Zobaczyłem w chwili słabości wiekopomne dzieło p.t. "Mission Impossible 2". Nawet nie o to mi chodzi, że scenariusz wyszedł spod pióra schizofrenika, że wytrzebiono każdą najmniejszą krzynę oryginalności, że same zapożyczenia, że to, że tamto. Nuda, po prostu, nuda. Bez wódki nie razbieriosz. Z zemsty - poniżej scenariusz. Trochę spojlerów w nim jest, więc jeśli ktoś rzeczywiście planuje wspomóc głodujących artystów z Hollywood i pójść na ten film, niech sobie może daruje lekturę (i najlepiej zaopatrzy się w skrzynkę piwa, lampkę nocną i coś ciekawego do czytania).
January Weiner 3
Niemożebnaja misja #2
Zobaczyłem w chwili słabości wiekopomne dzieło p.t. "Mission Impossible 2". Nawet nie o to mi chodzi, że scenariusz wyszedł spod pióra schizofrenika, że wytrzebiono każdą najmniejszą krzynę oryginalności, że same zapożyczenia, że to, że tamto. Nuda, po prostu, nuda. Bez wódki nie razbieriosz. Z zemsty - poniżej scenariusz. Trochę spojlerów w nim jest, więc jeśli ktoś rzeczywiście planuje wspomóc głodujących artystów z Hollywood i pójść na ten film, niech sobie może daruje lekturę (i najlepiej zaopatrzy się w skrzynkę piwa, lampkę nocną i coś ciekawego do czytania).
John Woo
‹Mission: Impossible 2›
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Mission: Impossible 2 |
Tytuł oryginalny | Mission: Impossible II |
Dystrybutor | UIP, Vue Movie Distribution |
Data premiery | 11 sierpnia 2000 |
Reżyseria | John Woo |
Zdjęcia | Jeffrey L. Kimball |
Scenariusz | Robert Towne |
Obsada | Tom Cruise, Dougray Scott, Thandie Newton, Ving Rhames, Richard Roxburgh, John Polson, Brendan Gleeson, Rade Serbedzija, William Mapother, Dominic Purcell |
Muzyka | Lisa Gerrard, Mel Wesson, Hans Zimmer |
Rok produkcji | 2000 |
Kraj produkcji | Niemcy, USA |
Cykl | Mission: Impossible |
Czas trwania | 123 min |
WWW | Polska strona Strona |
Gatunek | akcja |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
Stowarzyszenie Chorych Na Alzheimera Scenarzystów Bułgarskich,
Malezyjska Fundacja Na Rzecz Opóźnionych Umysłowo Reżyserów
oraz
Samopomoc Chłopska
z dumą prezentują
FILM
* * * * NIEMOŻEBNAJA MISJA #2 * * * *
Kamera z wolna przesuwa się poprzez laboratorium genetyczne. Innymi słowy: szare stoły laboratoryjne zawalone pipetami, probóweczkami, małymi żółtymi karteczkami "Post It", kolorowymi pudełeczkami i wszelką plastikową drobnicą. Od czasu do czasu jakieś niewielkie, szare, bzyczące urządzenie - nierzadko upstrzone białymi plastykowymi rurkami. Na wszystkich ścianach wisi mnóstwo najróżniejszych karteczek -- notatki, zestawienia, reklamówki, pocztówki, dowcipy Gary Larsona i komiksy ze Snoopym. Kilka pecetów ze screensaverem "asteroidy". Na jednym z nich siedzi pluszowy miś. Wszystko oświetlone przyjaznymi dla wzroku, energooszczędnymi żarówkami.
REŻYSER: Cut!!! Jaja sobie robicie? Co to ma być?
SCENOGRAF: Em, ehem, no, laboratorium genetyczne.
REŻYSER: To? To ma być laboratorium??? To, o, co to ma być?
SCENOGRAF: Maszyna do PCR. To jest podstawowe wyposażenie każdego...
REŻYSER: To wygląda jak, jak, jak elektroniczny kocher do jajek!!! A światło? We wszystkich laboratoriach jest niebieskie światło! Przynajmniej w tych poważnych!
SCENOGRAF: Erm, ultrafioletowe, nie niebieskie. I tylko tam, gdzie trzeba wysterylizować pomieszczenie. I to jak nikogo nie ma, bo promienie UV...
