Kiedy nowy film Jasona Reitmana pojawił się na srebrnym ekranie, światek filmowy został podzielony na dwie grupy: wielkich zwolenników Juno i jej zażartych przeciwników. Nie sposób znaleźć zadowalającej wszystkich odpowiedzi na pytanie o to, jaka jest tytułowa bohaterka oscarowego scenariusza Diablo Cody. Może jednak stanowi to o sile “Juno”? Film prowokuje dyskusje i nikomu nie jest obojętny, a przecież takie kino lubimy najbardziej!
Kurs dojrzewania
[Jason Reitman „Juno” - recenzja]
Kiedy nowy film Jasona Reitmana pojawił się na srebrnym ekranie, światek filmowy został podzielony na dwie grupy: wielkich zwolenników Juno i jej zażartych przeciwników. Nie sposób znaleźć zadowalającej wszystkich odpowiedzi na pytanie o to, jaka jest tytułowa bohaterka oscarowego scenariusza Diablo Cody. Może jednak stanowi to o sile “Juno”? Film prowokuje dyskusje i nikomu nie jest obojętny, a przecież takie kino lubimy najbardziej!
Jason Reitman
‹Juno›
EKSTRAKT: | 80% |
---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 % |
---|
Zaloguj, aby ocenić |
---|
|
Tytuł | Juno |
Dystrybutor | Monolith Plus |
Data premiery | 4 kwietnia 2008 |
Reżyseria | Jason Reitman |
Zdjęcia | Eric Steelberg |
Scenariusz | Diablo Cody |
Obsada | Ellen Page, Michael Cera, Jennifer Garner, Jason Bateman, Olivia Thirlby, J.K. Simmons, Allison Janney, Rainn Wilson, Cameron Bright, Daniel Clark |
Muzyka | Kimya Dawson, Matt Messina |
Rok produkcji | 2007 |
Kraj produkcji | USA |
Czas trwania | 92 min |
Gatunek | komedia |
Zobacz w | Kulturowskazie |
Wyszukaj w | Skąpiec.pl |
Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Aborcja, adopcja, ciąża, dojrzewanie, macierzyństwo, odpowiedzialność za rodzinę, partnerstwo. Brzmi poważnie. Gdyby opowiedzieć o tych wszystkich tematach na serio, realistycznie i przyziemnie, otrzymalibyśmy pewnie poruszający, ale także przygnębiający, ciężkostrawny dramat, jakich produkuje się wiele. Dlatego wielką zaletą “Juno” okazuje się sposób zilustrowania i skomentowania niełatwych współczesnych problemów, wokół których zawsze wrze dyskusja. Film Reitmana pokazuje je oryginalnie, ciepło i w sposób uproszczony. Nie oznacza to jednak, że gorzej. Owszem, “Juno” to historia nierealistyczna, operująca przede wszystkim prostymi, symbolicznymi odniesieniami funkcjonującymi jako bodźce, które wywołują automatyczne reakcje u widza. Te z kolei prowadzą do refleksji nad zasygnalizowanymi w filmie tematami. Nie okupionej trudnym odbiorem prezentowanej historii, ale okraszonej optymizmem i nadzieją, a jednocześnie wcale nie o mniejszej wartości. Czasem “Juno” przypomina komiks – na to skojarzenie wskazuje choćby animowany prolog – będący zapisem elementarnych emocji i odczuć wpisanych w historię uproszczoną tak pod względem fabuły, jak i psychologicznego umotywowania bohaterów, która przemawia do widza klarownością przekazu oraz odwołaniem do określonych wzorów sytuacyjnych i osobowych. Ceną za bezpośrednią formę jest właśnie brak realizmu. Gdyby nakręcić “Juno” na poważnie, jak by chcieli tego przeciwnicy filmu, dostalibyśmy pewnie sztampową fabułę o nastolatce w ciąży, w której nie byłoby miejsca na inteligentne dialogi i ostre one-linery autorstwa Diablo Cody. A tak…”Juno” może nie odkrywa Ameryki, ale stanowi bardzo świeżą opowieść z przymrużeniem oka, która budzi uśmiech, ale również wzrusza.
