Historia w obrazkach: W cieniu wszechobecnej śmierci [Pascal Croci „Auschwitz” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl Holokaust przez wiele lat był tematem zarezerwowanym wyłącznie dla poważnej sztuki – głównie literatury i kinematografii. Niemożliwym wręcz wydawało się, aby tematyka Shoah przeniknęła do komiksu. Wyłomem w murze okazał się dopiero pierwszy „Maus” Arta Spiegelmana, opublikowany w 1986 roku. Trzynaście lat później po ten sam temat, choć w zupełnie innej formie, sięgnął francuski rysownik i scenarzysta Pascal Croci. Efektem jego prac stał się komiks zatytułowany „Auschwitz”.
Historia w obrazkach: W cieniu wszechobecnej śmierci [Pascal Croci „Auschwitz” - recenzja]Holokaust przez wiele lat był tematem zarezerwowanym wyłącznie dla poważnej sztuki – głównie literatury i kinematografii. Niemożliwym wręcz wydawało się, aby tematyka Shoah przeniknęła do komiksu. Wyłomem w murze okazał się dopiero pierwszy „Maus” