Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 7 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

‹Polcon 2008›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator ZKF „Ad Astra”
CyklPolcon
MiejsceZielona Góra
Od28 sierpnia 2008
Do31 sierpnia 2008
WWW

To nie jest prelekcja, której szukacie…!

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 »
Polcon 2008 różnił się od innych Polconów szczególnie wysoką zawartością spektakli teatralnych. Dodatkową atrakcją była obecność Richarda LeParmentiera, odtwórcy roli admirała Mottiego w „Gwiezdnych wojnach”. A co jeszcze? Poczytajcie o zbieraniu materiałów do powieści w nocy na dworcu kolejowym, o największym poduszkowcu świata i karabinie atomowym, a także o tym, czy kradzież twardego dysku z komputera Jacka Dukaja byłaby czynem usprawiedliwionym społecznie.

Agnieszka ‘Achika’ Szady

To nie jest prelekcja, której szukacie…!

Polcon 2008 różnił się od innych Polconów szczególnie wysoką zawartością spektakli teatralnych. Dodatkową atrakcją była obecność Richarda LeParmentiera, odtwórcy roli admirała Mottiego w „Gwiezdnych wojnach”. A co jeszcze? Poczytajcie o zbieraniu materiałów do powieści w nocy na dworcu kolejowym, o największym poduszkowcu świata i karabinie atomowym, a także o tym, czy kradzież twardego dysku z komputera Jacka Dukaja byłaby czynem usprawiedliwionym społecznie.

