Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Muzyka

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

muzyczne

więcej »

Zapowiedzi

Variété
‹Bydgoszcz 1986›

EKSTRAKT:90%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBydgoszcz 1986
Wykonawca / KompozytorVariété
Data wydania11 czerwca 2012
Wydawca Sonic
NośnikCD
Czas trwania70:10
Gatunekrock
EAN5907176637731
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
W składzie
Grzegorz Kaźmierczak, Radosław Urbański, Wojciech Woźniak, Jacek Buhl, Tomasz Dorn, Sławomir Abramowicz, Bernard Pyrzyk
Utwory
CD1
1) Klaszczę w dłonie4:38
2) Nie będzie inaczej3:23
3) Piosenka żydowska5:08
4) Lecą anioły4:37
5) Cygańska muzyka3:45
6) Obok wystawy cudów świata4:43
7) Pociągi na wietrze1:45
8) Dies irae4:11
9) Pere Lachaise4:12
10) Bydgoszcz5:48
11) Który to już śnieg – live5:40
12) Bydgoszcz – live4:49
13) Gdy przyniosą cud – live6:01
14) Ziemia i wiara – live3:32
15) Jestem spragniony – live3:24
16) Goście – live4:33
Wyszukaj / Kup

Underground from Poland: O człowieku, którego na brzeg wyrzuciło Morze Martwe
[Variété „Bydgoszcz 1986” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2

Sebastian Chosiński

Underground from Poland: O człowieku, którego na brzeg wyrzuciło Morze Martwe
[Variété „Bydgoszcz 1986” - recenzja]

