Twórcy odeszli od szablonu, w którym mamy piękną księżniczkę, zamek, smoka i trochę niedorobionego rycerza czyli to, co powinna mieć najbardziej nawet ironiczna bajka. W pierwszej części mieliśmy z takim schematem do czynienia, oczywiście przekształconym pod niestandardowe spojrzenie twórców. Dlatego, księciem był ogr, smok okazał się namiętną smoczycą, a zamiast rumaka oglądaliśmy gadatliwego osła. W drugiej części twórcy popuścili wodze fantazji, łącząc postacie ze „Shreka” i motywy ze sławnych filmów czy po prostu ze świata popkultury w porywającą, błyskotliwą i, co najważniejsze, zabawną całość.
Zielony urok kontra pokolenie popcornu
[Kelly Asbury, Andrew Adamson, Conrad Vernon „Shrek 2” - recenzja]
Twórcy odeszli od szablonu, w którym mamy piękną księżniczkę, zamek, smoka i trochę niedorobionego rycerza czyli to, co powinna mieć najbardziej nawet ironiczna bajka. W pierwszej części mieliśmy z takim schematem do czynienia, oczywiście przekształconym pod niestandardowe spojrzenie twórców. Dlatego, księciem był ogr, smok okazał się namiętną smoczycą, a zamiast rumaka oglądaliśmy gadatliwego osła. W drugiej części twórcy popuścili wodze fantazji, łącząc postacie ze „Shreka” i motywy ze sławnych filmów czy po prostu ze świata popkultury w porywającą, błyskotliwą i, co najważniejsze, zabawną całość.
Kelly Asbury, Andrew Adamson, Conrad Vernon
‹Shrek 2›
Jaką bieliznę nosi Pinokio? Kto zmonopolizował rynek eliksirów w Zasiedmigórogrodzie? Kto jest bardziej sexy: spółka osioł & kot w butach czy Ricky Martin? Na te pytania nie znajdziecie odpowiedzi w żadnej ugrzecznionej bajce Disneya, wpajającej dobre wartości i szczytne ideały. Odpowie wam tylko prześmiewcza kontynuacja animowanego hitu o zielonym „przystojniaku”, „Shrek 2”. Oczywiście, „Shrek” też może wpajać najmłodszym wartości, bo posiada całkiem zgrabny i mocno wyeksponowany morał, ale obawiam się, że nie jest to najbardziej elektryzujący element filmu, a widzowie zapamiętają szybciej, że narcystyczny książę z bajki dotarł do Smoczej Wieży nie przestrzegając zasad BHP, niż hymn na cześć piękna wewnętrznego.
Z góry wolę zaznaczyć: „Shrek 2” jest rewelacyjny. Dzięki oryginalnemu podejściu do tematyki bajkowej połączonej z pastiszem wszystkiego co tylko możliwe, zainteresuje i zaskoczy każdego. Tym bardziej, że twórcy odeszli od szablonu, w którym mamy piękną księżniczkę, zamek, smoka i trochę niedorobionego rycerza czyli to, co powinna mieć najbardziej nawet ironiczna bajka. W pierwszej części mieliśmy z takim schematem do czynienia, oczywiście przekształconym pod niestandardowe spojrzenie twórców. Dlatego, księciem był ogr, smok okazał się namiętną smoczycą, a zamiast rumaka oglądaliśmy gadatliwego osła, zaśmiewając się przy tym do łez. W drugiej części twórcy popuścili wodze fantazji, łącząc postacie ze „Shreka” i motywy ze sławnych filmów czy po prostu ze świata popkultury w porywającą, błyskotliwą i, co najważniejsze, zabawną całość.
Shrek wraz ze swoją małżonką Fioną wyjeżdża do Zasiedmiogórogrodu, aby spotkać się z teściami. Nie jest zachwycony tym pomysłem, ale żonie trudno się sprzeciwić. Na miejscu narasta konflikt między ojcem Fiony a jego zięciem, podgrzany jeszcze przez pretensje wróżki chrzestnej, która w roli męża Fiony widziałaby swojego syna, księcia z bajki, niezwykle lalusiowatego gogusia. I kłopoty jak znalazł. Akcja mknie w doskonałym tempie, nie zapominając o relacjach między postaciami i żartami, które są esencją nowego Shreka.