‹Polcon 2008›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Organizator ZKF „Ad Astra”
CyklPolcon
MiejsceZielona Góra
Od28 sierpnia 2008
Do31 sierpnia 2008
WWW
Polcon odbywał się w innym kampusie niż w 2004 roku, też bardzo nowoczesnym i ładnie zaprojektowanym. Brakowało mi tylko budki z chińskim jedzeniem po drugiej stronie ulicy. Wyżywienie było w barku lub pod rozstawionym przed budynkiem wielkim namiotem konwentowym, w którym odbywała się część atrakcji – ale tam były tylko mięsa z rusztu, frytki i (niedo)pieczone ziemniaki. Akademiki miały standard z epoki wczesnego Gierka (obtłuczone meble, brak kosza na śmieci w pokoju, koedukacyjne prysznice bez zasłonek niewątpliwie sprzyjające zacieśnianiu więzi międzyludzkich), ale przecież nie mieliśmy tam mieszkać cały rok.
Prelekcja Piotrka Rogoży „Miasto w polskiej fantastyce” była dość nudna, w dodatku prelegent przez dwadzieścia minut powiedział wszystko, co miał do powiedzenia. Przez następne dwadzieścia ciągnęliśmy spotkanie za uszy (przodował w tym Piotr Staniewski), a potem wszyscy się rozeszli. W sąsiedniej sali trwała jeszcze doskonała prelekcja „Międzyrzecki Rejon Umocniony”, więc tam poszłam. Nie żeby mnie fascynowały poniemieckie bunkry, ale Robert Jurga prowadził ją bardzo ciekawie, z licznymi slajdami i mnóstwem informacji wskazujących na to, że głęboko siedzi w temacie. Zobaczyliśmy między innymi „zęby smoka” (trapezowate konstrukcje z betonu, zbudowane jako zapory przeciwczołgowe) wkomponowane w czyjś pokój, bunkry pomalowane w kwiatki, bo gmina zaadaptowała je na ogródek jordanowski, przekrój przez stanowisko ogniowe strzelca i tak dalej. Prowadzący opowiadał, jak to w którymś bunkrze znaleziono w latach 70. zwłoki niemieckich żołnierzy – atakujący Rosjanie ostrzałem rozhermetyzowali bunkier i zagazowali załogę, a że w momencie powojennego sprzątania zwłok gaz jeszcze się utrzymywał, nikt nie wszedł do środka i wszystko zostało na czterdzieści lat… Dowiedzieliśmy się też, że niemiło się ekshumuje pogrzebane w ziemi zwłoki w podgumowanych mundurach.
drogowskaz</br>fot. © Szymon Sokół
drogowskaz
fot. © Szymon Sokół
Następnie udałam się na spotkanie autorskie z Jakubem Ćwiekiem. Zaczął od tego, że narysował na tablicy schematyczny wizerunek Lokiego, wzbudzając wielką wesołość, gdyż wizerunek składał się z długowłosej głowy na tułowiu jak kij, do którego dołączone były patykowate rączki i nóżki. Potem opowiadał o planach na przyszłość i tak dalej, jak to na spotkaniu autorskim. Wszyscy się świetnie bawili, bo Kuba jest taki wesoły, że nawet gdyby omawiał kodeks spółek handlowych, to i tak wszyscy by się dobrze bawili.
Zaraz potem była „Filmowa historia fantastycznej erotyki” Piotra W. Cholewy, która oczywiście ściągnęła tylu zainteresowanych, że zajęte były nawet schody. Szkoda, że jakiś sadysta układający program sprawił, iż druga jej godzina pokrywała się czasowo z wystąpieniem Kuby Ćwieka „Opowieści dworcowe”, na którym też bardzo mi zależało.
Jakub Ćwiek na tle fragmentu rysunku swojego bohatera</br>fot. © Szymon Sokół
Jakub Ćwiek na tle fragmentu rysunku swojego bohatera
fot. © Szymon Sokół
PWC pokazywał urywki rozmaitych filmów, poczynając od staroci w rodzaju „Metropolis” (tak zwany erotyczny taniec robo-Marii wzbudził wielką wesołość widowni) poprzez produkcje z lat 40. i 50. aż do polskiej „Hydrozagadki”. Najbardziej ubawiła nas planeta, na której obnażone do pasa kosmitki nosiły na głowach druciane czułki służące im do komunikacji telepatycznej. Ich półnaga przywódczyni przemawiała telepatycznie z wysokiego tronu stojącego na polance w jakimś parku, a kosmonauci w błyszczących strojach sprzeczali się, czy wracać, czy zostać. Drugim zabawnym kawałkiem był jakiś film à la „Baśnie z 1001 nocy” – bohater pozytywny w orszaku pięknych dziewcząt (PWC żartował, że reżyser i producent zatrudnili do tego filmu wszystkie kobiety, którym kiedykolwiek obiecali rolę w filmie w zamian za usługi łóżkowe – żeby załatwić sprawę hurtowo) przybywa do pałacu złego władcy. Na dziedzińcu czeka na niego wezyr z wachlarzem z czarnych strusich piór w podniesionej ręce – opuszczenie ręki miało dać sygnał stojącym na murze gotowym do strzału łucznikom, a że argumentacja bohatera go przekonała, co jakiś czas nerwowo podrywał do góry rękę, która mu mdlała. Natomiast z ładniejszych scen wymieniłabym taniec brzucha z jakiegoś filmu o Sindbadzie.
Następnie udałam się na kolejną prelekcję Kuby Ćwieka. Zaczął od tego, że kazał zgasić światło w sali („Żeby nie było widać, jak się bujam na krześle”, jak wyjaśnił). Opowiadał nam o tym, jak zbierał materiały do swojej powieści „Ciemność płonie”: we wtorki przyjeżdżał do Katowic na spotkania klubowe, potem szedł do kina na seans kończący się o północy i czekając na pociąg powrotny o trzeciej nad ranem, rozmawiał z kloszardami mieszkającymi na dworcu. A potem szedł do kawiarenki internetowej i pisał, pisał… Przytaczał rozmaite legendy dworcowe i opowiedział, jakie wrażenie zrobiła na nim rozmowa z pewnym mieszkańcem dworca, który pod jego wpływem zaczął pisać.
Maciej Parowski i Andrzej Zimniak na panelu</br>fot. © Szymon Sokół
Maciej Parowski i Andrzej Zimniak na panelu
fot. © Szymon Sokół