Już postać tytułowej Juno intryguje, nie mówiąc o bohaterach drugiego planu. Szesnastoletnia dziewczyna wydaje się amalgamatem wielu różnych cech dopiero kiełkujących i formujących się w dojrzałą osobowość. Zadziorność i impertynencja głównej bohaterki to tylko pozory, warstwa ochronna, która odgradza wrażliwość Juno od zewnętrznych ciosów. Choć Cody wyposażyła tytułową postać w pewność siebie, ironię, bezpośredniość i kozackie teksty, tak naprawdę tworzą one jedynie projekcję Juno dostępną dla otaczającego ją świata. Prawdziwa, zagubiona i pełna sprzeczności dziewczyna objawia się tylko w sytuacjach podbramkowych i na emocjonalnych rozdrożach. Juno silnie przeżywa ciążę, przedwczesne dorastanie i znajomość z rodzicami adopcyjnymi jej jeszcze nienarodzonego dziecka, ale nie daje tego po sobie poznać, tak jakby dystansowanie się od innych ludzi ułatwiało przetrwanie trudności. Szkoda, że Reitman i Cody nie uzasadnili w żaden przekonujący , chociażby nawet umowny sposób decyzji Juno o pierwszym zbliżeniu seksualnym. Skonstatowany fakt staje się po prostu punktem wyjścia fabuły i nawet późniejsze rozwinięcie relacji między Juno a jej najlepszym przyjacielem i ojcem dziecka, Bleekerem, niczego nie wyjaśnia.
Trojaczki???
Równie ważną postacią kobiecą co Juno jest matka adopcyjna, Vanessa. To osoba ciągle poszukująca, nie zadawalająca się przeciętnością. Uporządkowanie i nieprzerwane dążenie do ideału czynią z niej osobę nieszczęśliwą, bo ciągle wyżej stawiając sobie poprzeczkę, nie potrafi już jej przeskoczyć. Marzeniem Vanessy jest dziecko. Nietrudno zobaczyć w niej materiał na doskonałą matkę: widać, że odrobina chaosu, jaki wprowadza do domu maluch, odpowiedzialność za jego los oraz wypełnienie swojej roli i odpowiedzenie na silny instynkt to właśnie to, czego Vanessie brakuje. Jej relacja z Juno, na początku chłodna, przeradza się w więź dwóch kobiet połączonych wyobrażeniem o dziecku. Zestawienie tych dwóch postaci działa na zasadzie kontrastu, dwóch przeciwieństw przyciąganych innością. Juno intryguje poukładane życie bogatego małżeństwa z przedmieścia, Vanessę – dziwaczna osobowość szesnastolatki, która zdecydowała się przejść trudny okres ciąży tylko po to, by oddać dziecko ludziom naprawdę go potrzebującym. Antagonizm niedojrzałości, braku gotowości do dorosłego życia oraz wprost przesadnej kobiecej odpowiedzialności stanowi jeden z bardziej trafionych wątków filmu. Pokazuje dwie skrajne perspektywy, nie będące jednocześnie zbyt oczywiste i pozbawione wieloznaczności. Niedojrzałość Juno okazuje się stać w sprzeczności z dobrodusznością i umiejętnością rozsądnego myślenia. Kiedy dziewczyna już jest w ciąży i nie może nic na to poradzić, wybiera wyzwanie, a nie drogę po linii najmniejszego oporu. Ciekawym pomysłem było też zestawienie niedojrzałości nastolatki z niedojrzałością dorosłego (czyją, nie zdradzę), który okazuje się bardziej egoistyczny i lekkomyślny niż młoda dziewczyna.
Od strony czysto filmowej, pod kątem ekranowej opowieści, “Juno” wypada bardzo dobrze głównie ze względu na przekonujących odtwórców wszystkich ról. Ellen Page wyrasta na jedną ze zdolniejszych aktorek młodego pokolenia, odnajdując równowagę między butnością swojej bohaterki a jej wrażliwością, podczas gdy Jennifer Garner ujmuje wzruszającą postacią, która wreszcie odnajduje szczęście po latach życiowego błądzenia w pozornie idealnym wyimaginowanym świecie. Do tego dostajemy cięte dialogi i aurę optymizmu, ale też sporo symplifikacji. Plus porządną dawkę nadziei na lepsze jutro, którą łyka się bez większych sprzeciwów. Dla tego warto przełknąć także każdą wadę.