Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Literatura „kodowana”

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Z ilości dostępnych w księgarniach pozycji stemplowanych „Kodem Leonarda da Vinci” można by wnioskować, że Dan Brown dość szybko doczekał się naśladowców. Jednak dopóki jego książka jest rozchwytywana, obfita literatura „okołobrownowa” ma z nią dość powierzchowny związek, wynikający ze względów marketingowych, nie zaś ze szczerej chęci pójścia tropami „Kodu”.

Marcin T.P. Łuczyński

Literatura „kodowana”

Z ilości dostępnych w księgarniach pozycji stemplowanych „Kodem Leonarda da Vinci” można by wnioskować, że Dan Brown dość szybko doczekał się naśladowców. Jednak dopóki jego książka jest rozchwytywana, obfita literatura „okołobrownowa” ma z nią dość powierzchowny związek, wynikający ze względów marketingowych, nie zaś ze szczerej chęci pójścia tropami „Kodu”.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
O głośnej, jak świat długi i szeroki, powieści amerykańskiego pisarza Dana Browna „Kod Leonarda da Vinci” powiedziano i napisano już chyba wszystko. Trudno dodać coś oryginalnego do sformułowanych ocen, wygłoszonych protestów czy rozpętanych polemik, choć zainteresowanie książką nie maleje i po dziś dzień nie schodzi ona z list bestsellerów (z ponad 40 milionami sprzedanych egzemplarzy, które – jak się szacuje – przyniosły autorowi liczącą 250 mln funtów fortunę). Co bardziej wymagający czytelnicy mogą nabyć jej wielkoformatowe edycje, drukowane na papierze kredowym, ze zdjęciami miejsc, w których toczy się akcja. Dostępne są także płyty CD z lektorem, których zapewne bardzo dobrze się słucha podczas wycieczek „Śladem Kodu Leonarda da Vinci”, od jakiegoś czasu sprzedawanych przez biura podróży (także w Polsce). Fora internetowe już dawno temu obrodziły w dyskusje na temat książki, poruszana przez nią tematyka nadal rozgrzewa umysły, rodząc teksty polemiczne, zaś media na całym świecie od czasu do czasu nagłaśniają protest Watykanu bądź jakiejś katolickiej organizacji (choćby Opus Dei) przeciwko manipulacjom w niej upowszechnianym. W księgarniach dostępne są już dwie książki omawiające tło historyczne pisanej dopiero (absolutny ewenement!) kontynuacji, o roboczym tytule „Klucz Salomona”.
Słowem, dawno już nie było powieści, która zyskałaby w świecie tak gromki odzew. Obecny dziwi tym bardziej, że książka Dana Browna jest literaturą popularną, pomijaną bądź lekceważoną przez wielu krytyków, bo można się po niej wprawdzie spodziewać wysokiej sprzedaży (jak dowodzi choćby seria książek o Harrym Potterze), ale w żadnym razie nie poruszenia serc i umysłów.
• • •
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Rynek księgarski zareagował na tę sytuację i kroczącą w ślad za nią koniunkturę racjonalnie, bardzo szybko oferując czytelnikom najróżniejsze pozycje, których klimat jest mniej lub bardziej zbliżony do „Kodu” – i tak jak kiedyś mnożyły się sensacje szpiegowskie (dość pogardliwie nazywane „ludlumami”), tak obecnie nastała moda na thrillery religijne. A ponieważ nigdy nie wiadomo, jak długo konkretny typ literatury będzie miał wzięcie, siłą rzeczy owa fala przyniosła ze sobą, obok pozycji interesujących i niezłych warsztatowo, także te niedopracowane, napisane byle jak, bez dobrego pomysłu – aby się od biedy wstrzelić w trend. Zaczęto wznawiać powieści wydane przed „Kodem”, jednocześnie dużo śmielej publikując te napisane po roku 2003, nawet jeśli ich związki z dziełem Browna były mniej niż luźne. Na dobrą sprawę wystarczyło, by książka poruszała jakikolwiek aspekt historii chrześcijaństwa, coś tam – niekoniecznie mądrego – opowiadała o templariuszach lub masonerii, czyniła głównym bohaterem znanego renesansowego artystę, wreszcie oferowała czytelnikowi pogoń za jakąś tajemnicą (im silniej i bezwzględniej strzeżoną, tym lepiej), a wydawca czuł się w pełni usprawiedliwiony, gdy gdzieś na okładce przemycał cztery magiczne niemalże dziś słowa.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
No i zaroiło się: „To lepsze niż »Kod Leonarda da Vinci«!”, „Powieść sensacyjna z wątkiem historycznym à la »Kod Leonarda da Vinci«”, „Thriller historyczny à la »Kod Leonarda da Vinci«”, „»Kod Leonarda da Vinci« nowej generacji”, „Hiszpańska odpowiedź na »Kod Leonarda da Vinci«”, „Thriller historyczny określany mianem hiszpańskiego »Kodu Leonarda da Vinci«” – do kompletu brakuje już tylko buńczucznego: „To, broń Boże, nie jak »Kod Leonarda da Vinci«!”. Zresztą te pozycje, które nie zostały tak ostentacyjnie napiętnowane, ukazały się w dużym stopniu wskutek reakcji wydawców na wyraźny zwrot gustów czytelniczych ku nurtowi religijno-sensacyjnemu.