To była ostatnia prelekcja tego dnia – o 22:00 ochrona wyprosiła wszystkich z budynku, więc poszliśmy pod namiot konwentowy, gdzie odbył się występ kabaretu „Adin” pod wodzą znanego z „Potem” Władysława Sikory. Parodiowali hiszpańskie tańce, Harry’ego Pottera i telewizyjne spotkanie przedwyborcze („A teraz musimy już państwa pożegnać, bo dostaliśmy wiadomość, że zbliża się pan prezydent, a w tym tygodniu pan prezydent jest berkiem”) i kilka innych rzeczy. Problem w tym, że setka konwentowiczów rozmawiających nad piwem przy stolikach nieco przeszkadzała aktorom (i vice versa, jak się później dowiedziałam). Kiedy zaś zakończył się występ, z głośników runęła przeraźliwie donośna muzyka, praktycznie nie dało się już rozmawiać.
W piątek rano po spożyciu w barku zapiekanki na śniadanie udałam się do auli nr 2, żeby sprawdzić, czy podłączono mi laptopa i rzutnik na prelekcję. Wszystko było gotowe. Nie wiem, jak Zielona Góra to robi, ale tamtejsi gżdacze są zawsze niezwykle pracowici, czujni i pozbierani – przynajmniej takie wrażenie odniosłam w 2004 r., a teraz się w nim utwierdziłam.
Zaczęli się schodzić ludzie, całkiem wielu, co było miłym zaskoczeniem. Powitałam ich podziękowaniem za ofiarne przybycie tak wcześnie rano, po czym ze słowami „To nie jest prelekcja, której szukacie” odsunęłam kartkę zasłaniającą soczewkę rzutnika, tak że na ekranie ukazał się tytuł „Gdzie zimują jednorożce”. Wyjaśniłam przyczyny, dla których nie udało mi się zrobić zapowiadanej w programie prelekcji o włochatych krewnych z lasu, po czym rozpoczęłam wykład, który udało mi się skończyć idealnie o czasie. Sometimes I amaze even myself, jak powiedziałby Han Solo.
No, dzieciaki! To który z was chce zostać Sithem?</br>fot. © Szymon Sokół
No, dzieciaki! To który z was chce zostać Sithem?
fot. © Szymon Sokół
Po swojej prelekcji udałam się na drugą część prowadzonej przez Witka „Szamana” Siekierzyńskiego dyskusji „Dokąd jedzie ten tramwaj, czyli o przyszłości ruchu fanowskiego w Polsce”. Było o robieniu konwentów, o tym, czy internet zabija kluby (nie zabija), i o sztucznych podziałach na „stary” i „nowy/młody” fandom.
O 12:00 na dziedzińcu miał się odbyć turniej walki na broń larpową, czyli plastikowe repliki mieczy. Nawet planowałam się zapisać, ale kiedy zobaczyłam, że startują głównie dzieci z podstawówki, zrezygnowałam. Zniechęciła mnie też obecność tarczy, a dopiero potem dowiedziałam się, że nie jest ona obowiązkowa. Pogapiłam się więc przez chwilę i wróciłam do budynku. Zajrzałam na panel o sacrum i profanum w literaturze fantastycznej, ale wypowiedzi w rodzaju „ten typ literatury nabudowuje się na polu zdegradowanego sacrum” jakoś mnie zniechęciły.
Zapowiedziany w programie Andrzej Sapkowski nie dojechał, podobno złamał rękę – w zamian zorganizowano spotkanie pod tytułem bodajże „Co się stało z mistrzem?”, ale nie wiem, co na nim było, bo w tym samym czasie poszłam na prowadzony przez Zbyszka Kulczyckiego konkurs wiedzy z przygód Tytusa, Romka i A’Tomka. Żartowaliśmy z Ausirem, kto z nas ma większe szanse – w tym samym momencie na salę wszedł Sławek Graczyk i stwierdziłam smętnie: „To może dajcie mu od razu pierwsze miejsce, a my sobie powalczymy o kolejne”. Były to zaiste prorocze słowa. Konkurs dotyczył tylko tomów z czasów młodości organizatora (do księgi o uczłowieczaniu przez sztukę), a że pokrywało się to z czasami młodości większości uczestników, wszyscy byli zadowoleni. Pytania były dość łatwe, choć zdarzyło się, że trzeba było wymienić różnice między trzema kolejnymi wydaniami Księgi I…
Słudzy Metatrona na scenie</br>fot. © Szymon Sokół
Słudzy Metatrona na scenie
fot. © Szymon Sokół
Nagrodami w konkursach były polcoiny, czyli waluta konwentowa (z przelicznikiem na złotówki mniej więcej jak 1:1), a sklepik konwentowy był dobrze zaopatrzony, szczególnie w polskie nowości, co bardzo mnie ucieszyło. Były też filmy DVD (na przykład klasyczna trylogia „Gwiezdnych wojen”), komiksy oraz różne gadżety: od figurek do gier strategicznych po plecak ze Spider-manem.
Po południu poszłam posłuchać prowadzonego przez Macieja Parowskiego panelu „Elfy do rezerwatu, niech nadlecą krążowniki”, ale ze względu na osobowość prowadzącego był to raczej monolog niż panel. Pokręciłam się zatem po terenie konwentu, porozmawiałam ze znajomymi i w końcu poszłam zająć sobie dobre miejsce na spektakl Sług Metatrona.
Przedstawienie było adaptacją opowiadania Harlana Ellisona „Nie mam ust, a muszę krzyczeć” o piątce ostatnich ocalałych po światowej wojnie ludzi, uwięzionych i dręczonych przez inteligentny superkomputer. Słudzy Metatrona jak zwykle grali znakomicie – a sztuka nie jest łatwa, bo składa się głównie ze scen rozpaczy i upodlenia – i świetnie wykorzystali możliwości, jakie daje rzutnik, na którym przedstawiali zarówno myśli bohaterów (jeden z nich zakrwawiony i wiszący na jakichś łańcuchach; wszyscy razem jedzący w domu niedzielny obiad), jak i wypowiedzi komputera (interesująco zaaranżowane: z gęstwiny małych kadrów rozmaitych wiadomości telewizyjnych wyjeżdżały poszczególne kadry z twarzami polityków, spikerów itp. mówiących pojedyncze słowa, z których układała się wypowiedź).
1 2 3 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
Agnieszka ‘Achika’ Szady

