W biografii Clinta Eastwooda autorstwa Marca Eliota najsłabszy jest… tytuł. „Amerykański buntownik” nie ma za specjalnie wiele wspólnego z treścią (bo trudno określić, by życie Clinta było rzeczywiście jakimś buntem), a na dodatek sugeruje pobieżną biografię celebryty nastawioną na różne małe sensacyjki. Tymczasem książka jest pozycją całkiem solidną, rzetelną, szczegółową, choć niepozbawioną wad.
Konrad Wągrowski
Biblioteka kinomana: Amerykański samotnik
[Marc Eliot „Amerykański buntownik. Życie Clinta Eastwooda” - recenzja]
W biografii Clinta Eastwooda autorstwa Marca Eliota najsłabszy jest… tytuł. „Amerykański buntownik” nie ma za specjalnie wiele wspólnego z treścią (bo trudno określić, by życie Clinta było rzeczywiście jakimś buntem), a na dodatek sugeruje pobieżną biografię celebryty nastawioną na różne małe sensacyjki. Tymczasem książka jest pozycją całkiem solidną, rzetelną, szczegółową, choć niepozbawioną wad.
Marc Eliot
‹Amerykański buntownik. Życie Clinta Eastwooda›
Clint Eastwood to wdzięczny obiekt na biografię. Pracownik stacji benzynowej, który wziął się za aktorstwo, bo chciał nieco dorobić, a został zauważony nie ze względu na umiejętności, lecz fizyczną atrakcyjność. Mimo braku wyróżniających cech promowany, być może częściowo na skutek fascynacji pewnego reżysera. Gdy rachityczna kariera zaczyna się chylić ku upadkowi, pojawia się rola w serialu („Rawhide”), który okazuje się być hitem, a z Clinta czyni telewizyjną gwiazdę. Gdy wydaje się, że osobowość telewizyjna to szczyt marzeń dla Eastwooda, dostaje on rolę we włosko-hiszpańskim westernie (a potem jeszcze dwóch następnych), przyjętą z entuzjazmem w Europie i cieszącą się ogromną popularnością w USA. Regularnie wykpiwany przez krytykę aktor kręci kolejne filmy, które okazują się coraz większymi sukcesami, a on sam coraz większą gwiazdą, w dużej mierze dzięki wrodzeniu talentowi biznesowemu. Ku zdziwieniu wszystkich Eastwood zaczyna sam reżyserować – i okazuje się, że nie jest to tylko przystojny milczek, ale całkiem utalentowany artysta. Gdy się już wydaje, że sięgnął szczytu, kręci film („Bez przebaczenia”), dzięki któremu zdobywa i widzów, i krytyków, i pulę najważniejszych filmowych nagród. A potem potwierdza to jeszcze dzięki „Za wszelką cenę”. A w międzyczasie kręci świetnie przyjęte filmy, w których sam się nie pojawia, czym już jednoznacznie przekonuje wszystkich, że jest po prostu świetnym reżyserem. Skoro całe życie potrafił zaskoczyć, czy zdarzy mu się to jeszcze po osiemdziesiątce? A jeśli dodamy, że życie prywatne Clinta również jest dosyć burzliwe, wiemy, że biografia odtwórcy roli Harry’ego Callahana jest właściwie samograjem.
Marc Eliot nie bawi się w zawiłe koncepcje narracyjne, złożoną strukturę czy inne sztuczki. Opowiada po prostu chronologicznie dzieje Clinta Eastwooda, przeplatając sprawy osobiste i zawodowe i podpierając się gdzie trzeba konkretnymi cytatami. Nie poświęca zbyt wiele czasu dzieciństwu swego bohatera – i słusznie. Gdy czas ten nie jest jakoś specjalnie istotny dla dalszych losów, rozciąganie opowieści na owe lata potrafi skutecznie znudzić czytelnika, oczekującego przecież przede wszystkim faktów z okresu rozwoju kariery swego bohatera. A tych oczywiście nie brakuje – dowiadujemy się o perypetiach związanych z powstawaniem kolejnych filmów, o oczekiwaniach, wynikach finansowych, reakcjach krytyki, decyzjach artystycznych i biznesowych samego Clinta. Nie ma w tym wodolejstwa, są fakty, krótkie komentarze, konsekwencje decyzji. Oczywiście niemało miejsca poświęcone jest skomplikowanemu życiu prywatnemu Eastwooda – co prawda tylko dwa małżeństwa, ale za to siódemka dzieci z pięcioma różnymi kobietami, skomplikowane związki, kończące się nieraz na sali sądowej – tego wszystkiego nie zabraknie w tej biografii. Na szczęście jednak tematyka osobista nie przysłania filmowej, wątki przeplatane są płynnie książka jest napisana bardzo dobrze i lektura w żadnej mierze nie nuży.
Niewątpliwym problemem Eliota jest natomiast spojrzenie z punktu widzenia filmoznawcy na twórczość Eastwooda. Autor zdaje sobie chyba sprawę z własnych ograniczeń i w dużej mierze opiera się na opinii innych – krytyków, znajomych filmowców, partnerów. Autor stara się jednak też coś dodać od siebie – i tu już efekty są bardzo nierówne. Całkiem nieźle wypada przy ocenie dawniejszych filmów z czasów Trylogii Bezimiennego czy cyklu Brudnego Harry’ego, dużo słabiej, gdy trzeba coś powiedzieć o niedawnych arcydziełach Clinta – „Bez przebaczenia”, „Rzece tajemnic” czy „Za wszelką cenę”, w przypadku których autor wyraźnie nie wie, co decyduje o ich filmowej wielkości, i powtarza banały oraz ogólniki. Zapewne wynika to z faktu, że starsze filmy zostały już lepiej i dokładniej zanalizowane w publikacjach filmoznawczych, z których korzystał autor, a na pełne podsumowanie filmów z ostatnich dwóch dekad przyjdzie jeszcze czas. Co może świadczyć, jak złożonym w gruncie rzeczy filmem jest „Bez przebaczenia”, skoro do tej pory nie udało się go dogłębnie opisać… W każdym razie autor biografii filmoznawcą nie jest i to wyraźnie widać
1).
Jaki właściwie wizerunek Clinta Eastwooda jawi się z tej książki? Wydaje się, że i tu nie udało się dotrzeć do sedna – winien jest zapewne sam Eastwood, który nie jest zbyt skłonny do rozmów o sobie. Eliot dostrzega jeden fakt – praktycznie wszyscy bohaterowie Eastwooda są zdeklarowanymi samotnikami, którzy nie tylko żyją w oderwaniu od społeczeństwa, ale i nie aspirują do przyjmowania wyznaczonych ról. Nie ma prawie nigdzie happy endów, w których następuje finalne porozumienie, nawet wątki romantyczne są bardzo sporadyczne i niekoniecznie szczęśliwie zakończone. Dla autora jest to dowód, że sam Clint jest zbliżoną osobą do odgrywanych przez siebie postaci – samotnikiem, skrajnym indywidualistą, przekonanym mocno o własnej wartości, niepodatnym na sugestie innych. Z kolei z pewnych faktów z życia prywatnego Eastwood jawi się jako człowiek stanowczy i – gdy trzeba – bezwzględny, z pewnością pozbawiony sentymentów. Zapewne to – oprócz niekwestionowanego talentu – pomogło mu w karierze.
Szkoda trochę, że autor nie zadał sobie trudu dokładniejszego przesłuchania bohaterów książki. Zapewne ciężko byłoby mu zrobić to z samym Clintem, który chyba nie zgłaszał chęci wygłoszenia „spowiedzi życia”. Jednak szczera rozmowa choćby z kobietami artysty – pierwszą żoną Maggie Johnson czy Sondrą Locke, z którą Eastwooda łączył bardzo burzliwy związek – mógłby rzucić więcej światła na charakter naszego bohatera. Ale może w chwili obecnej takie rozmowy nie były jeszcze możliwe. Być może na bardziej szczegółową biografię przyjdzie jeszcze czas. Przecież sam Eastwood twierdzi, że jest w pełni czynny zawodowo jako reżyser (aktorską karierę zakończył podobno „Gran Torino”) i nie planuje przejścia na emeryturę.
1) Zabawnie nieco wypadają żale, że Eastwood nigdy nie dostał Oscara dla najlepszego aktora. Z całym szacunkiem dla Clinta (role w „Bez przebaczenia”, „Za wszelką cenę” czy „Gran Torino” są bardzo dobre), ale wielu lepszych od niego aktorów tego zaszczytu nie dostąpiło.