Oczywiście dzieła kontrowersyjne dla chrześcijan, ukazujące przedmiot ich wiary w sposób nieortodoksyjny, to w literaturze nie pierwszyzna. Nikos Kazantzakis w „Ostatnim kuszeniu Chrystusa” kazał być Jezusowi nade wszystko człowiekiem, istotą słabą, wątpiącą, wahającą się – bardziej Synem Człowieczym niż Synem Bożym, którego wewnętrzna walka między mesjańskim posłannictwem a ludzką ułomnością trwała do samego końca i rozstrzygnęła się dopiero pod koniec krzyżowej kaźni. W „Ewangelii według Jezusa Chrystusa” Joségo Saramago dobry Jezus, człowiek zrodzony z normalnego fizycznego zbliżenia Józefa i Marii, związany z Marią Magdaleną, jego jedyną miłością, opiera się woli bezlitosnego Boga – uosobienia złej, autorytarnej władzy żądnej krwi – winiąc go za nieszczęścia spadające na ludzi. „Król Jezus” Roberta Gravesa czy „Zaciśnięte pięści Judasza Iskarioty” Pera Gunnara Evandera ukazują Jezusa jako manipulatora, który wypełnia stare proroctwa z premedytacją, ale nie dlatego, że jest prawdziwym Mesjaszem, lecz dlatego, by za takowego uważali go mamieni i oszukiwani ludzie. Tę listę pewnie można jeszcze wydłużyć.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Co ciekawe, najmocniejsze uderzenie książki Dana Browna wcale nie leży pośród gdybań o naturze związku Jezusa z Marią Magdaleną (choć znajduje to najmocniejszy odzew w mediach), lecz w negacji jego boskości. Brown, ustami Leigha Teabinga, stwierdza, że boskość Chrystusa po prostu bezpodstawnie, z przyczyn stricte politycznych przegłosowano – i to z biedą – na Soborze w Nicei. Tym samym neguje całkowicie fundament wiary chrześcijańskiej, jakim jest Zmartwychwstanie.
Ale to też nie nowina. W znakomitym warsztatowo i wspaniale trzymającym w napięciu „Spisku sykstyńskim” Philippa Vandenberga (1988) freski Michała Anioła wskazują nazwisko kabalisty Abrahama Abulafii, który w swojej „Księdze Znaków” zadawał kłam ewangeliście Łukaszowi, twierdząc, że posiada wiarygodne świadectwa ludzi, którzy wynieśli ciało zmarłego Chrystusa z grobu, by Szymon ben Jeruchim mógł pochować je w Safed w Górnej Galilei. Z kolei w „Przesyłce z Salonik” Roberta Ludluma (1976) toczy się walka o urnę zawierającą stare dokumenty, a między nimi świadectwo uwięzionego i skazanego na śmierć Szymona z Betsaidy zwanego Piotrem, który zaświadcza, że on i dwaj inni uczniowie Jezusa przekupili rzymskich żołnierzy i wbrew woli nauczyciela wykradli go nieprzytomnego z lochów, zastępując skazańcem podobnym doń z postury i rysów twarzy.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Jednak dość o starociach, bo w ślad za „Kodem Leonarda da Vinci” na księgarskich półkach zagościły różne ciekawe książki o mniej lub bardziej zbliżonej doń tematyce:
David Zurdo i Ángel Gutiérrez w swoim „Tajnym dzienniku Leonarda da Vinci” (2004, Amber) jako jedyni – co może dziwi – próbują opowiedzieć historię zbliżoną do tematyki poruszonej przez Dana Browna. Jej osnową są poszukiwania latorośli po Chrystusie, wyśledzenie jego potomków, co jest misją zleconą przez dziadka wnuczce (schemat podobny do „Kodu”), której po piętach depczą bezwzględni mordercy tajnych służb Watykanu, gotowi bez mrugnięcia okiem przelać cudem ocalałą po historycznych zawieruchach „królewską krew”.
Cała reszta wspomnianej literatury koncentruje się na Całunie Turyńskim, jakichś starożytnych dokumentach, wreszcie na templariuszach, którzy w bardzo wielu publikacjach są „odpowiedzialni” za najróżniejsze dziwne epizody w historii świata tudzież za skrywanie rozmaitych sekretów czy relikwii. Autorzy są konsekwentni w tej wizji, niepomni na efektowne z niej szyderstwo zawarte w głośnym „Wahadle Foucaulta” Umberta Eco.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
„Skarb świątyni” Eliette Abécassis (2001, Albatros) to jedna z najlepszych książek tzw. kremowej serii wydawnictw Albatros i Sonia Draga. Fabuła obraca się wokół zniszczenia przez Rzymian Świątyni Salomona, jej legendarnego skarbu i pism odkrytych w jaskiniach Qumran (znanych jako Zwoje znad Morza Martwego) tudzież współcześnie funkcjonującej wspólnoty esseńczyków. Napisana z dużym znawstwem tematu, ciekawie skomponowana, próbuje uzasadnić legendarne bogactwo zakonu templariuszy i jego dziwną, trwającą dziewięć lat działalność na terenie ruin Templum Salomonis – u zarania obecności zakonu w Królestwie Jerozolimskim, kiedy liczył on zaledwie dziewięciu członków.
„Zaginiona Ewangelia” Irvinga Wallace’a (1972, Albatros) to również czołówka tej serii. Tym, co pozwoliło wydawcy określić ją mianem „Thrillera historycznego à la »Kod Leonarda da Vinci«”, jest tajemnica dotycząca religii chrześcijańskiej – a konkretnie zapisany po aramejsku papirus sugerujący, że Jezus przeżył kaźń Golgoty, by po długiej podróży do Rzymu oddać tam życie – również na krzyżu. Niewykluczone, że po głośnej ostatnio sprawie tzw. Ewangelii Judasza, stemplowanie Danem Brownem nie będzie tu potrzebne.
„Ostatni templariusz” Raymonda Khoury’ego (2005, Sonia Draga) i „Cień templariusza” Núrii Masot (2005, Muza) każą wysłannikom Świątyni odbyć morzem podróż z Lewantu do Europy, z zadaniem wywiezienia i zabezpieczenia tajemniczych dokumentów o ważnej i groźnej zarazem treści (związanej z religią, groźnej dla chrześcijaństwa – dodajmy pro forma). Musi ona pozostać tajemnicą, bo zakon słabnie, tracąc włości w Ziemi Świętej tudzież wskutek intryg króla Francji Filipa Pięknego i jego kanclerza Wilhelma de Nogaret. Nadzieja, że nadejdą czasy sprzyjające ujawnieniu tych sekretów, każe ich powiernikom owe pisma ocalić i strzec nawet z narażeniem życia.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Sztuka, morderstwa, tajemnice… Przepis na bestseller według Dana Browna
— Kamil Armacki

