Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Kir Bułyczow

ImięKir
NazwiskoBułyczow
WWW

Zabawiacz czy obserwator?

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Esensja

Zabawiacz czy obserwator?

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
SCh: Wtedy też zatęskniłem za typowo mainstreamową powieścią Mistrza – wizją współczesnej Rosji chociażby na miarę dzieł braci Wajnerów. Niestety, nie doczekałem się. Chyba że za takową uznać fenomenalną mikropowieść „Śmierć piętro niżej” (dopiero co wydaną przez Solaris w tomie „Carskie źródło”), ale jej akcja rozgrywa się jeszcze w ostatnich latach istnienia ZSRR.
PL: Bułyczow popełnił przecież utwory, które od biedy można uznać za wizję współczesnej Rosji. Mam tu na myśli trzy powieści wchodzące w skład cyklu „Rieka Chronos”: „Usni, krasawica!”, „Takich nie ubiwajut” i „Dom w Londonie”. To kryminały, których akcja osadzona została w latach 90. ubiegłego stulecia, zupełnie pozbawione motywów fantastycznych, co skutecznie, jak dotąd, powstrzymuje mnie przed zapoznaniem się z nimi.
SCh: Ale, jak sam mówisz, to są kryminały, a więc literatura skręcająca jednak w stronę rozrywki. A mnie się marzyła przez lata powieść Bułyczowa krojona na miarę dziewiętnastowiecznej epiki rosyjskiej, w której autor podjąłby próbę analizy współczesnej Rosji. Przez jakiś czas wydawało mi się, że tę rolę spełni właśnie „Pole bitwy z lotu ptaka”, ale później pisarz dorzucił wątek fantastyczny i zepsuł cały efekt.
ER: Właśnie! Bułyczow z dawnych lat to był wesołek, malujący socjalizm jako wieś spokojną, wieś wesołą.
KW: Ejże! Eryku, chyba zbyt uważnie nie czytałeś tych opowiadań. Nie było tam oczywiście jawnej krytyki – bo taka nie przeszłaby przez cenzurę – ale jednak jest delikatna ironia, satyra, punktowanie absurdów systemu. Pamiętacie, jak Udałow chciał pojechać do Włoch, aby wrzucić list od Płomieniaków do Wezuwiusza? To nie jest opowiadanie o istotach z wulkanu, tylko o perypetiach radzieckiego obywatela, który musi coś niezwykle ważnego dostarczyć za granicę – a nie ma zezwolenia, pieniędzy, możliwości, aby zrobić to w sposób prosty. Nie jestem pewien, musiałbym poszukać w źródłach, ale jakaś taka obawa przed np. milicją pojawiała się też gdzieś tam w tle.
ER: Wybacz, Konradzie, ale to twoje uważne odczytywanie Bułyczowa muszę podważyć. Cały „Świeży transport złotych rybek” to hymn na temat tego, jak to dobrze, że szlachetna władza rządzi i rozdziela, bo jakby ludzie mogli robić to, co chcą, to by dopiero zapanował chaos. A tekst, w którym Udałow zostaje obdarzony kosmicznymi mocami i traci je po wdaniu się w korupcję, to propagitka o socjalistycznej moralności. Nie róbmy z niego cwanego omijacza cenzury – bo nim nie był. Pisał co mógł, starannie uważając na odgórne zalecenia.
Dopiero z czasem, kiedy minęły lata i cenzura, zaczął wykorzystywać swój zmysł obserwacji i talent pisarski do rzeczy, które znacznie silniej oddziaływają na czytelnika.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
KW: Ej, może to nie była jakaś walka z systemem, ale cała wczesna twórczość Bułyczowa jest przesiąknięta ironią – przecież humor większości starych opowiadań, włącznie z „Rybkami” bierze się z tego, że następuje pewne zderzenie czegoś cudownego (lądowania kosmitów, nowego wynalazku profesora Minca, odkrycia nowej formy życia) z siermiężnym realizmem komunistycznej rzeczywistości. Dlatego Udałow musi nieźle kombinować, by jechać do Włoch, czy też nawet zdobyć puszkę białej farby, aby pomalować słupki skoszone przez lądujący statek kosmiczny. Nie ma w tym otwartego buntu, walki z cenzurą, ale nie ma też z pewnością akceptacji dla tej absurdalnej rzeczywistości (a Bułyczow, człowiek, który dużo podróżował, wiedział przecież, że gdzie indziej może być zupełnie inaczej i wcale nie gorzej). Tę ironię widać zresztą już we wstępie do całego zbioru opowiadań, gdy pisze, że kniaź nazwiskiem Łagodny wyrżnął w pień mieszkańców Wielkiego Guslaru w którymś tam stuleciu. Moim zdaniem to najlepiej określa stosunek Bułyczowa do historii i współczesności.
