Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Kir Bułyczow
‹Carskie źródło›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCarskie źródło
Data wydania24 listopada 2006
Autor
PrzekładTadeusz Gosk, Agnieszka Chodkowska-Gyurics
Wydawca Solaris
ISBN83-89951-61-4
Format440s.
Cena38,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Apokalipsa według Bułyczowa
[Kir Bułyczow „Carskie źródło” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Kolejny wydany przez Solaris tom dzieł Kira Bułyczowa zatytułowany „Carskie źródło” przyniósł trzy utwory. Dwa z nich – tytułowy oraz „Śmierć piętro niżej” – ukazały się w Polsce po raz pierwszy. Trzeci tekst, „Żuraw w garści”, znany jest już od trzydziestu lat i zalicza się do Bułyczowowskiej klasyki. Dwa pozostałe mają za to spore szanse, aby niebawem taki właśnie status zyskać.

Sebastian Chosiński

Apokalipsa według Bułyczowa
[Kir Bułyczow „Carskie źródło” - recenzja]

Kolejny wydany przez Solaris tom dzieł Kira Bułyczowa zatytułowany „Carskie źródło” przyniósł trzy utwory. Dwa z nich – tytułowy oraz „Śmierć piętro niżej” – ukazały się w Polsce po raz pierwszy. Trzeci tekst, „Żuraw w garści”, znany jest już od trzydziestu lat i zalicza się do Bułyczowowskiej klasyki. Dwa pozostałe mają za to spore szanse, aby niebawem taki właśnie status zyskać.

