Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Sebastian Chosiński
‹Nocą umówioną, nocą ociemniałą›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
AutorSebastian Chosiński
TytułNocą umówioną, nocą ociemniałą
Opis„Nic już nie słychać”, pierwsza część „Tryptyku wojennego”, opowiadała o wydarzeniach z września 1939 r. „Niech ogarnie cię lęk”, część druga, rozgrywała się wiosną 1943 r. podczas powstania w getcie. A oto i trzecia odsłona tryptyku, mówiąca o wydarzeniach po likwidacji getta.
Gatunekdramat, historyczna

Tryptyk wojenny: Nocą umówioną, nocą ociemniałą

« 1 2 3 4 5 »

Sebastian Chosiński

Tryptyk wojenny: Nocą umówioną, nocą ociemniałą

Andrzej i Marta spojrzeli na siebie, na ich twarzach malowało się rozczarowanie pomieszane ze złością i podenerwowaniem. Zawiadowca natychmiast odgadł przyczynę.
– Nie będziecie mieli co ze sobą zrobić, prawda? – A kiedy chłopak odruchowo potwierdził, zaproponował: – Mogę was przenocować na stacji. Nie będą to żadne luksusy, ale jakiś materac się znajdzie. Jesteście po ślubie? – spytał z uśmiechem.
– Jeszcze nie – odparła Marta. – I za gościnę też podziękujemy.
– Co ty! – zdziwił się Andrzej. – Przecież do lasu nie pójdziemy. – Mówiąc to, wzdrygnął się na sam dźwięk słowa „las”.
– Mam tu niedaleko, w sąsiedniej wsi, krewnego – wyjaśniła dziewczyna, zwracając się do zawiadowcy. – Jeśli zaraz ruszymy, zdążymy przed godziną policyjną.
– Jasne – odparł mężczyzna. – Krewni was przynajmniej nakarmią. Ja nawet nie miałbym czym. Co najwyżej mógłbym zaoferować herbatę. Ale i to bez cukru. – Uśmiechnął się przepraszająco. – I pamiętajcie – zawołał jeszcze, kiedy zdążyli odejść już kilka metrów – pociąg odjeżdża o pół do siódmej.
Odjechali rowerem, Andrzej usiadł na siodełku, Marta natomiast na ramie. Kiedy już zostawili stację za sobą, chłopak zapytał:
– Na pewno dobrze zrobiliśmy, rezygnując z jego pomocy?
– Sądzisz, że na stacji byłoby bezpiecznie?
– A u twoich krewnych będzie?
– To nie są moi krewni – odparła Marta.
– Więc kto?
– Znajomi rodziców. Jeszcze sprzed wojny. Parę razy jako dziecko spędzałam u nich wakacje.
Andrzej zatrzymał się nagle, niewiele brakowało, żeby przewrócili się i wylądowali na ziemi.
– Zwariowałeś?! – krzyknęła dziewczyna, która obiła sobie kolano o kierownicę.
– To chyba ty zwariowałaś! – wrzasnął. – Najpierw wysyłasz do nich jakiegoś Żyda, a teraz nas tam prowadzisz?
– Jakiegoś Żyda? – odparła Marta. – To nie był „jakiś Żyd”. To był człowiek, taki sam jak ty czy ja. Naprawdę wolałbyś patrzeć, jak esesmani rozbijają mu głowę kolbami, a ich psy wyżerają jego mózg?
Była wściekła. Andrzej nigdy jeszcze nie widział jej tak bardzo zdenerwowanej. Odwróciła się do niego plecami i, na nic nie zważając, ruszyła prosto przed siebie.
– Marto!
Nie zareagowała.
– Marto, zaczekaj, ja nie to miałem na myśli.
Przyspieszył kroku i po chwili szli już obok siebie, nie odzywając się jednak wcale. Przeszli w ten sposób przez wieś, która sprawiała wrażenie pogrążonej w sennej malignie. Z oddali docierały do nich wprawdzie głosy zwierząt gospodarskich, nigdzie jednak nie było widać ludzi. Zapewne pochowali się w domach, słysząc o kolejnym pojawieniu się Niemców w okolicy.
– Źle mnie zrozumiałaś – odezwał się kilka minut później Andrzej, przerywając w ten sposób niezwykle denerwujące milczenie.
– Źle? – spytała dziewczyna. – A co chciałeś powiedzieć?
– Bałem się o ciebie. Przecież jeśli nas tam nakryją…
– To co? – weszła mu w słowo. – Wywiozą nas do obozu? Postawią pod płotem i strzelą w łeb? A może… – zamilkła, jakby to, co chciała powiedzieć wydało jej się nagle zbyt straszne. – Może spalą nas w piecu? – dokończyła.
Nie odpowiedział. Słońce powoli znikało za ścianą lasu. Z zakamarków wychodził mrok. Na otwartej przestrzeni za lasem zerwał się chłodny wiaterek. Marta założyła na siebie przewiązany do tej pory w pasie wełniany sweter. Niewiele to pomogło, nadal drżała.
– Daleko jeszcze? – zapytał Andrzej.
Dziewczyna jakby wyrwała się z odrętwienia.
– Tam – wskazała ręką. Kilkaset metrów dalej, za stawem, nieopodal lasu, stało kilka niewielkich zabudowań. Dom, pewnie jeszcze obora, kurnik, jakiś magazyn.
Odruchowo przyspieszyli kroku i kilka minut później stanęli przed furtką. Rozejrzeli się uważnie dokoła, nigdzie jednak nie było żywej duszy, nawet śladu życia. Pod ścianą domu stała psia buda. Ale psa albo nie było w środku, albo też spał jak zabity.
– Dziwnie tu jakoś – stwierdził chłopak.
Marta mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem, otworzyła furtkę i weszła na teren gospodarstwa; Andrzej za nią, prowadząc rower. Przechodząc obok budy, zajrzał ostrożnie do środka. Była pusta. Zagwizdał, ale pies znikąd się nie pojawił. Dziewczyna w międzyczasie zdążyła zgromić go wzrokiem i, przykładając palec do ust, nakazała zachować ciszę. Chłopak kiwnął przepraszająco głową, po czym najciszej jak się dało oparł rower o ścianę domu. Na wypadek niespotykanego zdarzenia wolał mieć wolne obie ręce. W obejściu nic jednak się nie działo.
Marta ruszyła prosto do drzwi chałupy. Nacisnęła klamkę, ale te nie puściły. W spojrzeniu dziewczyny Andrzej odnalazł teraz nie tylko zdziwienie, ale też, chyba po raz pierwszy tego dnia, strach.
– Co zrobimy? – spytał szeptem.
– Poczekamy.
– A jeśli nikt nie przyjdzie?
– Prześpimy się na sianie.
– Noce są jeszcze bardzo chłodne – mruknął i po chwili już żałował tych słów. Znów bowiem wyszło na to, że ciągle narzeka. Dziewczyna chyba jednak nie dosłyszała tego, co powiedział, a przynajmniej nie dała po sobie poznać.
Andrzej przeszedł wzdłuż ścian domu, zajrzał przez okna do środka, wiele jednak nie wypatrzył, ponieważ ktoś starannie pozasuwał firanki i zasłony. Ale kiedy już odwracał się, by wrócić do Marty, kątem oka dostrzegł, że firana w jednym z okien lekko zatrzepotała. Udał, że nic nie zauważył. Natychmiast jednak przekazał informację dziewczynie. Ta zaś, nieco poweselawszy, podsumowała:
– Boją się czegoś. I pewnie nie zauważyli, a może nie poznali, że to ja…
Teraz już, bez wahania, głośno zapukała do drzwi. Po chwili powtórzyła; za trzecim razem pomógł jej Andrzej. Po drugiej stronie usłyszeli ciche skrzypnięcie. To stara drewniana podłoga wydała jęk pod naporem czyjejś stopy.
– Wujku Adamie, to ja, Marta – odezwała się dziewczyna. – Przyjeżdżałam do was na wakacje. Ostatnio byłam przed pięcioma laty. Odebraliście mnie powózką z dworca. Gdy jechaliśmy, biegł za nami taki śliczny kundelek. Wujku… – Nie dokończyła. Drzwi uchyliły się lekko. W szparze widać było wystraszoną twarz starszego mężczyzny. Patrzył na nich z takich niedowierzaniem, jakby przyszło mu nagle obcować z duchami. – To ja, Marta! – powtórzyła, chcąc rozwiać wszystkie wątpliwości mężczyzny.
– A on, to kto?
– To mój… – zawahała się na moment – przyjaciel. Uciekł nam ostatni pociąg, a godzina policyjna tuż-tuż.
Dopiero teraz gospodarz otworzył drzwi na tyle szeroko, aby mogli wejść do pogrążonej w niemal całkowitym mroku sieni. Mężczyźni przywitali się w milczeniu, podając sobie dłonie. Marta natomiast na kilka chwil zawisła wujkowi na szyi. Gdy ten oswobodził się wreszcie z objęć dziewczyny, poprosił ich do pokoju. Przy stole siedziała mniej więcej pięćdziesięcioletnia, przedwcześnie posiwiała kobieta.
– Marto, to naprawdę ty? – spytała z niedowierzaniem.
– Ja, ciociu.
– Nie miej żalu do nas. Czasy są niespokojne – wyjaśniła spokojnie kobieta, witając się z dziewczyną.
– Nie mam – odparła Marta.
– Dzisiaj znowu we wsi byli Niemcy – wytłumaczył gospodarz.
– Wiemy – wtrącił się Andrzej. – Zatrzymali nas nawet.
– Zatrzymali?
– Dlatego nie zdążyliśmy na pociąg.
– I puścili? – spytała gospodyni.
– Okazało się, że nie nas szukali.
– A kogo? – Pytanie zadane przez wujka Adama zawisło w próżni. Cztery osoby spoglądały na siebie nawzajem badawczo. Żadna nie miała śmiałości przerwać ciszy.
Dopiero po dłuższej chwili odezwała się Marta:
– Nikt tu dzisiaj do was po południu nie przyszedł?
– A kto miał przyjść? – odparła kobieta.
– Nikt się na mnie nie powoływał?
Dziewczyna, nie mogąc doczekać się odpowiedzi, spojrzała błagalnie na Andrzeja. Ten jednak wzruszył tylko ramionami. Bardzo dziwni wydali mu się ci gospodarze. Wolałby już chyba spędzić tę noc na stacji.
– To nic. Pewnie znalazł pomoc gdzie indziej – odpowiedziała sama sobie Marta.
– Ech – mruknął na to mężczyzna. – Wybacz, ale… Nie widzieliśmy się tyle lat. Nie dawaliście znaku życia, ani ty, ani twoi rodzice. Myśleliśmy, że coś się wam przytrafiło złego. Aż tu nagle dzisiaj pojawia się jakiś obcy, który mówi, że ty go przysyłasz i żeby mu pomóc.
« 1 2 3 4 5 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Ilustracja: Waldemar Jagliński

