„Wrog numer jeden” (tytuł oryginalny „Zero Dark Thirty” odnosi się do wojskowego zapisu godziny 00:30, o której przeprowadzono atak na siedzibę bin Ladena) nie odniósł sukcesu na Oscarach, wychodząc ostatecznie z tylko jedną poślednią statuetką. Z jednej strony to jest o tyle dziwne, że film jest lepszy od obsypanego nagrodami Akademii „The Hurt Locker” tej samej reżyserki. Z drugiej jednak strony trudno się dziwić, Akademicy nie lubią bowiem kontrowersji.
Konrad Wągrowski
Znaleźć i zabić
[Kathryn Bigelow „Wróg numer jeden” - recenzja]
„Wrog numer jeden” (tytuł oryginalny „Zero Dark Thirty” odnosi się do wojskowego zapisu godziny 00:30, o której przeprowadzono atak na siedzibę bin Ladena) nie odniósł sukcesu na Oscarach, wychodząc ostatecznie z tylko jedną poślednią statuetką. Z jednej strony to jest o tyle dziwne, że film jest lepszy od obsypanego nagrodami Akademii „The Hurt Locker” tej samej reżyserki. Z drugiej jednak strony trudno się dziwić, Akademicy nie lubią bowiem kontrowersji.
Kathryn Bigelow
‹Wróg numer jeden›
EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Wróg numer jeden |
Tytuł oryginalny | Zero Dark Thirty |
Dystrybutor | Monolith |
Data premiery | 8 lutego 2013 |
Reżyseria | Kathryn Bigelow |
Zdjęcia | Greig Fraser |
Scenariusz | Mark Boal |
Obsada | Taylor Kinney, Jessica Chastain, Scott Adkins, Mark Duplass, Mark Strong, Chris Pratt, Joel Edgerton, Harold Perrineau, Kyle Chandler |
Muzyka | Alexandre Desplat |
Rok produkcji | 2012 |
Kraj produkcji | USA |
Gatunek | akcja, dramat, historyczny, thriller |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Uwaga – tekst może zawierać spoilery dotyczące fabuły „Wroga numer jeden”.
A tych kontrowersji w ostatnim filmie Kathryn Bigelow nie brakuje. „Wróg numer jeden” to bowiem dokładny zapis tropienia i ostatecznej egzekucji najbardziej poszukiwanego człowieka świata, czyli Osamy bin Ladena (ups, chyba zdradziłem finał filmu). A ta historia nie może być przyjmowana bez wątpliwości – poczynając od najbardziej oczywistych: czy Ameryka miała prawo dokonać egzekucji na terenie obcego kraju, czy moralnie uzasadnione było stosowanie tortur, by wymuszać zeznania, aż po te najbardziej absurdalne – na ile prawdziwa była odpowiedzialność bin Ladena za World Trade Center. Film przebieg wieloletniej operacji relacjonuje raczej bez emocji i narzucania interpretacji (poza może początkową sceną, ale o tym później), pytania i wątpliwości przychodzą do widza w trakcie seansu.
Podobnie jak w „The Hurt Locker” Kathryn Bigelow decyduje się na epizodyczną strukturę filmu. Tak jednak jak w Oscarowym zwycięzcy sprzed kilku lat te epizody wewnętrznie były bardzo dobrymi kawałkami filmowej roboty, ale moim zdaniem razem nie tworzyły spójnego dzieła, tak tym razem spójność jest zachowana, choć każdy z fragmentów zrealizowany jest w zupełnie innej konwencji. Pierwszy epizod nazwałbym dramatem więziennym – pokazuje bezceremonialne sposoby wyciągania zeznać z uwięzionych członków Al-Kaidy (z podtapianiem włącznie). Ta właśnie część wzbudziła największe kontrowersje za oceanem, bowiem Ameryka do tej pory nie przyznała się oficjalnie do stosowania tortur. Stosunek Bigelow (i głównej bohaterki filmu, agentki Mayi, znakomicie zagranej przez Jessikę Chastain) wydaje się być ambiwalentny – tortury są ponurą koniecznością, ale też czymś moralnie paskudnym. Nie ma tu jednoznaczności spojrzenia Fredericka Forsytha, który w swych książkach uważa tortury za oczywisty i pożądany element przesłuchań terrorystów (uzasadniony tzw. wyższą racją, bezpieczeństwem własnych obywateli), znamienne dla „Zero Dark Thirty” będzie to, że najważniejsze zeznania wydobywane z przesłuchiwanych są podczas spokojnych rozmów przy kawie, a nie w czasie podwieszania, zalewania, czy zamykania w małych skrzynkach. W tym fragmencie mamy też do czynienia z tak lubianym przez naszych komentatorów sportowych „polskim akcentem” – jedno z przesłuchań odbywa się w tajnym więzieniu CIA na statku w gdańskim porcie. Komunikat, który więc poszedł w świat o polskim udziale w akcji jest dość oczywisty.
