Na początku sierpnia zgodnie z procedurą stanowisko (siódmego) prezydenta Islamskiej Republiki Iranu obejmie wybrany w połowie czerwca, uznawany za przedstawiciela obozu proreformatorskiego, Hassan Rouhani. Tym samym zakończy się ośmioletni okres rządów kontrowersyjnego Mahmuda Ahmadineżada – jednego z bohaterów kolejnej książki Hoomana Majda o współczesnym Iranie. „Demokracja ajatollahów” jest bezpośrednią kontynuacją reportażu „Ajatollah śmie wątpić”.
Kraj pełen sprzeczności
[Hooman Majd „Demokracja Ajatollahów. Wyzwanie dla Iranu” - recenzja]
Na początku sierpnia zgodnie z procedurą stanowisko (siódmego) prezydenta Islamskiej Republiki Iranu obejmie wybrany w połowie czerwca, uznawany za przedstawiciela obozu proreformatorskiego, Hassan Rouhani. Tym samym zakończy się ośmioletni okres rządów kontrowersyjnego Mahmuda Ahmadineżada – jednego z bohaterów kolejnej książki Hoomana Majda o współczesnym Iranie. „Demokracja ajatollahów” jest bezpośrednią kontynuacją reportażu „Ajatollah śmie wątpić”.
Hooman Majd
‹Demokracja Ajatollahów. Wyzwanie dla Iranu›
O Iranie ponownie zrobiło się w ostatnich tygodniach głośno. Tym razem za sprawą kolejnych wyborów prezydenckich, które odbyły się w tym kraju w połowie czerwca. Z urzędem po dwóch kadencjach pożegnał się – a w zasadzie oficjalnie pożegna się dopiero 2 sierpnia – znany ze swoich konserwatywnych poglądów oraz nieskrywanej niechęci do Stanów Zjednoczonych i Izraela Mahmud Ahmadineżad. Jego miejsce zajmie kojarzony ze środowiskiem reformatorów Hassan Rouhani. Nie ma się więc co dziwić, że kraje zachodnie wiążą z tą zmianą wielkie nadzieje. Oby jednak nie były one zbyt wielkie, ponieważ wtedy przywódców USA, Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec (by pozostać przy państwach najważniejszych) czekać będzie ogromne rozczarowanie. Dość powiedzieć, że Rouhani już teraz, jeszcze przed objęciem prezydentury, wyraził swoje poparcie dla walczącego z rebeliantami prezydenta Syrii Baszara al-Asada i libańskiego szyickiego Hezbollahu. Trudno też oczekiwać, aby prezentował diametralnie odmienne od Ahmadineżada stanowisko w dwóch innych istotnych dla republiki islamskiej sprawach – relacji z Izraelem oraz programu atomowego. Należy bowiem pamiętać, że ponad prezydentem stoi jeszcze, zawsze gotowy do interwencji, Najwyższy Przywódca, czyli Rahbar, którym jest skrajnie fundamentalistyczny Ali Chamenei (następca zmarłego w 1989 roku Ruhollaha Chomejniego). Jeśli więc można oczekiwać jakichkolwiek przeobrażeń po rządach Rouhaniego, to przede wszystkim dotyczyć one będą polityki wewnętrznej (zwłaszcza stosunku do opozycji), choć prawdopodobnie i na zewnątrz zmieni się co nieco w warstwie werbalnej. W każdym razie nowy prezydent, w przeciwieństwie do swego poprzednika, powinien powstrzymywać się od nazywania Stanów Zjednoczonych „wielkim Szatanem”…
Powyższy akapit nie ma wprawdzie bezpośredniego związku z książką Hoomana Majda (rocznik 1957) – syna irańskiego dyplomaty z czasów szacha Muhammada Rezy Pahlawiego, wykształconego, mieszkającego i pracującego na co dzień w USA – chociaż to właśnie ona i przekazana w niej wiedza na temat Islamskiej Republiki Iranu pozwalają wysnuć wnioski (przyszłość pokaże czy prawdziwe) dotyczące Hassana Rouhaniego. „Demokracja ajatollahów” (z podtytułem „Wyzwanie dla Iranu”) to kontynuacja wcześniejszego dzieła znanego w świecie dziennikarza, reportażu „
