debiutu postaci zabawnego belgijskiego reportera na łamach „Le Petit Vingtième”, młodzieżowego dodatku do gazety „Le Vingtième Siècle”. Przeczytajmy trzy pierwsze opowieści o jego przygodach.

Hergé
‹Przygody Tintina #1 (wyd. zbiorcze)›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPrzygody Tintina #1 (wyd. zbiorcze)
Scenariusz
Data wydanialistopad 2023
RysunkiHergé
PrzekładDaniel Wyszogrodzki
Wydawca Egmont
CyklPrzygody Tintina
ISBN9788328170216
Format272s. 216x285mm
Cena139,99
Gatunekprzygodowy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Chyba każdy fan komiksu przynajmniej słyszał o Tintinie. Wymyślił go belgijski grafik, wspomniany Georges Prosper Remi, pseudonim „Hergé” – od zamienionych miejscami inicjałów swego pierwszego imienia i nazwiska. Właściciel prawicowej, katolickiej gazety „Le Vingtième Siècle” postanowił dołączać w czwartki specjalny dodatek dla młodzieży, którego redakcję powierzył właśnie Hergé’owi – dominować miały w nim obrazkowe historie „edukujące” w pewien sposób młodych odbiorców. Pojęcie „komiksu” nie było w 1929 roku sprecyzowane i jasno zdefiniowane, były to takie tam obrazki ze śmiesznymi gagami, bez trzymania się logiki czy sensu – zatem było to medium wdzięczne do tego celu. Tintin, dwudziestoletni (mniej więcej) młody mężczyzna i jego przezabawny pies Miluś (Milou) pojawiali się na łamach „Le Petit Vingtième” przez cały rok 1929 i początek 1930, aby doczekać się w końcu zbiorczego wydania pod tytułem „Tintin au pays des Soviets”, czyli „Tintin w kraju Sowietów”. Wydawnictwo Egmont zamieściło w pierwszym zbiorczym tomie „Przygód Tintina” tę właśnie opowieść oraz dwie kolejne, równie głośne co kontrowersyjne – „Tintin w Kongo” i „Tintin w Ameryce”. Tak, kontrowersyjne, ale – co niezwykle istotne – niekoniecznie reprezentatywne, jeśli chodzi o całość serii liczącej łącznie dwadzieścia cztery albumy.
Tintin jedzie na wschód, aby przybliżyć młodym belgijskim czytelnikom realia w dopiero co powstałym Związku Radzieckim. Agenci GPU, wysłani przez sowieckie władze w celu powstrzymania Tintina, nie mogą dopuścić, aby jego relacja ujrzała światło dzienne, a prawda o życiu w komunistycznym kraju wyszła na jaw. Tintin co chwila pojedynkuje się z podejrzanymi typkami, ląduje w więzieniu, potem ucieka i przygląda się niedoli mieszkańców Kraju Rad, później znowu walczy, ucieka, wpada w pułapki, aż w końcu bez żadnej wyraźnej puenty wraca do Belgii i witany jest na lotnisku przez rozemocjonowane tłumy. Hergé bardzo chciał potem wysłać Tintina na przeciwną stronę barykady, ale zrobił to dopiero w odcinku trzecim. Wcześniej jego przełożony zlecił mu napisanie zestawu historyjek o podróży nieustraszonego reportera do Konga Belgijskiego, będącego jeszcze dwadzieścia lat temu prywatną własnością króla Leopolda II i zaludnioną przez kilka milionów niewolników. „Tintin w Kongo” miał uzasadnić i nieco ocieplić wizerunek Belga-kolonisty, słynącego przecież z wyjątkowego okrucieństwa wobec podbitych obszarów. Tintin i Miluś motywują leniwych tubylców do pracy, polują na zwierzęta, odwiedzają misyjną szkołę i próbują odkryć tożsamość śledzącego ich podejrzanego typa. No a w trzeciej części trafiamy w końcu do Ameryki epoki Ala Capone. Tu również ma zadanie do wykonania – rozpracować chicagowską mafię i pomóc bezradnej amerykańskiej policji schwytać przestępców. I znowu mamy znany schemat – dziwne typki śledzą naszych bohaterów i zastawiają na nich pułapki, ci z nich uciekają, pokonują co chwila kolejnych mafiosów-kretynów, a nawet w międzyczasie rozprawiają się z niecnymi czerwonoskórymi dybiącymi nieustannie na życia białych ludzi.