Kolejną część filmu określić można mianem kryminalnej – opowiada o metodach odnajdywania i docierania do osób, które znać mogą lokalizację bin Ladena. Potem przychodzi czas na epizod dramatyczny, ukazujący wybór ślepej drogi i efektowną porażkę (a może nawet i kompromitację) agencji. Znów śledztwo i obszerna część filmu będąca dramatem politycznym – w zasadzie wiemy, gdzie jest bin Laden, ale nie mamy pewności i trzeba podjąć jakąś decyzję, biorąc pod uwagę wszelkie argumenty za i przeciw oraz wszelkie ryzyka. Wreszcie czyste kino wojenne – półgodzinna (prawie w czasie rzeczywistym) opowieść o samej akcji. I tu Bigelow ma coś ciekawego do opisania, bo sama misja daleka jest od standardowych opowieści o dzielnych i doskonale wyszkolonych komandosach. Akcja pełna jest niepewności i błędów, do końca trzyma w napięciu i być może pokazuje bardziej realistyczną wersję działań służb specjalnych, niż to, co znamy z filmów i gier komputerowych. Każdy z tych epizodów jest znów znakomicie zrealizowany od strony filmowej, trzyma na swój sposób w napięciu, a w komplecie pokazują, jak bardzo złożoną operacją była eliminacja bin Ladena i być może uzasadniają, dlaczego trwało to aż 10 lat.
Jak wspomniałem, Bigelow nie jest moralistką, ale już pierwsza scena, przedstawiająca w konwencji zbliżonej do słynnej
krótkometrażówki Alejandro Gonzáleza Iñárritu z „11.09.01” nadaje ton całości: zabicie bin Ladena nie jest czynem wątpliwym moralnie, to praktycznie obowiązek sił specjalnych i jest to też zadanie, któremu warto – jak agentka Maya – poświęcić ładny kawałek swego życia. Kwestie etyczne egzekucji nie są nigdzie podnoszone, jest to zadanie czysto techniczne. Pytanie polityczne nie brzmi: co będzie, gdy, bez wiedzy formalnie zaprzyjaźnionego kraju (bo jak z tą przyjaźnią jest w rzeczywistości, to zupełnie inna sprawa) zabijemy na jego terytorium słynnego terrorystę, ale raczej co będzie, jak się pomylimy i zabijemy kogoś innego. Z drugiej jednak strony trudno oczekiwać by służby specjalne, które dostały określone zadanie, zastanawiały się nad jego etycznymi aspektami. Służby mają robić swoje, a dylematy można zostawić widzowi.
Od razu też rozczaruję zwolenników oddania racji „drugiej stronie”, jak to było w przypadku niedawnego filmu National Geographic o katastrofie w Smoleńsku. Nie ma żadnej „drugiej strony”, nikt tu nie rozważa „hipotezy kontrolowanego wyburzenia”, ani żadnej pokrewnej. Udział bin Ladena w organizacji zamachów na WTC jest tu dla wszystkich bezsporny.
Widać więc, że, mimo reporterskiego tonu, film nie zadowoli wszystkich z samych względów ideologicznych. Abstrahując jednak od nich, jest znakomicie zrealizowanym thrillerem, o zróżnicowanej formie, przedstawiającym wiarygodnie wszelkie aspekty polowania na bin Ladena. A jeśli jest w stanie skłonić widzów do późniejszych debat i dyskusji, tym lepiej dla niego.
"Uwaga – tekst może zawierać spoilery dotyczące fabuły „Wroga numer jeden”."
Ale chyba wszyscy wiedzą, jak się kończy?