Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 2 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj
‹Nocą wszystkie koty są czarne›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAnna ‘Cranberry’ Nieznaj
TytułNocą wszystkie koty są czarne
OpisAnna „Cranberry” Nieznaj (ur. 1979 r.), absolwentka matematyki, programistka. Mężatka, ma dwoje dzieci, mieszka w Lublinie. Debiutowała w 1996 r. pod panieńskim nazwiskiem Borówko. Publikowała w Science Fiction, SFFiH, Esensji, Fahrenheicie i Szortalu. Laureatka konkursów Pigmalion Fantastyki 2010 („Kredyt”) i „Science Fiction po polsku 2” w 2013 r. („Dziewczynka ze strychu”), finalistka Horyzontów Wyobraźni 2011 („Cyberdziadek”).
„Nocą wszystkie koty są czarne” to samodzielne opowiadanie będące częścią dłuższej historii o genetycznie modyfikowanych agentach wywiadu.
Gatuneksensacja, SF

Nocą wszystkie koty są czarne

« 1 2 3 4 5 6 9 »

Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Nocą wszystkie koty są czarne

Peter mówił rzeczowo i łagodnie, ale właśnie dlatego zazwyczaj nikt nie palił się do wchodzenia z nim w otwartą konfrontację. Teraz też Dimitris, który już-już miał na końcu języka jakąś ostrą ripostę, cmoknął tylko niecierpliwie, odpuścił i zajął się sterowaniem.
Szymczyk demonstracyjnie założyła słuchawki oraz okulary, na rękach przypięła czujniki ruchu, a potem odpłynęła w kolejny poziom gry. Trwał ważny turniej i nie zamierzała rezygnować z podium.
Katranidisowi wreszcie udało się unieść wodolot nad fale, dziób łodzi powędrował w górę i pomknęli. Jakiś czas później Rueckner westchnął rozczarowany:
– O, znowu wyspa… I tam też wyspa.
Sanja parsknęła.
– Zabrać takiego na Cyklady!
– Oj, no myślałem, że będzie pełne morze, a tu ciągle jakieś kamienie.
Dimitris zarechotał.
– Wyspy, wysepki, puste przystanie, ciągły ruch na wodzie. Właśnie dlatego tu jesteśmy. W końcu ja się zawodowo zajmuję przemytem, no nie? – Mrugnął do Sanji.
Potem wyciągnął półtoralitrową butelkę z zamrożoną wodą mineralną i dolanym do lodu czerwonym winem. Majka, nie przerywając gry, bez pudła wyciągnęła rękę w odpowiednim kierunku, biorąc swoją kolejkę.
– Nie zaszkodzi jej? – Katranidis wbrew pozorom wcale nie powiedział tego złośliwie. – Gierka na oczach, wysoka fala i alkohol?
Lwie Serce prychnęła pogardliwie.
– Jestem Kotką.
• • •
Przechwycony jacht stał w marinie na Naksos. Popović mogła tylko pokładać zaufanie w Dimitrisie i jego współpracownikach, że tajemniczy pasażer pozostawiony na sąsiedniej wyspie nie miał pojęcia, co tutaj się stało.
Wchodząc na łódź, Sanja spięła się instynktownie, oczekując pozostałości po akcji podobnej do tej, której ofiary pokazano im w szpitalnej kostnicy. Jednak cokolwiek tym razem Grecy zrobili z załogą, odbyło się to na lądzie. Wnętrze jachtu wyglądało i pachniało najzupełniej normalnie. Nikt tu nawet nie wchodził, nie zatarli śladów.
Koty węszyły długo. Dwa tropy były oczywiste – mężczyźni, którzy spędzili na łodzi wystarczająco dużo czasu, żeby spać w małych kabinach na dziobie i rufie. Zawsze najłatwiej rozpoznać człowieka po zapachu pościeli czy śpiwora, w których śpi.
W końcu Sanja zawołała:
– Mam, mam! Znalazłam go!
Ktoś z rodziny szejka spędził dość dużo czasu na pokrytej materiałową tapicerką rozkładanej ławie w mesie, przy stoliku.
– Tu też – powiedział chwilę później Peter po przeciwnej stronie kabiny, ale zaraz się zawahał. – A nie, nieprawda. To ktoś inny.
– Czyli jak w końcu? – dopytywał się z góry Dimitris, siedzący w kucki nad prowadzącymi pod pokład schodkami.
– W sumie czterech, z czego dwaj to załoga, a dwaj – pasażerowie. Jeden z pasażerów jest spokrewniony z szejkiem.
– Ale jesteście pewni?
– Na bank – stwierdziła dobitnie Majka.
– OK. To teraz płyniemy na Ios.
• • •
Kiedy znaleźli się w Manganari, było popołudnie. Upiorne, pomarańczowe słońce świeciło jeszcze skośnie zza wysokich gór osłaniających zatokę.
Koty bezradnie przeszły się kilka razy wzdłuż pomostu. Wiatr porywał z plaży w stronę morza chmury piasku, rzucał białymi plastikowymi krzesełkami po tarasie prawie pustej tawerny.
