Opublikowana w naszym kraju w ubiegłym roku powieść „Za podszeptem diabła” Karin Fossum była czwartą w ogóle, a trzecią ofiarowaną polskiemu czytelnikowi, historią śledztwa prowadzonego przez inspektora Konrada Sejera. Kryminał norweskiej autorki jest w zasadzie bardzo mrocznym thrillerem psychologicznym, po lekturze którego powinniśmy zacząć dokładniej przyglądać się swoim sąsiadom. I nie ufać sympatycznym, na pozór, staruszkom. Zwłaszcza staruszkom!
Diabeł tkwi w każdym z nas
[Karin Fossum „Za podszeptem diabła” - recenzja]
Opublikowana w naszym kraju w ubiegłym roku powieść „Za podszeptem diabła” Karin Fossum była czwartą w ogóle, a trzecią ofiarowaną polskiemu czytelnikowi, historią śledztwa prowadzonego przez inspektora Konrada Sejera. Kryminał norweskiej autorki jest w zasadzie bardzo mrocznym thrillerem psychologicznym, po lekturze którego powinniśmy zacząć dokładniej przyglądać się swoim sąsiadom. I nie ufać sympatycznym, na pozór, staruszkom. Zwłaszcza staruszkom!
Karin Fossum
‹Za podszeptem diabła›
„Za podszeptem diabła” ukazało się w Norwegii w 1998 roku i było czwartą – po „Oku Ewy” (1995), „Nie oglądaj się” (1996) i „Kto się boi dzikiej bestii” (1997) – odsłoną cyklu, którego bohaterem jest niemłody już inspektor policji Konrad Sejer. To kolejny bohater skandynawskich kryminałów skrojony na miarę stworzonego przez Henninga Mankella komisarza Kurta Wallandera, o czym przekonują wspólne elementy w życiorysach obu stróżów prawa. Sejer od wielu już lat jest wdowcem; ma córkę Ingrid, która nie mogąc doczekać się własnego dziecka, zdecydowała się na adopcję sieroty z Somalii. Jest koneserem muzyki, namiętnie kupuje płyty CD (ma już kolekcję liczącą ponad pięćset krążków), ale tylko z głosami kobiecymi. Jeszcze do niedawna jedynym towarzyszem jego długich i samotnych wieczorów był Kollberg, pies rasy leonberger, którego policjant nie tylko przesadnie rozpieścił, ale przede wszystkim niebezpiecznie dla zdrowia zwierzęcia utuczył. Od jakiegoś czasu jednak inspektor spotyka się z poznaną przy okazji prowadzenia jednego z wcześniejszych dochodzeń, znacznie od niego młodszą lekarką-psychiatrą Sarą. Znajomość jest już na takim etapie zażyłości, że kobieta ma klucz do mieszkania Sejera, często też zostaje u niego na noc. Zainteresowanie jego osobą atrakcyjnej niewiasty mile łechce męską próżność, ale rodzi też pewne obawy, wynikające z charakteru przyjaciółki. Sara jest bowiem, z jego punktu widzenia, „nieobliczalna”, nierzadko działa pod wpływem impulsu, miewa dziwne i zaskakujące pomysły. W pracy jego prawą ręką jest komisarz Jacob Skarre, niedoszły teolog, który – wbrew woli ojca – podjął studia w Wyższej Szkole Policyjnej. W „Za podszeptem diabła” obaj panowie muszą stawić czoła niezwykłemu złoczyńcy.
Akcja wszystkich kryminałów Karin Fossum z Sejerem i Skarrem w rolach głównych rozgrywa się na norweskiej prowincji. Fakt, że bohaterowie tych powieści mieszkają z dala od wielkich ośrodków, nie oznacza, że czyha na nich mniej pokus. Można nawet odnieść wrażenie, że jest wręcz odwrotnie. Że to za granicami dużych miast czai się prawdziwe, iście szatańskie, zło. Akcja „Za podszeptem zła” rozgrywa się w ciągu kilku zaledwie wrześniowych dni, a głównymi postaciami książki – oczywiście poza dzielnymi stróżami prawa – są dwaj nastolatkowie, Andreas Winther i Sivert Skorpe, przez znajomych nazywany Zippem. Pierwszy z nich to młodzieniec jak z obrazka – niezwykle przystojny, o aparycji zniewalającej kobiety, doskonale przy tym zdający sobie sprawę z wrażenia, jakie na nich robi. Na co dzień pracuje w jednym z działów Cash & Carry, zarabia niewiele, zaledwie tyle, by starczyło na piwo dla niego i Zippa, który po ukończeniu szkoły nie splamił jeszcze swoich rąk uczciwą pracą. Znają się od wielu lat, znajomi uważają ich za nierozłącznych – i tak też jest w rzeczywistości, spędzają ze sobą praktycznie wszystkie popołudnia i wieczory. Próbując zdobyć pieniądze, chwytają się bardzo różnych sposobów; zdarzy się, że okradną kiosk, zwiną jakiś towar ze sklepowej półki, za coś „zapomną” zapłacić. Krytycznego dnia kursują starym samochodem po mieście, zastanawiając się, skąd wyciągnąć kasę na piwo. Andreas rzuca wtedy pomysł, aby wybrać się nad morze do Furulund, może tam uda się coś skołować. Kiedy przy nabrzeżu spotykają samotną kobietę z dziecięcym wózkiem, podejmują decyzję – kradną jej torebkę, a potem szybko uciekają samochodem. Nie wszystko jednak idzie zgodnie z planem. Kiedy matka goni Andreasa, pozostawiony przez nią wózek toczy się w kierunku morza, a niemowlę wypada na ziemię. I choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że chłopczykowi nic się nie stało – okaże się inaczej, co będzie miało zresztą duży wpływ na dalszy rozwój akcji.