1 XII 2023

Czy Magda Kozak była pierwszą Polką w stanie nieważkości? Ilu mężów zabiła Lukrecja Borgia? Kto pomógł bojownikom Bundu w starciu z carską policją? I wreszcie zdjęcie jakiego tajemniczego przedmiotu pokazywał Andrzej Pilipiuk? Tego wszystkiego dowiecie się z poniższej relacji z lubelskiego konwentu StarFest.

więcej »

Razem: Odcinek 3: Inspirująca Praktyczna Pani
Radosław Owczarek

16 XI 2023

Długie kolejki, brak podstawowych towarów, sklepowe pustki oraz ograniczone dostawy produktów. Taki obraz PRL-u pojawia się najczęściej w narracjach dotyczących tamtych czasów. Jednak obywatele Polski Ludowej jakoś sobie radzą. Co tydzień w Teleranku Pan „Zrób to sam” pokazuje, że z niczego można stworzyć coś nowego i użytecznego. W roku 1976 startuje rubryka „Praktycznej Pani”. A o tym, od czego ona się zaczęła i co w tym wszystkim zmalował Tadeusz Baranowski, dowiecie się z poniższego tekstu.

więcej »

Transformersy w krainie kucyków?
Agnieszka ‘Achika’ Szady

5 XI 2023

34. Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier w Łodzi odbywał się w kompleksie sportowym zwanym Atlas Arena, w dwóch budynkach: w jednym targi i program, w drugim gry planszowe, zaś pomiędzy nimi kilkanaście żarciowozów z bardzo smacznym, aczkolwiek nieco drogim pożywieniem. Program był interesujący, a wystawców tylu, że na obejrzenie wszystkich stoisk należało poświęcić co najmniej dwie godziny.

więcej »

Polecamy

Zobacz też

Tegoż autora

I gwiazdka z nieba nie pomoże, kiedy brak natchnienia
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Tajemnica beczki z solą
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Serializacja MCU
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Od Lukrecji Borgii do bitew kosmicznych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Półelfi łotrzyk w kanale burzowym
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Zwariowane studentki znów atakują
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Transformersy w krainie kucyków?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Płomykówki i gadzinówki
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Jedyna nadzieja w lisiczce?
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

Ken odkrywa patriarchat, czyli bunt postaci drugoplanowych
— Agnieszka ‘Achika’ Szady

W trakcie

zobacz na mapie »
Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.