Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Janusz Kamiński
‹Stracone dusze›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułStracone dusze
Tytuł oryginalnyLost Souls
Dystrybutor Best Film
Data premiery2 lutego 2001
ReżyseriaJanusz Kamiński
ZdjęciaMauro Fiore
Scenariusz
ObsadaBen Chaplin, John Hurt, Winona Ryder, Elias Koteas, Philip Baker Hall
MuzykaJan A.P. Kaczmarek
Rok produkcji2000
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania95 min
WWW
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Stracone pieniądze?
[Janusz Kamiński „Stracone dusze” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Stracone dusze" Kamińskiego dotykają poważniejszego tematu - odwiecznej walki dobra ze złem, a to już zobowiązuje. Najgorsze jest to, że mógł to być film może nie wybitny, ale z pewnością bardzo dobry. Mógł być... ale nie jest.

Anna Draniewicz

Stracone pieniądze?
[Janusz Kamiński „Stracone dusze” - recenzja]

Stracone dusze" Kamińskiego dotykają poważniejszego tematu - odwiecznej walki dobra ze złem, a to już zobowiązuje. Najgorsze jest to, że mógł to być film może nie wybitny, ale z pewnością bardzo dobry. Mógł być... ale nie jest.

Janusz Kamiński
‹Stracone dusze›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułStracone dusze
Tytuł oryginalnyLost Souls
Dystrybutor Best Film
Data premiery2 lutego 2001
ReżyseriaJanusz Kamiński
ZdjęciaMauro Fiore
Scenariusz
ObsadaBen Chaplin, John Hurt, Winona Ryder, Elias Koteas, Philip Baker Hall
MuzykaJan A.P. Kaczmarek
Rok produkcji2000
Kraj produkcjiUSA
Czas trwania95 min
WWW
Gatunekgroza / horror
Zobacz w
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Janusz Kamiński - polski operator mieszkający i pracujący w Stanach, zdobywca dwóch Oscarów za zdjęcia do filmów Stevena Spielberga: "Listy Schindlera" i "Szeregowca Ryana", zadebiutował ostatnio w roli reżysera. Jego debiutem miał być mroczny horror. "Stracone dusze" nie są jednak ani niepokojące, ani takie straszne, jak je malują. Krytycy, chyba trochę na wyrost, porównują ten film z "Egzorcystą" i "Dzieckiem Rosemary", mimo że sam reżyser nie przyznaje, jakoby czerpał z nich inspirację. Zresztą "Stracone dusze" mają tyle wspólnego z tamtymi klasykami gatunku, co debiut Andrzeja Bartkowiaka - innego polskiego operatora z Hollywood - pod tytułem "Romeo musi umrzeć" z dramatem "Romeo i Julia" Williama Szekspira. O ile jednak film Bartkowiaka to przykład dobrze zrealizowanego kina akcji, które nie ukrywa, że nie ma żadnych wielkich ambicji, to "Stracone dusze" Kamińskiego dotykają poważniejszego tematu - odwiecznej walki dobra ze złem, a to już zobowiązuje. Najgorsze jest to, że mógł to być film może nie wybitny, ale z pewnością bardzo dobry. Mógł być... ale nie jest.
Już sam tytuł zastanawia. Dlaczego "Stracone dusze"? Jak to się ma do treści? Czy chodzi o tych, nad którymi odprawia się egzorcyzmy, czy też o wyznawców Szatana, którzy nie są przecież głównymi postaciami filmu? A może tytuł dotyczy pary głównych bohaterów? Ale w takim razie powinien brzmieć raczej "Nawrócone dusze", bo przecież oboje do końca przeciwstawiają się woli Księcia Ciemności. Trudno więc zgadnąć, dlaczego twórcy zdecydowali się na taki tytuł, za to w trakcie filmu bardzo często możemy się domyśleć, co się za chwilę wydarzy. A przecież powinno być na odwrót! Oczywiście są takie momenty, w których jesteśmy zaskakiwani, ale to dlatego, że na niektóre "genialne" pomysły sami na pewno nigdy byśmy nie wpadli. A scenarzysta wpadł! Niestety, wpadł też reżyser. I to jak śliwka w kompot.
Kolejny problem to stylistyka wizualna filmu. Rozumiem, że pełne tajemniczości zdjęcia miały zwiększać poczucie zagrożenia, ale mam już serdecznie dosyć obrazowania w stylu filmu "Siedem" Davida Finchera i serialu "Z archiwum X". Syndrom tych filmów polega na tym, że nastrój niepokoju wzmaga się specyficznym kadrowaniem i mrocznymi zdjęciami. Prawie cały czas pada deszcz, nagle zrywa się silny wiatr, a wszędzie jest ciemno i nieprzyjemnie. Główni bohaterowie nigdy nie zapalają światła, bo i po co? Nawet jak zapalą lampę, to i tak zaraz pęknie żarówka. Nawet w ciągu dnia jest szaro, zimno i mokro. Po takich filmach wychodzę z kina bardziej zmarznięta niż przestraszona. O wiele bardziej boimy się oglądając "Dziecko Rosemary" Romana Polańskiego, mimo że większość zdjęć kręcono tam w środku dnia i w pełnym słońcu.