– Katranidis – odezwała się wreszcie Sanja. – My ci tu nic nie wytropimy, w tej burzy piaskowej.
Dimitrisa to określenie bardzo rozbawiło. Ale szybko spoważniał.
– Przecież macie już ślad. Ten konkretny, z jachtu. Facet był tutaj. – Grek machnął ręką w stronę urywającej się przy plaży szosy. – Na pewno nic nie czujecie?
– Moment, moment… – wciął się nagle w rozmowę Rueckner. – Ale w czym w zasadzie jest problem? Widzieliście go z satelity, tak? Teraz siedzi w hotelu i nie może się z niego ruszyć bez waszej wiedzy.
– Nooo – Katranidis jakby na chwilę stracił rezon, teraz już wszystkie Koty patrzyły na niego. – Z satelity też – nagle zdecydował się wyjaśnić. – Poza tym był tu z nim mój informator. Wymienili się na jachcie, mój człowiek wsiadł, tamten wysiadł.
Petera nagle olśniło:
– Zamienili się ciuchami! Dlatego w pierwszej chwili pomyliłem drugiego pasażera z krewnym szejka! A to był twój człowiek?
Sanja miała wrażenie, że Dimitrisowi zaświeciły się oczy, spodobało mu się, że Rueckner znalazł coś nieoczywistego.
– Tak – potwierdził Katranidis. – Przyjechali we dwóch, informator i ktoś od niego ważniejszy, poprzedniego dnia do głównego portu. – Wskazał za góry. – Wynajęli pokoje w hotelu, ale tak, żeby mój człowiek nie rzucał się nikomu za bardzo w oczy. Wczesnym rankiem przyjechali tutaj, niby robić po drodze zdjęcia wschodu słońca. Wrócili w innym składzie.
– A informator? – zainteresowała się Sanja.
– Chwilowo mamy go na oku. Przemytnicy z jachtu siedzą w areszcie i jego też wolimy potrzymać w zamknięciu.
– Czyli w hotelu jest teraz kuzyn szejka i „ktoś ważniejszy”?
– Tak. Ale że to kuzyn, to tylko od was wiemy. Jesteście pewni?
– Na bank – powtórzyły jednocześnie Maja i Sanja.
Jednak Popović dodała:
– Czyli tak naprawdę to co my w zasadzie tutaj – zakreśliła gestem krąg wokół Manganari – mieliśmy zrobić?
– Sprawdzić, czy jesteście w stanie cokolwiek wyczuć na świeżym powietrzu po upływie kilkunastu godzin – przyznał Dimitris z rozbrajającą szczerością, która świadczyła o jego inteligencji, najwyraźniej wyjaśniono mu, że kłamanie Kotom jest bezcelowe.
– O, ja pierniczę… – Szymczyk wywróciła oczami.
– Nie wkurzajcie się – Grek zaczął się gwałtownie tłumaczyć. – To nie był mój pomysł, dostałem polecenie i tyle.
– I po to przyjeżdżaliśmy?
– No dobra, a po co jest was tu aż troje? – Katranidis bezczelnie odbił piłeczkę.
– Bo chcemy was poznać. – Sanja uśmiechnęła się niewinnie.
Lwie Serce, mając w głębokim poważaniu współpracę wywiadów, wbiła ręce w kieszenie i zaczęła brodzić po kostki w cudownie niebieskiej, ciepłej wodzie. Peter został na pomoście, ale nic już nie mówił.
– Obejrzeliśmy na własne oczy kolejny kawałek Europy, rozmawiamy z tobą, z twoimi kolegami – Popović dalej dzielnie pełniła funkcję rzecznika. – Uczymy się, jak tu wszystko działa. Chyba w naszej pracy nie chodzi o to, żeby siedzieć kołkiem w domu, no nie?
– Ja nic do was nie mam – zastrzegł się Dimitris. – Zresztą wydaje mi się, że to ktoś z Polski chce dostać raport.
– Wydawało mi się, że takie numery przestali nam robić już dobrych kilka lat temu – skrzywiła się Sanja. – Teraz wysyłają nas już do konkretnej, praktycznej roboty.
– To jest poważna operacja. – Katranidis ewidentnie nie chciał, żeby choćby przez moment myśleli, że jest inaczej. – A że przy okazji zbierają o was dane… No wiecie, pewnie już zawsze będą zbierać. Wrzucą do jakiejś potężnej SI, ona sobie to pomieli, pomieli i jak jej wyjdzie kiepski wynik, to dostaniecie po kulce.
Grek zarechotał.
„Kulka w łeb może niekoniecznie, ale w psychiatryku to już raz prawie nas zamknęli.” – Sanja pomyślała, że ciekawe, jaką minę zrobiłby na to Dimitris.
Jednak chciała po prostu zamknąć temat.
– Chodźmy już stąd. Bo my ci z Mają po prostu zaraz pójdziemy pływać i choćbyś się wściekł, to ci się nas odłowić nie uda.
– Kotki wody się nie boją? – Bardzo było Katranidisowi do twarzy z tym łobuzerskim mrugnięciem.
– Nie mamy futerka. Aż tyle – palnęła Popović, zanim zdążyła dokładniej przemyśleć swoje słowa.
Wobec wesołości Greka, zarumienionej jak nastolatka Kotce pozostało już tylko błyskawiczne czmychnięcie do wodolotu.
• • •
« 1 2 3 4 5 6 9 »

