Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 29 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Peter Jackson: wariat ze skrzydłami

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 3 4 5

Michał Chaciński

Peter Jackson: wariat ze skrzydłami

Kilka miesięcy później znane było już przyjęcie filmów Emmericha i Underwooda – widownia zareagowała na nie słabiej niż oczekiwano. Universal na dobre wycofał się z koncepcji realizacji „King Konga”. Tymczasem Jackson doglądał kilku mniej ważnych drobiazgów (m.in. w ekipie Weta pracował nad dodatkowymi efektami specjalnymi do „Kontaktu” Zemeckisa), ale i tak od kilku miesięcy coraz dalej posuwał się w rozmowach na temat ekranizacji Tolkiena. Przez wcześniejsze miesiące przygotowań do „King Konga” Jackson na tyle rozbudził w sobie apetyt na wysokobudżetowe widowisko przygodowe nawiązujące w jakiś sposób do dokonań Willisa O′Briena czy Raya Harryhausena, że innego typu projekt po prostu nie wchodził w grę. Po szeregu rozmów posiadacz praw autorskich do książek Tolkiena, Saul Zaentz, zdecydował się zrealizować „Władcę pierścieni” z Jacksonem dla studia Miramax. Zaentz uznał, że Jackson ma praktycznie wszystko, czego można wymagać od człowieka podejmującego się ekranizacji Tolkiena: wieloletnie doświadczenie w pracy z efektami specjalnymi, świetne wyczucie połączenia fantazji z realizmem, bardzo wizualny styl opowiadania historii, a do tego autentyczny talent reżyserski. Początkowo trylogia miała zmienić się w dwa filmy, jednak okazało się, że szefowie Miramaksu nie zamierzali angażować się finansowo w przedsięwzięcie większe niż jeden obraz. Jackson z Zaentzem uznali, że „Władca pierścieni” w wersji filmowej nie może być jednym filmem i zaczęli szukać innego producenta, posługując się specjalnym 36-minutowym materiałem przygotowanym specjalnie na tę okazję przez Jacksona (zawierał próbki efektów specjalnych, szkice dekoracji i strojów, rysunki stworzeń, a nawet próbne animacje scen bitewnych). Projektem zainteresowało się inne amerykańskie mini-studio, New Line Cinema, należące do wytwórni Warnera. Po wstępnych rozmowach New Line Cinema postawiło tylko jeden zasadniczy warunek – zamiast dwóch filmów ma być trylogia. Od tego momentu rozpoczął się projekt, z którego skali początkowo chyba nikt do końca nie zdawał sobie sprawy. New Line Cinema wstępnie zatwierdziła wspólny budżet trzech filmów na 135 mln. dolarów, po kilku miesiącach podniosła go do 180 mln., aby wreszcie ostatecznie ustalić całość na poziomie dwukrotnie wyższym niż wstępne szacunki – 275 mln. dolarów samego tylko budżetu realizacyjnego, bez kosztów marketingu (przy pierwszym filmie wyniosły one ponad 50 mln. dolarów). Resztę znamy z najnowszych publikacji – największe przedsięwzięcie w dziejach kina, 350 lokalizacji, ekipa realizacyjna złożona z ponad 2000 osób, tysiące statystów, blisko 50 tysięcy specjalnie wyprodukowanych akcesoriów, 15 miesięcy zdjęć, dwa razy więcej czasu pracy nad efektami specjalnymi itd. Pozwolę sobie nie opisywać bliżej samej realizacji, skoro obecnie każdy może znaleźć jej opis w większości filmowych periodyków (a przede wszystkim w bardzo dobrym oficjalnym przewodniku po filmie). Ważne jest jedno – „Władca pierścieni” stanowi dla Jacksona kulminację jego kariery.
Oficjalny amerykański plakat z 'Drużyny pierścienia'. Niezbyt oryginalny i na pewno słabszy od prezentowanych wcześniej w kinach tzw. teaserów, niemniej i tak skazany na powodzenie.
Oficjalny amerykański plakat z 'Drużyny pierścienia'. Niezbyt oryginalny i na pewno słabszy od prezentowanych wcześniej w kinach tzw. teaserów, niemniej i tak skazany na powodzenie.
Jak już wiemy, pierwszy film w trylogii okazał się fenomenalnym sukcesem. I to sukcesem zarówno kasowym (jest już w pierwszej dziesiątce najbardziej kasowych filmów w historii), jak i artystycznym, co przecież w przypadku drogich widowisk z Hollywood jest niezwykle rzadkie. W moim odczuciu to najlepszy wysokobudżetowy hollywoodzki film od wielu lat – z jednej strony wizjonerski, wspaniały plastycznie, świetnie zrealizowany, zagrany itd., zaś z drugiej strony przyswajalny zarówno dla zdeklarowanych fanów Tolkiena, jak i dla osób nie znających książki. Jackson zdołał przystosować opowieść do wymagań hollywoodzkiego widowiska, nie tracąc jednocześnie z oczu sedna samej historii. Po raz kolejny pokazał, że potrafi w kinie zrobić praktycznie wszystko.
Wielokrotnie zdarza się, że słyszymy z ust reżyserów deklarację „wszystko, co robiłem dotychczas, prowadziło mnie do tego filmu”. Jak widać, w przypadku Jacksona słowa te wyjątkowo celnie opisują rzeczywistość. Jackson rzeczywiście zebrał w tym filmie wszystkie swoje dotychczasowe doświadczenia. Dosłownie w każdym kolejnym projekcie ćwiczył i doskonalił obszary sztuki filmowej, które w zasadniczy sposób przydały się przy realizacji „Władcy pierścieni”. Jednocześnie w „Drużynie pierścienia” łatwo można też rozpoznać nawiązania do źródeł inspiracji Jacksona, widocznych od początku jego kariery, zwłaszcza wśród aspektów przynależnych bezpośrednio horrorowi – choćby obecność Christophera Lee, weterana horrorów z wytwórni Hammer, które Jackson uwielbiał oglądać w dzieciństwie. (Nawiasem mówiąc, Lee jest również jedynym człowiekiem w ekipie, który osobiście spotkał Tolkiena). Do tego Jackson postanowił rozegrać film w atmosferze dramatu historycznego. Lata doświadczeń w łączeniu fantazji z realizmem spowodowały, że Jackson-reżyser idealnie wyczuł, iż przez realistyczną prezentację nadprzyrodzonego i niezwykłego film nabierze zupełnie nowego wymiaru, nie tracąc przy tym nic ze swojej fantastyczności. W „Drużynie pierścienia” dosłownie roi się od maleńkich drobiazgów, przez które film sprawia wrażenie realistycznej opowieści, tyle że rozgrywanej w fantastycznym świecie – dokładnie jak u Tolkiena. Trudno wyobrazić sobie reżysera lepiej przygotowanego do tej ekranizacji, ale i trudno byłoby chyba znaleźć materiał lepiej dopasowany do inspiracji i wcześniejszych doświadczeń Jacksona.
Co zabawne, przy tym gigantycznym sukcesie komercyjnym i artystycznym „Władcy pierścieni”, Peter Jackson zupełnie nie sprawia wrażenia, jakby się zmienił. W wywiadach prasowych wciąż podkreśla, że po prostu kręci filmy, jakie lubi i jeśli tylko będzie mógł robić to dalej, będzie szczęśliwy. Trylogia Tolkiena zabierze mu oczywiście następne 2 lata życia, ale pytany o swoje dalsze plany Jackson wymienia między innymi …"Zły smak 2”. Jak mówił w wywiadzie dla miesięcznika Empire kilka miesięcy temu: „Bez najmniejszych wątpliwości będę chciał kiedyś nakręcić „Zły smak 2”. Wciąż jestem tym samym facetem, którego bawi takie kino”. Wśród innych projektów Jackson wymienia potencjalną możliwość powrotu do „King Konga”, ale również kolejne swoje marzenie – dramat o I wojnie światowej. Krótko mówiąc, nadal nie zanosi się, żeby Jackson dał się w przyszłości łatwo zaszufladkować.
A skoro o szufladkowaniu mowa: to, co chyba najbardziej uderza przy całościowym rzucie okiem na filmografię Jacksona, to jego odmienność od kina „autorskiego”. Jeśli już posłużyć się tym zwrotem, Jackson jak najbardziej pasuje do wizerunku „autora"- oprócz reżyserowania sam napisał wszystkie swoje scenariusze, wielokrotnie sam projektował makiety, wymyślał charakteryzację, animował postacie, montował materiał, obsługiwał nawet kamerę – generalnie odmawia po prostu udziału w przedsięwzięciach, nad którymi nie ma pełnej kontroli. Z drugiej strony w całości jego dokonań brak rozpoznawalnych, stałych tematów, które obrabiałby na różne sposoby jako scenarzysta i reżyser. Jackson stwierdza po prostu w wywiadach, że interesuje go mnóstwo tematów, ale nie czuje potrzeby prezentowania ich widzowi poprzez pryzmat własnych doświadczeń czy życiowych przemyśleń. Pociągają go, ot, po prostu ciekawe historie opowiedziane w interesujący sposób – bez filozoficznego zadęcia czy formalnych sztuczek tam, gdzie nie ma na nie miejsca, ale i bez upraszczania wszystkiego dla przysłowiowego przeciętnego widza. Podkreśla zresztą, że w odniesieniu do swojego podejścia do zawodu najbardziej lubi znany cytat z Hitchcocka: „Filmy niektórych ludzi są kawałkami życia. Moje są kawałkami ciasta."1)
Peter Jackson jest dziś niezwykłym przykładem filmowca, który z kina niszowego, przeznaczonego dla wąskiej grupy odbiorców, przeszedł do kina masowego, komercyjnego, ale w trakcie tego przejścia nie zrezygnował ani trochę ze swoich własnych zainteresowań, specyficznego poczucia humoru i wrażliwości. W wywiadzie w połowie lat 90. Jackson stwierdził, iż jego marzeniem byłoby doprowadzić do sytuacji, w której na tyle przekonałby producentów, że potrafi zagwarantować sukces filmu, aby ci chcieli z nim współpracować przyjmując jego warunki – np. zgadzając się na realizację filmu w Nowej Zelandii zamiast w Hollywood. Dziś wygląda na to, że reżyser zrealizował swój plan w sposób perfekcyjny, ale osiągnął przy tym jeszcze więcej – spektakularnie wdarł się do panteonu największych twórców kina popularnego. Jackson jak dotąd żadnym filmem mnie nie zawiódł, toteż spokojnie oczekuję na następne dwie części trylogii i spodziewam się widowisk równie wspaniałych, jak „Drużyna pierścienia”. Ale liczę też, że to nie wszystko. Mam nadzieję, że filmowa kariera Petera Jacksona dopiero na dobre nabrała tempa.

