Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Nowości: Sierpień 2003
[ - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
„Kto pierwszy, ten lepszy!”, „Formuła”, „Łzy Słońca”, „Kuloodporny”

Artur Długosz, Konrad Wągrowski

Nowości: Sierpień 2003
[ - recenzja]

„Kto pierwszy, ten lepszy!”, „Formuła”, „Łzy Słońca”, „Kuloodporny”
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Konrad Wągrowski [50%]
Sitcom
Joe Tyler ma nietypowy zawód – dostarcza pozwy sądowe. W tym celu nierzadko musi bardzo wysilić się, ryzykując zdrowie, aby dotrzeć do osób, które wcale nie mają chęci i zamiaru wezwań odebrać. Po trudnym zleceniu obsłużenia szefa mafii, otrzymuje kolejne, wydawałoby się proste zadanie – dostarczenia pozwu rozwodowego Sarze Moore, żonie znanego przemysłowca. Ona zdaje jednak sobie sprawę z tego, jakie znaczenie ma fakt, kto komu taki pozew dostarczy. Od tego jest zależy miejsce, w którym odbędzie się proces, a co za tym idzie, szansa na wynegocjowanie lepszych warunków finansowych. Przekonuje więc Tylera, aby pozew dostarczył jej mężowi.
„Kto pierwszy, ten lepszy”, komedia z Matthew Perrym (znanym z serialu „Przyjaciele”) i Elisabeth Hurley, została na zachodzie kompletnie zmieszana z błotem przez krytykę. Podkreślano bzdurność fabuły, fakt, że Perry właściwie kopiuje swoją rolę z „Przyjaciół” i drewnianą grę Elisabeth Hurley. Okej, może to i prawda. Perry gra jedną miną, Hurley przypomina androida. Wątek romansowy wygląda na wciśnięty na siłę, niektóre dowcipy wydają się być nietrafione. Film składa się z sitcomowych skeczy, a formuła bardziej pasuje do komedii lat siedemdziesiątych. Ale nie zmienia to jednej podstawowej rzeczy, decydującej o przewadze tego filmu nad „Nawrotem depresji gangstera”, „Showtime” i kilkoma innymi nieudanymi komediami ostatnich miesięcy – „Kto pierwszy, ten lepszy” śmieszy. Nie jest to śmiech wymuszony, nie jest też sporadyczny, wiele skeczy i dowcipów po prostu bawi. Nie spodziewajmy się tu inteligentnego humoru, wyszukanych żartów, większość z nich to humor sytuacyjny, biorący swe źródło w serialach komediowych, które ukształtowały karierę Perry′ego. Jeśli jednak widz nie będzie oczekiwał więcej, będzie bawił się dobrze. A Elisabeth Hurley wygląda ładnie. W przypadku niektórych filmów to wystarcza w zupełności.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Artur Długosz [80%]
Ich troje
Co może robić zawiedzione Dziecko Kwiatów kilkadziesiąt lat później? A jeśli jest nim utalentowany chemik, którego owocem życia jest opracowanie narkotyku, jakiego nigdy wcześniej nie znano? Który wszystko co dotąd wynaleziono przewyższa 51 razy? W skorumpowanych Stanach Zjednoczonych taki człowiek będzie wykonywał niewolniczą pracę dla jakiegoś mafijnego gnojka, wydaje się mówić film. Ale w 51 stanie, jakim jest Wielka Brytania, otwierają się przed nim zupełnie nowe możliwości… I ten właśnie wątek wydaje się rozwijać film.
„Formuła” wpisuje się w ciągle ciekawą i systematycznie zaskakującą konwencję filmów takich reżyserów jak Tarantino czy Ritchie, których produkcje często określa się mianem komedii kryminalnych. Jest w tej nazwie coś przewrotnego, coś wręcz niepokojącego i faktycznie trzeba wykazać się określonym poczuciem humoru i dystansem do tematu, aby wyciągnąć z absurdów i gagów „Formuły” powody do zdrowego śmiechu.
A jest ich niemało. Pierwsza sprawa to naprawdę przyzwoity scenariusz, ciekawy ze względu na skonfrontowanie na jednej płaszczyźnie gangsterskich światów, w których choć obowiązuje ten sam język, to jednak zasady prowadzenia nie do końca legalnych interesów są zupełnie odmienne. Zupełnie odmienny jest też styl bycia w obu światach, a i poczucie humoru w żaden sposób nie przystaje, ale scenarzyście nie przeszkadza to w niczym, a wręcz służy, jako fundament, budowie naprawdę zabawnych sytuacji. Ten mix dwóch światów stanowi prawdopodobnie o połowie sukcesu filmu. Dopełnia go trójka aktorów. Samuel L. Jackson, którego przedstawiać nie trzeba. Jego nazwisko jest samo w sobie gwarantem określonego poziomu, może niekoniecznie samego filmu, ale aktorskiej gry przynajmniej. Tu wypełnia powierzoną mu rolę wyśmienicie. Drugi aktor to Robert Carlyle, którego nie sposób nie zapamiętać obejrzawszy choćby „Goło i wesoło”, charakterystyczny mały Anglik o przykuwającym ucho akcencie udowadnia, że stać go na rozbawienie widza także w ubraniu. Wreszcie Emily Mortimer, tutaj w roli bardzo niebezpiecznej i bardzo seksownej kobiety, doskonale dobranej ze względu na jej typ urody. Ta trójka dopełnia ten film czyniąc go zarówno zabawnym, jak i interesującym.