Kir Bułyczow
‹Carskie źródło›

EKSTRAKT:80%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułCarskie źródło
Data wydania24 listopada 2006
Autor
PrzekładTadeusz Gosk, Agnieszka Chodkowska-Gyurics
Wydawca Solaris
ISBN83-89951-61-4
Format440s.
Cena38,90
Gatunekfantastyka
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Do lektury „Carskiego źródła” przystąpiłem niemal z biegu – od razu po zakończeniu „Tajemnicy Orułganu” – i nie ukrywam, że miałem spore obawy. Krzątały mi się po głowie niezdrowe myśli: „A nuż książka ta okaże się kolejną średnią pozycją w wielce bogatej bibliografii Kira Bułyczowa!”. Na szczęście jednak tym razem dane mi było przeżyć niezwykle miłe zaskoczenie. Radość była tym większa, że każdy kolejny z trzech tekstów okazywał się coraz lepszy. Kiedy zaś dotarłem do ostatniej strony „Śmierci piętro niżej”, trudno mi było powstrzymać wściekłość. Dlaczego bowiem, do jasnej cholery – choć chciałoby się użyć dużo mniej wykwintnego przekleństwa – powieść ta musiała skończyć się tak szybko?! Przecież to najlepszy kawał prozy Bułyczowa wydanej w Polsce od prawie dwudziestu lat, dorównujący – a może i przebijający – poziomem „Osadę”, „Agenta FK” czy „Miasto na Górze”.
Zacznijmy jednak chronologicznie. Tekst, który tom otworzył i jednocześnie użyczył mu tytułu, ukazał się pierwotnie w prasie w 1981 roku1) i sprawia wrażenie najlżejszego. Zaczyna się niemal humorystycznie, od opisu niecodziennych przygód trójki etnografów, którzy wybrali się do wsi Potoki Połujechtowa na Uralu badać miejscowy folklor. Jak się okaże, czeka ich tam wiele niespodzianek, które sprawią, że niejeden raz wpadną w osłupienie. Sprawi to między innymi przechadzający się uliczkami i strzelający z armaty niedźwiedź, to znów kruk znający wiele przydatnych inteligentnemu człowiekowi łacińskich sentencji, w końcu wędrujący wiatrak. Sceneria niemalże bajkowa. I nie ma w tym przypadku – Bułyczow gra w ten sposób z czytelnikiem, starając się zbić go z tropu; uspokaja go, usypia, by w najmniej spodziewanym momencie przywalić pałką. Uralska wieś wcale nie okaże się taką „sielską i anielską”, a jej mieszkańcy (przynajmniej niektórzy) nie będą naiwniakami dziwiącymi się wszystkiemu, co miastowe. Momentami można odnieść wrażenie, że autor odwraca role – swoistym folklorem i obiektem badań stają się dla miejscowych przybyli do wsi naukowcy, tak niewiele rozumiejący z tego, co ich w Potokach otacza. „Carskie źródło” do końca jednak pozostanie baśnią – może trochę okrutną, ale jednak całkiem sympatyczną przypowieścią o miłości, nadziei, przyjaźni i wierze, jak również o poszukiwaniu mitycznej – zwłaszcza w tradycji rosyjskiej (czy też ogólniej: słowiańskiej) – „wody życia”. I jak w prawdziwej baśni, tak i tutaj zło zostanie ukarane, a dobro nagrodzone.
„Żuraw w garści” opublikowany został w Polsce już po raz drugi. Po raz pierwszy uczyniło to równo trzydzieści lat temu wydawnictwo Iskry w kultowej dla miłośników science fiction serii „Fantastyka-Przygoda”. Warto dodać, że polskie książkowe wydanie „Żurawia…” ukazało się dwa lata przed wydaniem rosyjskim – wcześniej czytelnicy w Związku Radzieckim znali je tylko z czasopisma „Chimija i żizn’” (1976). Fakt ten świadczył bardzo dobrze nie tylko o wyczuciu, ale przede wszystkim o znajomości rosyjskiego rynku literatury fantastycznej. Głównym bohaterem tego opowiadania jest młody naukowiec Mikołaj, który wykorzystuje urlop, aby udać się do prowincjonalnego miasteczka i odwiedzić dawno niewidzianą ciotkę Alonę. Pewnego dnia, spacerując po miejscowym bazarze, od pięknej, aczkolwiek nieco dziwnie zachowującej się kobiety kupuje nietypowe jajka. Po ich zjedzeniu ma wizje na jawie. Nic więc dziwnego, że stara się rozwikłać tajemnicę niecodziennego zakupu. Gdy po paru dniach ponownie spotyka kobietę na targowisku, przed natarczywością Mikołaja musi jej bronić towarzyszący dziewczynie gajowy. Chłopak nie daje jednak za wygraną – dowiaduje się, gdzie mieszka leśniczy, i pod pozorem polowania udaje się w ich strony. Dociera do leśniczówki, w której mieszkają Maria Pawłowna (Masza) i jej opiekun Siergiej Donatycz. W ciągu następnych dni Mikołaj pozna tajemnicę kobiety, wkraczając tym samym w świat, którego wolałby nie znać.
„Żuraw…” bajkowym klimatem przypomina nieco „Carskie źródło”, ale i to okazuje się jedynie autorską „zmyłką”. Opowiadanie bardzo szybko zmienia bowiem charakter – trup ściele się gęsto, a i łagrowe reminiscencje nie są tu całkiem nie na miejscu. Aż dziw, że sowiecka cenzura nie zakwestionowała tego wątku opowieści. Widocznie Bułyczow sztafażem fantasy zmylił cyklopowe oko speców od tropienia nieprawomyślności. Inna sprawa, że ogólny wydźwięk tekstu jest niezwykle gorzki, przeczący powszechnej opinii pisarza-prześmiewcy i ironisty. Zresztą jeśli ktoś do tej pory uważał autora opowiadań guslarskich jedynie za inteligentnego błazna, na pewno będzie musiał zmienić zdanie po lekturze ostatniego tekstu w omawianym tomie. „Śmierć piętro niżej” to chyba najmocniejsza rzecz, jaką Bułyczow napisał, a na pewno najmocniejsza z tych, które dotąd wydano w naszym kraju. Fakt, że – jak podaje na okładce wydawca – „jej druk, wstrzymany przez sowiecką cenzurę, czekał wiele lat na publikację” wydaje się całkiem zrozumiały. Powieść ta, opowiadająca o katastrofie ekologicznej, do której doszło w zakładach chemicznych w pewnym prowincjonalnym mieście, gdzieś w połowie drogi między Swierdłowskiem a Permem, wywołuje bowiem wyjątkowo przygnębiające wrażenie. Nie tylko straszy, ale wręcz przeraża! Potęgą swego pióra Bułyczow sprawia, że wprost ciarki przebiegają po plecach.