Ze skradzionymi kobiecie koronami chłopcy idą do pubu na piwo. W nocy, trochę już podchmielony i nabuzowany hormonami Andreas postanawia napaść na przypadkowo spotkaną na ulicy starszą kobietę. Trafia za nią do starej willi i z nożem w ręku włamuje się do środka; Zipp czeka na przyjaciela na zewnątrz, mijają kolejne minuty, potem godziny, lecz ten nie wychodzi. Wreszcie zrezygnowany Sivert idzie do domu. Następnego dnia rano próbuje skontaktować się z młodym Wintherem, ale nie ma go ani w pracy, ani w domu. Czyżby więc do tej pory nie opuścił budynku, do którego zakradł się w nocy? Zaniepokojona matka Andreasa zgłasza zaginięcie syna policji, jednak komisarz Skarre nie może podjąć od razu szeroko zakrojonych działań poszukiwawczych – chłopak jest przecież pełnoletni, na dodatek już wcześniej zdarzało mu się nie wracać na noc. Jakby tego było mało, przesłuchiwany przez Jacoba Zipp nie mówi prawdy; gdyby to zrobił, musiałby przyznać się i do napadu w Furulund, i do włamania się do willi. Tym samym znajduje się w pułapce bez wyjścia. Nie chcąc samemu trafić przed sąd, musi milczeć na temat tego, co robił ze swoim przyjacielem feralnego dnia. Tymczasem Andreas, uwięziony w domu Irmy Funder – schorowanej kobiety po sześćdziesiątce, na co dzień ekspedientki w miejscowym sklepie – przeżywa największy koszmar swego życia. Koszmar, co prawda, przez niego sprowokowany, ale na pewno nie zasłużony.
Karin Fossum rozbiła fabułę na kilka początkowo niezależnych wątków, które zbiegają się dopiero w zaskakującym i dramatycznym finale. To pozwoliło jej przyjrzeć się dokładniej zaangażowanym w akcję postaciom, stworzyć ich przekonujące i intrygujące portrety psychologiczne. Uwagę przykuwają przede wszystkim nastolatkowie. Andreas, postrzegany jako inteligentny, ale mało ambitny młodzieniec, stanowi prawdziwą zagadkę. Co pcha go na drogę przestępstwa? Dlaczego decyduje się napaść na, zdawałoby się, bezbronną staruszkę, skoro ma pracę i choć zarabia niezbyt dużo, wystarcza to na jego skromne potrzeby? Co kryje się naprawdę za przyjaźnią z Zippem, który jest jego całkowitym przeciwieństwem? Sivert nie interesuje się niczym poza dziewczynami i alkoholem, a Winthera bardzo często traktuje po prostu jako sponsora. W końcu: Jaka w całej tej historii jest rola Irmy Funder? Co kieruje kobietą, która więzi młodzieńca w swojej piwnicy? Norweska pisarka ostatecznie udziela odpowiedzi na wszystkie te pytania; jednocześnie, przybliżając czytelników do prawdy, budzi w nich coraz większy niepokój. Każdy z bohaterów powieści nosi bowiem w sobie wewnętrzną niezgodę na świat, w którym przyszło mu żyć. U jednych objawia się to apatią i zniechęceniem (vide Zipp), u innych – jak chociażby u Andreasa i Irmy – przekształca się w nienawiść wobec otoczenia, która w sprzyjających okolicznościach może eksplodować niepohamowaną przemocą i gwałtem.
Fossum stara się dociec przyczyn tego stanu rzeczy. Dla psychologów jej diagnozy nie będą zapewne zbyt odkrywcze, za to wielbiciele kryminałów na pewno tę pogłębioną analizę docenią. Dzięki niej łatwiej jest zrozumieć motywy kierujące głównymi postaciami dramatu. Mimo że od samego początku tragedii wiemy, co przytrafiło się Andreasowi i kto jest jego oprawcą, powieść ani przez moment nie nuży. Napięcie towarzyszy lekturze praktycznie od pierwszej do ostatniej strony. W „Za podszeptem diabła” bowiem najważniejsze nie jest wcale odkrycie tego, „kto zabił”, ale „dlaczego to zrobił”. Prawda zaś okazuje się wstrząsająca. Tym bardziej że podobna historia może zdarzyć się wszędzie, nie tylko w zimnej i pochmurnej Norwegii.