Do pełnego cieszenia się seansem, trzeba oczywiście dysponować owym specyficznym poczuciem humoru. Tutaj co raz ktoś ginie, tematem filmu są piętnowane wszędzie narkotyki, a w sumie główny bohater przecież jest człowiekiem, który ma do sprzedania hipernarkotyk, a widz kibicuje mu przez cały film z oczywistych przyczyn. Lecz w absurdzie tej sytuacji także można dopatrzyć się powodów do śmiechu, do zdystansowania się do pewnych mitów wytworzonych przez dziesiątki innych gangsterskich i kryminalnych tytułów.
„Formuła” to bardzo dobry film, który musiał przezimować aż dwa sezony, aby trafić na ekrany polskich kin. I chwała Best Filmowi, że ostatecznie zdecydował się go (s)wprowadzić, bo na wakacyjną posuchę to tytuł w sam raz. Nie ma lepszego odpoczynku niż szczery śmiech.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Artur Długosz [40%]
Nieodwracalne
Antoine Fugua, reżyser wchodzącego wkrótce do polskich kin filmu „Łzy Słońca”, zwrócił moją uwagę już parę lat temu, przy okazji „The Replacement Killers” z Mirą Sorvino i Yun-Fat Chowem. Ten prosty w sumie film o hitmanie kipiał bowiem energią sporadycznie spotykaną we wtórnych zwykle filmach akcji. Podobny odcisk oryginalności nosił zresztą „Dzień próby” z Denzelem Washingtonem, ale nowy film, w którym pierwsze skrzypce grają Bruce Willis i debiutującą prowadzącą rolą w Hollywood Monica Bellucci nosi niestety piętno stagnacji rozwoju reżysera.
Zaplecze fabularne filmu jest nieskomplikowane, ale to w produkcjach Fugui raczej zasada. Miejscem akcji jest Czarny Ląd, gdzie w Nigerii dochodzi do zabójstwa rodziny i samego prezydenta. Wybucha krwawa i okrutna wojna domowa. Oddział pułkownika Waltersa (Bruce Willis) otrzymuje rozkaz uratowania amerykańskiej lekarki dr Lenę Kendricks (Monica Bellucci), która działa w jednej z misji położonych na terenie Nigerii, niedaleko granicy z Kamerunem. Wszystko idzie jak po maśle do momentu dotarcia oddziału Waltersa na miejsce, gdzie sprawy komplikują się, gdyż piękna pani doktor zgadza się opuścić misję tylko pod warunkiem zabrania wszystkich kilkudziesięciu przebywających tam uchodźców. Pułkownik Walters, weteran wielu podobnych akcji, zawsze jednak postępuje zgodnie z rozkazami…
„Łzy Słońca” zapowiadają się dobrze. Może nie wyśmienicie, ale co najmniej poprawnie, a pojawienie się na ekranie ucharakteryzowanego Willisa robi i wrażenie, i nadzieje, że oto wielki twardziel tym razem zagra kogoś innego. Widać zresztą, że stara się, ale jeszcze przed połową filmu wysiłki niweczy scenariusz, który zapędza aktora w dobrze znany mu róg aktorskiej zagrody (niemniej ogólnie wypada znacznie lepiej niż w „Wojnie Harta”). Rozczarowuje piękna Bellucci. Niestety, ale w roli histerycznej pani doktor nie sprawdza się. Trudno do końca określić, czy winę ponosi sztampowy scenariusz i drętwe dialogi czy też warsztatowe braki aktorki, choć biorąc pod uwagę jej europejskie role należałoby jej samej nie winić. Tutaj wypada bowiem nieprzekonywująco i blado, choć może być to też efekt uboczny gwiazdy formatu Willisa.