Niestety, Kamińskiemu daleko jeszcze do Polańskiego. Te grafomańskie zdjęcia ostatecznie można by mu wybaczyć - w końcu tym razem nie on był ich autorem. Poza tym taka jest konwencja tego gatunku i dopóki ktoś nie wymyśli czegoś nowego, musimy to jakoś przeboleć. Ale tej nachalnej dosłowności na końcu filmu wybaczyć nie wolno. W Stanach reżyserzy potrafią zepsuć każdy, nawet najlepszy film. Zwykle pod koniec próbują na siłę wytłumaczyć nam "łopatologicznie", o co im przez te minimum półtorej godziny chodziło. A przecież największe arcydzieła sztuki filmowej pozostawiają najważniejsze pytania bez odpowiedzi i do nas należy ich poszukiwanie. Zresztą często tych odpowiedzi jest bardzo wiele, czasem nawet tyle, ilu widzów. Nie wiadomo, czy Kamiński chciał być bardziej amerykański od Amerykanów, czy też zmusili go do tego producenci, ale faktem jest, że zepsuł ten film w iście amerykańskim stylu. Gdyby zostawił nas w niepewności, czy bohaterowie się nie pomylili, ten film nabrał by innego, wyższego wymiaru. A tak dostaliśmy kolejny film o tym, że zagłady świata i przyjścia na ziemię Antychrysta można uniknąć dzięki paru kulkom z pistoletu. Jakie to mało metafizyczne!
Nie chcę tu zdradzać zakończenia, ale można było ten pomysł spuentować inaczej. Wystarczyło pozostawić nas z pytaniem, czy bohaterka grana przez Winonę Ryder miała rację. Może to zwykła fanatyczka, a może po prostu psychicznie chora. Sami musielibyśmy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy wierzymy w opowiedzianą historię i czy ofiara głównego bohatera była potrzebna. Oczywiście, żeby osiągnąć taki efekt trzeba by jeszcze zmienić parę szczegółów, tak aby nic nie było do końca przesądzone. Można było na przykład filmować tylko z perspektywy głównej bohaterki, aby stworzyć wrażenie, że to wszystko dzieje się jedynie w jej wyobraźni, albo umieścić pentagram na jednym z obrazów w sypialni, w takim miejscu, żeby jego obecność wydawała się tam całkiem przypadkowa. Można było, ale...
Główny problem polega chyba na tym, że reżyser nie był przekonany do tematu tego filmu. To nie był jego wymarzony, autorski debiut. Na konferencji prasowej, która odbyła się w trakcie jego krótkiego pobytu w Warszawie wyznał, że nie wierzy w egzorcyzmy, a jego film to właściwie kino rozrywkowe dla młodego, nie wymagającego widza. Nie próbował więc dotykać absolutu, ani zadawać trudnych pytań, które skłaniałyby widzów do głębszych refleksji. Przecież nie za to mu płacą. Przyznał, że był to po prostu najlepszy scenariusz z kilku, które mu zaproponowano. Wybór był zatem prosty: albo robi taki film, jakiego chce wytwórnia, ale nie robi żadnego. Debiutanci mogą się podjąć tylko realizacji zatwierdzonego już scenariusza, który dostał tzw. "zielone światło" w wytwórni. Tylko najwięksi mogą sobie pozwolić na przeforsowanie własnego tematu. Pozostali muszą brać, co im dają. I to niestety widać niemal w każdej scenie tego filmu.
koniec
1 marca 2001

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fallout: Odc. 4. Tajemnica goni tajemnicę
Marcin Mroziuk

26 IV 2024

Możemy się przekonać, że dla Lucy wędrówka w towarzystwie Ghoula nie jest niczym przyjemnym, ale jej kres oznacza dla bohaterki jeszcze większe kłopoty. Co ciekawe, jeszcze większych emocji dostarczają nam wydarzenia w Kryptach 33 i 32.

więcej »

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Tegoż autora

Bradford – kolebka brytyjskiego przemysłu filmowego
— Anna Draniewicz

Bradford – miasto filmu
— Anna Draniewicz

Między słowami
— Anna Draniewicz

Amerykanie nadchodzą!
— Anna Draniewicz

Bollywood atakuje
— Anna Draniewicz

15 lat prywatnej dystrybucji kinowej w Polsce
— Anna Draniewicz

Filmy o ludziach. Filmy dla ludzi
— Anna Draniewicz

Pasja Gibsona
— Anna Draniewicz

Noc z Darrenem Aronofskym
— Anna Draniewicz

Film wojenny
— Anna Draniewicz

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.