Ajatollah śmie wątpić” (2008). Zbieranie materiału do poprzedniej pozycji Majd zakończył w 2007 roku i poświęcił ją przede wszystkim dwóm pierwszym latom prezydentury Mahmuda Ahmadineżada. Rok później powrócił do ojczyzny, by dalej obserwować zachodzące w niej zmiany. Nie spodziewał się wtedy zapewne, że już niebawem, w czerwcu 2009 roku, Iran stanie u progu wojny domowej, do której doprowadziły, jak można mniemać (politycy zachodni i opozycja irańska nie mają co do tego najmniejszych wątpliwości), sfałszowane wybory prezydenckie, zapewniające drugą kadencję Ahmadineżadowi. Rasowy dziennikarz nie mógł pozostać obojętny wobec tych wydarzeń, dlatego też zdecydował się na dołączenie do praktycznie gotowej już „Demokracji ajatollahów” fragmentów poświęconych kampanii wyborczej, a następnie – narodzinom protestu, czyli tak zwanego Zielonego Ruchu, oraz stłumieniu wielotysięcznych antyrządowych demonstracji w Teheranie (i kilku innych miastach kraju). Aby jednak nie naruszać struktury przygotowanego już do druku tekstu, Majd swoje przemyślenia na ten temat zamieścił przede wszystkim w zamieszczonych we wstępie dwóch rozbudowanych reportażach-esejach („Akt pierwszy: Wszystko jest prawdziwe”, „Akt drugi: Nic nie jest dozwolone”).
To w nich tłumaczy, zresztą bardzo przystępnie, zawiłości – doprawdy bardzo skomplikowanego – systemu politycznego Republiki Islamskiej i wzajemnych zależności pomiędzy Najwyższym Przywódcą, Zgromadzeniem Ekspertów (mającym nawet prawo do odwołania Rahbara), Radą Strażników Rewolucji, Madżlesem – Islamskim Zgromadzeniem Konsultacyjnym (czyli parlamentem), Radą Korzyści (która istnieje głównie po to, aby rozwiązywać konflikty na linii Rada Strażników – Madżles) oraz prezydentem i rządem. Jeśli krajobraz ten wydaje się Wam niedostatecznie skomplikowany, należy dorzucić do niego jeszcze czołowych działaczy – wielu z nich to ajatollahowie – którzy nierzadko stanowią jednoosobowe centra polityczne. Mając spore poparcie w społeczeństwie, mogą nierzadko realnie wpływać na przebieg wydarzeń, jak chociażby proreformatorscy eksprezydenci Mohammad Chatami (urząd pełnił w latach 1997-2005, a więc bezpośrednio przed Ahmadineżadem) oraz Ali Akbar Haszemi Rafsandżani (1989-1997), kierujący następnie – od września 2007 do marca 2011 roku – Zgromadzeniem Ekspertów, z którego został usunięty za zbyt ostentacyjne poparcie udzielane przeciwnikom skrajnych fundamentalistów islamskich. Jak więc widać, choć antyzachodni z definicji Iran – co do tego wątpliwości nie ma – to kraj teokratyczny, panuje w nim znacznie większy zakres wolności niż w proamerykańskich Zjednoczonych Emiratach Arabskich i Arabii Saudyjskiej. To jeden z wielu paradoksów Republiki Islamskiej, którym poświęcona jest książka Majda. Nie bez powodu w prologu do właściwej części swej pracy autor stwierdza: „(…) kraj ten pozostaje dramatycznie niezrozumiany i w niektórych przypadkach bardzo źle przedstawiany”. Zapracowali na to, jego zdaniem (choć nie wyraża tego wprost, lecz jedynie „między wierszami”), zwłaszcza trzej przywódcy polityczni Iranu – dwaj Rahbarowie, Chomejni i Chamenei, oraz prezydent Ahmadineżad. Ostrzega jednak jednocześnie przed wrzucaniem wszystkich do jednego worka – wszak opozycje istnieje nawet w gronie najwyższych hierarchów religijnych.
