Kiedy monumentalne widowiska zdominowały kinowe ekrany, prosta, czysta baśniowość, trafiająca do młodszych i starszych, wywołuje zaskoczenie i prowokuje do odnalezienia w sobie nieposkromionej, dziecięcej wyobraźni, która zanosi tam, gdzie nikt nie dociera rozumem. Adaptacja klasycznej opowieści C.S. Lewisa czerpie z tradycyjnych bajkowych motywów, ale jednocześnie atakuje nowoczesną oprawą komputerowych cudów.
W baśniowym tyglu
[Andrew Adamson „Opowieści z Narnii: Lew, czarownica i stara szafa” - recenzja]
Kiedy monumentalne widowiska zdominowały kinowe ekrany, prosta, czysta baśniowość, trafiająca do młodszych i starszych, wywołuje zaskoczenie i prowokuje do odnalezienia w sobie nieposkromionej, dziecięcej wyobraźni, która zanosi tam, gdzie nikt nie dociera rozumem. Adaptacja klasycznej opowieści C.S. Lewisa czerpie z tradycyjnych bajkowych motywów, ale jednocześnie atakuje nowoczesną oprawą komputerowych cudów.
Andrew Adamson
‹Opowieści z Narnii: Lew, czarownica i stara szafa›
EKSTRAKT: | 70% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 70,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Opowieści z Narnii: Lew, czarownica i stara szafa |
Tytuł oryginalny | The Chronicles of Narnia: The Lion, the Witch & the Wardrobe |
Dystrybutor | Forum Film |
Data premiery | 6 stycznia 2006 |
Reżyseria | Andrew Adamson |
Zdjęcia | Donald McAlpine |
Scenariusz | Andrew Adamson, Christopher Markus, Stephen McFeely, Ann Peacock |
Obsada | Georgie Henley, William Moseley, Skandar Keynes, Anna Popplewell, Tilda Swinton, James Cosmo, Jim Broadbent, Liam Neeson, Ray Winstone, Rupert Everett |
Muzyka | Harry Gregson-Williams |
Rok produkcji | 2005 |
Kraj produkcji | USA |
Cykl | Opowieści z Narnii |
Czas trwania | 140 min |
WWW | Strona |
Gatunek | familijny, fantasy, przygodowy |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Clive Staples Lewis kojarzony jest nieustannie z wybitnym twórcą „Władcy pierścieni”, J.R.R Tolkienem. Niesłusznie, bo jedyne, co łączyło tych dwóch brytyjskich artystów, to przyjaźń, rywalizacja i praca na uniwersytecie w Oxfordzie. Ich utwory różniło za to prawie wszystko. Na fali popularności filmowych historii ze Śródziemia powstała ekranizacja „Opowieści z Narni”, ale tak naprawdę film ten nie kontynuuje konwencji spektakularnych, epickich losów hobbitów, a przypomina porzucony już w dzisiejszych czasach typ kina: pięknie opowiedzianej historii dla wszystkich, naiwnej, choć uroczej i magicznej. Warto zaznaczyć, że tak książkowa, jak i filmowa Narnia to zupełnie inny świat niż Śródziemie, Hogwart, czy Alagaësia z nadchodzącego „Eragona”. Podczas gdy wspomniane miejsca emanują mrokiem, prezentują uwspółcześnione podejście do fantasy, Narnia pozostaje perełką staroświeckiego czaru i nieskomplikowanych wzruszeń.
Adaptacja w reżyserii Andrew Adamsona jest jak jej poszczególne elementy: sympatyczna jak faun Tumnus, zabawna jak państwo Bobrowie, dostojna jak lew Aslan, olśniewająca wizualnie jak bitwa o Narnię, ale czasem nudna jak gospodyni, pani Macready. Nudna przede wszystkim dla tych, którzy doskonale znają książeczki Lewisa. Twórcy filmu postanowili najwyraźniej wiernie podążać za fabułą literackiego pierwowzoru, porzuciwszy myśl o przesunięciu fabularnych akcentów lub zaimplementowaniu aluzji do współczesności. Odniesień w ekranizacji Adamsona trochę jest, ale z założenia nie przesłaniają bajkowości świata i ekspozycji najważniejszych dla bohaterów wartości. Doskonałą strategią reżysera okazuje się dowolność interpretacji baśniowych zdarzeń. W niektórych dostrzec można szeroko omawiane w mediach nawiązania do tradycji chrześcijańskiej wraz ze zmartwychwstaniem Chrystusa, a nawet aluzję dotyczącą krytyki totalitarnego państwa. Wydaje mi się jednak, że nie liczne, afektowane interpretacje dziecięcej historii grają w filmie najważniejszą rolę, a znaczenie siły imaginacji w mało urozmaiconej, niezbyt magicznej rzeczywistości. „Opowieści z Narni” wpasowują się we wciąż aktualne tęsknoty i dlatego właśnie zyskały etykietkę kolejnego widowiska fantasy w stylu „Władcy…”, które wyzwala wyobraźnię.