REŻYSER: A co mnie to gówno obchodzi! Ma być ultra... niebieskie, zielone, czerwone, BYLE NIE BIAŁE!
SCENOGRAF: Ale realizm...
REŻYSER; No nie, kto znalazł tego głupka?
Słychać strzał. Przez chwile panuje cisza. Ktoś kaszle z zakłopotaniem.
REŻYSER: Znajdźcie mi nowego scenografa. I dajcie coś do jedzenia.
SCENARZYSTA: Może być jesiotr drugiej świeżości albo kotlet a la Wellington.
REŻYSER: Yo.
* * *
Kamera z wolna przesuwa się poprzez super-ekstra-hiper-ultra-mega-high tech laboratorium. Innymi słowy: urządzenia rodem ze Star Treka, aluminium i pleksiglas, wszystko pełny Technicolor, zanurzone w zielonym półmroku, budzącym odległe skojarzenia z pewnym innym filmem, też na "M". Błyskają pomarańczowe światła typu "śmieciarka". Ani śladu chaosu, który zazwyczaj nieodłącznie wiąże się z naukową działalnością.
PROFESOR [Offscreen, bełkocze]: Jesli my chcemy stworzyć bohatiera, nie starczy wcisnąć mu do ręki granat i krzyknąć: "Wpieriod, Sasza, posmiertnyj pałuczisz!"
Kamera ukazuje zataczającego się PROFESORA. Z kieszeni marynarki - typowy strój w laboratoriach high tech -- sterczy laboratoryjna butelka z napisem "EtOH 99%, spectrophotometry grade". W prawym ręku trzyma coś, co wygląda jak broń agenta Smitha z "MIB".
PROFESOR: Najpierw trzeba jeszcze znaleźć brygadę germańskich tanków... Stworzylim Gimierę... a potem stworzyliśmy SASZĘ.
Wymachuje groźnie pistoletem, po czym kręci nim jak zawodowy rewolwerowiec.
PROFESOR: Wot, Gimiera...
Sięga po butelkę -- prawą ręką, w której trzyma pistolet - i bezskutecznie usiłuje wyszarpać ją z kieszeni. Próbuje pomóc sobie lewą, mrucząc coś niezrozumiale, ale zatacza się i przewraca kilka butli z jakimś gazem. Desperacką próbę utrzymania równowagi wieńczy sukces -- w tym momencie wreszcie udaje się mu też wyswobodzić butelkę. Otworzywszy ją, przykłada ją do ust, niebezpiecznie się pochyla w tył, po czym leci na plecy wypadając z kadru. Kiedy znowu wstaje, z ramienia sterczy mu pistolet.
PROFESOR: Job twaju faszistoskuju...
* * *
Wnętrze Boeinga 747. Kamera przesuwa się z wolna nad pasażerami.
PASAŻER#1: Mam kłopoty z piciem.
PASAŻER#1 usiłuje wypić trzymanego w ręce drinka, nie trafia i oblewa sobie koszulę.
PASAŻER#2: Nie szkodzi. Jestem doktorem. Nie wie pan, co jest na lunch?
PASAZER#1: Jesiotr drugiej świeżości albo filet a la Wellington.
W następnym rzędzie siedzi PROFESOR, a obok niego NATAN HOWGH.
PROFESOR: Dimitri...
NATAN: Eevyl... ops! Znaczy, Dimitri, tak, Dimitri, da, da.
PROFESOR: ...nigdy nie zapomnę tego, co pan dla mnie zrobił wtedy, w Manilli...
NATAN: Drobiazg, profesorze.
PROFESOR: Skąd! Podzielić się ostatnią butelką --- mniejsza o to. W każdym razie, nikomu innemu bym nie zaufał. W ciągu dwudziestu godzin muszę się znaleźć w Stanach! W tej teczce znajduje się Gimiera...
NATAN: A antidotum?
PROFESOR: Jest w podręcznej apteczce.
NATAN: To czemu pan nie weźmie?
PROFESOR: Apteczka jest w Stanach.
NATAN: Jaki idiota umieszcza antidotum dla hodowanego przez się zabójczego wirusa w apteczce na antypodach...
PROFESOR: Nieważne, chodzi tylko o to, że koniecznie muszę się znaleźć w Stanach, inaczej będę miał straszny katar!
