Tommy Lee Jones, znany głównie jako aktor i zdobywca Oscara za rolę w „Ściganym”, wyreżyserował już dwa filmy telewizyjne i doskonałe „Trzy pogrzeby Melquiadesa Estrady”, za które w 2005 roku zdobył w Cannes dwie nagrody. Jego najnowsze dzieło, oparty na podstawie powieści Glendona Swarthouta „The Homesman”, na pierwszy rzut oka może wydawać się dość klasycznym westernem. Reklamowany jest jednak jako „nieopisana historia Dzikiego Zachodu” i taki dobór słów wydaje się dość trafny – poświęcony jest bowiem kobietom.
Cannes 2014: To nie jest kraj dla kobiet
[Tommy Lee Jones „Eskorta” - recenzja]
Tommy Lee Jones, znany głównie jako aktor i zdobywca Oscara za rolę w „Ściganym”, wyreżyserował już dwa filmy telewizyjne i doskonałe „Trzy pogrzeby Melquiadesa Estrady”, za które w 2005 roku zdobył w Cannes dwie nagrody. Jego najnowsze dzieło, oparty na podstawie powieści Glendona Swarthouta „The Homesman”, na pierwszy rzut oka może wydawać się dość klasycznym westernem. Reklamowany jest jednak jako „nieopisana historia Dzikiego Zachodu” i taki dobór słów wydaje się dość trafny – poświęcony jest bowiem kobietom.
Tommy Lee Jones
‹Eskorta›
EKSTRAKT: | 90% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Eskorta |
Tytuł oryginalny | The Homesman |
Dystrybutor | Kino Świat |
Data premiery | 7 sierpnia 2015 |
Reżyseria | Tommy Lee Jones |
Zdjęcia | Rodrigo Prieto |
Scenariusz | Kieran Fitzgerald, Tommy Lee Jones, Wesley A. Oliver |
Obsada | Tommy Lee Jones, Hilary Swank, Grace Gummer, Miranda Otto, Sonja Richter, David Dencik |
Muzyka | Marco Beltrami |
Rok produkcji | 2014 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 122 min |
WWW | Polska strona |
Gatunek | dramat, western |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Trudów było wiele, i tylko dzięki odwadze i wyrzeczeniu kobiet, które podczas tych ciężkich lat pracowały ręka w rękę wraz ze swoimi mężami, synami i braćmi, zawdzięczamy rozwój środkowo-zachodnich Stanów Zjednoczonych, tak teraz obfitujących we wszystko, co czyni życie warte życia.
Pionierka Betty Wollman
W małej osadzie na Dzikim Zachodzie trzy kobiety popadają w obłęd. Ich rodziny nie chcą i nie potrafią się nimi zająć, zadanie wywiezienia ich z powrotem na Wschód przypada więc zaradnej starej pannie, Mary Bee Cuddy (Hilary Swank). Nie wyruszy jednak w niebezpieczną podróż zupełnie sama – zgodnie ze złożoną obietnicą dołączy do niej wędrowny rzezimieszek (Tommy Lee Jones), którego Mary uratowała od niechybnej śmierci. Wraz z trójką kłopotliwych podróżnych udadzą się w długą i niebezpieczną podroż przez Nebraskę.
Recenzję takiego dzieła jak „The Homesman” powinno się zaraz na wstępie opatrzyć zdaniem: tylko dla fanów gatunku. Jeśli ktoś nie lubi westernów ani nawet antywesternów, historia ta prawdopodobnie go nie wzruszy. Szkoda, bo to niezły film i w przeciwieństwie do prezentowanego poza konkursem głównym „The Salvation” z Madsem Mikkelsenem udowadnia, że western nie musi stanowić tylko i wyłącznie zabawy dobrze znanymi konwencjami.
„The Homesman” to western feministyczny. Takie określenie nie jest wcale niczym nowym, wystarczy przypomnieć „Johnny’ego Guitar”, mało wystrzałowe „Wystrzałowe dziewczyny” czy nawet „Meek’s Cutoff” Kelly Reichardt z Michelle Williams w roli głównej. Nakręcił go jednak wychowany na Południu tradycjonalista.
