Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Prezenty świąteczne: Prezentuj, broń!

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2
Dla wroga:
Manchester – „Manchester”.
Lojalnie należy uprzedzić: to nie jest prezent dla kolegi, któremu chcemy zrobić złośliwy dowcip, ani nielubianego sąsiada. To prezent tylko i wyłącznie dla odwiecznego adwersarza, znienawidzonego drania, który próbuje zrujnować nam życie. Bo ten debiutancki album może wyrządzić wiele krzywdy. Może przyprawić o bóle zębów tekstami w stylu „Hej, dziewczyno, nie oddawaj się na pierwszej randce/choć wiruje świat po piwach i po wódki szklance” i kretyńskimi opowieściami o tematyce społeczno-gospodarczej (np. ta, w której Arek jedzie do Irlandii. Czemu jedzie? Bo mu źle w fabryce, gdzie zarabia mało. Głębokie, prawda?). Może doprowadzić rozstroju jelit aranżacjami rodem z wiejskich dyskotek. Może wywołać raka mózgu discopolowymi rytmami. Może… A zresztą, co ja tu będę, proszę bardzo, oto cały tekst „Man Utd” zespołu Manchester:
Nikt nie stanie nam na drodze
Nikt nas dzisiaj nie pokona
My jesteśmy z Manchesteru
Silni jak Eric Cantona
Najlepsza piłka na Wyspach
Najlepsza muza na świecie
Kocham football, punk i brit-pop
Wiem dokładnie, czego chcecie
Więc już koncert zacząć czas
Nie, nie, nie
Nie poddawaj się
Bądź jak Georgy Best
Tak jak Man United
Hej, hej, hej
Możesz mieć, co chcesz
Możesz bawić się
I nie nosić majtek
Życie jest jak osraj-taśma
Długie, szare i do dupy
Myślisz tylko, jak stąd uciec
Byle dalej od tej kupy
Przestań mówić, że to koniec
Ruszaj z domu, chodź na koncert
Chociaż rano wieje chłodem
To wieczory są gorące
Już Manchester zaczął grać
Nie, nie, nie…
Wystarczy?
Dla taty:
Paweł Mykietyn – „Speechless Songs”
Przed zapoznaniem się z „Speechless Song” są dwie możliwości: albo Mykietyn to wydarzenie czysto medialne, na wyrost obwołany przez prasę mesjaszem nowej polskiej muzyki z tzw. „braku laku” – albo najzdolniejszy polski kompozytor młodego pokolenia. Co prawda „młode pokolenie” to termin umowny”, bo sam Mykietyn ma 37 lat. Po przesłuchaniu jego najnowszej płyty (jedynej monografii na polskim rynku) wszelkie wątpliwości znikną. To wybitna postać, wyśmienity twórca, otwarty na wszelkie wpływy. Wyraźnie nawiązuje do baroku, ale jego muzyka zawiera mnóstwo współczesnych technik kompozycyjnych. Dzięki niebywałej wrażliwości kompozytora i ciekawej interpretacji wykonawców muzyka na „Speechless Song” potrafi nie tylko zachwycać złożonością i inteligencją, ale wywołuje silne emocje.
Dla siebie:
John Zorn – „Filmworks XX: Sholem Aleichem”
Owszem, łatwo można zarzucić szefowi Tzadika, że kolejne płyty są mniej lub bardziej udanymi wariacjami na ten sam temat. Kolejna część „Dzieł filmowych”, w której Zorn tworzy muzykę do filmów, reklamówek i… pornosów na własną modłę, też specjalnie nie zaskakuje. Zwłaszcza kogoś, kto już zna jego klezmersko-jazzowo-rockowy styl. Ale nie sposób odmówić muzykom takim jak Mark Feldman (skrzypce) czy Erik Friedlander (wiolonczela) błyskotliwości, żywiołowości i wrażliwości. O samym Zornie nie wspominając. Tym razem na tapecie znajdują się utwory inspirowane twórczością Sholema Aleichema (nie mylić ze znaną pieśnią!) – zapomnianego żydowskiego pisarza, twórcy m.in. „Tewje mleczarza”, na podstawie którego powstał musical „Skrzypek na dachu”
Paweł Franczak
• • •
Dla taty:
Jeżeli tatuś powoli zaczyna dziadzieć, z pewnością odmłodzi go nowy album The Fireman. „Electric Arguments” daleko do ideału, ale już w otwierającym utworze Paul McCartney pokazuje werwę godną dwudziestolatka. Kiedy jednak ojciec zechce się dowiedzieć, cóż tak ożywczo podziałało na eks-Beatlesa, pod żadnym pozorem nie pozwólcie mu zdobyć upragnionej informacji. Jak się bowiem powszechnie sądzi, zastrzykiem energii był niedawno przeprowadzony rozwód.
Dla brata:
Niezależnie od muzycznych zainteresowań, akustyczne dzieło The Young Gods nada się doskonale. Jeśli brat uległ modzie na bardów odwołujących się do amerykańskiej tradycji – rozewrze gębę z podziwu, słysząc nową wersję „Gasoline Man”. Jeżeli gustuje w rockowych i elektronicznych eksperymentach – z pewnością rozpozna klasyczne utwory Szwajcarów. Ba, widziałem nawet twardogłowych metalowców kiwających głową z aprobatą. „Knock on Wood” ma jeszcze jedną, całkiem istotną zaletę – jest albumem wybitnym.
Gdy i ten argument Was nie przekonuje, pozostaje nabyć „We Remember Krzesełko” Sing Sing Penelope. Energiczny jazz bydgoszczan, mimo osadzenia w latach 70., to propozycja zdecydowanie młodzieżowa.
Dla przyszłej dziewczyny:
Nick Cave wydał niezłą płytę, ale najlepsze czasy ma za sobą. Na szczęście jest alternatywa – piąty już studyjny album norweskiej Madrugady. Dzięki takiemu prezentowi dacie się poznać jako romantycy, a wprowadzone w sentymentalny nastrój dziewczę za każdym obrotem krążka przypominać sobie będzie, od kogo go otrzymało. Oczywiście, istnieje niebezpieczeństwo, że wokalista grupy – Sivert Høyem – wyda się wybrance wdzięczniejszym od Was obiektem westchnień, ale przecież Norwegia jest daleko…
Dla byłej dziewczyny:
„The Ruiner” Made Out of Babies zrujnuje wredocie życie. Niemożliwe, by słysząc wrzaski Julie Christmas, nie odczytała ich jako aluzji do własnego gderania. A nawet jeśli, to i tak jej się nie spodoba – chyba, że lubi post-hardcore. W takim wypadku na śmierć zanudzi ją świeży jeszcze debiut Lunatic Soul.
Dla młodszej siostry:
„Po bandzie jechać czas”, wołali niedawno red. red. Franczak i Sobczyński.
Zgodnie z postulatem najlepiej zaopatrzyć siostrzyczkę w „The Bees Made Honey in the Lion’s Skull” Earth. Wariactwo, powiadacie? Nie, gdy dołączycie karteczkę, że Dylan Carlson był najbliższym kumplem Kurta Kombajna. Może uda się przeciągnąć młodą na stronę dobrej muzyki – „Pszczółki” są wystarczająco depresyjne, by mogły się spodobać – a jak nie, najwyżej będzie płacz. Czy to pierwszy raz?
Dla dziadka:
„Chinese Democracy”. W końcu czekał na nią od wojny.
Sporządzając powyższą listę, założyłem, że wszyscy uwzględnieni mają już po dwa egzemplarze „Trzeciej” płyty Portishead.
Mieszko B. Wandowicz
koniec
« 1 2
9 grudnia 2008

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Non omnis moriar: Siła jazzowych orkiestr
Sebastian Chosiński

4 V 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj longplay z serii Supraphonu „Interjazz” z nagraniu dwóch czechosłowackich orkiestry pod dyrekcją Jana Ptaszyna Wróblewskiego i Gustava Broma.

więcej »

Nie taki krautrock straszny: Eins, zwei, drei, vier, fünf…
Sebastian Chosiński

29 IV 2024

Wydawana od trzech lat seria koncertów Can z lat 70. ubiegłego wieku to wielka gratka dla wielbicieli krautrocka. Przed niemal trzema miesiącami ukazał się w niej album czwarty, zawierający koncert z paryskiej Olympii z maja 1973 roku. To jeden z ostatnich występów z wokalistą Damo Suzukim w składzie.

więcej »

Non omnis moriar: Brom w wersji fusion
Sebastian Chosiński

27 IV 2024

Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj najbardziej jazzrockowy longplay czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

Tegoż autora

Maska kryjąca twarz mroku
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Włoski Kurosawa
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Palec z artretyzmem na cynglu
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Magia i Miecz: Z niewielką pomocą zagranicznych publikacji
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Idź do krateru wulkanu Snæfellsjökull…
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Komiksowe Top 10: Marzec 2024
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

I ty możesz być Kubą Rozpruwaczem
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Po komiks marsz: Kwiecień 2024
— Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch

My i Oni
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wielki mały finał
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.