Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Pink Floyd
‹The Piper at the Gates of Dawn [40th anniversary edition]›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Piper at the Gates of Dawn [40th anniversary edition]
Wykonawca / KompozytorPink Floyd
Data wydania11 września 2007
Wydawca EMI
NośnikCD
Gatunekrock
EAN5099950391929
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Syd Barrett, Roger Waters, Richard Wright, Nick Mason
Utwory
CD1
1) Astronomy Domine [stereo]
2) Lucifer Sam [stereo]
3) Matilda Mother [stereo]
4) Flaming [stereo]
5) Pow R. Toc H. [stereo]
6) Take Up Thy Stethoscope And Walk [stereo]
7) Intersteller Overdrive [stereo]
8) The Gnome [stereo]
9) Chapter 24 [stereo]
10) Scarecrow [stereo]
11) Bike [stereo]
CD2
1) Astronomy Domine [mono]
2) Lucifer Sam [mono]
3) Matilda Mother [mono]
4) Flaming [mono]
5) Pow R. Toc H. [mono]
6) Take Up Thy Stethoscope And Walk [mono]
7) Intersteller Overdrive [mono]
8) The Gnome [mono]
9) Chapter 24 [mono]
10) Scarecrow [mono]
11) Bike [mono]
CD3
1) Arnold Layne
2) Candy And A Currant Bun
3) See Emily Play
4) Apples & Oranges
5) Paintbox
6) Interstellar Overdrive [French Edit]
7) Apples & Oranges [Stereo Version]
8) Matilda Mother [Alternative Version]
9) Interstellar Overdrive [Take 6]
Wyszukaj / Kup

Pink Floyd w XXI wieku: Dudziarz mono i stereo

Esensja.pl
Esensja.pl
W XXI wieku zespół Pink Floyd praktycznie przestał istnieć. Panowie jeśli już nagrywali, to raczej na swój rachunek, a o koncertach mowy być nie mogło. Niemniej fani niemal co roku są uszczęśliwiani kolejnymi albumami sygnowanymi nazwą zespołu. Na przykład jubileuszowym „The Piper at the Gates of Dawn 40th anniversary edition” z 2007 roku.

Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Pink Floyd w XXI wieku: Dudziarz mono i stereo

W XXI wieku zespół Pink Floyd praktycznie przestał istnieć. Panowie jeśli już nagrywali, to raczej na swój rachunek, a o koncertach mowy być nie mogło. Niemniej fani niemal co roku są uszczęśliwiani kolejnymi albumami sygnowanymi nazwą zespołu. Na przykład jubileuszowym „The Piper at the Gates of Dawn 40th anniversary edition” z 2007 roku.

Pink Floyd
‹The Piper at the Gates of Dawn [40th anniversary edition]›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Piper at the Gates of Dawn [40th anniversary edition]
Wykonawca / KompozytorPink Floyd
Data wydania11 września 2007
Wydawca EMI
NośnikCD
Gatunekrock
EAN5099950391929
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Syd Barrett, Roger Waters, Richard Wright, Nick Mason
Utwory
CD1
1) Astronomy Domine [stereo]
2) Lucifer Sam [stereo]
3) Matilda Mother [stereo]
4) Flaming [stereo]
5) Pow R. Toc H. [stereo]
6) Take Up Thy Stethoscope And Walk [stereo]
7) Intersteller Overdrive [stereo]
8) The Gnome [stereo]
9) Chapter 24 [stereo]
10) Scarecrow [stereo]
11) Bike [stereo]
CD2
1) Astronomy Domine [mono]
2) Lucifer Sam [mono]
3) Matilda Mother [mono]
4) Flaming [mono]
5) Pow R. Toc H. [mono]
6) Take Up Thy Stethoscope And Walk [mono]
7) Intersteller Overdrive [mono]
8) The Gnome [mono]
9) Chapter 24 [mono]
10) Scarecrow [mono]
11) Bike [mono]
CD3
1) Arnold Layne
2) Candy And A Currant Bun
3) See Emily Play
4) Apples & Oranges
5) Paintbox
6) Interstellar Overdrive [French Edit]
7) Apples & Oranges [Stereo Version]
8) Matilda Mother [Alternative Version]
9) Interstellar Overdrive [Take 6]
Wyszukaj / Kup
Przyznam, że Pink Floyd zacząłem poznawać od ich największych dzieł z lat 70. i dopiero trochę później nabyłem (jeszcze na kasecie magnetofonowej) ich debiut „The Piper at the Gates of Dawn”. Zetknięcie z nim było dla mnie szokiem. Zawierał kompletnie inną muzykę od tego co znałem i z czym zazwyczaj kojarzony jest ten zespół. Jest to bowiem psychodela w najczystszej formie. Nie ma mowy o monumentalnych, dostojnych utworach z uczuciowymi solówkami gitarowymi i dopieszczonymi harmoniami wokalnymi. Tu króluje chaos. Wprawdzie kontrolowany, ale jednak.
Głównie odpowiadał za niego pierwszy lider formacji Syd Barrett, który, nim pożarła go choroba psychiczna, stanowił siłę napędową formacji. Nie tylko odpowiadał za większość kompozycji na płycie, ale także wymyślił jej baśniową otoczkę. W wyniku tego powstał intrygujący mariaż kosmicznych, improwizowanych dźwięków, z krótszymi utworami, przybierającymi formę śpiewanych baśni.
Dziś album ten uznawany jest za klasykę i jedno z najważniejszych wydawnictw lat 60. Choć później Floydzi znacznie podnieśli sobie poprzeczkę, to wciąż nie brakuje fanów, którzy z pełnym przekonaniem uważają „The Piper at the Gates of Dawn” za największe dokonanie zespołu (u nas takowym od zawsze jest Tomasz Budzyński).
Ponieważ w 2007 roku przypadała czterdziesta rocznica wydania albumu, nadarzyła się okazja, by uczcić to okolicznościowym wydawnictwem. Było nim wznowienie „The Piper at the Gates of Dawn” w lekko zmienionej szacie graficznej, nowym masteringiem i dodatkową płytą zawierającą album w wersji mono. W takiej formie został on bowiem nagrany, ale od czasu upowszechnienia się formatu stereo, stał się on standardem.
Wśród fanów trwa spór o to, która wersja jest lepsza. Ja należę do zwolenników stereo. Być może ma na to wpływ fakt, że właśnie w tej odsłonie poznałem „Pipera” i się z nią oswoiłem. Niemniej wydaje mi się, że dzięki bardzo kreatywnemu podejściu do wykorzystania możliwości stereo, album brzmi najpełniej. Dźwięk jest selektywny, dzięki czemu można usłyszeć wiele niuansów, które skrywa ten materiał. Polecam także zapoznanie się z nim na słuchawkach. Wtedy w pełni można rozkoszować się produkcyjnymi smaczkami, jak pływający dźwięk od lewa do prawa w „Astronomy Domine”, czy fragment „Pow R. Toc H.”, kiedy muzyka pojawia się tylko w jednym kanale, a w drugim pozostaje cisza, by dopiero po chwili wypełniły ją szalone dźwięki. Przyznaję jednak, że trafiają się także momenty przekombinowane. Na przykład riff wieńczący „Interstellar Overdrive” zupełnie niepotrzebnie skacze z lewa na prawo. Przypomina to dźwięk, jaki towarzyszy wciąganiu taśmy przez magnetofon.
Wersja mono ma także swoje zalety. Jej zwolennicy zaznaczają, że stereo jest zbyt sterylne i czasem ma się wrażenie, że muzycy grają obok siebie. Coś w tym jest, ponieważ słuchając edycji monofonicznej, całość jest skondensowana. Zamykając oczy łatwo można sobie wyobrazić, że ma się zespół przed sobą. Warto zauważyć, że w tej wersji o wiele wyraźniej słychać pasaże klawiszy Ricka Wrighta, które w stereo są momentami ukryte za innymi dźwiękami. Ale i tu można znaleźć wpadki. Momentami, przy dużym natężeniu dźwięku, nagranie zaczyna trzeszczeć. Doskwiera to zwłaszcza wspomnianemu „Pow R. Toc H”.
Choć ta dwupłytowa edycja stanowi łakomy kąsek , to wydawca zachował się bardzo nieładnie. Ci, którzy pokusili się na nią zaraz po premierze, jak niżej podpisany, okazali się frajerami, ponieważ niedługo później do sklepów trafiła wersja trzypłytowa, zawierająca zestaw dodatkowych rzadkich nagrań z epoki.
Wśród nich dostajemy pięć utworów singlowych, w tym te najbardziej znane – „Arnold Layne” i „See Emily Play”. Uzupełniają je „Apples and Oranges” (ze strony A), oraz dwaj reprezentanci stron B: „Paint Box”, oraz „Candy and a Currant Bun”. O wiele ciekawsze wydają się jednak pozostałe nagrania, czyli dwie wersje „Interstellar Overdrive” („Take 2 French Edit” i „Take 6”), „Apples and Oranges” w edycji stereo, oraz „Matilda Mother” z pierwotnym tekstem, bezpośrednio nawiązującym do książki dla dzieci „Cautionary Tales for Children”, autorem której jest Hilaire Belloc. Jego wykorzystanie zablokowało jednak prawo autorskie.
Ponieważ z sesji nagraniowej „The Piper at the Gates of Dawn” nie zostało wiele niewykorzystanego materiału, nie było co liczyć na bardziej okazały boks wypełniony po brzegi nieznanym materiałem. Niemniej można było pokusić się o dotarcie do nagrań koncertowych z Sydem Barrettem w składzie. Może coś takiego pojawi się w edycji z okazji sześćdziesięciolecia. Jakby co, to już za pięć lat.
Dla laików: * * * * / 5
Dla fanów: * * * * * / 5
koniec
30 marca 2022

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
Sebastian Chosiński

22 IV 2024

Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.

więcej »

Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
Sebastian Chosiński

20 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Nie zadzieraj z Czukayem!
Sebastian Chosiński

15 IV 2024

W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Z tego cyklu

Zespół wybitnie niefestiwalowy
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Szlifowanie ejtisowych naleciałości
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Zagraj to jeszcze raz, Nick
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Klasyka + reszta
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Delikatny dźwięk wzorowej reedycji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wczesne późne lata
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Paczuszka z płytami
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Opowieść muzyka
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Na tle Wezuwiusza raz jeszcze
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Czy to jest płyta, jakiej rzeczywiście chcieliśmy?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż twórcy

Pot i Kreff – Oni czasem wracają: Szkoda, że ich tu nie ma
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Tegoż autora

Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Komiksowe Top 10: Luty 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.