Uff, czego my tu nie mamy! Nawiązania do takich filmów jak „Władca Pierścieni”, „Spiderman”, „Gliniarz z Beverly Hills”, „Flashdance”, „Stąd do wieczności”, „Mission Impossible” czy „Indiana Jones”. Nie mówiąc już o kompilacji klasycznych bajek zmiksowanej z ostrym humorem w smakowity zielony krem przyprawiony ironią. Na dokładkę autorzy urządzają sobie farsę ze słynnych wątków filmów sensacyjnych. Oczywistym staję się, że większą przyjemność ze „Shreka 2” będą miały osoby dobrze zaznajomione z klasyką kina rozrywkowego. Mimo to, świetnie bawić się mogą wszyscy. Podczas seansu wystarczy dać się ponieść zwariowanej historii, a pod koniec zabraknie już tchu do śmiania się. Dużą w tym zasługę ma tłumaczenie autorstwa sprawdzonego Bartosza Wierzbięty. Tłumacz nie osiadł na laurach i ponownie zaskoczył nas trafną transformacją niezrozumiałych żartów zakorzenionych w kulturze amerykańskiej w zabawne odwołania do polskich realiów. W ten sposób humor dotyka też otaczającej nas rzeczywistości: osioł śpiewa „Na dobre i na złe”, wróżka chrzestna zamawia torcik wedlowski, a na eliksirze szczęścia zamieszczona jest informacja o skutkach ubocznych, łudząco podobna do tych prawdziwych. Nie chcę jednak zdradzać dowcipów. Byłoby to niesprawiedliwe wobec widzów, ponieważ największą radość powoduje samodzielne odkrywanie zabawnych sugestii i zapożyczeń. Siła w zaskoczeniu odbiorcy.
Kontynuując wątek tłumaczenia, muszę pochwalić także dubbing. Nie miałam okazji oglądać wersji oryginalnej (czego trochę żałuję, zwłaszcza ze względu na Antonio Banderasa i Ruperta Everetta), ale ta rodzima jest bardzo udana. Jak zwykle zachwyca rozbrajający słowotok Jerzego Stuhra w roli osiołka, niezły jest też Wojciech Malajkat jako Kot w butach, który zdołał zachować pewny siebie ton przypisany tej postaci.
Kot w butach! Spośród plejady nowych postaci to chyba najzabawniejsza i najbardziej pomysłowa. Kot jest zabójcą i uwodzicielem. Chodzi z kociakami na whiskas, ale jak mu się spodobasz zniesie nazywanie go Pedigree. Gorąca, latynoska krew nie pozwala mu na wytrzymywanie zniewag, a biodrami kręci równie ponętnie co wspomniany wcześniej Martin. Rozbraja swoim niewinnym, uroczym spojrzeniem skrzywdzonego maleństwa. Po wyjściu z kina usłyszałam: „Fajne było jak kot robił ten numer z oczami”. Widać nie tylko na mnie ognisty ogrobójca zrobił wrażenie. Za to nowy duet kot i osioł zaskoczy absolutnie każdego kinomana. Choćby dla nich warto ten film zobaczyć.
Jednak nie samymi dowcipami film żyje. Jak już wspomniałam „Shrek 2” ma bardzo jaskrawy morał, drugie dno. Dużo tu nie tylko o pięknie charakteru, ale także o miłości, która wymaga wyrzeczeń i poświęceń. Dodatkowo twórcy pozwalają sobie na napiętnowanie współczesnej manii idealnego ciała. Pozostałe wątki pozwalają na własną interpretacje. Łatwo znaleźć więcej przesłań między akcją a gagami. „Shrek 2” jest wyraźnie wpisany we współczesne realia: aby walczyć z konformistycznymi postawami konieczna jest silna wola i odwaga.
Świat ogarnęło zielone szaleństwo. „Shrek 2” pobił rekord w Polsce i w Stanach. Podczas pierwszego weekendu wyświetlania film obejrzało około 615 tysięcy Polaków. Za wielką wodą nasz znajomy ogr znalazł koło 410 milionów wielbicieli. Nakręcenie dwóch kolejnych części już zostało potwierdzone. Trudno się dziwić popularności Shreka. To jeden z tych filmów, które atakują oryginalnością, humorem i bezpretensjonalnością. Czyli tym, czego ostatnio w kinie trochę brakuje. Czyżby kolejny Oscar za najlepszy film animowany?