Można by się spodziewać, że ze względu na tematykę (misja ratownicza amerykańskich chłopców) film powinien być podobny do „Helikoptera w ogniu”. Nie jest tak. Zabrakło nowemu filmowi Fugui życia, które zastąpiła patriotyczna papka, częsta w hollywoodzkich produkcjach metoda na oczyszczenie amerykańskich serc ze wszelkich wątpliwości wzbudzanych raz po raz interwencjami ich wojsk za granicami własnego kraju. Pompatyczne słowa padają od pewnego momentu zbyt często, częściej niż trup wroga demokracji, a reżyserowi nie udaje się zbalansować między dramatem opowieści a banalnością przesłania. Udaje mu się za to stworzyć kilka scen, które przyszpilają wręcz do ekranu uwagę widza, powodując przyspieszone bicie serca, ale z drugiej strony kilka innych scen uderza oczywistą głupotą. Także mit zgranego zespołu amerykańskich żołnierzy oddziałów specjalnych zyskuje jeszcze jedno wcielenie, wcielenie idealne; grupy mężczyzn rozumiejących się bez słowa. Niemniej biorąc pod uwagę, że fabuła filmu to zasadniczo przemarsz kilkudziesięciu osób przez kawał dżungli, należą się reżyserowi umiarkowane słowa uznania. A na dodatek polski widz z pewnością skojarzy ten film z „Demonami wojny” i będzie mógł dokonać prostego porównaniu hollywoodzkiej i łódzkiej szkoły opowiadania tej samej w zasadzie historii.
Ogląda się film całkiem dobrze, mimo wszystkich powyższych uwag. Kierunek w którym zmierza film da się co prawda określić po kwadransie, ale pamiętając, że nie ku uciesze umysłu on powstał, ale ku pokrzepieniu serc strapionych Amerykanów, to łatwo wybaczyć mu ową nieodwracalną przewidywalność. Trzeba też dostroić odbiór emocji do poziomów charakterystycznych dla prostych hollywoodzkich produkcji, a wtedy prawdopodobnie da się film obejrzeć dla czystej przyjemności. Mimo, że tematycznie zakorzeniony jest na bolesnym gruncie, jakim nadal jest Afryka.
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup
Artur Długosz [60%]
Świat hot-dogiem stoi
W 1943 roku pewien młody mnich w tybetańskim klasztorze, po przejściu wszystkich niezbędnych prób i utraceniu imienia, otrzymuje od swojego mistrza zadanie na kolejne 60 lat: strzec starożytnego zwoju, w którym zapisane są słowa, których przeczytanie niesie ogromną władzę. Przez ten okres czas nie ma na niego wpływu, chory wyzdrowieje, ranny zostanie wyleczony, ale jednocześnie spoczywa na jego barkach ogromna odpowiedzialność za uchronienie świata przed wpadnięciem zwoju w ręce kogoś niepowołanego… Oczywiście taki ktoś się znajduje, jest nim niemiecki żołnierz Strucker, który przez kolejne 60 lat tropi bezimiennego mnicha, a kiedy sam zostaje przykuty do wózka inwalidzkiego, wysyła w pościg swoją wnuczkę, niebezpieczną blondynkę. Mnich bezustannie ucieka, szukając jednocześnie godnego następcy do przekazania zadania, aż przypadkowo trafia pewnego dnia na drobnego złodziejaszka Kara, który kung-fu nauczył się oglądając filmy…
Mimo naiwności fabuły film ogląda się bardzo miło. To zdecydowanie dobra pozycja na letnie miesiące, bardzo lekka, optymistyczna i całkiem śmieszna. Nieskomplikowana treść, tak bardzo podobna do wielu innych historii typu „ocal świat”, została tu podana w umiarkowanie poważnym tonie, przez co śledzi się perypetie bohaterów z zainteresowaniem. Brak zasadniczo pompatycznych haseł, jakie zwykle wypowiadają postacie z takich opowieści, a te, które są, można jeszcze przełknąć. Zaskakujące, ale scena kiedy Kar trenuje kung-fu na tle lecącego na ekranie filmu śmieszy, ale w zamierzony, pozytywny sposób. Bo jest to oczywiście także film-kopanina, ale tu aranżacje scen są bardzo widowiskowe i zarówno Chow, jak i Scott wypadają w nich dobrze. Miejscami dostrzec można nawiązania do innych filmów (choćby „Replacement Killers”, także z Chowem). „Kuloodporny”, mimo odmiennego rodowodu (w końcu to film amerykański, a nie chiński czy z Hongkongu), mocno wpisuje się w konwencję filmów typu „Przyczajony tygrys, ukryty smok”, gdzie unoszenie się w powietrzu, nieprawdopodobne akrobatyczne figury czy skakanie na spore dystanse nie jest niczym dziwnym. Korzenie starych filmów kung-fu czuć też we wprowadzeniu, które zresztą może kojarzyć się z jednym z „Indiana Jonesów”.
Nie bez znaczenia jest komiksowość opowieści (powstała zresztą na takiej kanwie) i proste przesłanie, jakie skrywa cała ta kopanina. Lekko zaskakujące zakończenie zdecydowanie podnosi noty filmu – i tak zresztą niezłe.
koniec
10 sierpnia 2003

