Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 6 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Falkon 2004›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator Cytadela Syriusza
CyklFalkon
MiejsceLublin
Od19 listopada 2004
Do21 listopada 2004
WWW

W ekstremalnych warunkach pogodowych

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 »
Zima znowu zaskoczyła drogowców, ale czymże to jest dla prawdziwego fana, któremu Hoth ni Caradhras nie straszne, a co dopiero marne kilka(set) kilometrów w zawiei. Na Falkon dotarło prawie 1000 osób, a program, mimo, że połatany i miejscami spięty na agrafkę, pełen był wszelakich atrakcji…

Agnieszka ‘Achika’ Szady

W ekstremalnych warunkach pogodowych

Zima znowu zaskoczyła drogowców, ale czymże to jest dla prawdziwego fana, któremu Hoth ni Caradhras nie straszne, a co dopiero marne kilka(set) kilometrów w zawiei. Na Falkon dotarło prawie 1000 osób, a program, mimo, że połatany i miejscami spięty na agrafkę, pełen był wszelakich atrakcji…

‹Falkon 2004›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator Cytadela Syriusza
CyklFalkon
MiejsceLublin
Od19 listopada 2004
Do21 listopada 2004
WWW
Falkon 2004 rozpoczął się nagłym atakiem zimy. W ciągu paru godzin Lublin zamienił się w białe piekło. Widoczność spadła do 20 metrów, śnieżyca łamała konary drzew, samochody utykały w zaspach, komunikacja autobusowa przestała istnieć, padły przeciążone sieci komórkowe. Brnąc w zawiei przez kilka kilometrów spodziewałam się, że na terenie konwentu zastanę ledwie garstkę osób, tymczasem, ku mojemu zdziwieniu, szkoła była pełna – wraz z dodatkowymi salami, wynajętymi w sąsiednim gimnazjum. Zjechało się niemal tysiąc osób; ci z odleglejszych stron Polski licytowali się, kto dłużej podróżował (zdaje się, że rekord wynosił 13 godzin).
Na prelekcję o japońskich przesądach weszłam dopiero w połowie, ale niestety nie zostałam tam długo. Prowadząca ją dziewczyna rzucała słuchaczom różne dziwne japońskie przysłowia, oczywiście w tłumaczeniu na polski, po czym kazała zgadywać, o co w nich chodzi. Przeważnie odpowiadała jej głucha cisza. No bo faktycznie, jak zinterpretować powiedzenie „Poradź się choćby własnego kolana” czy „W czystej wodzie ryby nie żyją”? Zeszłam zatem z wyżyn poddasza szkoły do sali na drugim piętrze, gdzie rozpoczynał się wykład dr Pawła Frelika o seksie w fantastyce. Wbrew groźnie brzmiącemu tytułowi naukowemu, prelegent okazał się sympatycznym, kudłatym młodzieńcem, który wesoło i zajmująco opowiadał o tym, jak u zarania swych dziejów fantastyka radziła sobie ze sprawami damsko-męskimi. Do lat 60 występowało kilka stereotypowych modeli kobiet: Bojaźliwa Dziewica, Królowa Amazonek, Dobra Żona, Sfrustrowana Stara Panna – Naukowiec oraz Młodsza Siostra (postać wyjściowa do typu 1 lub 3). Później, pod wpływem m.in. przemian społecznych, kobiety i mężczyźni zaczęli być opisywani mniej stereotypowo, pojawiły się wątki homoseksualne oraz opisy scen erotycznych, zmniejszyło się za to zainteresowanie parami ludzko-obcymi.
Prosto z prelekcji podążyłam na konkurs ze znajomości komiksów o Kajku i Kokoszu. Prowadzący go Gonzo podzielił pytania na kategorie tematyczne: poezje, zwierzęta, wielkie czyny, zbójcerze, czary i tak dalej, więc każdy mógł wybrać coś dla siebie. Najtrudniejsze, ale też i nie wiedzieć czemu najbardziej rozchwytywane pytania były w kategorii słynnych osób. Konkurs zakończył się dramatyczną walką między Elanor a Sławkiem Graczykiem – oboje mieli po 10 punktów, zaliczywszy komplet trafień. Zwycięzca (Sławek) został wyłoniony dopiero w trzeciej turze dogrywki.
Konkurs zakończył się o 21.30 i choć program trwał nadal, należało pomyśleć o powrocie do domu, wraz z dziewięcioma osobami, które u mnie nocowały. Telefony nadal nie działały, taksówki nie jeździły, ale za to, ku naszemu zdziwieniu, pojawił się ostatni autobus.

