Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 5 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
Wyszukaj / Kup

Jestem amatorem

Esensja.pl
Esensja.pl
Paweł Pawlikowski
« 1 2

Paweł Pawlikowski

Jestem amatorem

PP: Tak, o miłość. A że akurat w takich realiach… W tych realiach strasznie mało jest miłości, to fakt, nigdy nie chciałem jednak robić filmu o socjologii, to mnie zupełnie nie interesuje. Podobnie było w przypadku „Ostatniego wyjścia”. Owszem, ciekawiły mnie miejscowości, w których żyli uchodźcy, bo był to dziwny, opuszczony świat, ale w filmie tak naprawdę chodziło o bliską mnie samemu historię matki-wariatki i bardziej dojrzałego, cynicznego syna, nie o jakiś tam protest. A i tak znowu mnie zaszufladkowali uznając, że jeśli w filmie pojawiają się ujęcia „z ręki”, to musi być on zaangażowany (śmiech). Mnie zaangażowane filmy odstręczają już od czasu dzieciństwa w socrealistycznej Polsce, jak ktoś próbuje mnie czegoś uczyć to od razu wieję, nogi w troki.
MB: Teraz zrobiłeś elegancki, czarno-biały film o zakonnicy i też usłyszałeś, że jest zaangażowany.
fot. Santeri Happonen
fot. Santeri Happonen
PP: Ale przynajmniej nie wiadomo po czyjej stronie się opowiadam (śmiech). W Stanach jacyś dziennikarze nie mogli uwierzyć, że Ida nie wraca do „swojego narodu”, uznali go więc za antysemicki, z kolei w Polsce – za antypolski. No i też antykobiecy, za to z kolei zaatakowali mnie we Francji. Wszyscy tworzą wokół filmów swój własny sens, ale niektórzy robią to kolektywnie. Często słyszałem opinie, że moje pierwsze fabuły były utrzymane w estetyce dokumentu, bo byłem dokumentalistą. A przecież moje dokumenty wcale nie były klasycznymi dokumentami i wtedy wszyscy mi mówili, że powinienem robić filmy fabularne! Niedawno ktoś zapytał mnie jak publiczność żydowska powinna odebrać ten film. Schowałem się wtedy za cytatem z Czechowa, który powiedział, ze zadaniem artysty jest stawianie problemu, nie jego rozwiązywanie (śmiech). Mnie naprawdę nie interesuje to, jaka jest lekcja wyniesiona z filmu. Na szczęście nie licząc tego typu ludzi i jakiś tam „patriotów” większość widzów o dziwo reaguje dość dobrze.
MB: Nigdy nie mówi się o Tobie jako o twórcy obdarzonym poczuciem humoru, a Twoje dokumenty były przecież bardzo zabawne. Szkoda że zapomina się o tym pogodniejszym obliczu. Może dlatego że Twój poprzedni film, „Kobieta z piątej dzielnicy”, był takim…
PP: …harakiri (śmiech).
MB: Tak (śmiech). A teraz „Ida”, która opowiada o Żydach, więc wiadomo, że nie wypada się śmiać.
PP: Nie robię komedii, ale jak się da gdzieś jakiś absurd wstawić… W „Idzie” też jest parę dość absurdalnych momentów. No i Wanda (postać grana przez Agatę Kuleszę – przypis autorki) ma wisielcze poczucie humoru. Dostała je po moim ojcu, on też nie tolerował patosu i sentymentalizmu.
fot. Santeri Happonen
fot. Santeri Happonen
„Kobietę z piątej dzielnicy” zrobiłem we Francji po dłuższej przerwie, musiałem wtedy zająć się trochę rodziną. Nie zdobył rozgłosu, ale wszyscy błędnie uznali, że stanowi on z mojej strony krok w kierunku komercyjnego kina. Trudno powiedzieć, czy był on dobry, czy nie, bo to taki dziwoląg, ale na pewno jest to mój najodważniejszy film. Był taki solipsystyczny i chyba trochę za bardzo łamał reguły gry, nie był ani thrillerem, bo wyrzuciłem prawie wszystkie wątki związane ze śledztwem, ani czymś na uboczu w stylu Davida Lyncha. Może więc stanowi dowód na to, że trzeba ustalić z widzem reguły gry i się ich trzymać (śmiech). Sam nie wiem. Ale na pewno opowiadał dokładnie o tym, co mi wtedy chodziło po głowie – o sztuce, życiu, ambicjach artystycznych, rodzinie, dzieciach, schizofrenii, samobójstwie. Potem nawet mieszkałem w Paryżu.
MB: Masz teraz na oku jakieś nowe projekty? Czy wciąż jest szansa na to, że powstanie film o przyjacielu Stalina?
PP: Jak to ja, zawsze mam jakieś trzy projekty naraz, ale jeszcze nie do końca wypracowane. Nie wiem jeszcze, który z nich zrealizuję jako pierwszy. Stalin miał takiego kumpla wariata – zabójcę, brzmi to fajnie i łatwo to było wszystkim sprzedać. Po każdym filmie człowiek trochę się zmienia i kiedy po „Idzie” wróciłem do tego dawnego projektu, zacząłem go ponownie czytać i poczułem, że coś jest nie tak. Za duża sprawa na duży pomysł. Na chwilę obecną nie wiem, po co taki film miałby powstać.
MB: Jeśli zrobisz teraz coś o Stalinie, nawet nie o nim samym, to nie dadzą Ci już spokoju.
PP: Jeszcze zostanę takim starzejącym się enfant terrible. Choć na bycie enfant terrible można sobie chyba pozwolić tylko wtedy, gdy jest się w tak stabilnej sytuacji jak Lars Von Trier. Nie lubię jego filmów, ale lubię samą ideę Larsa Von Triera i w takim kraju jak Dania jest chyba potrzebny, wiadomo, że i tak go stamtąd nie wyrzucą. Ja nie mam takiego poczucia bezpieczeństwa. Ja lawiruję.
koniec
« 1 2
9 lipca 2014