NATAN: Zaręczam pana, że nie musi się pan o to troszczyć.
NATAN wali profesora w głowę gazetą i usiłuje mu wyrwać teczkę.
NATAN: A masz! A masz!
Cięcie do kabiny pilotów. DRUGI PILOT i RADIOOPERATOR zwijają się w bólu na podłodze.
PILOT#1: Pa skolko ja marksizm panimaju, to jesiotr drugiej świeżości nie każdemu służy...
PILOT#1 wciska kontrolkę z napisem "automatyczny pilot". Na siedzeniu drugiego pilota wyrasta nadmuchiwany PILOT AUTOMATYCZNY.
PILOT#1: Kurs na zderzenie z Rocky Mountains!
PILOT AUTOMATYCZNY: "Rocky" jak w "Rocky IV"?
PILOT#1: Po prostu celuj w ziemię. Nie możesz nie trafić.
PILOT AUTOMATYCZNY: Yo.
PILOT#1 wychodzi z kabiny, od niechcenia kopiąc PILOTA#2 w krocze. Kamera podąża za PILOTEM#1 do kabiny pasażerskiej, w której pasażerowie z wyraźnym zaciekawieniem przyglądają się zmaganiom NATANA z PROFESOREM, przypominającymi nieco damski boks. PILOT#1 przez chwilę patrzy się z niesmakiem, po czym wyciąga zza pazuchy Kałacha i ściąga z twarzy gumową maskę --- pod spodem ma kominiarkę. Krótka seria w powietrze i w kabinie robi się cicho.
PILOT#1: Sir! Lt. Eevyl, czas na nas, sir!
PROFESOR: Eevyl?!
NATAN ściąga gumową maskę. Pod spodem ma kominiarkę. Tę również ściąga. Teraz dokładnie widać twarz Lt. EEVYLA, który przez chwile bezskutecznie próbuje i ją ściągnąć, ale lekko naderwawszy sobie ucho, daje za wygraną.
EEVYL: Yo. Ha! Ha! Ha!
EEVYL szarpie PROFESORA za ucho, chce go jeszcze uderzyć gazetą, ale zniecierpliwiony PILOT#1 urywa PROFESOROWI głowę.
PILOT#1: Sir! Spierdalamy stąd, Sir!
Wspólnie wyważają drzwi i wyskakują.
PASAŻER#1: Panowie! Wasze spadochrony!
PASAŻER#1 wyrzuca przez drzwi dwa plecaki. Inni pasażerowie patrzą się na niego z niechęcią pomieszaną z obrzydzeniem.
PASAŻER#1: No co?
* * *
Kilka fantastycznych zdjęć z Yosemitów. NATAN wspina się solo drogą, na oko, 13b. Od czasu do czasu zawisa od niechcenia na jednej ręce, w drugiej trzymając banana.
NATAN: Yo*semity*? To jakaś aluzja?
SCENARZYSTA: Yo.
NATAN resztką sił wczołguje się na szczyt. Grupka turystów u podnóża ściany rozchodzi się, widocznie rozczarowana. Zza krawędzi wylatuje helikopter i zaczyna prowadzić systematyczny ostrzał pociskami kalibru 120mm podpisanymi "M.I.B. Ściśle tajne.". Kiedy helikopter wreszcie na powrót nurkuje i rozbija się dwieście metrów niżej, by wzbudzić zainteresowanie turystów, którzy w międzyczasie stracili już prawie nadzieję na jakiś krwawy spektakl, NATAN zaczyna po kolei otwierać pojemniki. We wszystkich znajdują się połamane okulary najróżniejszych fasonów.
NATAN: Mogliby chociaż watką owinąć.
Wreszcie, w jednym z pojemników, tkwią OKULARY owinięte w watkę z napisem "Tampax ultra-large, przeznaczony do użytku wojskowego".
OKULARY: A kuku!
NATAN zakłada okulary.
NATAN: Co jest?
OKULARY: Koniec urlopu. Jor miszyn, szud ju akcept it, will be voll tajna. W nagrodę, in kejs any łon of ju or jor tim szud bi kapszerd, umywamy ręce. Aha, jeszcze jedna sprawa. Możesz wybrać sobie dowolnych współpracowników, pod warunkiem, że jednym z nich będzie NIKITA.
NATAN: Znaczy co, mam ją, tego?