Album otwiera klasyk Variété, „Klaszczę w dłonie” (ze świadomym nawiązaniem w tekście do „Klaskaniem mając obrzękłe prawice” Cypriana Kamila Norwida), który jest niezwykle bolesnym manifestem doświadczenia samotności, ucieczki od rzeczywistości, strachu. Klaustrofobiczny nastrój potęgują niepokojące dźwięki gitary i partia saksofonu oraz powtarzany przez Kaźmierczaka jak mantra tytuł: „Klaszczę w dłonie / by było mnie więcej”. To, co w tekście najbardziej zapada w pamięć, to jednak czterowiersz: „Jeżeli miłość nas połączy / będziemy diamentowym piachem / żadna siła nas nie powstrzyma / będziemy przeciekać przez dłonie”. To jeden z najpiękniejszych w polskiej poezji rockowej fragment mówiący o ulotności ludzkich uczuć. Nadziei nie niesie ze sobą również „Nie będzie inaczej”, w jeszcze większym stopniu piętnujący szarość i beznadzieję, bo przecież „wewnątrz nie ma oczyszczenia”, a człowiek, będący jak zranione zwierzę, „nogami ryje grunt / by chociaż na końcu / przytulną była ziemia”. Tym, którzy sądzą, że świat jest lepszy, Kaźmierczak odpowiada tylko: „I nie będzie inaczej”. W warstwie muzycznej, podobnie jak w wielu innych numerach na „Bydgoszczy”, towarzyszy słuchaczowi powolny, niekiedy wręcz transowy rytm perkusji i basu, na tle którego swe ponure opowieści snują pozostali instrumentaliści. „Żydowska piosenka” to klasyczny przykład utworu kompletnego, w którym nastąpiło całkowite zespolenie muzyki, tekstu i sposobu jego prezentacji przez wokalistę. Kiedy Kaźmierczak na moment rezygnuje z melodeklamacji i zaczyna śpiewać, ciarki przebiegają po plecach. Ale czy może być inaczej, skoro do uszu słuchacza dociera następujący, dramatyczny tekst: „Dzieci Abrahama Izaaka Jakuba / wina i krzywda po obu stronach miecza / wieczni tułacze wieczni tułacze / na sztandarach tyle gwiazd / i wszystkie skrwawione”? Duży wpływ na klimat tego numeru mają też elektryczne skrzypce Pyrzyka, które sprawiają, że „Żydowska piosenka” staje się jeszcze bardziej „cold” niż inne kompozycje. Nie inaczej jest z „Lecą anioły” i „Cygańską muzyką” – klasycznymi wręcz przykładami zimnej fali, w których fragmenty bardzo ascetyczne i surowe sąsiadują z nieco bardziej rozbudowanymi aranżacyjnie. Pod tym względem zaskakuje zwłaszcza drugi z numerów, z zagęszczonym rytmem perkusji i solówką saksofonisty.
Na tle wcześniejszych kawałków pewnym zaskoczeniem jawi się szósty w kolejności „Obok wystawy cudów świata” – jest znacznie mniej dołujący, przede wszystkim dzięki pulsującej, jazzowej sekcji rytmicznej. W pewnym sensie zapowiada on późniejsze o kilka lat brzmienie Variété, znane z płyty wydanej w 1993 roku. Tekstowo to jednak wciąż te same klimaty, z niezwykle intrygującym fragmentem: „Obok wystawy cudów świata / malarz skończył martwą naturę / wyjrzał przez okno / i wiedział już gdzie jest”. W trwających niespełna dwie minuty „Pociągach na wietrze” głos Kaźmierczaka został przepuszczony przez różne efekty, dzięki czemu stał się mniej ludzki, bardziej mechaniczny – zabieg ciekawy, ale pod warunkiem, że traktowany jako swoisty eksperyment, jak w tym właśnie przypadku. „Dies irae”, w którym ponownie istotną rolę odgrywają skrzypce, poraża upiorną monotonią i zapewne dla wielu bolesną konstatacją: „Bóg nie zstąpi / sami obracamy swe uczucia w popiół (…) / Dies irae nie nastąpi / Dies irae trwa”. Przedostatnia kompozycja, „Pere Lachaise”, to jeszcze jeden klasyk bydgoskiej kapeli. Jeden z trzech numerów na „Bydgoszczy” (oprócz „Obok wystawy cudów świata” i „Bydgoszczy”), w których zespół wykracza nieco poza schemat zimnej fali; więcej tu zgiełku i kontrolowanego chaosu, za co „odpowiadają” przede wszystkim gitarzysta i skrzypek. Krążek zamyka portret rodzinnego miasta muzyków, daleki chyba jednak od tego, jak chcieliby postrzegać je ówcześni (i obecni zapewne także) włodarze Bydgoszczy: „Drewniane drzewa / pająk nieba / domy schodzą się dachami / stalowe rynny spijają deszcz / spalona litera / zepsuty ząb / w parku umierasz (…) / Najbliżej ziemi są ulice / bliżej już tylko umarli / niedobry wiatr / wpycha w ziemię krzyk / i wyrywa dzwonom serca”. Muzycznie jest nieco ostrzej, zadziorniej, niemal post-punkowo, z etnicznym rytmem i zaśpiewami. To też w pewnym sensie zapowiedź tego, czym Variété będzie raczyć fanów w niedalekiej już przyszłości. Ale zanim do tego dojdzie, kariera grupy znajdzie się pod dużym znakiem zapytania.
Gdyby album „Bydgoszcz” ukazał się, tak jak planowano, w 1986 roku – byłby rewelacją (nawet biorąc poprawkę na niewielki, jak na tamte czasy, nakład, jaki gwarantował Klub Płytowy „Razem”). Dzisiaj stawiano by go na równi z wydanymi w latach 80. krążkami Klausa Mitffocha i Lecha Janerki, zimnofalowej Siekiery (już bez Tomasza Budzyńskiego) i Ayi RL, debiutanckiego Dezertera i Armii. Niestety, nie było to dane członkom Variété. Ponowne wejście do studia było bowiem, z racji kosztów i braku wolnych terminów, nierealne. Kradzież taśmy-matki spowodowała więc załamanie kariery grupy, niektórzy muzycy stracili nadzieję na to, że uda się kiedyś wyjść z impasu i odeszli. Zespół na kilka miesięcy rozpadł się. Kaźmierczak i Woźniak nie złożyli jednak broni, powołali do życia efemeryczny duet Wina i zdobyli wyróżnienie na Ogólnopolskim Przeglądzie Piosenki Autorskiej w warszawskich „Hybrydach”. Dzięki temu zakwalifikowali się nawet na Festiwal Piosenki Studenckiej w Krakowie, ale pod Wawel nie pojechali – mimo wszystko to nie była ich bajka. Pod koniec 1987 roku Variété zostało reaktywowane – początkowo jako trio (z Buhlem na perkusji), potem – kwartet (gdy dołączył gitarzysta Tadeusz Kołecki). W kilku nowych nagraniach, dokonanych w bydgoskim radiu pod okiem Igora Czerniawskiego z Ayi RL, grupę wspomagał wibrafonista Karol Szymanowski. Na początku 1989 roku za perkusją zasiadł Tomasz Dorn – do niedawna jeszcze bębniarz zaprzyjaźnionego z Variété punkowego Abaddona (z którym w słoweńskiej Ljubljanie nagrał wydaną później we Francji płytę „Wet za wet”). Pod koniec zimy tego roku grupa wyruszyła w trasę koncertową po Polsce wraz z Kultem, KSU, Moskwą, Różami Europy i Milionem Bułgarów. Jeden z występów (4 marca) miał miejsce w poznańskiej „Arenie”; sześć zarejestrowanych w jego trakcie kompozycji trafiło na „Bydgoszcz 1986” w formie bonusów. Co ciekawe, na gitarze zagrał ponownie Radosław Urbański.
To już trochę inne Variété od tego, które można podziwiać w nagraniach studyjnych. Bardziej post-punkowe i gitarowe, zadziorne i zgiełkliwe, ale ciągle bardzo mroczne. Zmienił się również sposób śpiewania Kaźmierczaka – więcej w nim szaleństwa, krzyku, więcej emocji. Mocno w klimacie zamykającej krążek studyjny „Bydgoszczy”, którą też zresztą można usłyszeć w wersji koncertowej. A poza tym jest jeszcze „Który to już śnieg”, „Gdy przyniosą cud”, „Ziemia i wiara”, „Jestem spragniony” oraz „Goście”. Co ciekawe, tylko dwa z nich – drugi i trzeci – znajdą się na przyszłych płytach kapeli. A wydadzą ich bydgoszczanie pięć: „Variété” (1993), „Koncert – Teatr Stu” (1995), „Wieczór przy balustradzie” (1996), „Nowy materiał” (2005) i „Zapach wyjścia” (2008). Ale to już zupełnie inna historia… Grzegorz Kaźmierczak nie ceni tej płyty, nie wraca do tych nagrań, uważa, że dzisiaj jest już zupełnie innym człowiekiem, innym artystą. Ma do tego prawo. Nie zmieni to jednak w niczym faktu, że „Bydgoszcz 1986” to jeden z najważniejszych polskich albumów lat 80. XX wieku, które się wtedy nie ukazały.
koniec
« 1 2
28 sierpnia 2012
Skład:
  • Grzegorz Kaźmierczak – śpiew (1-16)
  • Radosław Urbański – gitara (1-16)
  • Wojciech Woźniak – gitara basowa (1-16)
  • Jacek Buhl – perkusja (1-10)
  • Tomasz Dorn – perkusja (11-16)
  • Sławomir Abramowicz – saksofony (1-10)
  • Bernard Pyrzyk – skrzypce (1-10)