Świat nie runął
— Marcin Łuczyński

Prawda przeciw światu
— Marcin Łuczyński

Nie zrażać się stemplem
— Marcin Łuczyński

Dwa pierścienie, dwie tiary
— Marcin Łuczyński

Herezja dla każdego
— Marcin Łuczyński

Blubry starego Ziutka Browna
— Eryk Remiezowicz

Tegoż twórcy

Książka o szerokim rozmachu
— Joanna Kapica-Curzytek

Co się kryje na dnie piekła?
— Kamil Armacki

Dżinn w akceleratorze
— Marcin T. P. Łuczyński

Śledztwo w świecie ukrytych znaczeń
— Konrad Wągrowski

Bezbronni po zęby
— Marcin Łuczyński

Pan Samochodzik i Iluminaci
— Artur Długosz

Tegoż autora

Piosenki Wojciecha Młynarskiego
— Przemysław Ciura, Wojciech Gołąbowski, Adam Kordaś, Marcin T.P. Łuczyński, Konrad Wągrowski

Wracaj, gdy masz do czego
— Marcin T.P. Łuczyński

Scenarzysta bez Wergiliusza
— Marcin T.P. Łuczyński

Psia tęsknota
— Marcin T.P. Łuczyński

Dym/nie-dym i polarne niedźwiedzie na tropikalnej wyspie
— Konrad Wągrowski, Jędrzej Burszta, Marcin T.P. Łuczyński, Karol Kućmierz

Zagraj to jeszcze raz, odtwarzaczu…
— Marcin T.P. Łuczyński

Panie Stanisławie, Mrogi Drożku!
— Marcin T.P. Łuczyński

Towarzyszka nudziarka
— Marcin T.P. Łuczyński

Tom Niedosięgacz
— Marcin T.P. Łuczyński

Filiżanki w zlewie
— Marcin T.P. Łuczyński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.