Hooman Majd w „Demokracji ajatollahów” stara się przeniknąć pod powierzchnię irańskiego życia politycznego, dociera do polityków i działaczy religijnych, którzy brali bądź wciąż jeszcze biorą w nim udział (jak chociażby spokrewniony z autorem były prezydent Chatami czy szef Centrum Studiów Islamskich, ajatollah Mohammad Musawi Bodżnurdi). Ale interesuje go nie tylko teraźniejszość. Próbuje również odpowiedzieć na pytanie, jak kształtowała się mentalność współczesnych Irańczyków, którzy choć przed wiekami przyjęli islam, nie są przecież Arabami, ba! którzy – jako szyici – pozostają w konflikcie religijnym z wieloma państwami arabskimi. Z książki Majda dowiadujemy się, jakie są źródła realizowanej przez Republikę Islamską od czasów Chomejniego idei islamu ekspansjonistycznego, która nie tylko każe Teheranowi stać murem za palestyńskim Hamasem i libańskim Hezbollahem, ale także szukać sojuszników wśród nastawionych antyamerykańsko państw Afryki centralnej (Senegal), Ameryki Łacińskiej (Wenezuela, Nikaragua) i Bliskiego Wschodu (Syria, Autonomia Palestyńska). Wreszcie dziennikarz przygląda się statusowi innowierców i ze zdziwieniem stwierdza, że wyznawcy religii monoteistycznych (takich jak chrześcijaństwo, judaizm i zoroastryzm) wcale nie są w Iranie prześladowani. W przeciwieństwie na przykład do sekt i herezji muzułmańskich – vide stworzony w XIX wieku przez Bahá’u’lláha i niemal od razu wyklęty przez szyitów bahaizm. Wystarczy wspomnieć, że w Teheranie – według stanu na 2009 rok – działa trzynaście synagog, nie ma za to ani jednego meczetu sunnickiego. Żydzi mają też swego przedstawiciela w parlamencie, co może wydawać się zaskakujące, jeśli weźmie się pod uwagę antysemickie ekscesy Ahmadineżada.
Tłumaczy to na swój sposób Siamak More-Sedek, chirurg i dyrektor szpitala w Teheranie, a jednocześnie (od 2008 roku) reprezentant mniejszości żydowskiej w Madżlesie: „(…) u początków rewolucji (…) powstało wyraźne rozróżnienie między judaizmem a syjonizmem. (…) nawet najbardziej antyizraelskie emocje nigdy na szczęście nie przekładają się na emocje antysemickie. (…) Syjonizm jest żywy w społeczności żydowskiej, jeśli w kulturze, w której ona żyje, panuje antysemityzm”. Wniosek: skoro więc w Iranie nie ma syjonizmu, to oznacza, że nie ma też antysemityzmu. I wypowiedzi Mahmuda Ahmadineżada i ajatollaha Alego Chameneiego uderzające w państwo Izrael albo podważające Holokaust nie mają tu – idąc tropem rozumowania More-Sedeka – nic do rzeczy, a w każdym razie nie wpływają w żaden sposób na traktowanie ludności żydowskiej w teokratycznej Republice Islamskiej. Prawda wygląda zapewne trochę inaczej i Majd zdaje sobie z tego sprawę, co zresztą – ponownie między wierszami – przekazuje czytelnikowi. Doczytawszy do końca „Demokrację ajatollahów”, można z pełną stanowczością stwierdzić, że nasza wiedza na temat współczesnego Iranu została znacząco pogłębiona. W żadnym wypadku jednak nie należy mówić, że teraz wiemy już o nim wszystko czy też prawie wszystko. Zdobyta wiedza rodzi bowiem kolejne pytania i uświadamia, jak pełen sprzeczności jest ów kraj rozciągający się od Morza Kaspijskiego aż po Zatokę Perską. Z czego mogą one wynikać? Być może z „ogde” – występującego u Irańczyków jednocześnie poczucia wyższości i kompleksu niższości.