Ja to wszystko piszę celowo z przekąsem. Znane są kontrowersje wokół komiksów z Tintinem, zwłaszcza te dotyczące właśnie trzech pierwszych albumów. Powszechnie przyjęło się mówić, że „Tintin” był narzędziem propagandy i trudno odmówić temu stwierdzeniu racji. Bolszewicy to bez wyjątku albo debile, albo zdecydowanie źli ludzie. Kongijczycy to śmierdzący lenie, idioci mówiący tylko bezokolicznikami i patrzący maślanymi oczyma na białego pana. Taka bezosobowa, czarna masa pełna rąk i nóg, jaką widzieli Europejczycy w „Jądrze ciemności” Conrada, czyli bardzo ostrej rozprawie z belgijskim kolonializmem. Amerykanie to przestępcy, drapieżni kapitaliści i oszaleli konsumpcjoniści. A Indianie są jak jeden mąż wrogo nastawieni. Ba, warto zwrócić uwagę na samą postać Tintina, Europejczyka, Belga. Jest niby bez wad – człowiek o wielu talentach, niepokonany mistrz walki wręcz, spec od techniki i pojazdów wszelakich, strzelec wyborowy, genialny naukowiec, nadzwyczaj sprawny sportowiec, dobroczyńca, silny, mądry, nadzwyczaj inteligentny. Jednocześnie jest mało empatyczny (przynajmniej wobec afrykańskich tubylców), gruboskórny, zabija zwierzęta bez opamiętania, obdziera małpy ze skóry, traktuje innych z nieustającą wyższością. Tintin taki właśnie jest w pierwszych trzech albumach – ale przede wszystkim jest mało realny, bardzo papierowy i zdecydowanie umowny. Jak o rok starsza od Tintina Myszka Miki.
Czy zatem „Przygody Tintina” to głównie dziecko propagandy? Tak, ale nie do końca. Wielce krzywdzącym byłoby postrzeganie pierwszych opowieści o przygodach młodego reportera tylko przez ten pryzmat. Jest to głównie dziecko swoich czasów, panujących stereotypów, powierzchowności, młodości, braku doświadczenia i świadomości. Hergé nie robił gruntownego researchu, nie pojechał do Związku Radzieckiego, Konga czy Stanów Zjednoczonych. Miał ledwo dwadzieścia dwa lata, czytał to, co miał pod ręką albo to, co wskazywał mu przełożony, wyobrażał sobie sytuacje w opisywanych krajach tak, jak każdy inny Europejczyk pozbawiony szerokiej wiedzy. A w niektórych przypadkach wcale daleko nie odbiegał od prawdy – mimo wyraźnej przesady, wyolbrzymienia i karykatury bardzo celnie trafiał w Sowietów (głównie) czy Amerykanów (już mniej). Trudno jest zarzucać Hergé’owi złą wolę.
Żaden z trzech pierwszych albumów nie miał scenariusza, pisany był naprędce, na zasadzie cotygodniowej improwizacji. Wszystko to jest oczywiście jeszcze bardzo naiwne, tendencyjne, pozbawione realizmu i logiki, ale zaskakująco dobre, jeśli chodzi o typowo slapstickowe podejście. Kopniak w tyłek, bomba pod krzesłem, kolizja z pociągiem, ucieczka przed płonącym paliwem, przebieranki, bijatyki, upojenie niedźwiedzia, zapalone cygaro w pomieszczeniu pełnym dynamitu. Hergé siadał w weekend przed nadchodzącym czwartkiem i coś tam na szybko wymyślał. Rysował szybko i w charakterystyczny sposób. W pierwszym, czarnobiałym i nigdy niepokolorowanym odcinku widać, że jest początkującym rysownikiem. Szczątkowe tła, wielkie uproszczenia i spore niekonsekwencje graficzne stopniowo zanikają w kolejnych albumach. To wtedy właśnie Hergé wypracował swoją graficzną metodę, nazwaną potem „ligne claire”, czyli „czysta linia”. Wyraźne, mocne kontury, bez kreskowania, cieniowania i kontrastu. I nie była to tylko fantazja Hergé’a – tę metodę wymusiła również specyfika druku. Duże ilości tuszu nie drukowały się wtedy dobrze, rozmazywały się po arkuszu – stąd konieczność stosowania precyzyjnych, wyraźnych linii.
Autor nazywał trzy pierwsze odcinki „grzechami młodości”. Przerysowywał je też i korygował – na przykład „Tintin w Kongo” w wydaniu Egmontu jest już poprawiony i nie znajdziemy tam pewnych jeszcze bardziej kontrowersyjnych treści, które były w oryginale. W drugim tomie, wydanym – ciekawostka – jednocześnie z pierwszym, znajdziemy cztery kolejne przygody Tintina. I znów będziemy podróżować po całym świecie. No i czekają nas już wyraźnie lepsze odcinki.
koniec
10 stycznia 2024