SCh: Ale opowiadanie o przywiezionym do guslarskiego sklepu transporcie świeżych złotych rybek też silnie oddziaływało na czytelnika – przynajmniej na mnie. Prawdą jednak jest, że – analizując powieści Bułyczowa z ostatnich kilkunastu lat życia – można odnieść wrażenie, że upadek ZSRR był dla pisarza przeżyciem traumatycznym. Jakby nagle stracił grunt pod nogami, jakby ktoś odłączył go od kroplówki.
KW: Dla człowieka, którego ów ZSRR pozbawił prawie całej rodziny w latach 30. i 40. (co przecież dokładnie opisuje we wspomnieniach) ryzykowne jest stwierdzanie, że ów upadek może być traumą.
SCh: Nie, nie, trochę opacznie mnie zrozumiałeś. Przypadek Bułyczowa przypomina mi bowiem sytuację, w jakiej znalazła się także nasza literatura i kinematografia po upadku PRL-u. Przestał istnieć wspólny wróg, który przez lata napędzał wyobraźnię i zmuszał do intelektualnej gry z cenzorami… I co się okazało? Że nie ma o czym pisać. Nie ma o czym kręcić filmów. Niekiedy mam wrażenie, że jeszcze do tej pory nie wyszliśmy z tej zapaści. Z Bułyczowem, jak sądzę, było podobnie. Bo jak inaczej, jak nie próbą poszukiwania nowej tożsamości, tłumaczyć jego nagły zwrot ku carskiej Rosji? Przerabiać zaczął jej historię na różne sposoby – głównie w „Riece Chronos”, ale podobne wątki wykorzystał także w wydanych już w Polsce „Przepaści bez dna” (z cyklu o Korze Orwat), „Carskim źródle” i „Tajemnicy Orułganu”. Co znaczące, cofając się w czasie, najchętniej zatrzymywał się w latach bezpośrednio poprzedzających upadek caratu i wybuch rewolucji październikowej. Czyżby kolejna trauma?
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
PL: Nie oceniałbym tego w ten sposób. Nie zapominajmy, że Bułyczow był z wykształcenia historykiem. Zarówno „Riekę Chronos”, utwory wymienione przez Sebastiana, jak i kilka innych, nie wydanych u nas jeszcze tekstów (chociażby zapowiadaną przez Solaris powieść „Operacja »Żmija«”) odczytywać można jako swego rodzaju eksperyment, mający na celu sprawdzenie, jak mogłaby wyglądać Rosja (albo Związek Radziecki), gdyby wydarzenia w przeszłości potoczyły się w nieco odmienny sposób. Ot, twórcze rozwinięcie teorii, które na gruncie zawodowym mogły być przedstawiane jedynie jako ciekawostki.
Poza tym równie często zwracał się Bułyczow do historii Rosji Radzieckiej: w późniejszych powieściach cyklu „Rieka Chronos” (moja ulubiona z tej serii, czyli „Zapowiednik dlia akademikow”, której akcja toczy się w roku 1932 i 1939, czy też niedokończona, czwarta jej część „Pokuszenije”, opisująca dalsze losy Andrieja i Lidoczki, głównych bohaterów cyklu, tuż po obaleniu caratu) czy też w kontynuacji „Pola bitwy z lotu ptaka”, czyli „Świecie bez czasu” i wspomnianej już „Operacji »Żmija«”.
SCh: Ale jakaś tęsknota w tym być musiała! Poszukiwanie dla siebie nowego miejsca w historii, nowej tożsamości, która – wraz z upadkiem komunizmu – uległa zachwianiu. Polacy mają na to zupełnie inne spojrzenie. Nasi dziadkowie i zarazem rówieśnicy Bułyczowa urodzili się przecież jeszcze w II Rzeczypospolitej i tym samym odebrali – jeśli z powodu wybuchu II wojny światowej nie zdążyli już w szkole, to przynajmniej w domu – klasyczne patriotyczne wychowanie: Chrobry, Sobieski, Kościuszko, Piłsudski. Bułyczow urodził się natomiast w Związku Radzieckim i to w czasach, kiedy właśnie zaczął rozkwitać na dobre stalinowski kult jednostki. Historia Rosji, którą poznał podczas studiów, była historią tendencyjną, całkowicie wypaczającą dzieje caratu. Po latach okazało się, że ludzie, których przedstawiano Rosjanom jako bohaterów narodowych, byli w najlepszym razie donosicielami (jak słynny Pawlik Morozow), w najgorszym zaś – zbrodniarzami (jak zdecydowana większość sprawujących władzę w ZSRR). To musiało wywołać traumę – starzy, carscy bohaterowie zostali przez dziesięciolecia totalnej indoktrynacji zohydzeni, nowi, komunistyczni nie zasługiwali już na to zaszczytne miano. Twórczość Bułyczowa poświęconą czasom carskim, jego liczne historie alternatywne (vide „Rieka Chronos”) odbieram więc po części jako próbę stworzenia nowej mitologii, w pewnym sensie także jako reakcję obronną na zanegowanie w czasach sowieckich dotychczasowej wykładni dziejów Rosji.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