Malarz, chłopiec i Ewa
Waldemar Jagliński

20 IV 2024

Pośród soczystych traw zobaczył znajomą postać. Obraz zafalował, stał się żywy, a chłopiec z pierwszego planu znikał i pojawiał się, pulsując barwami. Kilka większych kwiatów pochyliło się w stronę Promyka, a ten uśmiechnął się szeroko i wskoczył na mocne łodygi.

więcej »
Ilustracja: <a href='mailto:tatsusachiko@gmail.com'>Tatsu</a>, wygenerowane przy pomocy AI

Bestseller
Marcin Pindel

16 III 2024

— Spójrz prawdzie w oczy: marny z ciebie pisarzyna, takich „talentów” jest na pęczki w każdym zakątku tego kraju. Nawet wśród twoich uczniów było wielu lepszych od ciebie; pewnie to zauważyłeś, czytając ich wypracowania, ale twoje chore przekonanie o tym, że jesteś wyjątkowy, pozbawiło cię trzeźwego osądu. Tylko ja mogę ci pomóc, jedyne, co musisz zrobić, to o to poprosić.

więcej »
Ilustracja: Małgorzata Myśliborska

Pająki
Jan Myśliborski

14 I 2024

Było już prawie zupełnie ciemno. Kiedy zatrzaskiwał ciężkie skrzydło bramy, wydało mu się, że po drugiej stronie drogi dostrzegł zarys sylwetki stojącego pod drzewem człowieka. Mimo wszystko poczuł coś w rodzaju ulgi, gdy już przekręcił klucz.

więcej »

Polecamy

...ze szkicownika, cz. 9

...ze szkicownika:

...ze szkicownika, cz. 9
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 8
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 7
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 6
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 5
— Jacek Rosiak

Za kulisami autoportretu, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 4
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 3
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 2
— Jacek Rosiak

...ze szkicownika, cz. 1
— Jacek Rosiak

Zobacz też

Tegoż twórcy

Hot 31
— Aleksander Krukowski

Honorowy obywatel
— Sebastian Chosiński

Wielki Guslar: Gdzie woda czysta i trawa zielona
— Sebastian Chosiński

Metanoia
— Sebastian Chosiński

Ktoś mnie zawołał: Sebastian!
— Sebastian Chosiński

Kidusz Haszem
— Sebastian Chosiński

Bóg jest czystą nicością
— Sebastian Chosiński

Non omnis moriar
— Sebastian Chosiński

Kolberg, cz. 2
— Sebastian Chosiński

Kolberg, cz. 1
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.