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
Sebastian Chosiński

24 IV 2024

W trzeciej części tadżyckiego miniserialu „Człowiek zmienia skórę” Bension Kimiagarow na krótko rezygnuje z socrealistycznej formuły opowieści i przywołuje dobre wzorce środkowoazjatyckich easternów. Na ekranie pojawiają się bowiem basmacze, których celem jest zakłócenie budowy kanału. Ten wątek służy również scenarzystom do tego, by ściągnąć kłopoty na głowę głównego inżyniera Saida Urtabajewa.

więcej »

Fallout: Odc. 3. Oko w oko z potworem
Marcin Mroziuk

22 IV 2024

Nie da się ukryć, że pozbawione głowy ciało Wilziga nie prezentuje się najlepiej, jednak ważne okazuje się to, że wciąż można zidentyfikować poszukiwanego zbiega z Enklawy. Obserwując rozwój wydarzeń, możemy zaś dojść do wniosku, że przynajmniej chwilowo szczęście opuszcza Lucy, natomiast Maximus ląduje raz na wozie, raz pod wozem.

więcej »

East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
Sebastian Chosiński

21 IV 2024

Mariupol to prawdopodobnie najboleśniej doświadczone przez los ukraińskie miasto w toczonej od ponad dwóch lat wojnie. Oblężone przez wojska rosyjskie, przez wiele tygodni sukcesywnie niszczone ostrzałami z lądu, powietrza i morza. Miasto zamordowane po to, by złamać opór jego mieszkańców i ukarać ich za odrzucenie „ruskiego miru”. O tym opowiada dokument Maksyma Litwinowa „Mariupol. Niestracona nadzieja”.

więcej »

Polecamy

Knajpa na szybciutko

Z filmu wyjęte:

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zemsty szpon
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Z tego cyklu

Maj 2004
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Kwiecień 2004
— Konrad Wągrowski

Marzec 2004
— Konrad Wągrowski

Marzec 2004
— Piotr Dobry

Grudzień 2003 – Fantastyka na DVD
— Konrad Wągrowski

Grudzień 2003
— Piotr Dobry

Listopad 2003
— Joanna Bartmańska, Konrad Wągrowski

Listopad 2003
— Piotr Dobry

Październik 2003 (groza)
— Piotr Dobry, Konrad Wągrowski

Październik 2003
— Konrad Wągrowski

Tegoż twórcy

Lista śmierci: Odc. 8. Na happy end nie ma co liczyć
— Marcin Mroziuk

Lista śmierci: Odc. 7. Nie ma litości dla zdrajców
— Marcin Mroziuk

Lista śmierci: Odc. 6. Wielka ucieczka
— Marcin Mroziuk

Lista śmierci: Odc. 5. Wszystko ma swoją cenę
— Marcin Mroziuk

Lista śmierci: Odc. 4. Polowanie w Meksyku
— Marcin Mroziuk

Lista śmierci: Odc. 3. Po nitce do kłębka
— Marcin Mroziuk

Lista śmierci: Odc. 2. Gdzie kryje się wróg
— Marcin Mroziuk

Lista śmierci: Odc. 1. Wojskowa elita czy mięso armatnie
— Marcin Mroziuk

Remanent filmowy 2016
— Sebastian Chosiński, Gabriel Krawczyk, Jarosław Loretz, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski, Kamil Witek

Esensja ogląda: Grudzień 2013 (2)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Po komiks marsz: Maj 2023
— Sebastian Chosiński, Paweł Ciołkiewicz, Piotr ‘Pi’ Gołębiewski, Marcin Knyszyński, Marcin Osuch, Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.