Bestsellerowa debiutancka powieść Brytyjczyka Davida Peace’a zatytułowana „1974”, choć jest kryminałem, a więc dziełem zaliczającym się do nurtu literatury popularnej, nie należy mimo wszystko do lekkich i przyjemnych w odbiorze. Wykreowany przez pisarza świat rodzi bowiem naturalny opór czytelnika – tyle w nim oszustwa, zdrady i zwyczajnej niegodziwości. W efekcie książka ta wywołuje ból psychiczny, który towarzyszy jeszcze długo po odłożeniu jej na półkę.
Bożonarodzeniowy armagedon
[David Peace „1974” - recenzja]
Bestsellerowa debiutancka powieść Brytyjczyka Davida Peace’a zatytułowana „1974”, choć jest kryminałem, a więc dziełem zaliczającym się do nurtu literatury popularnej, nie należy mimo wszystko do lekkich i przyjemnych w odbiorze. Wykreowany przez pisarza świat rodzi bowiem naturalny opór czytelnika – tyle w nim oszustwa, zdrady i zwyczajnej niegodziwości. W efekcie książka ta wywołuje ból psychiczny, który towarzyszy jeszcze długo po odłożeniu jej na półkę.
W zalewie kryminałów rodem ze Skandynawii i Stanów Zjednoczonych trochę nieśmiało trafiają ostatnimi czasy na polski rynek powieści detektywistyczne z innych krajów czy kręgów kulturowych. Największą siłę przebicia mają w tym gronie, zapewne z racji wieloletnich tradycji i zakorzenienia w świadomości czytelników nad Wisłą (vide Arthur Conan Doyle, Agatha Christie, Dorothy L. Sayers, Alistair MacLean), pisarze brytyjscy, jak chociażby Ann Cleeves („
Czerń kruka”, „
Biel nocy”), Philip Kerr („
Marcowe fiołki”), Ian Rankin, Val McDermid czy Simon Beckett. W 2011 roku do tego całkiem zacnego gremium dołączył czterdziestoczteroletni obecnie David Peace, autor bestsellerowej na Wyspach tetralogii „Red Riding Quartet”. Dzieciństwo i młodość spędził on w miejscowości Ossett w Zachodnim Yorkshire, które później tak dosadnie sportretował w serii swoich kryminałów o dziennikarzach „Yorkshire Post”. Zanim jednak został pisarzem, prowadził życie globtrotera. Po ukończeniu szkoły średniej w Batley, podjął studia na politechnice w Manchesterze. Mając dwadzieścia cztery lata wyjechał do Stambułu, gdzie pracował jako nauczyciel języka angielskiego; trzy lata później natomiast przeniósł się do Tokio, skąd do Anglii wrócił dopiero w 2009 roku, będąc już uznanym autorem kilku książek.
Czteroksiąg o hrabstwie Yorkshire – „1974” (1999), „1977” (2000), „1980” (2001) i „1983” (2002) – powstał w czasie pobytu Peace’a w Japonii. Dalekiej ojczyźnie poświęcił on również dwie kolejne powieści: obyczajowe „GB84” (2004), opowiadające o okresie strajków górniczych w czasie premierostwa „Żelaznej Damy” Margaret Thatcher, oraz „The Damned United” (2006), której bohaterem uczynił słynnego niegdyś angielskiego futbolistę, a następnie trenera piłkarskiego Briana Clougha (książka traktuje właśnie o jego trenerskim epizodzie w drużynie Leeds United w 1974 roku). Nie bez wpływu na twórczość Brytyjczyka pozostał także jego piętnastoletni pobyt w Kraju Kwitnącej Wiśni. W latach 2007-2011 stworzył on bowiem „Trylogię z Tokio”, na którą złożyły się powieści: „Tokyo Year Zero” (2007), „Occupied City” (2009) oraz „Tokyo Regained” (2011). Peace przedstawił w nich panoramę życia japońskiej stolicy w pierwszych latach po zakończeniu drugiej wojny światowej, posiłkując się niekiedy rzeczywistymi wydarzeniami o charakterze kryminalnym (jak na przykład wątek seryjnego zabójcy Yoshio Kodairy wykorzystany w pierwszej części serii). Książki Anglika doczekały się kilku ekranizacji. Przed dwoma laty brytyjski Channel 4 sfinansował powstanie trylogii „1974”, „1980” i „1983” w reżyserii – odpowiednio – Juliana Jarrolda, Jamesa Marsha oraz Ananda Tuckera; w tym samym roku Tom Hooper przeniósł na duży ekran „The Damned United”. W efekcie Peace zyskał jeszcze większy rozgłos i popularność. Czy słusznie?
