Nie należy traktować „Zaduszek” jedynie jako kolejnego dzieła poświęconego Holokaustowi. Izraelska scenarzystka i ilustratorka komiksów Rutu Modan, w Polsce znana dotychczas dzięki wyśmienitym „Ranom wylotowym”, stworzyła powieść graficzną, którą równie dobrze można określić jako melodramat z rozwiniętym wątkiem obyczajowo-politycznym, ponieważ jednym z istotniejszych problemów, jakie stają przed bohaterami, jest restytucja mienia żydowskiego.
Powrót do świata, który nie istnieje
[Rutu Modan „Zaduszki” - recenzja]
Nie należy traktować „Zaduszek” jedynie jako kolejnego dzieła poświęconego Holokaustowi. Izraelska scenarzystka i ilustratorka komiksów Rutu Modan, w Polsce znana dotychczas dzięki wyśmienitym „Ranom wylotowym”, stworzyła powieść graficzną, którą równie dobrze można określić jako melodramat z rozwiniętym wątkiem obyczajowo-politycznym, ponieważ jednym z istotniejszych problemów, jakie stają przed bohaterami, jest restytucja mienia żydowskiego.
Fakt, że Rutu Modan (rocznik 1966) i jej młodsza o cztery lata siostra Dana nie zostały lekarkami, ale pisarkami, można uznać za zaskoczenie. Wszak ich zmarły przed dwunastu laty ojciec, profesor Baruch Modan, był znanym w Izraelu onkologiem, a matka Michaela – również posiadająca tytuł profesorski – epidemiologiem. Mimo to dwie młodsze córki – w przeciwieństwie do najstarszej – nie zdecydowały się na karierę w dziedzinie medycyny, wybrały zupełnie inną drogę. Dana została aktorką (głównie telewizyjną) i pisarką, Rutu zajęła się tworzeniem scenariuszy oraz ilustracji do komiksów i książek – pod własnym nazwiskiem, ale również pod szyldem założonej w połowie lat 90. ubiegłego wieku (do spółki z Yirmi Pinkus) i rozwiązanej w 2010 roku grupy Actus Tragicus. Sześć lat temu Modan opublikowała, w Polsce wydane trzy lata później nakładem Kultury Gniewu, „Rany wylotowe” – opowieść o telawiwskim taksówkarzu, którego ojciec prawdopodobnie padł ofiarą zamachu bombowego, i który prowadząc prywatne śledztwo, stara się dociec, co naprawdę się wydarzyło. Komiks przyniósł Modan światowy rozgłos i uznanie. Że zasłużenie uznano ją jedną z najciekawszych autorek komiksów, potwierdziła przed rokiem, publikując „Zaduszki” – nostalgiczną opowieść o starej Żydówce, która u kresu życia postanawia powrócić do miejsca swojej młodości.
Główną bohaterką „Zaduszek” jest mniej więcej dziewięćdziesięcioletnia Regina Segal, która pewnego październikowego dnia wyrusza ze swoją wnuczką Miką do Warszawy. Mimo zaawansowanego wieku starsza pani ma mnóstwo energii i zalicza się do osób, które lubią stawiać na swoim. Przed dwoma miesiącami przeżyła jednak tragedię, zmarł jej syn (ojciec Miki) – i właśnie to zdarzenie skłoniło ją do tego, by póki jeszcze sił jej starczy, pozałatwiać pewne nierozwiązane sprawy z przeszłości. Warszawy nie widziała przez kilkadziesiąt lat; wiosną 1939 roku została bowiem wysłana przez ojca do Palestyny, dzięki czemu z dużym prawdopodobieństwem uniknęła śmierci – głodowej w getcie albo w komorze gazowej Treblinki – co spotkało wszystkich jej najbliższych. Rodzice Reginy, państwo Benjamin i Gita Wagman, zaliczali się do ludzi majętnych, posiadali nawet kamienicę w centrum stolicy. Na początku lat 90. pani Segal otrzymała list od warszawskiego adwokata, który informował, że jest możliwość odzyskania nieruchomości; długo nie podejmowała sprawy, dopiero gdy odszedł jej syn, zdecydowała się coś z tym zrobić. Mika, towarzysząca babci w podróży, jest przekonana, że staruszce chodzi jedynie o złożenie odpowiednich dokumentów, dzięki którym kamienica trafi na powrót w ręce prawowitych właścicieli. Tak samo myśli córka Reginy, Cyla, która mając wielką ochotę na przejęcie majątku, tym samym rejsem wysyła na przeszpiegi swojego narzeczonego, Awrama Jagodnika. Oficjalnie ma on wziąć udział w odbywającym się w Warszawie zjeździe kantorów, a tak naprawdę – nie spuszczać z oczu Miki i jej babci.
