Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ciemno, zimno i do domu daleko

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Takie wrażenie miałam, stojąc czterdzieści minut w przytupującej z zimna kolejce przed wejściem do gmachu WSPiA, gdzie odbywał się Falkon. A potem było jak zwykle: cztery dni odżywiania się naleśnikami, siedzenia w zatłoczonych (lub nie) salach i rzucania się na szyje dawno nie widzianych znajomych. Czyli typowy konwent.

Agnieszka ‘Achika’ Szady

Ciemno, zimno i do domu daleko

Takie wrażenie miałam, stojąc czterdzieści minut w przytupującej z zimna kolejce przed wejściem do gmachu WSPiA, gdzie odbywał się Falkon. A potem było jak zwykle: cztery dni odżywiania się naleśnikami, siedzenia w zatłoczonych (lub nie) salach i rzucania się na szyje dawno nie widzianych znajomych. Czyli typowy konwent.
Plakat konwentu
Plakat konwentu
Miłym zaskoczeniem były eleganckie identyfikatory, przedstawiające organizatorów Falkonu ucharakteryzowanych na rozmaite bóstwa (dla zwykłych uczestników był Bachus – czyżby jakaś aluzja?…), wydrukowane ładnie i w kolorze, co dotychczas się na lubelskich konwentach nie zdarzało. A kiedy dodamy jeszcze do tego wprowadzenie waluty konwentowej, to widać, że Falkon dobił wreszcie do standardów ogólnopolskich. Szkoda tylko, że identyfikatory rzadko kto nosił, poprzestając na jaskrawożółtej opasce na nadgarstek. Nieco utrudniało to rozpoznawanie osób znanych na przykład z forów dyskusyjnych.
Nad pysznymi naleśnikami w barku przestudiowałam tabelkę z programem i uznałam, że jakoś nie pęka ona w szwach od atrakcji – z drugiej strony, jeżeli ktoś zaliczył już kilkadziesiąt konwentów, to trudniej go zadowolić, bo ileż można słuchać o archetypie wampira w kulturze europejskiej albo o japońskich wierzeniach? Nastawiłam się więc na integrację ze znajomymi, która udała się w stu procentach, szczególnie kiedy nagabywałam kilku pasjonatów historii o alternatywne wersje przebiegu historii początków XX wieku.
Najciekawszymi prelekcjami, w których brałam udział, były… ale zacznijmy od początku.
Czwartek
Sklepik mangowy<br/>Fot. Agnieszka Szady
Sklepik mangowy
Fot. Agnieszka Szady
Pierwszym zaliczonym punktem programu była prelekcja „Najbardziej zaskakujące posiłki w Azji”, której twórca się nie pojawił, więc organizatorzy na chybcika podstawili prawdziwego Japończyka: Hayato „Co-jeszcze-mogę-powiedzieć” Kitabatake. Uroczy ten młodzieniec stał przed widownią i czekał na pytania, więc ciągnęliśmy prelekcję za uszy jak się dało. Spytałam o różnicę między nigiri i maki, potem o słodycze robione z czerwonej fasoli, ktoś inny o owoce, zupy i sałatki i jakoś poszło. Najciekawsze informacje dotyczyły pomnika pieroga wystawionego w pewnym mieście1) oraz święta oglądania księżyca w pełni, kiedy jada się kluski danago. Ideę pierogów zresztą zaimportowali do Japonii wojownicy podbijający Mandżurię. Opowiadając o owocach Hayato przytoczył legendę o krabie i małpie (poproszonej o zerwanie owocu kaki), ale bez zakończenia, którego – jak z wdziękiem stwierdził – nie pamięta. Dowiedzieliśmy się tez, że z polskich potraw Japończycy lubią żurek, a nie cierpią barszczu czerwonego. Mądry naród!