Moja ocena filmografii Petera Jacksona w skali Esensji:

„Zły smak” (Bad Taste) – 80%
„Meet the Feebles” – 90%
„Martwica mózgu” (Braindead) – 90%
„Niebiańskie istoty” (Heavenly Creatures) – 80%
„Przerażacze” (The Frighteners) – 70%
„Zapomniany geniusz” (Forgotten Silver) – 80%
„The Fellowship of the Ring” (Drużyna pierścienia) – 90%

koniec
« 1 3 4 5
1 marca 2002
1) Nawiasem mówiąc, Jacksona łączy z Hitchcockiem jeszcze jeden drobiazg – zamiłowanie do pojawiania się we własnych filmach. Największą rolę zagrał oczywiście, niejako z przymusu, w „Złym smaku”, ale od tego czasu był już w swoich filmach m.in. harleyowcem wykonującym pod adresem głównego bohatera niecenzuralny gest („Przerażacze”), pomocnikiem grabarza („Martwica mózgu”) i bezdomnym żebrakiem („Niebiańskie istoty”). Pojawia się również w „Drużynie pierścienia”, w zbliżeniu twarzy, która na moment jest widoczna w deszczu w chwili, gdy Frodo i trzej przyjaciele przechodzą przez Bree w kierunku gospody. W filmie znalazło się zresztą również miejsce dla jego dwójki dzieci (pojawiają się jako słodkie hobbiciątka, słuchające opowieści Bilba podczas urodzinowego przyjęcia).

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
Sebastian Chosiński

23 IV 2024

Gdy w lutym 1967 roku Teatr Sensacji wyemitował „Cichą przystań” – ostatni odcinek „Stawki większej niż życie” – widzowie mieli prawo poczuć się osieroceni przez Hansa Klossa. Bohater, który towarzyszył im od dwóch lat, miał zniknąć z ekranów. Na szczęście nie na długo. Telewizja Polska miała już bowiem w planach powstanie serialu, na którego premierę trzeba było jednak poczekać do października 1968 roku.

więcej »

Z filmu wyjęte: Knajpa na szybciutko
Jarosław Loretz

22 IV 2024

Tak to jest, jak w najbliższej okolicy planu zdjęciowego nie ma najmarniejszej nawet knajpki.

więcej »

„Kobra” i inne zbrodnie: J-23 na tropie A-4
Sebastian Chosiński

16 IV 2024

Domino – jak wielu uważa – to takie mniej poważne szachy. Ale na pewno nie w trzynastym (czwartym drugiej serii) odcinku teatralnej „Stawki większej niż życie”. tu „Partia domina” to nadzwyczaj ryzykowna gra, która może kosztować życie wielu ludzi. O to, by tak się nie stało i śmierć poniósł jedynie ten, który na to ewidentnie zasługuje, stara się agent J-23. Nie do końca mu to wychodzi.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

„Ten film był dnem dna”, czyli historia ekranizacji prozy Stanisława Lema
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Krystian Fred, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Great Scott!
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Alicja Kuciel, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (2)
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Strach siedzi w nas, czyli kino grozy pod lupą (1)
— Michał Chaciński, Sebastian Chosiński, Piotr Dobry, Michał Kubalski, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Dwóch samurajów
— Michał Chaciński

Quiz: Czy nadajesz się na producenta filmowego?
— Michał Chaciński

Kill Bill - czwórgłos
— Marta Bartnicka, Michał Chaciński, Anna Draniewicz, Konrad Wągrowski

Szara strefa moralności
— Michał Chaciński

Więcej czasu, mniej Apokalipsy
— Michał Chaciński

Dorastanie w drodze
— Michał Chaciński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.