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Chociaż poprzednia płyta Rhùn, czyli „Tozïh”, ukazała się już niemal rok temu, najnowsza, której muzycy nadali tytuł „Tozzos”, wcale nie zawiera nagrań powstałych bądź zarejestrowanych później. Oba materiały są owocami tej samej sesji. Trudno dziwić się więc, że i stylistycznie są sobie bliźniacze.

więcej »

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
Sebastian Chosiński

25 IV 2024

Arild Andersen to w świecie europejskiego jazzu postać pomnikowa. Kontrabasista nie lubi jednak przesiadywać na cokole. Mimo że za rok będzie świętować osiemdziesiąte urodziny, wciąż koncertuje i nagrywa. Na dodatek kolejnymi produkcjami udowadnia, że jest bardzo daleki od odcinania kuponów. „As Time Passes” to nagrany z muzykami młodszymi od Norwega o kilkadziesiąt lat album, który sprawi mnóstwo radości wszystkim wielbicielom nordic-jazzu.

więcej »

Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

Martin Küchen – lider freejazzowej formacji Angles 9 – zaskakiwał już niejeden raz. Ale to, co przyszło mu na myśl w czasie pandemicznego odosobnienia, przebiło wszystko dotychczasowe. Postanowił stworzyć – opartą na starożytnym greckim micie i „Odysei” Homera – jazzową operę. Do współpracy zaprosił wokalistkę Elle-Kari Sander, kolegów z Angles oraz kwartet smyczkowy. Tak narodziło się „The Death of Kalypso”.

więcej »

Polecamy

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku

A pamiętacie…:

Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski

Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski

Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski

Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski

Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski

Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski

Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski

Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski

The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski

T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski

Zobacz też

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.