Prelekcja dra Marka Florka o starosłowiańskich miejscach kultu była ilustrowana starannie dobranymi zdjęciami. Rozpoczął ją profesjonalnie od wymienienia źródeł wiedzy o owych kultach, którymi to źródłami są nie tylko zapiski i archeologia, ale też nazwy miejscowe (np. Żmigród), a także obyczaje ludowe. Naturalnymi miejscami kultu były gaje, źródła i góry, kulturowymi – świątynie, a prywatnymi – domy i cmentarze. Góry jako połączenie Ziemi z niebem były tak ważne, że w co bardziej płaskim terenie usypywano sztuczne kopce. Śladami kultu źródeł są kościoły i cerkwie budowane na tych, które były czczone. Mamy też kamienie z tak zwanymi „bożymi stópkami” oraz kamienne figury („To jest rzeźba panny z rybą, w źródłach średniowiecznych występująca jako Święty Piotr”).
Japońskie przedszkolaki w magicznych czapeczkach z guziczkiem<br/>Fot. internet
Japońskie przedszkolaki w magicznych czapeczkach z guziczkiem
Fot. internet
Z prelekcji o nader marketingowym tytule „Seks, przemoc i średniowieczne kroniki” zapamiętałam głównie opis pieśni o księciu Akwitanii, który udajac niemowę podrywał dwie damy. Został przez nie podrapany po plecach za pomocą kota, lecz nawet nie pisnął, co pozwoliło im uwierzyć, że faktycznie nie mówi (a zatem nie opowie nikomu o schadzce). Książę ponoć zaspokoił owe damy 188 razy. Druga ciekawa informacja dotyczyła żony rycerza, która w drogach rodnych ukryła wielki, nabijany złotem pas. Padły też przykłady zbereźnych przydomków i nazwisk z dawnych czasów.
Prelekcję „Dwóch nerdów w kinie” Lucek zaczął od stwierdzenia, że jest ona przeznaczona dla graczy RPG, ale nie dałam się tym odstraszyć, dzięki czemu obejrzałam sceny walki z „Potopu”, „Rob Roya” i „Kill Billa”, z całkiem interesującym komentarzem dotyczącym ukazywania postaci w każdej z nich.
Piątek
Coś dla ciała - jednym z patronów Falkonu była piekarnia<br/>Fot. Agnieszka Szady
Coś dla ciała - jednym z patronów Falkonu była piekarnia
Fot. Agnieszka Szady
Drugiego dnia konwentu dowiedziałam się wreszcie, czemu przy niektórych punktach programu w tabelce umieszczono tajemnicze gwiazdki i czemu o 10:00 w Auli II w informatorze jest wymieniony „Wieczny Rzym”, a w tabelce „Anioły, czyli wszystko o skrzydlatych zastępach nieba”. Po prostu książeczka poszła do druku wcześniej, a tabelka była już do niej erratą.
Na spotkanie z Jarosławem Grzędowiczem przybyły tłumy, bo ten autor nawet gdyby mówił o plonach buraka cukrowego w powiecie zamojskim to i tak byłoby fascynująco. Wspominki o Fenixie skierowały dyskusję na tory roli redaktora działu prozy polskiej w czasopiśmie – Jeremiasz przypomniał między innymi, że wysyłając wydruk opowiadania warto imię i nazwisko umieścić również na nim, a nie tylko na kopercie. Następnie dowiedzieliśmy się, że „Pana Lodowego Ogrodu” autor wymyślił „…chyba w jakimś przypływie masochizmu, bo narracja jest taka, żeby było jak najtrudniej”. Była też mowa o tworzeniu języków do książki:

