Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Agnieszka ‘Achika’ Szady
‹Na krętym szlaku›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorAgnieszka ‘Achika’ Szady
TytułNa krętym szlaku
OpisAkcja opowiadania rozgrywa się w kilka miesięcy po wydarzeniach opisanych w „Drugiej stronie Mocy”. Rosnące w siłę Imperium ściga pozostałych jeszcze przy życiu rycerzy Jedi i bezlitośnie tępi wszelkie próby oporu przeciwko nowemu porządkowi…
Gatunekspace opera

Gwiezdne wojny: Na krętym szlaku – część 1

« 1 2 3 4 5 6 8 »

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiezdne wojny: Na krętym szlaku – część 1

Nessie uchyliła się przed ciosem ostrza i używając Mocy wytrąciła go mężczyźnie z dłoni; w tym samym momencie drugi wykręcił jej ręce do tyłu. Szarpnęła się, ale poza bólem w stawach nie przyniosło to żadnego skutku.
Napastnik nagle puścił ją i zatoczył się pod ścianę, charcząc i trzymając się za gardło. Szybko wyciągnęła rękę i Mocą odepchnęła jego kumpla, który już podniósł nóż z ziemi i znowu ją atakował. Powietrze przeszyła seria z miotacza, bandzior złapał się za zranione ramię i uciekł. Za nim pobiegło dwóch pozostałych; czwarty leżał na asfalcie z przestrzeloną głową.
Cranberry schowała miotacz pod kurtkę, odwróciła się do Nessie.
– Nic ci nie jest?
Pokręciła głową, machinalnie rozcierając nadwerężony szarpaniną łokieć. Nie mogła mówić przez ściśnięte gardło, zbyt przerażona tym, co przed chwilą wyczuła. Zaburzeniem Mocy. Bardzo, za bardzo podobnym do tego, które czuła na stacji kolejki. Kiedy Vader… kiedy… Rozszerzonymi oczami wpatrywała się w przyjaciółkę.
Cran natychmiast zrozumiała, co się dzieje.
– Wiem, nie powinnam. Ale dzięki temu jeszcze żyjemy. Nie patrz tak na mnie, Nes.
– Jak? – zdołała wykrztusić.
– Jakbym… jakbym była Sithem. Tamto już nie wróci. Przysięgam.
– Nigdy więcej tego nie rób, Cran – powiedziała cicho, z trudem znajdując właściwe słowa. – Nigdy nie używaj Mocy w taki sposób. Proszę cię.
Cranberry zacisnęła usta. Nie jest łatwo wyrzec się czegoś, co – wprawdzie przez krótki czas, ale jednak – było częścią ciebie.
Odczuła dreszcz, jakby w obawie, że Nessie odczyta jej myśli, choć wbrew temu, co sądziła część zwykłych ludzi, rycerze Jedi nie dysponowali takimi umiejętnościami.
– Postaram się.
To nie była obietnica i dobrze o tym wiedziały. Nessie opanowała się w końcu; jej wzrok zawadził o leżące na ziemi ciało bandyty. Zastrzelonego bandyty. Stłumiła westchnienie. Jeszcze jeden problem. Dlaczego życie nie może być prostsze? Najchętniej nie poruszałaby tej sprawy, ale wiedziała, że musi.
– Używasz miotacza – sformułowała zdanie lakonicznie, nie chcąc, żeby zabrzmiało jak oskarżenie, ale Cranberry i tak najeżyła się wewnętrznie.
– Owszem, używam. Nie możemy korzystać z mieczy, bo nas zdemaskują, a czymś się przecież muszę bronić.
– Tak nie wolno, wiesz o tym. – Rycerze Jedi nigdy nie używali broni palnej.
– Słuchaj Nessie, czasy się zmieniły. To jest wojna. Nie będę w niej walczyć gołymi rękami. Przecież nie zaatakowałam pierwsza – nagle zdała sobie sprawę, że zaczyna się rozpaczliwie tłumaczyć i poczuła cień irytacji. Przed kim ma się tłumaczyć, Rady już nie ma, a cały zakon Jedi jest na krawędzi zagłady. Czasy rzeczywiście się zmieniły.
Z drugiej strony, Nessie była jedną z trzech w całej galaktyce osób, na których opinii naprawdę jej zależało.
– Uważam, że nie mamy innego wyjścia – dodała już spokojniej.
Nessie w rozterce przeczesała dłonią włosy. Cranberry miała dużo racji – istotnie, brały teraz udział w wojnie i przecież jakąś bronią musiały się posługiwać. Nie było jej jednak łatwo zaakceptować złamanie zasad, według których wychowywano ją od tak dawna, że nie wyobrażała już sobie innego życia.
Znowu boleśnie odczuła to, że nie może porozmawiać z Yodą, z Qui-Gonem, z kimkolwiek. Z kimś mądrym i doświadczonym, kto wytłumaczyłby jej wszystko i wskazał, jak należy postępować.
– Zgadzam się – powiedziała wreszcie, przełamując się. Cranberry odetchnęła niemal niezauważalnie.
– Chodźmy stąd, zanim ktoś nas zobaczy.
• • •
Idzie wśród stojących w równych szeregach żołnierzy Imperium; ręce skute z tyłu, lufa miotacza między łopatkami. W metalowej podłodze wszystko się odbija, sprawiając wrażenie gabinetu luster. Stukot kroków. Zatrzymują się przed podwyższeniem, na którym stoi postać w czarnym stroju. Włosy jasnoblond, zielone oczy. Podobna i niepodobna.
Szarpnięciem za ramiona zmuszają ją, by uklękła. Tamta schodzi po schodach, coś mówi. Nie słychać słów. Patrzą na siebie obie.
Świst zapalanego miecza świetlnego. Czerwone ostrze nad jej głową…
Nie!!…

