W okresie międzywojennym cieszył się ogromną popularnością czytelników; obecnie, choć wciąż ceniony jest przez krytyków literackich, nieczęsto już bywa wznawiany. Mimo to jego postać wciąż fascynuje. Trzy lata temu francuski pisarz Laurent Seksik napisał na jego temat książkę, dwa lata później powstała jej adaptacja komiksowe. Za rysunki do „Ostatnich dni Stefana Zweiga” odpowiada, specjalizujący się dotychczas w fantastyce, Guillaume Sorel.
Historia w obrazkach: Ucieczka na kraniec świata
[Laurent Seksik, Guillaume Sorel „Ostatnie dni Stefana Zweiga” - recenzja]
W okresie międzywojennym cieszył się ogromną popularnością czytelników; obecnie, choć wciąż ceniony jest przez krytyków literackich, nieczęsto już bywa wznawiany. Mimo to jego postać wciąż fascynuje. Trzy lata temu francuski pisarz Laurent Seksik napisał na jego temat książkę, dwa lata później powstała jej adaptacja komiksowe. Za rysunki do „Ostatnich dni Stefana Zweiga” odpowiada, specjalizujący się dotychczas w fantastyce, Guillaume Sorel.
Laurent Seksik, Guillaume Sorel
‹Ostatnie dni Stefana Zweiga›
Komiks oparty na noszącej ten sam tytuł książki Laurenta Seksika ukazał się we Francji 22 lutego 2012 roku. Nie bez powodu właśnie tego dnia. Wtedy bowiem przypadła dokładnie siedemdziesiąta rocznica samobójczej śmierci Stefana Zweiga i jego drugiej żony Lotte Altmann. Zweig – Żyd z Austrii, mistrz powieści psychologicznej, „uczeń” Zygmunta Freuda – w latach 20. i 30. ubiegłego wieku cieszył się olbrzymią popularnością. Czytelnicy wyrywali sobie z rąk nie tylko jego beletrystykę („Strach”, 1920; „Listy do nieznajomej”, 1922; „Amok”, 1922; „Dwadzieścia cztery godziny z życia kobiety”, 1927), ale również biografie sławnych ludzi, o których potrafił pisać z prawdziwą maestrią. W 1934 roku, wraz ze swoją pierwszą małżonką Friderike, zdecydował się na emigrację; trzeba przyznać, że miał niezwykłe wyczucie – widząc rosnącą potęgę Adolfa Hitlera, obawiał się, że nowy kanclerz III Rzeszy prędzej czy później wyciągnie ręce po rodzinną Austrię. Wolał nie czekać na ten moment, tym bardziej że i w Wiedniu coraz większe wpływy zdobywali faszyści (vide dyktatura Engelberta Dolfussa i Kurta Schuschnigga). Początkowo Zweigowie zamieszkali w Londynie; tam w roku wybuchu drugiej wojny światowej Stefan rozwiódł się, za obopólną zgodą, z Friderike i ożenił ponownie – ze swoją sekretarką, młodszą o połowę Lotte Altmann. W 1940 roku pisarz wyruszył za Ocean, do Stanów Zjednoczonych, a latem następnego – przeniósł się do Brazylii. I właśnie o miesiącach spędzonych w pięknym Petrópolis, nieopodal Rio de Janeiro, opowiada powieść Seksika i oparty na niej komiks. Są one o tyle ważne, że były też ostatnimi miesiącami w życiu pisarza.
Laurent Seksik urodził się w Nicei w 1962 roku. Z wykształcenia jest lekarzem (radiologiem), który odkrył w sobie talent literacki. Po wydaniu trzech książek, mając czterdzieści cztery lata – a to by się Adam Mickiewicz ucieszył! – postanowił diametralnie odmienić swoje życie. Porzucił dotychczasowy zawód, aby już całkowicie poświęcić się pisaniu. Od tamtej pory opublikował trzy kolejne książki, w tym biografię Alberta Einsteina (2008) i właśnie „Ostatnie dni Stefana Zweiga” (2010). Ta druga wpadła w ręce rysownika Guillaume’a Sorela, który zdecydował się, w oparciu o scenariusz Seksika, przerobić ją na komiks, czy też raczej powieść graficzną. Decyzja ta zaskoczeniem wielkim pewnie nie była, dziwić się można było co najwyżej, że za historię obyczajowo-psychologiczną bierze się ilustrator kojarzony dotychczas z opowieściami stricte fantastycznymi. Sorel jest młodszy od Seksika o cztery lata, a na świat przyszedł w przeciwległym zakątku Francji – w rozsławionym musicalem Jascques’a Demy Cherbourgu (nad kanałem La Manche). Na rynku frankofońskim jest autorem doskonale znanym, zwłaszcza dzięki współpracy z takimi scenarzystami, jak Thomas Mosdi („L’Île des morts”, 1991-1996; „Mort à outrance”, 1995; „Amnésia”, 1998-1999), Mathieu Gallié („Le Fils du Grimacier”, 1995; „Algernon Woodcock”, 2002-2011; „Coutes des hautes terres”, 2002-2006), Froideval („Mens Magna”, 1996-1998) czy Didier Teste („Typhaon”, 2000-2001). Z biegiem czasu Sorel zaczął też sam sięgać po pióro (nie piórko), wtedy – o dziwo – powstawały historie nie fantastyczne i nie awanturniczo-przygodowe, ale obyczajowo-psychologiczne („Mother”, 2000; „Hôtel Particulier”, 2012). „Ostatnie dni Stefana Zweiga” wpisują się właśnie w ten nurt jego twórczości.