„W fantasy coś się po prostu bełkocze i udajemy, że ktoś coś powiedział”.

„Posługuję się jedenastoma językami, których nie znam, bo nie istnieją”.

„Ale na takie okoliczności Bóg dał nam stronę www.jakkląćwobcychjęzykach.com”.

Księgarnia Solaris<br/>Fot. Agnieszka Szady
Księgarnia Solaris
Fot. Agnieszka Szady
Jakiś młodzian z publiczności spytał o możliwość udostępnienia w internecie notatek dotyczących tych języków – od razu zgadłam, że planuje stworzenie systemu RPG, co zresztą w chwilę później sam potwierdził. Padło też pytanie o ewentualną ekranizację „Pana Lodowego Ogrodu”, na co autor z właściwym sobie humorem odparł: „Spielberg nie dzwoni. Już chyba zacząłem podejrzewać, że nie jest zainteresowany”. Koleżanka z działu literackiego Esensji chciała wiedzieć, jakie konkretnie książki stały się inspiracją do opublikowanego w SFFiH felietonu o bohaterach-szujach; Grzędowicz skomentował: „Jeżeli z tyłu było napisane, że to absolutny kanon i przeszło do klasyki w zeszłym roku, to kupowałem”. Pogrzebawszy w pamięci wydobył tytuły „Finch” oraz „Próba kwiatów” (ten drugi nawet recenzowała u nas Ania Kańtoch).
Wykład o dziwnych zjawiskach pogodowych był bardzo interesujący i ilustrowany pięknymi zdjęciami, na przykład tęczy na pajęczynie. Na dodatek prowadząca miała na sobie kompletny kombinezon rebelianckiego pilota! Dowiedzieliśmy się o wyglądających jak UFO chmurach soczewkowych, o zamarzniętej mgle zwanej diamentowym pyłem oraz bardzo dużo o tęczy kolorowej, białej, księżycowej i o halo. Tego ostatniego nie powinno się obserwować wprost, bo grozi to uszkodzeniem wzroku – dobrym sposobem jest patrzenie w odbicie w szybie samochodowej.
Chmura soczewkowa<br/>Fot. oja.uj.edu.pl
Chmura soczewkowa
Fot. oja.uj.edu.pl
Zamiast Stefana Dardy wystąpił niejaki Kilm z warsztatami na temat pisania recenzji, więc poszłam tam niejako służbowo. Generalnie niczego nowego się nie dowiedziałam, ale podrzuciłam parę uwag, na przykład o tym, że autor nie powinien poświęcać połowy recenzji na wymienianie tego, co chciałby w książce zobaczyć, a drugiej połowy na pretensje do autora, że o tym nie napisał. Kilm bardzo słusznie podkreślał potrzebę argumentowania każdego stwierdzenia; na slajdach przedstawiał dobre oraz niedobre sposoby rozpoczynania recenzji („Książka X należy do gatunku fantasy…”), jej podsumowywania oraz innych fragmentów.
Prelekcja Marcina Chludzińskiego „Japończyk a społeczeństwo” była moim zdaniem jedną z najlepszych na Falkonie. Marcin nie tylko mówił z pasją i dykcją, ale na dodatek doskonale znał się na temacie (później przyznał się, że jest orientalistą). Omawiał życie ludzi w Japonii od przedszkola do emerytury, której zresztą tam nie znają. To znaczy, ludzie oczywiście kończą pracę zawodową w pewnym momencie, ale nie dostają z tego powodu żadnych świadczeń. Przedszkolaki noszą pomarańczowe lub żółte czapeczki mające na czubku guziczek, którego dotknięcie jest w stanie „zamrozić” nawet najbardziej rozbrykane dziecko (potem skonsultowałam tę zaskakującą informację z Marcinem Przybyłkiem – stwierdził, że nie jest to niemożliwe). Licea w Japonii są silnie nastawione na produkcję określonego typu absolwentów: przyszłych dziennikarzy, prawników, tancerzy i tak dalej. Z tego powodu wybór odpowiedniego liceum bywa ważniejszy niż studia, a moment jego dokonania jest jednym z trzech życiowych progów powodujących najwięcej samobójstw. Wymagający system szkolnictwa i poniżanie klasowych outsiderów są tematem wielu mang, które na wyspach pełnią rolę powieści oraz medium krytyki społecznej. Z ciekawostek dowiedzieliśmy się, że tylko 20% Japończyków pracuje w wielkich korporacjach, i że w kraju tym wszystkie przekleństwa są ściągnięte z USA. Marcin opowiedział nam też o obowiązkach wobec rodu na przykładzie dziedziczenia rodzinnej firmy przez młodszego z braci, bo starszy został muzykiem rockowym, co spowodowało urazę nie tylko rodziny, ale również sąsiadów stołujących się w barze prowadzonym przez jego ojca.
1 2 »

Komentarze

22 XI 2011   14:02:38

"Szkoda tylko, że identyfikatory rzadko kto nosił, poprzestając
na jaskrawożółtej opasce na nadgarstek. Nieco utrudniało to rozpoznawanie osób znanych na przykład z forów dyskusyjnych."
Biorąc pod uwagę Kto to pisze - ROTFL :o)

22 XI 2011   14:08:14

No przecież właśnie o to biega, że ja bez podpisu mało kogo rozpoznam. Tak, wiem, że Ciebie "rozpoznawałam' na czterech kolejnych konwentach. :-)

22 XI 2011   14:38:51

Skoro w Japonii nie ma emerytur, to z czego żyją starzy Japończycy? Czy tam po prostu musisz mieć dzieci, bo inaczej nikt ci jeść nie da?

22 XI 2011   15:11:32

Ustawowych emerytur nie ma, ale nikt nie zabroni odkładać w banku na fundusz emerytalny, więc przypuszczam, że tak właśnie robią.

22 XI 2011   15:19:50

"Skoro w Japonii nie ma emerytur, to z czego żyją starzy Japończycy?" -- z oszczędności, których mają znacznie więcej, niż by łaskawie "dostali" na starość od państwa (w cudzysłowie, bo trudno nazywać dostawaniem otrzymywanie niewielkiej zazwyczaj części pieniędzy wymuszonych wcześniej przez rzeczone państwo pod pretekstem systemu emerytalnego ;-)).

22 XI 2011   15:22:00

Kraj bez ZUSu - toć to lepsze od tzw. rajów podatkowych. ;)

22 XI 2011   15:29:10

Nieprawdaż? Gdyby jeszcze nie gęstość zaludnienia, trzęsienia ziemi, tsunami i te dziwaczne bajeczki, to już bym tam mieszkał ;-)

24 XI 2011   23:40:39

w kwestii fachowego (lingwistycznie i nie tylko) tworzenia języków - polecam się szanownej uwadze zainteresowanych na poważnie pisarzy, twórców gier i innych oper.

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Tegoż autora

I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.