Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 3 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Aleksandar Zograf
‹Pozdrowienia z Serbii. Dziennik komiksowy z czasów konfliktu w Serbii›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPozdrowienia z Serbii. Dziennik komiksowy z czasów konfliktu w Serbii
Scenariusz
Data wydaniaczerwiec 2011
RysunkiAleksandar Zograf
Wydawca Centrala
ISBN978-83-932072-2-0
Cena42,00
Gatunekhistoryczny, obyczajowy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup

Historia w obrazkach: Serbia czasów wojny od A(leksandar) do Z(ograf)
[Aleksandar Zograf „Pozdrowienia z Serbii. Dziennik komiksowy z czasów konfliktu w Serbii” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Zarówno wojna na Bałkanach, która wybuchła na początku lat 90. XX wieku, jak i późniejsza interwencja NATO przedstawiane były w polskich mediach bardzo jednostronnie. Dzięki komiksowi Aleksandara Zografa możemy poznać zupełnie inny punkt widzenia – Serba, który nie ukrywał swej niechęci do reżimu Slobodana Miloševicia. Lektura „Pozdrowień z Serbii” zmusza więc do przewartościowania wielu sądów.

Sebastian Chosiński

Historia w obrazkach: Serbia czasów wojny od A(leksandar) do Z(ograf)
[Aleksandar Zograf „Pozdrowienia z Serbii. Dziennik komiksowy z czasów konfliktu w Serbii” - recenzja]

Zarówno wojna na Bałkanach, która wybuchła na początku lat 90. XX wieku, jak i późniejsza interwencja NATO przedstawiane były w polskich mediach bardzo jednostronnie. Dzięki komiksowi Aleksandara Zografa możemy poznać zupełnie inny punkt widzenia – Serba, który nie ukrywał swej niechęci do reżimu Slobodana Miloševicia. Lektura „Pozdrowień z Serbii” zmusza więc do przewartościowania wielu sądów.