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Koledzy od komiksów to już by cię gonili z widłami
Tomasz Kołodziejczak

21 III 2024

O albumie "Historia science fiction", polskiej fantastyce i całej reszcie, z Tomaszem Kołodziejczakiem rozmawia Marcin Osuch

więcej »

Dobry western powinien być prosty
John Maclean

20 XI 2015

Z Johnem Macleanem o stawianiu sobie ograniczeń i o tym, dlaczego wszystkie westerny są rewizjonistyczne rozmawia Marta Bałaga.

więcej »

Jak zrobić „Indianę Jonesa” lepszego od „Poszukiwaczy Zaginionej Arki”?
Menno Meyjes

23 XI 2014

Usłyszałem od Spielberga, że nie powinienem kręcić, dopóki nie poznam emocjonalnego sedna sceny, dopóki nie spojrzę na nią z sercem- mówi Menno Meyjes, scenarzysta „Koloru purpury” i „Imperium słońca”, które wkrótce ponownie wejdą do polskich kin.

więcej »

Polecamy

Android starszej daty

Z filmu wyjęte:

Android starszej daty
— Jarosław Loretz

Knajpa na szybciutko
— Jarosław Loretz

Bo biblioteka była zamknięta
— Jarosław Loretz

Wilkołaki wciąż modne
— Jarosław Loretz

Precyzja z dawnych wieków
— Jarosław Loretz

Migrujące polskie płynne złoto
— Jarosław Loretz

Eksport w kierunku nieoczywistym
— Jarosław Loretz

Eksport niejedno ma imię
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy – kontynuacja
— Jarosław Loretz

Polski hit eksportowy
— Jarosław Loretz

Zobacz też

Inne recenzje

Esensja ogląda: Maj 2015 (3)
— Jarosław Loretz, Jarosław Robak

Esensja ogląda: Czerwiec 2014 (3)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Piotr Dobry

Esensja ogląda: Listopad 2013 (2)
— Karolina Ćwiek-Rogalska, Ewa Drab, Krystian Fred

Tegoż twórcy

Miłość zimna jak rozpalone żelazo
— Sebastian Chosiński

W miłości jak na wojnie
— Joanna Najbor

Esensja ogląda: Maj 2015 (3)
— Jarosław Loretz, Jarosław Robak

Esensja ogląda: Czerwiec 2014 (3)
— Sebastian Chosiński, Jarosław Loretz, Konrad Wągrowski, Piotr Dobry

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.