Nessie zerwała się raptownie, z bijącym sercem. To był sen, upomniała samą siebie, przeciągając wierzchem dłoni po mokrym od potu czole. Tylko sen.
Usiadła na łóżku, obejmując kolana ramionami. Spod przeciwległej ściany słychać było równy oddech Cran. Neon za oknem migotał nerwowo, najwyraźniej psuła się w nim któraś litera.
Rzadko miewała koszmary, ale ten był wyjątkowo paskudny. To pewnie reakcja jej podświadomości na to, co stało się dzisiaj. W tej uliczce…
Szybko odegnała od siebie to wspomnienie, wykonała w myślach kilka prostych ćwiczeń relaksacyjnych. Pomogło. To w końcu tylko sen, do rana o nim zapomni. A jeżeli nawet… jeżeli to był fragment jakiejś niespełnionej wizji przyszłości, to i tak nie ma się czym przejmować. Już się nie spełni. Cranberry nie wróci do Palpatine’a.
Bo on by ją zabił, podpowiedział jej jakiś wredny wewnętrzny głos.
Dość tego. Trzeba się skoncentrować na teraźniejszości, jak zawsze uczył ją mistrz, nie na rozważaniach, co by było, gdyby. Nessie ostatecznie oczyściła umysł ze wszystkich myśli, położyła się z powrotem i zapadła w sen, już uspokojona, nawet, jeśli było to uspokojenie na siłę.
Śniło jej się zachodzące słońce, wypełniające Aleje Racławickie złocistym blaskiem, rzędy topoli po obu stronach ulicy niknące w perspektywie. Nie miała pojęcia, że ten sen powtarza się bardzo często, bo po przebudzeniu nigdy go nie pamiętała.
• • •
Już drugi dzień włóczyły się bez celu po mieście, tym razem w centrum. Szerokie, wysadzane ozdobnymi drzewami ulice pełne były przechodniów ze wszystkich ważniejszych ras galaktyki. Pomiędzy nimi przemykały niekiedy śmigacze i inne niewielkie pojazdy, chociaż generalnie ruch był oddzielony od pieszych. Pogoda była nadal ładna, ale słońce od czasu do czasu chowało się za spiętrzonymi chmurami gnanymi wzmagającym się wiatrem. Na tej półkuli była wczesna jesień.
Szły powoli; po chwili zrównała się z nimi Kalamarianka z małym, oboje w charakterystycznych dla tej rasy zakrywających całe ciało kombinezonach, mających chronić organizm przed nadmiernym wysuszeniem. Dziecko – według ludzkiej miary rozwoju byłby to trzylatek – rozbrykane podbiegało i skakało na wszystkie strony; w pewnej chwili o mało nie wpadło Cranberry pod nogi. Ze względu na umieszczone po bokach głowy oczy Kalamarianie mieli problemy z właściwą oceną odległości, i chociaż w starszym wieku uczyli się tego poprzez doświadczenie, ich dzieci często popadały w kolizje z ruchomymi obiektami.
– Ładnie tutaj, tylko szkoda, że nic taniego do jedzenia nie sprzedają – odezwała się Nessie.
– A ty nic, tylko o jedzeniu – mruknęła Cran. – Masz apetyt jak dziesięciu Wookieech…
Nessie nie zwróciła uwagi na zaczepkę; nagle poczuła jakby chluśnięcie lodowatą wodą. Niebezpieczeństwo!