Aleksandar Zograf
‹Pozdrowienia z Serbii. Dziennik komiksowy z czasów konfliktu w Serbii›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułPozdrowienia z Serbii. Dziennik komiksowy z czasów konfliktu w Serbii
Scenariusz
Data wydaniaczerwiec 2011
RysunkiAleksandar Zograf
Wydawca Centrala
ISBN978-83-932072-2-0
Cena42,00
Gatunekhistoryczny, obyczajowy
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Wyszukaj / Kup
Naprawdę nazywa się Saša Rakezić i urodził się w 1963 roku w miejscowości Pančevo. Położona jest ona w Wojwodinie na północy Serbii, około dwudziestu kilometrów od Belgradu, choć od stolicy odgradza ją jeszcze Dunaj. Jako autor opowieści rysunkowych zadebiutował – pod pseudonimem Aleksandar Zograf – w 1986 roku, a więc w czasie, gdy komiks serbski (czy też szerzej: jugosłowiański) przeżywał największy rozkwit. Pierwsze prace publikował w czasopismach wydawanych przez Związki Socjalistycznej Młodzieży Serbii („NON”) i Jugosławii („Mladost”) oraz w popkulturowym magazynie „Ritam” (wydawanym w Belgradzie od 1989 roku). Światowy rozgłos – głównie w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych – zyskał na początku lat 90. ubiegłego wieku, kiedy to dzięki wsparciu i pomocy mieszkającego w Seattle Jima Woodringa opublikował w USA najpierw „Życie pod sankcjami” (w formie albumowej: 1994), a następnie serię „Psychonaut” (1996 i 1999). Pierwsze z dzieł, jak zaznaczał sam autor, poświęcone było jego „codziennemu życiu w czasach ekonomicznych sankcji nałożonych na Serbię”. Kilka lat później doczekało się ono zresztą swoistej kontynuacji w formie tworzonych raz w tygodniu przez dwa lata (1999-2001) jednostronicowych shortów, w których Zograf opisywał – w formie tekstowej i rysunkowej – sytuację panującą w swojej ojczyźnie podczas interwencji wojsk NATO. Zebrano je przed czterema laty w książce zatytułowanej „Pozdrowienia z Serbii”. Wolumin wydany przed kilkoma tygodniami przez poznańską Centralę we współpracy z Fundacją Tranzyt zawiera zarówno „Życie pod sankcjami”, jak i „Pozdrowienia…”, dzięki czemu polscy czytelnicy otrzymują całą tę dramatyczną opowieść w jednym tomie.
W „kotle bałkańskim” gotowało się od zarania dziejów. Z uwagi na swoje położenie geopolityczne półwysep zawsze odgrywał bardzo ważną rolę w dziejach europejskich – i nie tylko, bo trzeba pamiętać również o Bizancjum i Turcji – imperiów; z tego powodu prowadzono też na jego terenie niezliczoną ilość wojen. Ostatnia dekada ubiegłego wieku dopisała do wcześniejszej historii regionu wyjątkowo ponury epilog. Kiedy po zakończeniu pierwszej wojny światowej zdecydowano w Wersalu o utworzeniu Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców (SHS), przemianowanego dziesięć lat później w Jugosławię, idea jedności wszystkich Słowian Południowych budziła powszechny podziw i zrozumienie w innych krajach. Co ciekawe, mimo antagonizmów serbsko-chorwackich, które dały o sobie znać, gdy kraj padł ofiarą nazistowskiej agresji, po przegnaniu Niemców federację odbudowano, choć już oczywiście na zupełnie innych zasadach. Państwem rządził bowiem wszechwładny komunistyczny dyktator Josip Broz Tito, który dzięki rządom twardej ręki potrafił utrzymać w ryzach lokalne nacjonalizmy. Po jego śmierci w 1980 roku zabrakło w Jugosławii równie charyzmatycznego polityka, w efekcie do władzy zaczęli garnąć się typowi aparatczycy i karierowicze, którzy do tej pory nie wychylali się, znając swoje miejsce w szeregu za plecami Tity. Gdy w końcu lat 80. zerwano ostatecznie „żelazną kurtynę” i rozpoczął się powolny demontaż Związku Radzieckiego, przykład z krajów nadbałtyckich i kaukaskich postanowiły wziąć także narody bałkańskie. Wielu polityków chorwackich i słoweńskich dostrzegło szansę nie tylko na oderwanie swoich republik od Belgradu, ale przede wszystkim na wspięcie się na najwyższe państwowe stołki.
Na nieszczęście wszystkich, prezydentem i jednocześnie przywódcą partii komunistycznej Serbii był w tym czasie Slobodan Milošević, który – w obliczu ogłoszenia niepodległości przez Chorwację i Słowenię (w czerwcu 1991 roku), a następnie także przez Macedonię (wrzesień 1991) oraz Bośnię i Hercegowinę (kwiecień 1992) – postanowił za wszelką cenę wspierać (w tym także zbrojnie) ludność pochodzenia serbskiego, która znalazła się na oderwanych od Jugosławii obszarach. Prostą drogą doprowadziło to do kilku krwawych wojen na Bałkanach; areną najdramatyczniejszych wydarzeń stały się między innymi: należąca do Chorwacji serbska enklawa Krajina, chorwackie miasta Vukovar i Dubrownik, bośniackie Sarajewo i Srebrenica. Zbrodni wojennych dopuszczały się wszystkie strony konfliktu, choć największe odium spadło jednak – za sprawą Miloševicia – na Serbów; w nich widziano głównych sprawców dramatu i ich starano się karać – najpierw sankcjami ekonomicznymi, a następnie (w 1999 roku, aby powstrzymać dalszy rozlew krwi w Kosowie) nalotami bombowymi. W ich wyniku bogata w latach 80., oczywiście jak na warunki komunistyczne, Serbia popadła w straszliwy kryzys gospodarczy, stając się jednym z najuboższych państw regionu. I taką właśnie Serbię widzimy na kartach komiksów Aleksandara Zografa – biedną, upokorzoną, żyjącą na skraju politycznej schizofrenii wywołanej traumą po rozpadzie Jugosławii.
Wydany przez Centralę album składa się z dwóch części. Pierwszą stanowi kilka opowieści pod wspólnym tytułem „Życie pod sankcjami”, będących opisem ponurej serbskiej rzeczywistości w latach 1991-1994. Punktem wyjścia do rozważań Zografa jest wydarzenie, które stało się preludium do wojny z Chorwacją – miało ono miejsce w końcu marca 1991 roku, a przeszło do historii jako „Plitwicka Krwawa Wielkanoc” (od Jeziora Plitwickiego na terenie Krajiny). Autor przygląda się sytuacji w swoim kraju z perspektywy rodzinnego Pančeva i choć to niełatwe, stara się zachować obiektywizm ocen. Dla czytelnika spoza Serbii ma to ogromną wartość. Trzeba bowiem wziąć pod uwagę fakt, że przez cały czas Zograf, odcięty w zasadzie od źródeł informacji z Zachodu, zdany był, jak zresztą większość mieszkańców ówczesnej, kurczącej się w zastraszającym tempie Jugosławii, na doniesienia państwowych, a więc reżimowych mediów. A te przedstawiały skrajnie uproszczony, czarno-biały obraz świata. Mimo to autor nie daje uwieść się oficjalnej wykładni ani ideologii serwowanej przez zwolenników Miloševicia. Z drugiej strony trudno też oczekiwać od niego, by przyjmował ze zrozumieniem działania państw Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych, które zdecydowały się latem 1992 roku nałożyć na Serbię sankcje ekonomiczne, co ostatecznie doprowadziło kraj do ruiny gospodarczej. Jest to więc swoisty… trzeci punkt widzenia – człowieka, który nie stoi bezczynnie z boku, ale też nie stara się angażować w działania polityczne; jak na profesjonalnego artystę przystało, chce za to, zachowując zdrowy rozsądek, co wcale nie było takie proste, na bieżąco opisywać skrajnie skomplikowaną rzeczywistość. Z zapałem, którego mogą pozazdrościć mu zawodowi historycy.