Akcja „1974” rozgrywa się w ciągu kilkunastu dni poprzedzających Święta Bożego Narodzenia tego właśnie roku. Edward (popularnie zwany Eddiem) Dunford jest korespondentem działu kryminalnego gazety „Yorkshire Post” na Anglię Północną. Zastąpił na tym stanowisku awansowanego na wyższy stołek Jacka Whiteheada, z którym zresztą wciąż drze koty, nie mogąc, choć stara się bardzo, wychynąć z jego cienia. Ostatnie dni nie są dla Dunforda najszczęśliwsze – nie dość, że właśnie zmarł jego ojciec, to na dodatek nie potrafi poukładać swego związku z pracującą w tej samej gazecie Kathryn Taylor. Jakby tego było mało, hrabstwem Yorkshire wstrząsa wiadomość o zaginięciu – w drodze ze szkoły do domu – dziesięcioletniej dziewczynki Clare Kemplay. W czasie zwołanej naprędce konferencji prasowej Policja Metropolitalna w Leeds za pośrednictwem prasy zwraca się do miejscowej ludności z prośbą o jakiekolwiek informacje mogące pomóc w ustaleniu jej losu. Nic więc dziwnego, że sprawa ta staje się głównym tematem w czasie stypy po pogrzebie Dunforda seniora. Przysłuchując się rozmowom starych ciotek, Eddie dowiaduje się o podobnych i do dziś niewyjaśnionych zdarzeniach mających przed laty miejsce w położonych nieopodal stolicy zachodniej części hrabstwa Castleford i Rochdale. Dziennikarski nos podpowiada mu, że to może wcale nie być przypadek. Nakłania więc swego szefa Billa Haddena, by ten umówił go na następny dzień ze starszym nadinspektorem George’em Oldmanem. Gdy później pyta policjanta o los zaginionych małoletnich Jeanette Garland (w 1969 roku) i Susan Ridyard (w 1972), ten najpierw mocno się irytuje, a potem przyznaje, że podobnych incydentów było w ostatnich miesiącach więcej.
Dunford jest przekonany, że trafił wreszcie na sprawę, o której prawdziwi reporterzy śledczy marzą przez całe życie; prosi więc Haddena, by ten pozwolił mu odkurzyć temat i spotkać się z rodzicami dwóch zaginionych dziewczynek. Najpierw odwiedza państwa Ridyardów, a następnie Paulę Garland, która notabene okazuje się kuzynką kolegi Eddiego z pracy Paula Kelly’ego i siostrą największej gwiazdy lokalnej drużyny rugby Johnny’ego Kelly’ego, co okazuje się bardzo istotne dla dalszego rozwoju fabuły. Przekraczając próg domu rodziców Susan, Edward nie zdaje sobie jeszcze oczywiście sprawy, że jego dziennikarskie dochodzenie poruszy całą lawinę dramatycznych wydarzeń, która przy okazji wyrzuci na wierzch wiele dotychczas głęboko skrywanych tajemnic miejscowych bonzów. Od tej pory zdarzenia przybierają na tempie; Dunford staje się zaś uczestnikiem śmiertelnie niebezpiecznej rozgrywki, w której udział biorą policjanci, politycy i biznesmeni. Uczy się też, niekiedy zresztą bardzo boleśnie, jak poruszać się w otaczającym go zewsząd świecie zdrady i korupcji, perwersji i totalnego zakłamania. Stawiając sobie za cel rozwiązanie zagadki zniknięcia, a następnie zamordowania Clare Kemplay – szybko bowiem okazuje się, że dziewczynka została bardzo brutalnie pozbawiona życia – trafia na ślad kolejnych afer. Jak się okazuje, pod pozorem spokojnego życia w hrabstwie Yorkshire kwitnie zbrodnicza działalność, jakiej nie powstydziłoby się Chicago lat 20. i 30. ubiegłego wieku…
Dunford wykreowany został przez Peace’a trochę na bohatera z przypadku. Dopiero bowiem z biegiem czasu odzywa się w nim poczucie przyzwoitości, które – o zgrozo! – rodzi nie tylko zwyczajną niezgodę na panujące porządki, ale przede wszystkim coraz silniejszą agresję. Nie jest postacią kryształową. Jego postępowanie wobec Kathryn, a później także w stosunku do Pauli Garland, wreszcie typowa sępia natura, charakteryzująca dziennikarzy goniących za sensacją – to jego mroczniejsza strona; ale i ta, która powinna wydawać się jaśniejszą, pozostawia wiele do życzenia. Inna sprawa, że przecież ktoś na co dzień babrzący się w błocie nie może mieć na sobie nieskazitelnie białego, anielskiego ubrania. Ktoś przyglądający się potwornym zbrodniom nie może mieć dobrodusznego oblicza. Tym bardziej gdy sytuacja zmusza go, by zstąpił do najgłębszych kręgów piekieł. David Peace mistrzowsko rysuje narastające zagubienie i frustrację głównego bohatera, który wbrew sobie staje się pionkiem w nadzwyczaj perfidnej grze. Stara się przy tym nie iść przetartymi przez poprzedników szlakami. Dbając o realizm psychologiczny, pcha Dunforda do krawędzi szaleństwa, przy okazji fundując czytelnikom w finale prawdziwy armagedon.
„1974” to kryminał, którego lektura wywołuje autentyczny ból. Nerwowe rozedrganie głównych bohaterów (nie tylko Eddiego) powieści autor podkreśla, stosując w narracji krótkie, urywane zdania; nierzadko posługuje się tylko ich równoważnikami. Nie stroni także od skrótów myślowych ani, niekiedy bardzo dosadnych, przekleństw. Choć akcja rozgrywa się tuż przed Bożym Narodzeniem, nie odnajdziemy w książce ani krzty świątecznego nastroju. Zamiast gorączkowych zakupów, mamy zgwałconą i okaleczoną dziesięciolatkę; zamiast radosnych kolęd – wypowiadane w myślach modlitwy za ofiary zwyrodniałego zbrodniarza; zamiast miłości i zrozumienia – bezrozumną przemoc i wynaturzony seks. Dużo tego. Może nawet odrobinę za dużo. Ale nie zmienia to faktu, że debiut powieściowy Peace’a udał mu się nadzwyczajnie.
książki(ek) wchodzących skład In the Year of Our Lord nie czytałem, za do serial miazga, polecam