Rozejrzała się czujnie, w samą porę, żeby z daleka zauważyć zbliżający się z nadmierną prędkością śmigacz. Dla normalnego człowieka to były ułamki sekund, ale kiedy Kalamarianiątko z pełną prędkością wbiegło wprost pod nadlatującą maszynę, ona była już w skoku, jednym ruchem zgarnęła dziecko i przeturlała się po chodniku, czując na policzku powiew powietrza; pojazd niemal otarł się o nią.
Wstała, przekazała wyrywającego się małego matce, która przycisnęła go do siebie, z trudem wyjąkując podziękowania:
– Karid sadaa, na karid sadaa…
– Ha’ar karid, nark am tkrani – odparła Nessie, przywołując na pomoc całą swoją znajomość kalamariańskiego; w ostatniej chwili powstrzymała się od ukłonienia się na sposób Jedi. Wokół zgromadził się niewielki tłumek osób, które były świadkami wydarzenia. Część z nich zaczęła bić brawo. Z daleka słychać było syrenę policyjnego patrolu, najwyraźniej pirat drogowy został zatrzymany.
Cranberry pociągnęła ją za łokieć.
– Niezwracanie na siebie uwagi wychodzi ci po prostu wspaniale – mruknęła, kiedy były już w bezpiecznej odległości.
– Miałaś inne wyjście?
– No, nie, ale…
Usłyszały, że ktoś biegnie za nimi.
– Ej, wy! Zaczekajcie! – dogoniła je ekstrawagancko ubrana dziewczyna z szopą ufarbowanych na obsydianowo czarny kolor kędziorów, ciągnąca za rękę szczupłego, ciemnowłosego chłopaka. Oboje wyglądali na jakieś siedemnaście lat.
« 1 2 3 4 5 6 8 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Na ścieżce ku kosmicznemu Samhdi-Ra
Marcel Baron

11 V 2024

Dokądkolwiek wyruszysz, Adnana, będziesz w samym sobie. Nie ma innej drogi, by osiągnąć Samhdi-Ra, niż wyrzec się siebie w ogniu Modi-jana-Sy. Będziesz więc wędrował w czasie i przestrzeni, tak naprawdę jednak nie poruszysz się ani o jeden atom. A potem wrócisz ze swojej podróży wzbogacony tylko o ciężar nowych doświadczeń.

więcej »
Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Z tego cyklu

Druga szansa
— Magdalena Stawniak

Nowa układanka ze starych klocków
— Adam Kordaś, Michał Kubalski, Marcin Mroziuk, Anna Nieznaj, Beatrycze Nowicka, Marcin Osuch, Agnieszka ‘Achika’ Szady, Konrad Wągrowski

Przemytnik i pozostali
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

10 razy Darth Vader
— Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

Wróg publiczny, cz. 7
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 6
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 5
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 4
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 3
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Wróg publiczny, cz. 2
— Anna ‘Cranberry’ Nieznaj

Tegoż twórcy

Baśń o trzech siostrach
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Żołnierzyki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Prima Aprilis: Odyseja ko(s)miczna
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Gwiazdka Semiramis
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Kraina podwórek
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.