A wszystko zaczyna się – jak niemal zawsze u tego autora – bardzo niewinnie. Do miasta na wschodzie europejskiej części Rosji przybywa Jurij Szubin, międzynarodowy korespondent „Izwiestii”, aby spotkać się z aktywem partyjnym oraz mieszkańcami i podyskutować o skomplikowanej sytuacji na świecie. Pierwszą rzeczą, która zwraca jego uwagę w mieście, jest nieprzyjemny zapach, od którego nie sposób uciec ani się uwolnić. Szybko dowiaduje się, że źródłem odoru jest miejski kombinat chemiczny, za wszelką cenę starający się – oczywiście dla dobra ojczyzny – zwiększyć produkcję i za nic mający przepisy o ochronie środowiska. Protesty ekologów na nic się zdają, ponieważ odpowiednie czynniki nie dopuszczają do tego, aby informacje o kłopotach mieszkańców miasta dotarły do Moskwy. Władze walczą zresztą z nimi na różne sposoby, nie przebierają w środkach, stosując jako oręż prowokację i przemoc fizyczną. Pojawienie się Szubina jest więc dla miejscowych ekologów ogromną szansą – przekonują go, aby wracając do stolicy, zabrał ze sobą materiały przedstawiające prawdziwą sytuację w mieście. Sytuację, dodajmy, w każdej chwili grożącą katastrofą ekologiczną na wielką skalę. Szubin przystaje na tę propozycję, tyle że nie zdąży uczynić zadość prośbom obrońców środowiska naturalnego. W nocy dojdzie bowiem do katastrofy, która pochłonie setki ofiar.
Akcja powieści rozgrywa się zaledwie w ciągu dwudziestu czterech godzin i jest poniekąd obrazem chylącego się ku upadkowi imperium sowieckiego. Poznajemy je tuż przed katastrofą, gdy zapachu nadchodzącej wielkimi krokami śmierci nie da się już niczym zwalczyć, później obserwujemy przedstawiony z drobiazgowością upadek kolosa na glinianych nogach, wreszcie – rozpaczliwe próby ukrycia tragedii. Gdy Bułyczow pisał „Śmierć…”, Związek Radziecki jeszcze istniał. Nie ma wątpliwości, że impulsem do stworzenia tej książki stała się katastrofa w Czarnobylu – zbyt wiele jest tu podobieństw do autentycznych wydarzeń, zwłaszcza w działaniu władz, które starały się ukryć rzeczywiste rozmiary dramatu. Mimo że tragedia na Ukrainie wydarzyła się, gdy sekretarzem generalnym KPZR był już Michaił Gorbaczow, a w kraju zaczęła obowiązywać polityka „pieriestrojki” i „głasnosti”2), świat miał się nigdy o niej nie dowiedzieć. Podobny los miał zapewne spotkać także dzieło Bułyczowa. Na szczęście tak się nie stało.
„Śmierć piętro niżej” to bowiem fenomenalny zapis świata na skraju upadku – wizja spełniającej się apokalipsy i wiwisekcja ludzkich postaw w obliczu totalnej zagłady. Autor kapitalnie zresztą różnicuje sylwetki głównych bohaterów. Wystarczy przyjrzeć się trzem najbardziej charakterystycznym postaciom dzieła: Szubinowi – bohaterowi z przypadku, który nie waha się wziąć na własne barki odpowiedzialność za los innych; stojącemu na przeciwnym biegunie Wiktorowi Grońskiemu – dyrektorowi zakładów chemicznych, który poprzez swoją politykę gospodarczą bezpośrednio doprowadził do katastrofy oraz jego przełożonemu z moskiewskiej centrali Siergiejowi Spiridonowowi, który – zbiegiem okoliczności – przebywał właśnie w mieście w dniu, kiedy wydarzyła się tragedia, a który, biorąc po części brzemię winy na siebie, stara się odkupić grzech zaniechania. Nie ukrywam, że bywały chwile podczas lektury „Śmierci…”, kiedy powieść Bułyczowa przywodziła mi na myśl inne dzieło wybitnych twórców rosyjskiej fantastyki – „Kulawy los” braci Strugackich. Łączy je klimat, łączy przesłanie. Które lepsze…? Żadne – oba są wyśmienite.
Jeśli wydawnictwu Solaris chodziło o to, aby zaostrzyć czytelnikom apetyt przed publikacją kolejnych książek Bułyczowa – misja w pełni się powiodła. Na następną dawkę nieznanych w naszym kraju dzieł Rosjanina będę oczekiwał z dużą niecierpliwością. I kto wie, może wreszcie polscy fani pisarza doczekają się wreszcie pełnej edycji cyklu „Rieka Chronos”, o którym w Polsce krążą już niemal legendy.
koniec
10 lipca 2007
1) Wszystkie daty wydań dzieł Bułyczowa podaję za rosyjską stroną internetową poświęconą pisarzowi: http://www.rusf.ru/kb/bibliogr/.
2) Młodszym czytelnikom pojęcia te mogą wydać się już całkowicie niezrozumiałe, stąd kilka słów wyjaśnienia. Po dojściu do władzy w marcu 1985 roku Gorbaczow zaczął reformować skostniały ustrój polityczny i gospodarczy państwa. Swoje pomysły wyłożył w książce zatytułowanej „Przebudowa i nowe myślenie”. Od pierwszego jej członu powstało pojęcie „pieriestrojki”, czyli „przebudowy”. „Głasnost’” to natomiast rosyjskie słowo oznaczające „jawność” – chodzi oczywiście o jawność życia politycznego i społecznego, co miało wiązać się między innymi ze złagodzeniem cenzury. Jak się okazuje, przynajmniej w pierwszych latach rządów Gorbaczowa (katastrofa w Czarnobylu miała miejsce w końcu kwietnia 1986 roku) pojęcie to rozumiano dość ambiwalentnie.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