Komentarze

13 I 2024   17:11:44

"Bolszewicy to bez wyjątku albo debile, albo zdecydowanie źli ludzie."
To akurat nie jest propaganda...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Palec z artretyzmem na cynglu
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

27 IV 2024

„Torpedo 1972” to powrót po latach Luca Torelliego, niegdyś twardziela i zabijaki, a dziś… w sumie też zabijaki, ale o wiele bardziej zramolałego.

więcej »

Holmes w tunelu czasoprzestrzennym
Maciej Jasiński

26 IV 2024

„Sherlock Holmes Society” to popkulturowy miszmasz, w którym mieliśmy w jednej historii zombie, Kubę Rozpruwacza, pana Hyde’a i wiele różnych innych motywów. Czwarty album serii domykał większość wątków, dlatego ostatnie dwa albumy to jakby nowe otwarcie. A skoro tak, to autorzy postanowili przebić to, co już było. Nic więc dziwnego, że piąta część rozpoczyna się od wybuchu bomby atomowej w samym centrum Birmingham.

więcej »

Zagubiony w samym sobie
Andrzej Goryl

25 IV 2024

„Czarny Młot” to seria, która miała bardzo intrygujący początek, ciekawie się rozwijała, ale jej zakończenie było co najmniej rozczarowujące. Po drodze ukazało się też kilka komiksów pobocznych, które w większości nie prezentowały zbyt wysokiego poziomu. Podobnie sprawa się ma z najnowszą publikacją z tego uniwersum – albumem „Pułkownik Weird. Zagubiony w kosmosie”.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Zmiana kursu
— Marcin Knyszyński

Ku lepszemu
— Marcin Knyszyński

Tintin nienarysowany
— Marcin Osuch

Tintin przerysowany
— Marcin Osuch

Tintin nieprzerysowany
— Marcin Osuch

Tintin zakazany
— Marcin Osuch

Najlepszy, zdecydowanie najlepszy
— Marcin Osuch

Powrót superbohatera
— Marcin Osuch

Piętnaście lat przed Armstrongiem
— Marcin Osuch

Widziałem kondora cień
— Marcin Osuch

Tegoż autora

Beznadziejna piątka
— Marcin Knyszyński

Oto koniec znanego nam świata
— Marcin Knyszyński

Miecze i sandały
— Marcin Knyszyński

Z rodzynkami, czy bez?
— Marcin Knyszyński

Hola, hola, panie Straczynski!
— Marcin Knyszyński

Żadna dziura nie jest dość głęboka
— Marcin Knyszyński

Uczta ekstremalna
— Marcin Knyszyński

Straczynski Odnowiciel
— Marcin Knyszyński

Cztery wywiady, coś tam pomiędzy i pogrzeb
— Marcin Knyszyński

Bez emocji
— Marcin Knyszyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.