W „The Homesman” Jones udowadnia, że ma dobre oko i potrafi świetnie prowadzić aktorów, ale też przede wszystkim to, że nie boi się nieprzyjemnej prawdy. Trudne życie, które doprowadziło trzy kobiety do postradania zmysłów pokazane jest do bólu szczerze.
Szwedkę Gro Svensen mąż gwałci kiedy tylko przyjdzie mu na to ochota, nawet gdy ta leży tuż obok własnej matki. Młodziutka Arabella (w tej roli córka Meryl Streep, Grace Gummer) traci z powodu choroby trójkę dzieci, Theoline zabija z kolei własne wrzucając je do wychodka. Izolacja, zdanie na kaprysy pogody, brak jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz – Zachód przedstawiony jest tu jako jałowe piekło, w którym najgorzej jest właśnie kobietom.
Zapytany, dlaczego tak ważne było dla niego pokazanie położenia kobiet na Dzikim Zachodzie w połowie XIX wieku, Jones odpowiedział krótko: „Ponieważ uważam, że obecna sytuacja kobiet ma w niej swoje źródło. Nie sądzę, żeby w tym pokoju znalazła się choć jedna kobieta, która nigdy nie czuła się uprzedmiotowiona lub bagatelizowana z powodu swojej płci.” Widać to zwłaszcza na przykładzie Mary Bee.
Grana przez Hilary Swank bohaterka jest niezależna i pracuje równie ciężko jak mężczyźni. Ma własny majątek, lecz nie podnosi to jej wartości w oczach kandydatów na męża. Wręcz przeciwnie – jak na kobietę „zbyt się rządzi”.
Tommy Lee Jones długo szukał aktorki, która zdołałaby unieść tę rolę: „Spotkanie Hilary przyniosło mu ogromna ulgę. Już po pięciu sekundach wiedziałem, że jest idealna pod względem fizycznym, mentalnym, emocjonalnym, nawet etnicznym – w końcu sama pochodzi z Nebraski i nie boi się koni ani mułów.” Miał rację.
Hilary Swank najlepiej sprawdza się w rolach silnych kobiet, choć w tym przypadku musiała znosić prawdziwie drakońskie warunki: „Przyszło nam pracować w bardzo trudnych realiach. Było to użyteczne, ponieważ dzięki temu mogliśmy zrozumieć jak żyli nasi bohaterowie dzień za dniem, choć wieczorem mogliśmy przynajmniej wziąć kąpiel i zjeść ciepły posiłek. Oni nie mieli takiej możliwości. Gdy było zimno – zamarzaliśmy, gdy wiało – mieliśmy piasek w uszach, nosie, ustach i grubą warstwę we włosach, bo tak jak nasi bohaterowie po prostu ich nie myliśmy. Było to prawdziwe wyzwanie.”
Jej duet z pomarszczonym jak jabłuszko Tommy Lee Jonesem, wyglądającym jakby się w świecie Zachodu urodził, nie jest może tak porywający, jak można było tego oczekiwać, ale oboje nieźle sobie radzą. To samo można powiedzieć o aktorach drugoplanowych i takich gwiazdach jak James Spader i Meryl Streep, którym przypadły smakowite epizody. Niestety ma się wrażenie, że cała ta przeprawa jakoś…zbyt szybko się kończy.
Po mocnym początku w drugiej połowie filmu opowieść trochę się rozmywa a spotykani na drodze ludzie zbyt szybko znikają by naprawdę zaistnieć na ekranie. Wyprodukowany przez samego Luca Bessona film jest stylowy i ma coś ciekawego do powiedzenia, lecz nie wbija w fotel jak „Bez przebaczenia” czy nawet „Trzy pogrzeby Melquiadesa Estrady”. Betty Wollman by się jednak spodobał.