PRL w kryminale: Biały Kapitan ze Śródmieścia
Sebastian Chosiński

19 IV 2024

Oficer MO Szczęsny, co sugeruje już zresztą samo nazwisko, to prawdziwe dziecko szczęścia. Po śledztwie opisanym w swej debiutanckiej „powieści milicyjnej” Anna Kłodzińska postanowiła uhonorować go awansem na kapitana i przenosinami do Komendy Miejskiej. Tym samym powinien się też zmienić format prowadzonych przez niego spraw. I rzeczywiście! W „Złotej bransolecie” na jego drodze staje wyjątkowo podstępny bandyta.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż twórcy

Lata dwudzieste… lata trzydzieste…
— Sebastian Chosiński

Zobaczyć dinozaura i umrzeć!
— Sebastian Chosiński

Humanizm fantastycznonaukowy
— Sebastian Chosiński

Gdyby to Stalin pierwszy dostał broń jądrową…
— Sebastian Chosiński

Wakacje w gnieździe os
— Sebastian Chosiński

Bułyczow na każdą okazję
— Sebastian Chosiński

Fantastyka różnych prędkości
— Sebastian Chosiński

Wskrzeszanie świata
— Sebastian Chosiński

Sam Ligon to za mało…
— Sebastian Chosiński

Beria, Beria über alles…
— Sebastian Chosiński

Tegoż autora

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Z widokiem na Manhattan
— Sebastian Chosiński

Duńczyk, który gra po amerykańsku
— Sebastian Chosiński

Awangardowa siła kobiet
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.