Mimo że film Adamsona ujmuje wspaniałym nastrojem, urokiem zgranej czwórki małoletnich bohaterów i rozmachem bajkowej wizji, brakuje mu iskry wyjątkowości, czegoś, co z niezbyt porywających fabularnie książek Lewisa uczyniło moją ulubioną lekturę dzieciństwa. Możliwe, że odstrasza nieco dosłowność i prostota historii, w której dobro definitywnie wygrywa ze złem, lub ślepe podążanie traktem wytyczonym przez pisarza? Trudno stwierdzić, choć – na szczęście – dystans łatwo zmniejszyć, kiedy widz zaangażuje się w losy zdecydowanego Piotra, rozsądnej Zuzanny, zagubionego Edmunda i rozbrajającej Łucji. Duża w tym zasługa aktorów – tych dziecięcych i tych dorosłych – oraz animatorów. Obsada zapewnia autentyczność postaci: ujmująca jest Georgie Henley w roli małej Łucji, a Skandar Keynes jako Edmund odsłania całą niejednoznaczność tego interesującego bohatera. Złowieszczym chłodem emanuje też wyniosła Tilda Swinton jako uosobienie czystego zła, czyli Biała Czarownica. Widzowie, którzy będą mieli okazję oglądać film z napisami – a wyłącznie taką wersję polecam – będą mogli wsłuchać się w ciepły, majestatyczny głos Liama Neesona, ożywiający komputerowego lwa Aslana. Niestety, polski dubbing to kolejna porażka, która może skutecznie obniżyć przyjemność obcowania z narnijską adaptacją.
Gdyby ktoś się pytał dlaczego nigdy mieszkanka Nowej Zelandii nie została Miss Świata – tu znajdzie odpowiedź.
Zapomnieć o rzeczywistości podczas seansu pomaga również doskonała technicznie wizualizacja pomysłów Lewisa. Dzięki uzdolnionym animatorom widzowie mogą nawiązać znajomość z wdzięcznymi bobrami, które wprowadzają do opowieści nieco humoru i oryginalności. To właśnie ze względu na możliwości efektów specjalnych takie postacie jak bobry mogły w ogóle powstać, przekształcając Nową Zelandię w Narnię, zamieszkaną przez najbardziej niesamowite istoty znane z mitów i legend. Wiarygodnie wyglądają centaury i fauny, przerażająco zastępy wilków, królewsko Aslan. Jednak Adamson rozsądnie nie zawierzył tylko komputerom, a skupił się na bohaterach, pięknych plenerach i wykorzystaniu autentycznej scenografii oraz misternych kostiumów. W ten sposób filmowa Narnia, mimo że w niektórych miejscach niedoskonała, pozostaje krainą, w którą chce się uwierzyć – nie zamienia się w pusty, komputerowy obrazek bez duszy. A propos plenerów: nieliczne ujęcia powstały w Polsce, choć naprawdę trudno rozróżnić rodzime krajobrazy. Najwyraźniej powinniśmy być dumni, że polskie widoki zlewają się w całość z zachwycającą Nową Zelandią.
Chewbacca czuł się w Narni wyraźnie zagubiony.
Jak każda bajka, „Opowieści z Narni” zawierają dodatkowe znaczenia i przesłanie. Twórcy filmu położyli nacisk na przedstawienie relacji między czwórką rodzeństwa. Mowa oczywiście o sile więzów rodzinnych, lojalności i poświęceniu, ale chyba najważniejszy okazuje się wątek przebaczenia. Adamson nie ukrywa dydaktycznego podejścia do postaw bohaterów, a Edmunda wybiera na jedną z kluczowych postaci, która wpływa nieprzerwanie na rozwój fabuły i finalny morał. Nie jak każda bajka, „Opowieści z Narnii” ze słodkiej historii o dzieciach, wspaniałej krainie i złej wiedźmie przekształcają się w nieco bardziej niepokojące widowisko z ofiarą Aslana i monumentalną bitwą na czele. Mimo to zachowują familijny, mało ofensywny charakter, choć nie dla najmniejszych widzów.
C.S. Lewis narnijską opowieść zadedykował swojej chrześnicy Łucji Barfield. Stwierdził wprawdzie, że kiedy książka zostanie wydana, będzie zbyt stara na bajki, ale kiedyś zestarzeje się tak bardzo, że z chęcią do bajek wróci. Nie do końca jest to prawda, co potwierdza filmowa wersja „Lwa, czarownicy i starej szafy”, bo baśniowe przygody zaskarbią sobie sympatię każdego, kto potrafi polecieć na skrzydłach własnej imaginacji i zaakceptować reguły rządzące fantastycznym światem – niezależnie od wieku. Jak widać, takich osób jest całkiem dużo, skoro w Stanach „Narnia” zarobiła już ponad 250 mln dolarów, a w Polsce film obejrzało ok. 300 tys. widzów. To może oznaczać jedno: już wkrótce poznamy księcia Kaspiana i pomkniemy przez równiny Narni na spotkanie tkwiącego w każdym z nas świata beztroskiej wyobraźni.