„Życie pod sankcjami” to ciąg oderwanych od siebie epizodów, z których, jak w puzzlach, dopiero po dotarciu do końca wyłania się pełen obraz, będący zamysłem artysty. Zograf jest bardzo wnikliwym obserwatorem, nic mu nie umyka, dostrzega (i portretuje) wszelkie bolączki i absurdy. Potrafi z równą uwagą skupić się na codziennych niedogodnościach (vide szalejąca hiperinflacja, przerwy w dostawach prądu, niewydolność komunikacji miejskiej spowodowana brakami paliwa, kolejki w sklepach, powrót do wymiany towarowej z pominięciem pieniędzy tracących wartość praktycznie z godziny na godzinę, narodziny czarnego rynku), jak i wyciągać ogólniejsze wnioski natury filozoficznej, dotyczące chociażby rozważań na temat odradzających się nacjonalizmów, objawiania się fałszywych proroków zwiastujących koniec świata czy coraz wyraźniej widocznego konfliktu pokoleniowego w społeczeństwie serbskim. Z upływem czasu konflikt w byłej Jugosławii staje się dla Zografa objawem szaleństwa, którego nie sposób wręcz pojąć rozumem. Najdobitniej wyraża to w zdaniu: „Po kilku latach wojny i kryzysu stało się niejasne, kogo należało winić i co w ogóle robić”. Nie mniejszą siłę rażenia ma też następująca konstatacja: „(…) szpitale dla umysłowo chorych są jedynymi miejscami, gdzie Serbowie, Chorwaci i muzułmanie żyją razem w pokoju”.
Tytułowe „Pozdrowienia z Serbii”, które zaczęły powstawać kilka lat po „Życiu pod sankcjami”, mają już trochę innych charakter. Od samego początku zostały one bowiem pomyślane jako – jak zaznacza sam autor – „dziennik komiksowy”. A mówiąc dokładniej – tygodnik, ponieważ z taką właśnie regularnością były publikowane (przynajmniej do jesieni 2000 roku). Mają one charakter krótkich, jednostronicowych felietonów rysunkowych, w których Zograf komentuje aktualne wydarzenia, opatrując je przy tym konkretnymi datami. Pierwszy powstał 17 kwietnia 1999 roku, kilka tygodni po rozpoczęciu natowskiej Operacji Allied Force, która polegała przede wszystkim na bombardowaniu najważniejszych serbskich miast – w tym głównie Belgradu, Niszu, Nowego Sadu, Leskovaca, Suboticy, ale również Pančeva i wybranych celów w Kosowie. Wszystko po to, aby wymusić na Miloševiciu zaprzestanie czystek etnicznych na obszarze Kosowa. Wydarzenia te okazują się nie mniejszą traumą niż to, co działo się w Serbii kilka lat wcześniej, gdy kraj prowadził otwartą wojnę z Chorwatami i Bośniakami. Zograf, by poradzić sobie z tym problemem psychicznym, jak sam przyznaje, próbuje uciec w „wyimaginowany wewnętrzny świat”. Nie jest to jednak możliwe. W efekcie tworzy historie, w których w groteskowej formie artystycznej próbuje opowiedzieć o tym, co dzieje się za oknem jego domu – o strachu przed śmiercią w czasie nalotu (nieopodal mieszkania autora znajdowały się bowiem zakłady przemysłowe, które stały się celem NATO), o rosnącej frustracji społeczeństwa, o rodzącej się opozycji przeciwko reżimowi i coraz liczniejszych demonstracjach, które prowadzą ostatecznie do odebrania władzy Miloševiciowi jesienią 2000 roku.
Aleksandar Zograf nie kończy jednak swego „dziennika” na obaleniu dyktatora, dzięki czemu możemy śledzić także późniejsze wydarzenia – ów pełen chaosu okres przejściowy, który obfitował w niewyjaśnione po dziś dzień zbrodnie polityczne i kryminalne, ofiarami których padali nie tylko działacze opozycji, ale również funkcjonariusze i podpory reżimu. Jak chociażby słynny „Arkan”, czyli Željko Ražnatović, przywódca paramilitarnych „Tygrysów”, które dopuściły się wielu zbrodni wojennych w czasie konfliktu w Krajinie. Obserwujemy jednak także pierwsze objawy normalizacji, do której przyczyniło się głównie cofnięcie sankcji ekonomicznych. Jej najważniejszymi przejawami stają się koncert amerykańskiej grupy alternatywnej Tuxedomoon w Belgradzie oraz aresztowanie Slobodana Miloševicia i wydanie go Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu dla byłej Jugosławii w Hadze, wreszcie – transmitowany na żywo przez serbską telewizję – początek procesu komunistyczno-nacjonalistycznego satrapy. Po kilku miesiącach Zograf dopisał jeszcze do swych „Pozdrowień…” dramatyczny „Epilog”, w którym odniósł się do wydarzeń z 11 września 2001 roku. Pozwoliło mu to spiąć przewrotną klamrą wszystkie swoje opowieści, również te z „Życia pod sankcjami”. Jeszcze nie tak dawno bowiem cały świat z zapartym tchem oglądał w telewizji doniesienia z Bałkanów, teraz z kolei Serbowie zasiadali przed srebrnymi ekranami, by patrzeć na płonące i walące się w gruzy wieże World Trade Center. W zdecydowanej większości nie czując satysfakcji, a raczej ulgę, że wreszcie to, co działo się w ich ojczyźnie, zejdzie na plan drugi.
W będącej częścią „Życia pod sankcjami” historyjce zatytułowanej „Wszyscy przeciw sobie i Bóg przeciw wszystkim” serbski autor tak oto zdefiniował wybraną przez siebie konwencję: „To rodzaj realizmu fantastycznego wywodzący się z dobrej rosyjskiej tradycji”. I trudno się z nim nie zgodzić. Choć z drugiej strony, pisząc te słowa, Zograf miał chyba jednak na myśli stronę literacką swojej twórczości, graficznie bowiem blisko mu do awangardowych twórców z Europy Zachodniej i zza Oceanu. Artysta konsekwentnie nadaje swoim rysunkom formę surrealistycznych wizji z pogranicza snu i jawy, jakby doszedł do wniosku, że tylko w taki sposób zdoła oddać szaleństwo i chaos otaczającego go świata, których stał się mimowolnym świadkiem. Rezygnując z linearnej narracji, ograniczając opowiadane przez siebie historie do trzech, czterech, a niekiedy nawet do jednego tylko kadru, musiał nauczyć się niezwykłej wręcz precyzji w wyrażaniu myśli – zarówno w formie tekstowej, jak i graficznej. To powoduje, że pojedyncze ilustracje często niosą ze sobą maksimum treści i przesłania, przyjmując niemal formę awangardowego plakatu. Niejednokrotnie zobaczyć możemy na nich także samego Zografa i – nieco rzadziej – jego ukochaną Gordanę. To oczywiście nie przypadek, że na większości rysunków Aleksandar ma bardzo zafrasowaną twarz; uśmiecha się do czytelników jedynie z tych „pocztówek”, które śle z wojaży zagranicznych – z Włoch, Grecji czy Francji. Ale czy nie zdziwilibyśmy się, gdyby było inaczej?
koniec
24 sierpnia 2011

