Pink Floyd w XXI wieku: Wygaszanie wczesnego etapuW XXI wieku zespół Pink Floyd praktycznie przestał istnieć. Panowie jeśli już nagrywali, to raczej na swój rachunek, a o koncertach mowy być nie mogło. Niemniej fani niemal co roku są uszczęśliwiani kolejnymi albumami sygnowanymi nazwą zespołu. Na przykład opublikowanym osobno, ostatnim fragmentem boksu „The Early Years 1965-1972” pod tytułem „1972: Obfusc/ation” z 2017 roku.
Piotr ‘Pi’ GołębiewskiPink Floyd w XXI wieku: Wygaszanie wczesnego etapuW XXI wieku zespół Pink Floyd praktycznie przestał istnieć. Panowie jeśli już nagrywali, to raczej na swój rachunek, a o koncertach mowy być nie mogło. Niemniej fani niemal co roku są uszczęśliwiani kolejnymi albumami sygnowanymi nazwą zespołu. Na przykład opublikowanym osobno, ostatnim fragmentem boksu „The Early Years 1965-1972” pod tytułem „1972: Obfusc/ation” z 2017 roku.
Wyszukaj / Kup Dla Pink Floyd rok 1972 był dziwny. Zespół niby wciąż tkwił w psychodelicznej przeszłości, ale szukał już nowych środków wyrazu. Efektem takiego myślenia był przełomowy "The Dark Side of the Moon", który ukazał się rok później. Na razie jednak nic nie zapowiadało, że zaraz nazwa formacji będzie na ustach wszystkich, a jej płyty zaczną sprzedawać się w multiplatynowych nakładach. Póki co rozwijała swoje eksperymenty ze sztukami wizualnymi. Panowie zgodzili się na ponowną współpracę ze szwajcarskim reżyserem tworzącym we Francji Barbetem Schroederem. Ich poprzedni wspólny projekt, czyli ścieżka dźwiękowa do filmu "More", została nagrana pospiesznie i zespół obiecał, że poprawi się przy najbliższej okazji. Ta nadarzyła się wraz z obrazem "La Vallée". Choć kinowa produkcja zaliczyła klapę, krytycy i publika bardzo przychylnie odebrała jej soundtrack, który ukazał się jako osobne wydawnictwo pod tytułem "Obscured by Clouds". W nowym miksie z 2016 roku zapełniła ono pierwszy dysk "1972: Obfusc/ation". Od razu powiem, że nie jest to żadna atrakcja. Przede wszystkim dlatego, że kompozycje z "Obscured by Clouds", choć posiadają wiele uroku, nie należą do specjalnie rozbudowanych, czy wypełnionych smaczkami aranżacyjnymi. Nie odnajdziemy więc w nich drugiego dna i ukrytych dźwięków. Co najwyżej wszystko klarowniej brzmi, ponieważ oryginał, nawet na CD był lekko przytłumiony. O wiele cenniejszy materiał zawiera płytka numer dwa, choć i tu nie trafimy na premierowe rzeczy. To bowiem kompozycje wykorzystane w filmie "Live at Pompeii" z 1972 roku. Sensacją jest jednak fakt, że po raz pierwszy są one dostępne jedynie w formie audio. A jest czym się zachwycać, ponieważ zespół sięgnął po swoje sztandarowe dzieła, prezentując je w rewelacyjnych wersjach. Wrażenie robią zwłaszcza "One of These Days", w którym Nick Mason wyczynia prawdziwe cuda, "A Saucerful of Secrets" z monumentalnym brzmieniem gongu oraz "Echoes". W filmie ostatnia suita została podzielona na dwie części, tymczasem tu je połączono. Z korzyścią dla jej odbioru. Całość uzupełniają jeszcze "Set the Control for the Heart of the Sun" i dwie wersje "Careful with That Axe, Eugene". Choć w montażu wygląda tak, jakby również zostały zagrane w historycznym amfiteatrze, tak naprawdę pochodzą z francuskiego studia. Okazało się bowiem, że trzy, nawet długie kompozycje, to za mało, by zrobić z nich kinowy film. Warto zauważyć, że na CD zabrakło "Mademoiselle Nobs", czyli odpowiednika "Seamus" z "Meddle". Tu również zespół gra prosty blues w towarzystwie wyjącego psa. W sumie nie ma czego żałować. Wycięto także fragmenty ze studia nagrań, w którym panowie pracowali nad kompozycjami z "The Dark Side of the Moon". Podobno materiał "Live at Pompeii" pierwotnie miał się nie znaleźć w "The Early Years 1967-1972". Ktoś się jednak pomylił i umieścił go w pudełku w miejsce nowego miksu "Obscured by Clouds". Niedopatrzenie naprawiono, dodając właściwe CD w mało gustownej, białej kopercie. Niemniej "1972: Obfusc/ation" należy uznać za najsłabszy fragment boksu. Od strony audio praktycznie nie mamy żadnych nowości. Wartość "Obscured by Clouds 2016 Mix" jest cokolwiek dyskusyjna, natomiast CD "Live at Pompeii" zasługuje na to, by wydać je razem z DVD w jakimś ekskluzywnym pudełku. Fani mogą się więc poczuć lekko nabrani, a najbardziej ucieszą się ci, którzy chcieliby mieć najlepsze pozycje z okresu psychodelicznego i nie znają muzyki z "La Vallée". Dla laików: * * * * / 5 Dla koneserów: * * / 5 16 listopada 2022 |
Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.
więcej »W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Zespół wybitnie niefestiwalowy
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Szlifowanie ejtisowych naleciałości
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Zagraj to jeszcze raz, Nick
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Klasyka + reszta
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Delikatny dźwięk wzorowej reedycji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wczesne późne lata
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Paczuszka z płytami
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Opowieść muzyka
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Na tle Wezuwiusza raz jeszcze
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Czy to jest płyta, jakiej rzeczywiście chcieliśmy?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Pot i Kreff – Oni czasem wracają: Szkoda, że ich tu nie ma
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch
My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Piołun w sercu a w słowach brak miodu, czyli 10 utworów do tekstów Ernesta Brylla
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Kim był Józef J.?
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski
Komiksowe Top 10: Luty 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski