Coraz trudniej znaleźć na skandynawskim rynku autora kryminałów nieznanego jeszcze w Polsce i jednocześnie prezentującego poziom, który usprawiedliwiałby zainwestowanie najpierw w tłumaczenie, a następnie w wydanie jego powieści. Prószyński i S-ka, po ewidentnej wpadce z Anne Holt, sięgnął po ubiegłoroczną debiutancką powieść Kristiny Ohlsson „Niechciane”. I tym razem trafił! Ohlsson wie bowiem, o czym pisze, i znakomicie potrafi stworzyć klimat osaczenia i szaleństwa.
Siedem dni, które wstrząsnęły Szwecją
[Kristina Ohlsson „Niechciane” - recenzja]
Coraz trudniej znaleźć na skandynawskim rynku autora kryminałów nieznanego jeszcze w Polsce i jednocześnie prezentującego poziom, który usprawiedliwiałby zainwestowanie najpierw w tłumaczenie, a następnie w wydanie jego powieści. Prószyński i S-ka, po ewidentnej wpadce z Anne Holt, sięgnął po ubiegłoroczną debiutancką powieść Kristiny Ohlsson „Niechciane”. I tym razem trafił! Ohlsson wie bowiem, o czym pisze, i znakomicie potrafi stworzyć klimat osaczenia i szaleństwa.
Kristina Ohlsson
‹Niechciane›
Kristina Ohlsson to, jak dotąd przynajmniej, najmniej znana skandynawska autorka kryminałów, której dane było trafić na polski rynek. I nie ma w tym nic dziwnego, bo to w zasadzie debiutantka. Powieść „Niechciane” ukazała się w Szwecji w połowie sierpnia ubiegłego roku; druga – „Stokrotki” („Tusenskönor”) – pojawi się natomiast na księgarskich ladach w ojczyźnie pisarki za kilka dni (na jej polskie tłumaczenie będziemy musieli zapewne poczekać parę miesięcy).
Ohlsson urodziła się w 1979 roku; pochodzi z położonego na południu kraju, nad Morzem Bałtyckim, Kristianstad na terenie Skanii (tego samego regionu, gdzie leży Ystad komisarza Kurta Wallandera). Po przeprowadzce do Sztokholmu i ukończeniu studiów politologicznych pracowała przez jakiś czas dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Ministerstwa Obrony, przygotowując raporty na temat konfliktu bliskowschodniego oraz polityki zagranicznej Unii Europejskiej. Obecnie jest, jako pracownik cywilny, analitykiem policyjnym; zajmuje się sprawami bezpieczeństwa. Zapewne zazdroszcząc światowych sukcesów innym szwedzkim autorom kryminałów (chociażby świętej pamięci Stiegowi Larssonowi, Thomasowi Kangerowi, Johanowi Theorinowi, Jensowi Lapidusowi, Camilli Läckberg, Lizie Marklund, Helene Tursten czy Karin Alvtegen), także i ona postanowiła sięgnąć po pióro i przelać na papier swoje zawodowe doświadczenia. Powieść „Niechciane” powstawała przez dwa lata, Ohlsson pisała ją w weekendowe wieczory. Światło dzienne książka ujrzała 19 sierpnia 2009 roku i zebrała pochlebne recenzje. Na tyle, że autorka niemal natychmiast zabrała się za tworzenie jej ciągu dalszego.
Główną bohaterką „Niechcianych” jest trzydziestopięcioletnia Fredrika Bergman, odbywająca właśnie staż w grupie dochodzeniowej komisarza – choć, prawdę mówiąc, jego stopień nie jest w powieści wymieniony (ale jaki mógłby być inny?) – Aleksa Rechta. Kobieta ma już za sobą kilka zakrętów życiowych; nie wszystko układa jej się tak, jak życzyłaby sobie ona i jej rodzina. Matka Fredriki jest uznaną pianistką; przez wiele lat marzyła o tym, by córka poszła w jej ślady i została muzykiem. Dziewczynka do piętnastego roku życia uczyła się grać na skrzypcach, później jednak przydarzył się jej nieszczęśliwy wypadek podczas jazdy na nartach, który na zawsze przekreślił jej sceniczną karierę. To wtedy, kierowana chęcią pomocy bliźnim, zdecydowała, że po ukończeniu szkoły średniej będzie studiować kryminologię. Na uczelni, co raczej trudno uznać za etyczne, wdała się w romans ze starszym od niej o ćwierć wieku wykładowcą i jednocześnie promotorem jej pracy magisterskiej, profesorem Spencerem Lagergrenem. Mimo wielu burz, jakie przeżywał ten związek w przeszłości, wciąż się spotykają i kochają, co wcale nie jest takie łatwe, bo przecież szacowny nauczyciel akademicki ma swoją rodzinę. Po studiach panna Bergman pracowała w komórce śledczej Rady do spraw Zapobiegania Przestępczości, później przez rok w Zarządzie Spraw Socjalnych, by w końcu zacząć wszystko od nowa – jako stażystka – w policji sztokholmskiej.
Będąc ekspertem cywilnym, Fredrika nie została przyjęta przez swoich nowych, „mundurowych” – choć znacznie częściej chodzących mimo wszystko bez mundurów – kolegów wiwatami. Jej bezpośredni przełożony Alex Recht i jego podwładny z wydziału dochodzeniowego Peder Rydh nie widzą bowiem sensu przyjmowania do pracy w policji osób, które nie mają ani odpowiedniego wykształcenia (czytaj w podtekście: nie ukończyły Wyższej Szkoły Policyjnej), ani tym bardziej doświadczenia. Ministerstwo patrzy jednak na to zupełnie inaczej i chcąc nie chcąc, stare wygi muszą pogodzić się z obecnością Bergman w swoim najbliższym otoczeniu. Tyle że przez cały jej staż Recht robi wszystko, aby ta „biurowa lala”, jak ją nazywa, zrozumiała, że nie nadaje się do pracy w policji. Fredrika musi się więc uzbroić w ogromną cierpliwość i wykazać niezwykłą wręcz odpornością psychiczną, aby przetrzymać ten niełatwy dla niej okres. W domowym zaciszu odlicza już jednak dni do końca okresu próbnego, marząc jednocześnie o tym, aby przenieść się gdzie indziej. Aż nagle, jak grom z jasnego nieba, spada na wszystkich wieść o uprowadzeniu na sztokholmskim dworcu kolejowym siedmioletniej Lilian Sebastiansson. Okoliczności porwania są dość dziwne i rodzą całą masę pytań. Lilian wracała wraz ze swoją matką z wizyty u dziadków w Göteborgu. Na stacji we Flemingsbergu, ostatniej przed stolicą, na której pociąg się zatrzymywał, Sara Sebastiansson wysiadła na chwilę, by na peronie zadzwonić z komórki do swego nowego przyjaciela. Podeszła wtedy do niej młoda kobieta i poprosiła o pomoc przy chorym psie. Matka dziewczynki nie odmówiła, w wyniku czego nie zdążyła, niestety, wsiąść do wagonu. Pociąg ze śpiącą Lilian w przedziale odjechał. Na Dworcu Głównym w Sztokholmie okazało się natomiast, że córka Sary zniknęła – zostały po niej tylko bagaż i buciki. Świadkowie zeznali, że zabrał ją jakiś mężczyzna, być może ojciec.
Początkowo sprawa wydaje się jasna. Dla Rechta głównym i w zasadzie jedynym podejrzanym jest mąż Sary, Gabriel Sebastiansson. Za jego winą przemawiają przede wszystkim statystyki. W teorii – ma on też motyw. Rodzice Lilian są bowiem w separacji, a dziewczynka mieszka z matką. Na dodatek okazuje się, że Gabriela nigdzie nie można znaleźć. Jego matka twierdzi, że syn jest w delegacji służbowej, w pracy natomiast odpowiadają, że wziął urlop. Jakby tego było mało, Fredrika dokopuje się w archiwum do informacji, że w ostatnich latach Sara dwukrotnie składała na męża doniesienia z powodu maltretowania fizycznego. Ale też dwukrotnie, dzięki niepodważalnemu alibi, udawało mu się odsunąć od siebie podejrzenia. Policja nie ma wątpliwości, że czas odgrywa w tym śledztwie najważniejszą rolę. A kiedy dwa dni po porwaniu listonosz dostarcza matce Lilian paczkę, w której znajdują się ubranie i włosy uprowadzonej, stróże prawa spodziewają się najgorszego. I to następuje. Kilkanaście godzin później w Umeå na północy kraju na parkingu przed miejscowym szpitalem jego pracownicy znajdują ciało kilkuletniej dziewczynki – ma ogoloną głowę i napisane na niej: „niechciana”. A to dopiero początek straszliwej serii.
Debiutancka powieść Kristiny Ohlsson nie wyważa otwartych już drzwi, nie stara się też na siłę rewolucjonizować gatunku. Wręcz przeciwnie, autorka podejmuje w „Niechcianych” dyżurne tematy skandynawskich autorów kryminałów. Na plan pierwszy wybija się więc przemoc fizyczna wobec kobiet, przy jednoczesnym i bardzo wyraźnym podkreśleniu niewydolności państwowego systemu pomocy i opieki społecznej (co obecne jest również w książkach Larssona, Kangera, Lapidusa, Läckberg, Marklund i Alvtegen). Pojawiają się także wątki pornografii dziecięcej oraz psychicznych skutków rygorystycznego protestanckiego wychowania, które odebrać można jako mało zawoalowaną krytykę szwedzkiego purytanizmu (choć mimo wszystko znacznie ostrzej uderzyła weń Camilla Läckberg we wstrząsającym „
Kaznodziei”). Gdy dodamy do tego jeszcze osobiste kłopoty bohaterów – Fredrika Bergman romansuje przecież z żonatym profesorem, Peder Rydh notorycznie zdradza swoją zdesperowaną żonę z koleżanką z policji, a sekretarka zespołu dochodzeniowego Rechta, Ellen Lind, stara się ułożyć sobie życie z mężczyzną, też zresztą żonatym, poznanym podczas zagranicznego urlopu – okazuje się, że wizja społeczeństwa szwedzkiego, jaką serwuje nam Ohlsson, dość daleko odbiega od powszechnych i wciąż jeszcze przez wielu bezmyślnie od lat powtarzanych opinii. Skandynawia już od dawna nie jest rajem, za fasadą zamożnego i szczęśliwego narodu kryje się moralne zepsucie i degeneracja, w dużej mierze wynikające z przekonania, że nam, bogatym, można więcej – zdaje się twierdzić autorka „Niechcianych”.
Skandynawskie kryminały to idealny materiał badawczy dla socjologów, psychologów i psychiatrów. I nawet jeśli zgodzimy się z tym, że wyłaniający się z nich obraz „Szwecji w pigułce” może być mimo wszystko nieco przesadzony (lub wykrzywiony), to jednak trudno podważać fakt, że bardzo poważny problem istnieje, skoro zwraca na niego uwagę tak wielu pisarzy. Beletryści opisują skutki pewnych procesów społecznych; ich przyczynami i postawieniem diagnozy powinni zająć się już specjaliści z innych dziedzin.