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Krótko o komiksach: Zimno i do Wrót Baldura daleko
Miłosz Cybowski

1 V 2024

Kolejna zmiana rysownika przy zachowaniu scenarzysty nie wychodzi temu cyklowi na dobre. Netho Diaz sprawdza się świetnie, ale strona graficzna „Furii lodowego giganta” nie przystaje za bardzo do fabuły stworzonej przez Jima Zuba.

więcej »

Włoski Kurosawa
Piotr ‘Pi’ Gołębiewski

30 IV 2024

W latach 90. tryumfy święciły seriale anime z włoskim dubbingiem prezentowane w stacji Polonia 1. Jednak połączenie kultur ojczyzny sushi oraz ojczyzny pizzy nie zawsze musi wypadać tak kuriozalnie, czego dowodzi szósty tom antologii „Toppi. Kolekcja” pod tytułem „Japonia”.

więcej »

Kraina bez gwiazd
Marcin Osuch

29 IV 2024

Wydana nakładem oficyny Lost in Time „Arka” to udany miks twardego SF z elementami horroru i socjologicznego thrillera. Początek jest bardzo dobry i na szczęście nie najgorsze jest zakończenie.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Z tego cyklu

Powinno być lepiej
— Sebastian Chosiński

Konkwistadorzy!
— Sebastian Chosiński

Z Kijowa do Algieru
— Sebastian Chosiński

Zaskakująco dobrze
— Dagmara Trembicka-Brzozowska

Do utraty tchu i zmysłów
— Sebastian Chosiński

Pycha kroczy przed upadkiem
— Wojciech Gołąbowski

Co znaczy współpraca
— Wojciech Gołąbowski

Bardzo na czasie
— Wojciech Gołąbowski

Miłość w czasach wojny
— Marcin Osuch

Przeczuwając własną śmierć
— Wojciech Gołąbowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.