W sobotni poranek rześcy jak ptaszyny pojawiliśmy się na pół godziny przed zapowiedzianą w programie prelekcją Piotra W. Cholewy (PWCa) o fantastyce z lat międzywojennych. Samego PWCa jeszcze nie było, w pustej sali organizatorzy oddawali się zagadkowej czynności starannego zaklejania wszystkich okien plakatami filmowymi z dziedzin pozafantastycznych. Jak się później okazało (kiedy z rozwianym włosem i kurtką nadleciał minimalnie spóźniony PWC), było to niezbędne dla wyciemnienia sali w celu dobrego odbioru komputerowych slajdów oraz fragmentów starych filmów, którymi wykład był ilustrowany. Przy oglądaniu „Nosferatu” omal nie wydałam okrzyku „Ale dźwięk nie działa!…”. Wszystkim podobała się scena, kiedy wampir o wschodzie słońca przezroczyścieje i znika w płomieniu; Michał „Mumakil” Leśniewski skomentował, że efekty specjalne są lepsze, niż w „Wiedźminie”. Dowiedzieliśmy się o radzieckim filmie „Aelita” z niezłą ponoć scenografią i zaskakująco pesymistycznym, antyrewolucyjnym zakończeniem, o tym, że efekt targanego wiatrem futra King-Konga to skutek roztargnienia animatorów, którzy zapominali przyczesać kukiełkę między jednym a drugim ujęciem, o ewolucji amerykańskich magazynów s-f i o tym, że główna nagroda z dziedziny literatury fantastycznej nazwana jest od imienia jednego z ich redaktorów.
Taniec hinduski<br/>© Agnieszka ‘Achika’ Szady
Taniec hinduski
© Agnieszka ‘Achika’ Szady
Większość słuchaczy pozostała w tej samej sali, aby zająć sobie dogodne miejsca na zapowiadaną w programie prelekcję Andrzeja Pilipiuka „Czym się żywili nasi przodkowie”, Andrzej jednak oznajmił, że zamierza mówić o historii medycyny. Wywołało to kilka cichych jęków rozczarowania, wykład jednak był bardzo ciekawy, a i ilustrowany frapującymi, nieraz lekko gorszącymi przezroczami. Usłyszeliśmy o rewolucji megalitycznej, która polegała na tym, że z terenu dzisiejszego Beninu wyroili się Murzyni i dotarli aż na Kujawy, przynosząc ze sobą religię objawiającą się ryciem na wszystkich dostępnych kamieniach falistych lub spiralnych linii, co jeden z profesorów zinterpretował jako efekt używania narkotyków podobnych do LSD. Było też o egipskich testach ciążowych (podlewanie zasianej pszenicy i jęczmienia moczem kobiety, co jednocześnie wykazywało płeć poczętego dziecka i, jak wykazały XX-wieczne badania, działało zaskakująco skutecznie) i o tym, jak pożar biblioteki podziałał konserwująco na przechowywane w niej zapiski. Brzmi to dziwnie, ale nabiera sensu, jeśli dodamy, że zapiski poczynione były na glinianych tabliczkach. Andrzej opowiadał też o prawnej regulacji odpowiedzialności lekarzy w różnych epokach i kulturach: za zaleczenie chorego na śmierć mogli stracić rękę lub życie.
Zrezygnowałam z wykładu Wita Szostaka „Żywioł magii obrzędowej”, aby móc pójść na pokaz tańca hinduskiego. Porozkładane w sali gimnastycznej karimaty odsunięte zostały w kąt, by utworzyć scenę, na której przy wtórze żywej, egzotycznej melodii produkowała się grupa młodych Hindusów i Hindusek studiujących na anglojęzycznym oddziale Wydziału Lekarskiego lubelskiej Akademii Medycznej. Wszyscy sądzili, że są oni zawodowym zespołem, na co wskazywałaby perfekcyjna precyzja wykonywania skomplikowanych figur, ale powiedzieli, że nie, że po prostu jest to ludowy taniec z ich regionu, wykonywany z okazji świętowania zwycięstwa pewnej bogini nad pewnym demonem, i wszyscy potrafią go tańczyć. Bardzo interesującym i dla nas oryginalnym jego elementem było rytmiczne uderzanie o siebie drewnianymi kijkami, które wydawały przyjemny dla ucha dźwięk.