Nie jest prawdą, że żydowscy uciekinierzy – antynaziści – z Europy Środkowej i Wschodniej byli przyjmowani na Zachodzie (we Francji i Anglii) czy Stanach Zjednoczonych z otwartymi ramionami. Owszem, Amerykanie chętnie przygarniali pod swoje skrzydła naukowców (zwłaszcza fizyków), na pomoc rodaków mogli liczyć także twórcy związani ze środowiskiem filmowym, ale pisarzom żyło się stosunkowo ciężko, chyba że – jak Tomasz Mann czy Erich Maria Remarque – mieli wyrobione nazwiska. Dodatkowymi problemami, z jakimi musieli zmagać się emigranci, były nostalgia za ojczyzną, nieznajomość realiów państwa, w którym się osiedlili, i związane z tym poczucie wykorzenienia. Stefan Zweig ciężko znosił wychodźstwo; doskwierała mu również nieufność, z jaką odnoszono się do niego z powodu niemieckiego nazwiska. To wszystko spowodowało, że po agresji niemieckiej na Polskę i wypowiedzeniu wojny Hitlerowi przez Francję i Anglię, zdecydował się opuścić najpierw Londyn, a następnie Nowy Jork. Na swój kolejny – i, jak się okazało, zarazem ostatni – przystanek na drodze życia wybrał Brazylię. Miał okazję być tam już wcześniej, poznał nawet dyktatorskiego prezydenta tego kraju Getúlia Vargasa, ba! napisał książkę „Brazylia, ziemia przyszłości”, której publikacja nieznacznie wyprzedziła osiedlenie się pisarza w tej dawnej kolonii portugalskiej.
Jednego Zweig mógł być pewny – w Petrópolis nic mu nie będzie grozić, tu nie dosięgną go ręce Adolfa Hitlera. Nie przewidział jednak innej rzeczy – że od toczonej już od dwóch lat wojny nie da się tak naprawdę uciec. Rio de Janeiro, jak cały świat, żyje bowiem doniesieniami z frontów. Media na bieżąco informują o sukcesach Wehrmachtu, który podszedł aż do Stalingradu, i japońskich sojuszników nazistów, którzy po zaciekłych walkach zdobyli Singapur. Pogrążający się w depresji Zweig oczyma wyobraźni widzi już żołnierzy niemieckich maszerujących żwawo po ulicach miast brazylijskich. Mimo to stara się w miarę normalnie żyć. Pisze wspomnienia („Świat wczorajszy”), kończy biografię Honoriusza Balzaka („Balzac”), spotyka się z wydawcą Abrahāo Kooganem, mając nadzieję, że kolejne dzieła będą mogły ujrzeć światło dzienne. Że wypełnią one pustkę po egzemplarzach książek spalonych przez hitlerowców. Na duchu podtrzymuje Zweiga młoda żona, zakochana w nim „po uszy” w dwójnasób – w człowieku i w pisarzu. Lotte, Żydówka rodem z Katowic, chociaż zdaje sobie sprawę z dramatycznej sytuacji, nie chce rezygnować z prostych radości. Cieszy ją wyprawa do Rio na karnawał czy możliwość kupna modnej sukienki. Tę wesołość mąci jednak pogarszający się stan psychiczny Zweiga, na który wydatny wpływ mają docierające z Europy za pośrednictwem również mieszkającego w Petrópolis znajomego z czasów berlińskich, dziennikarza Ernsta Federa, wiadomości o prześladowaniu Żydów. To pod ich wpływem pisarz, w dużym stopniu kierowany wyrzutami sumienia, decyduje się na podjęcie ostatecznej, nieodwracalnej decyzji.
Komiks Seksika i Sorela to kronika ostatnich siedmiu miesięcy życia Stefana i Lotte Zweigów, obejmująca okres od sierpnia 1941 do lutego 1942 roku. Ich historia opowiedziana została w sposób bardzo przejmujący, ale jednocześnie udało się autorom uniknąć niepotrzebnej ckliwości i martyrologii. Pisarz, zdający sobie sprawę z nieuchronnego i coraz bliższego końca swojej ziemskiej egzystencji, przygotowuje się do tego momentu nader metodycznie i skrupulatnie, biorąc przykład z Heinricha von Kleista (o którym zresztą również pisał). Nie roztkliwia się nad sobą, nie stawia w pozycji ofiary; przypomina raczej człowieka, dla którego życie było jak najbardziej świadomą grą z rzeczywistością – przekonawszy się, że przegrał, postanowił odejść z honorem, niepokonany. W ani jednym kadrze nie widzimy Zweiga wystraszonego, prędzej już zrezygnowanego, pogodzonego z sytuacją, gotowego stawić czoła Śmierci. Sorel wziął tym samym na swoje barki niemałe wyzwanie – zdecydował się przedstawić rozświetlone promieniami Słońca krajobrazy, radosne ulice Rio de Janeiro i plaże Copacabany w ostrym kontraście z pogrążoną w wiecznym mroku duszą pisarza. Wyszedł z tego obronną ręką, co wcale nie było takie oczywiste. Zdecydowały o tym jednak dość proste zabiegi: z jednej strony wykorzystanie barw pastelowych, z drugiej – odpowiednia gra światłocieniem. A wszystko to podparte tak bardzo charakterystyczną dla komiksu frankofońskiego realistyczną kreską, na którą nałożono akwarele.