Komentarze

25 IX 2013   22:40:50

Muszę powiedzieć, żeee... podobało mi się, nawet bardzo.
Akcja toczyła się wartko, ale bez zbędnego pośpiechu i w sposób dla mnie przynajmniej nieprzewidywalny. Zakończenie okazało się w pełni satysfakcjonujące i świetnie rozegrane.
A jako piękne dopełnienie, ten śródziemnomorski klimacik.

02 X 2013   13:57:12

Może nie od samego początku mnie wciągnęło, ale potem było coraz lepiej. Całkiem wartka akcja, ciekawie rozwinięta. Sam pomysł wykorzystania modyfikowanych agentów jest frapujący. Koty mają te same zdolności, ale różnią się pod względem osobowości. To sprawia, że każdy z nich ma w sobie coś charakterystycznego tylko dla siebie. Fajnie napisane. Podobało się.

07 X 2013   16:52:47

Musiałem czytać na raty, bo długie:)
Nie zawiodłem się. Wartka akcja, wciągająca historia, choć na początku jest trochę nudnawo. Sam pomysł bardzo dobry.
Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Gwiezdne wojny: Padawanka
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Gwiezdne wojny: Drapieżnik
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Gwiezdne wojny: Szczeniaki
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Gwiezdne wojny: Jango i Boba
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Gwiezdne wojny: Przed burzą
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Gwiezdne wojny: Bliźniaki
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Gwiezdne wojny: Obława
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Gwiezdne wojny: Światełko
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Gwiezdne wojny: Mos Eisley 2000
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.