KW: Sebastianie – czytałeś aby wspomnienia Bułyczowa? Owe wspomnienia, w których wyraźnie podkreśla dystans do systemu, który odebrał mu w dzieciństwie kilkanaście bliskich osób?
SCh: No, ja właśnie o tym. O człowieku, który inną wersję dziejów poznawał podczas studiów, a inną w domu. Zauważcie jednak, że pomimo swej niezgody na system, Bułyczow z nim koegzystował i jako pisarz funkcjonował przez dziesięciolecia. Zresztą, całkiem nieźle chyba, skoro mimo wszystko go wydawano i nawet nader chętnie w ZSRR ekranizowano. Owszem, nie wszystko może publikował od ręki, ale krzywdy nikt mu nie robił. Nie wywieziono go do łagru (jak chociażby Osipa Mandelsztama czy Warłama Szałamowa), nie wpakowano do „psychuszki” (jak Władimira Bukowskiego), nie szukał nawet ucieczki w totalnym uzależnieniu od alkoholu (jak Wieniedikt Jerofiejew). Nie słyszałem też, aby publikował swoje książki w samizdacie, jak na przykład Strugaccy… Czasami grał cenzurze na nosie, ale bywało, że i diabłu zapalał ogarek. Poza tym „Jak zostać pisarzem fantastą” Bułyczow pisał w wiele lat po upadku Związku Radzieckiego – jaką więc możemy mieć pewność, że odrobinę nie wypolerował swojego wizerunku?
KW: Nie możemy – ale jego ironiczny stosunek do socjalistycznej rzeczywistości, podkreślany główną myślą książki („aby być pisarzem fantastą, wystarczy wychować się w kraju, w którym absurd goni absurd”), widać i we wspomnieniach, i w opowiadaniach. Nie trzeba zaraz iść do więzienia, by kontestować system. Dlatego trudno mi uwierzyć, aby w latach 90. jego twórczość wynikała z zagubienia i tęsknoty za tym, co utracił przez rozpad ZSRR. Wydaje się, że chaos w kraju był (i jest) absolutnie wystarczający, aby wywoływać stan niepewności, niekoniecznie związany z żalem za tym, co przeminęło.
PL: Bułyczow – beztroski zabawiacz czy uważny obserwator otaczającej go rzeczywistości? A może oba te określenia są trafne?
Wygląda na to, że nie zdołamy osiągnąć konsensusu. Nie pozostaje zatem nic innego, jak pozostawić tę kwestię ocenie czytelników. Dotarcie do książek naszego bohatera nie powinno sprawić im większego kłopotu – poza dostępnymi w bibliotekach czy antykwariatach starszymi wydaniami sięgnąć można (a nawet – trzeba!) po pozycje z serii dzieł wybranych, wydawanej od pewnego czasu przez „Solaris”.
A zatem – czytajmy Bułyczowa!
koniec
« 1 2
11 sierpnia 2007

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Inne recenzje

Do księgarni marsz: Grudzień 2015
— Esensja

Katastrofa tunguska w fantastyce
— Jakub Gałka

Naprawdę nie dzieje się nic…
— Sebastian Chosiński

Hołd dla ironisty
— Konrad Wągrowski

W duchu Verne’a
— Konrad Wągrowski

Apokalipsa według Bułyczowa
— Sebastian Chosiński

Bułyczow w stylu retro
— Sebastian Chosiński

Prezenty świąteczne 2003: Książki pod choinkę
— Esensja

Tegoż twórcy

Lata dwudzieste… lata trzydzieste…
— Sebastian Chosiński

Zobaczyć dinozaura i umrzeć!
— Sebastian Chosiński

Humanizm fantastycznonaukowy
— Sebastian Chosiński

Gdyby to Stalin pierwszy dostał broń jądrową…
— Sebastian Chosiński

Wakacje w gnieździe os
— Sebastian Chosiński

Bułyczow na każdą okazję
— Sebastian Chosiński

Fantastyka różnych prędkości
— Sebastian Chosiński

Wskrzeszanie świata
— Sebastian Chosiński

Sam Ligon to za mało…
— Sebastian Chosiński

Beria, Beria über alles…
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.