Po obiedzie (w tym roku organizatorzy Falkonu uruchomili stołówkę szkolną w sąsiednim gimnazjum, w której za 5 zł można było zjeść zupę grzybową i pyszne kopytka z forszmakiem) nie odmówiłam sobie przyjemności posłuchania Jarosława „Jeremiasza” Grzędowicza, opowiadającego o polskich osiągnięciach literackich z gatunku horroru. Nie współczesnych, trochę starszych… tak gdzieś sprzed 200 lat. Padały nazwiska takie, jak Potocki i Ossoliński; Jeremiasz streszczał nam co ciekawsze opowiadania, a nawet przeczytał fragment jednego. Był to opis skąpstwa pewnego szlachcica, napisany tak zawiłym, barokowym stylem, że następnie przez kilka minut ustalaliśmy, co kto zrozumiał. Mnie udało się pojąć, że stangret owegoż szlachcica wciąż musiał skracać znoszoną liberię, bo nie dostawał nowej. Na zakończenie Jeremiasz przejechał się z lekka po programie szkolnym języka polskiego, stwierdzając, że lista lektur jest układana przez starsze panie i w związku z tym skutecznie odstrasza od czytania młode pokolenie, zmuszane do czytania „Antków” i „Janków Muzykantów”, które nigdy nie były prawdziwą literaturą, a jedynie propagandowymi opowiastkami z gazet, mającymi zachęcić bogate kobiety do wpłacania pieniędzy na cele charytatywne.
W wyznaczonym czasie miejsce Jeremiasza zajęła Maja L. Kossakowska, opowiadająca o „Starożytności, jakiej nie znamy”. Wykład był odrobinę chaotyczny, ale interesujący: można było się dowiedzieć o rzymskim urzędniku powołanym specjalnie w celu decydowania, czy była burza czy nie (spowodowane to było nadużyciem w parlamentaryzmie rzymskim piorunów jako przejawu woli Jowisza), o tym, że strój służbowy flamina prawdopodobnie jest pierwowzorem strojów, w jakich na ogół wyobrażamy sobie czarodzieja, o fałszowaniu wróżb świętych kur przez Juliusza Cezara i o edykcie Wespazjana, zabraniającym wznosić budynki wyższe niż 10 pięter.
Taniec hinduski<br/>© Agnieszka ‘Achika’ Szady
Taniec hinduski
© Agnieszka ‘Achika’ Szady
O godzinie 16.00 ponownie zagłębiłam się w wąskie i kręte zakamarki bocznej klatki schodowej, którą wspięłam się do położonej na poddaszu sali od niemieckiego, w celu wzięcia udziału w konkursie z wiedzy o Czarodziejce z Księżyca. Włożyłam nawet stosowną koszulkę, przedmiot podziwu i zazdrości wielu konwentowiczów. Niestety, odpadłam w teście eliminacyjnym, który po części zawierał łatwe pytania (która z czarodziejek miała fioletowy mundurek, która kota, a która grała na skrzypcach), a po części tak trudne, że nawet nie umiem ich powtórzyć. Udałam się zatem na poszukiwanie innych rozrywek. Marek S. Huberath wygłaszał prelekcję o niemożności istnienia olbrzymów i krasnoludków, ale duchota panująca w sali nieco mnie odstraszyła. Pokręciłam się zatem nieco po terenie konwentu, zagadując ludzi i oglądając książki, komiksy i podstawki do gier wystawione na sprzedaż w kilku stoiskach. Potem zajrzałam na prelekcję Moniki Bigaj „Czym się różni łotrzyca”. Autorka dokonała podziału łotrzyc na piękne, dworskie, bogate, wpływowe, twarde oraz z traumą, podając do każdego typu przykłady zaczerpnięte z książek, gier i filmów. Było to interesujące, ale po pewnym czasie prelekcja przerodziła się w luźną dyskusję na temat różnych typów łotrzyc, a że omawiane przykłady wzięte były wyłącznie z RPG i anime, przestałam rozumieć, o co chodzi i oddaliłam się ku innym przeznaczeniom.
1 2 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Inne recenzje

Falkon czyli spiskowy śniegu tren
— Aleksandra Graczyk, Sławomir Graczyk

Tegoż autora

I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Wkrótce

zobacz na mapie »

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.