Sensacja! Największy potwór staroangielskiej literatury, znany z eposu „Beowulf”, przedstawia swoją wersję wydarzeń! Szokujące wyznania bestii spisane przez Johna Gardnera w książce „Grendel”! Król Gotów zamieszany w aferę polityczną! Czy prawda istnieje? Czy Beowulf była kobietą?
Autobiografia potwora
[John Gardner „Grendel” - recenzja]
Sensacja! Największy potwór staroangielskiej literatury, znany z eposu „Beowulf”, przedstawia swoją wersję wydarzeń! Szokujące wyznania bestii spisane przez Johna Gardnera w książce „Grendel”! Król Gotów zamieszany w aferę polityczną! Czy prawda istnieje? Czy Beowulf była kobietą?
Oczywiście „Grendel” to nie skandalizujące wyznania jakiejś gwiazdy z Hollywood; Gardner napisał bardzo ciekawą „autobiografię potwora” – wyznania odrzuconego przez wszystkich monstrum, które próbuje zrozumieć własne życie. Wyznania, trzeba dodać, pokrętne i przesycone duchem postmodernizmu. W stosunku do swego pierwowzoru, staroangielskiego eposu „Beowulf”, wszystko w „Grendelu” jest na opak. Powieść co prawda opiera się na średniowiecznym poemacie opisującym starcie potwora i chrześcijańskiego rycerza, ale pokazana jest w sposób niestandardowy. Po pierwsze, bohaterem i zarazem narratorem jest tytułowy Grendel, potwór straszący króla Hrothgara i jego dzielnych wojów, antagonista rycerza Beowulfa. Na dodatek potwór ów jest mocno stuknięty i zarażony skrajnym nihilizmem – w niczym nie przypomina stereotypowej bestii. Po drugie, „Grendel” to tak naprawdę przypowieść filozoficzna ubrana w kostium przygody. Tematem powieści nie jest starcie potwora z dzielnym rycerzem, ale rozważania Grendela na temat ludzi i ich kultury.
Grendel to potwór od dwunastu lat regularnie napadający dwór króla Hrothgara. Jest brzydki, potworny i dlatego wszyscy się go boją, życząc mu rychłej śmierci. Zniechęcony nieudanymi próbami nawiązania kontaktu z ludźmi, Grendel powoli wchodzi w przeznaczoną mu przez los rolę straszydła i szwarccharakteru. Powieść stanowi zapis jego monologu, w którym opowiada o swoim życiu, o ludziach, sensie życia i potyczkach z baranami.
Podstawowym problemem Grendela jest to, że nie ma z kim porozmawiać. Z tej prozaicznej trudności rodzi się prawdziwa tragedia. Pozbawiony rozmówcy potwór toczy wewnętrzny, często paranoidalny monolog, w który wplata własne wspomnienia, marzenia i lęki („Mówić, mówić, rozpinać sieć słów, blady mur snu pomiędzy mną a wszystkim, co widzę”). W którąkolwiek stronę się nie skieruje, zewsząd czeka go odrzucenie. Jego własna matka, stara smoczyca, zatraciła zdolność mowy i stoczyła się do poziomu zwykłego gada. Grendel próbuje nawiązać kontakt z ludźmi, lecz spotyka się tylko ze strachem i wrogością wobec Innego. Jedyny potencjalny rozmówca, pradawny smok kryjący się w czeluściach ziemi, okazuje się zadufanym bałwanem, sprowadzającym wszystko do gromadzenia skarbów: „Moja rada dla ciebie, porywczy przyjacielu: Znajdź sobie jakiś skarb, usiądź i pilnuj go”.
Bohater powieści Gardnera nieuchronnie popada w obłęd, nie mogąc nawiązać z nikim prawdziwych relacji. Dlatego zaczyna napadać na dwór Hrothgara, mordując przebywających w nim wojów – jest to jedyna możliwa dla niego forma spotkania z innymi. Makabryczna, trzeba przyznać. Poza wypadami Grendel często obserwuje ludzi, starając się zrozumieć ich życie i zachowanie. Jest cynicznym komentatorem wyśmiewającym ludzkie słabostki i wady, jednak spoza tej zaprawionej sarkazmem obserwacji wyziera zazdrość i pragnienie przynależenia do jakieś wspólnoty. Grendel, ze względu na niemożność nawiązania z kimkolwiek normalnych relacji, jest idealnie wyobcowany. Przypomina w tym współczesnego człowieka, zamkniętego na kontakty z innymi. Obserwowanie Hrothgara i jego poddanych jako żywo przywodzi na myśl dzisiejszą kulturę podglądania lansowaną w reality shows czy Internecie. Czy dzisiejszy człowiek karmiący się plotką, żyjący w nieustannej gorączce podgrzewanej przez media, nie przypomina potwora? Tak samo jak Grendel nie potrafi nawiązywać relacji z bliźnimi. Potrafi za to zadawać ból – ranić i zabijać.
Postać Grendela można odczytywać jako alegorię współczesnej kultury sukcesu. Powieść pokazuje kondycję każdego z nas – ile razy czujemy się wyobcowani, odrzuceni przez bliskich, głęboko zranieni? Grendel nie ma dla siebie nadziei – wie, że jest potworem i nic nie może tego zmienić. Pozostaje mu cynizm – jad, którym zatruwa swoją opowieść. Nienawidzi życia: „Jego też nienawidzę, jak nienawidzę bezmyślnych, pączkujących drzew i piskliwych ptaków”. Książka Gardnera jest bardzo smutną diagnozą. „Biedny cudak”, mówi o sobie bohater. To samo może powiedzieć każdy z nas.
Bardzo ciekawa jest także koncepcja mitu, którą znaleźć można w powieści. O ile np. dla Tolkiena mit zawiera w sobie zawsze ziarno Prawdy, jest odblaskiem bożego dzieła Stworzenia (por. np. „Mythopoeia”), Gardner idzie odmienną drogą. Mit w „Grendelu” to jawne kłamstwo, zaklinanie rzeczywistości, która jest niczym innym jak nieogarnionym chaosem. Ludzie natomiast oszukują samych siebie, opowiadając sobie niestworzone historie, w których świat jest piękniejszy, a oni sami lepsi, mądrzejsi. Nie bez kozery najbardziej denerwującym i frapującym dla Grendela człowiekiem jest Bard – ten, który potrafi zaczarowywać rzeczywistość, tak by jawiła się czym innym niż jest: „Kim był Bard? Człowiekiem, który odmieniał ludzki świat, który wyrywał przeszłość z grubymi, pokręconymi korzeniami i przeinaczał ją. Ci, którzy przecież znali prawdę, pamiętali odtąd tylko taką przeszłość, jaka była w jego pieśni”.
„Grendela” warto przeczytać choćby dla diagnozy, jaką autor stawia dzisiejszej cywilizacji. Znając „Beowulfa” czy dowolną legendę o potworze i jego zabójcy, czytelnik zdaje sobie sprawę, do jakiego końca dąży powieść: „Biedny Grendel miał wypadek – szepczę. – Was też może to spotkać”. Koniec Grendela jest jednocześnie przestrogą dla dzisiejszego świata, który oszukuje sam siebie, tonie w kłamstwie. Powieść Gardnera to zachęta do refleksji nad własnym życiem – jakie ono jest naprawdę?