Hilda jest ostatnio na fali. Nie dość, że Luke Pearson pracuje właśnie nad szóstym tomem serii, który ma się ukazać w przyszłym roku, to na dodatek we wrześniu zadebiutował na Netfliksie oparty na komiksie Brytyjczyka serial animowany z sympatyczną, aczkolwiek nieco niesforną dziewczynką w roli głównej. To znakomity moment, by sięgnąć po „Hildę i Kamienny Las” – piąty rozdział cyklu.
Hilda w natarciu!
[Luke Pearson „Hilda #5: Hilda i Kamienny Las” - recenzja]
Hilda jest ostatnio na fali. Nie dość, że Luke Pearson pracuje właśnie nad szóstym tomem serii, który ma się ukazać w przyszłym roku, to na dodatek we wrześniu zadebiutował na Netfliksie oparty na komiksie Brytyjczyka serial animowany z sympatyczną, aczkolwiek nieco niesforną dziewczynką w roli głównej. To znakomity moment, by sięgnąć po „Hildę i Kamienny Las” – piąty rozdział cyklu.
Luke Pearson
‹Hilda #5: Hilda i Kamienny Las›
Zaliczamy się do szczęściarzy, ponieważ jesteśmy jednym z tych krajów, w których kolejne albumy serii ukazują się w miarę regularnie. Centrala już w 2013 roku zwróciła uwagę na komiksy Luke’a Pearsona i szybko postanowiła nadrobić zaległości, w ciągu zaledwie trzech lat wydając cztery albumy: „Hildę i Trolla” (oryginalnie opublikowany w 2010), „
Nocnego Olbrzyma” (2010), „Ptasią Paradę” (2012) i „Czarną Bestię” (2014). Na tegorocznym łódzkim Międzynarodowym Festiwalu Gier i Komiksu premierę miała natomiast polska edycja tomu piątego – „Hildy i Kamiennego Lasu” (2016). Która na dodatek zbiegła się z premierą trzynastoodcinkowego serialu animowanego wyprodukowanego przez Netfliksa. Cóż, nie pozostaje nam nic innego, jak poddać się urokowi tej niesfornej dziewczynki o wielkich oczach i długich turkusowych – jeśli dobrze „odczytałem” kolor – włosach. Bo na pewno z nią nie wygramy, skoro z Hildą nie potrafi poradzić sobie nawet jej własna matka…
Hilda ma swój własny świat. Zamieszkany przez elfy, krasnoludki, trolle i wiele innych dziwacznych istot i zwierząt. Bywa on czasami niebezpieczny, ale też nieustannie nęci obietnicą przygody. A że dziewczynka ma duszę odkrywcy, nie powinno nas dziwić, że gdy tylko nadarza się okazja, ucieka od rzeczywistości i przenosi się do tego magicznego, aczkolwiek wcale nie wyimaginowanego świata. Cierpią na tym obowiązki domowe i złości się mama, która nigdy nie jest pewna, czy córka wywiąże się z powierzonych jej zadań. Zwłaszcza ostatnio Hilda bardzo często czuje „zew” i kombinuje na różne sposoby, posuwając się nawet do kłamstwa (fuj! tak robić na pewno nie należy, drogie dzieci!), byle tylko wyrwać się z miasta i udać do pobliskiego lasu. Ze swymi nieziemskimi przyjaciółmi. Aż w końcu jej niesubordynacja tak bardzo daje się we znaki matce, że dziewczynka dostaje szlaban. Na wszystko! Przez kolejne dni nie może wychodzić z pokoju.
Wierzycie, że się do tego zakazu dostosuje? Oczywiście, że nie. Gdyby Hilda słuchała starszych, jej przygody zakończyłyby się pewnie na tomie pierwszym (a wtedy nie byłoby czterech kolejnych albumów i serialu). Bo o czym miałby opowiadać Pearson? Tym razem jednak czeka dziewczynkę przygoda niezwykła, ponieważ wraz z nią do nadprzyrodzonego świata dostaje się również – wskutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności – jej matka. Pech chce, że trafiają do Kamiennego Lasu, który zamieszkany jest głównie przez trolle. A te, jak wiemy, nie zaliczają się do istot szczególnie przyjaznych; są brzydkie, złośliwe i, jakby tego nie wystarczyło, nie grzeszą inteligencją. Na dodatek Hilda non stop kłóci się z matką, a to źle wróży na przyszłość – wszak jeśli chcą przeżyć w tej niebezpiecznej krainie i wrócić całe i zdrowe do domu, powinny raczej ze sobą współpracować, a nie nieustannie drzeć koty. Na szczęście nad wszystkim czuwa Pearson, który – tego możemy być pewni – nie da Hildzie zrobić krzywdy. W myśl powiedzenia, że nie zarzyna się dziewczynki – tfu! miało być oczywiście „kury” – znoszącej złote jajka.
Komiksy o Hildzie skierowane są do dzieci ośmio-, dziewięcio-, dziesięcioletnich. Muszą więc mieć zarówno walor edukacyjny, jak i wychowawczy. W tym przypadku autor stawia głównie na ten drugi. Każda kolejna przygoda i tarapaty, w jakie wpada dziewczynka, niosą bowiem ze sobą konkretną nau(cz)kę, sprawiają, że Hilda dojrzewa psychicznie, uczy się odpowiedzialności (wierzmy w to, na razie trochę na wyrost), staje się przyjacielska, a przede wszystkim lepiej rozumie świat dorosłych. Najważniejsze jednak są dwa wnioski, do jakich dochodzi: że mama (w szerszym znaczeniu: każdy dorosły) może być świetnym kompanem do przygód oraz że – i to jest prawdziwe odkrycie, godne nagrody noblowskiej – nie wszystkie trolle są złe i głupie! Komiksy Pearsona potrafią zauroczyć jednak nie tylko prostą i mądrą fabułą, ale także niezwykłą grafiką, wzorowaną na bajkowych wizjach legendarnego twórcy anime Hayao Miyazakiego (tego od „Mojego sąsiada Totoro”, „Podniebnej poczty Kiki”, „Księżniczki Mononoke”, „Spirited Away: W krainie bogów” czy „Ruchomego zamku Hauru”). Niekiedy Hilda sprawia wrażenie, jakby wyrwała się z „planu” któregoś z filmów Japończyka. I wcale nie jest to zarzut. Wszak to, co najwartościowsze, rodzi się na styku kultur. Jak w tym przypadku, gdy dalekowschodnia forma spotyka się z europejską (skandynawską) treścią.
A tymczasem na Netflixie jest juz serial ;). Wyglada bardzo ladnie!