Młoda Żydówka jest przekonana, że kilka dni zaplanowane na wizytę w stolicy Polski upłynie im na zwiedzaniu miasta i wędrówce po urzędach; tymczasem staruszka już w samolocie oznajmia wnuczce, że będzie musiała zająć się tym sama, ona zaś w tym czasie… Właśnie, pani Segal wymiguje się od odpowiedzi, co początkowo jeszcze tak bardzo Miki nie dziwi, dopiero później będzie się nad tym zastanawiać, a odpowiedź na nurtujące ją pytanie okaże się kluczowa dla wyjaśnienia tajemnicy przez długie lata głęboko skrywanej przez babcię dziewczyny. Dla Reginy podróż do Warszawy ma więc nie tylko walor sentymentalny – i nie chodzi tu wcale o majątek. Modan dotyka w „Zaduszkach” kilku istotnych problemów. Oczywiście punktem wyjścia do wszelkich rozważań jest eksterminacja polskich Żydów, to ona stanowi punkt zaczepienia, wokół którego została zbudowana fabuła komiksu. Izraelską autorkę interesują jednak – poza społecznymi, kulturowymi i religijnymi – również skutki ekonomiczne Holokaustu; na jednym konkretnym przykładzie, stara się odpowiedzieć – oczywiście w dużym uproszczeniu – na pytanie, jaki był dalszy los mienia żydowskiego. Co działo się z fabryczkami, domami, kamienicami Żydów warszawskich, którzy pewnego dnia zostali pognani do getta, a potem wywiezieni do obozu masowej zagłady w Treblince. To, nie da się ukryć, temat bardzo drażliwy – zarówno dla Polaków, jak i mieszkańców Izraela. Ale Rutu Modan nie zależało na popadaniu w żadne skrajności – przedstawiła więc jedną z możliwości; trzeba przyznać, że bardzo dla nas łaskawą.
W tle akcji rozgrywającej się współcześnie pojawiają się także retrospekcje – nieliczne, ale bardzo istotne, ponieważ właśnie w nich tkwi źródło zasygnalizowanej już wcześniej tajemnicy. One też czynią „Zaduszki” opowieścią o wielkiej, choć nieszczęśliwej, miłości – takiej, która potrafi przetrwać wszelkie przeciwności losu, której nie jest straszna nawet najdłuższa rozłąka, która nie umiera tak długo, jak długo żyją ci, którzy ją w sobie pielęgnują. Podróż do Polski okazuje się ważna jednak nie tylko dla Reginy; wpływa również na życie Miki, której los, niejako w nagrodę za to, że zdecydowała się pomóc babce, funduje niezwykły bonus – znajomość (chciałoby się dodać: ognistą) z przystojnym Polakiem, Tomaszem Nowakiem, artystą tworzącym komiksy, który dorabia sobie oprowadzając turystów, głównie z Izraela, po żydowskiej Warszawie. I nawet jeśli uznamy ten wątek za najsłabszy w całej historii, za przesadnie melodramatyczny (chociaż bardziej kojarzy się z komedią romantyczną), to jednak i on ma swoje uzasadnienie – nieco rozjaśnia tę dość ponurą i dramatyczną historię, jaką zaserwowała czytelnikom Rutu Modan. Jednego tylko można żałować – że zdecydowana większość akcji rozgrywa się w pomieszczeniach – w pokojach hotelowych, biurach, kawiarniach – że stosunkowo ubogo pokazana została sama Warszawa. Wyjątkiem są sceny finałowe, które rozgrywają się na Powązkach w dzień zaduszny. Trzeba przyznać, że plansze te robią kolosalne wrażenie, urzekając melancholijnym nastrojem (i przydając całej opowieści znaczenie symboliczne). Lecz i za pozostałe rysunki należą się autorce z Izraela gorące pochwały – dość powiedzieć, że ma ona swój charakterystyczny styl, co prawda daleki od dominującej na rynku europejskim kreski realistycznej, ale nie można mu odmówić ani artyzmu, ani swoistego uroku (zwłaszcza w przedstawianiu postaci).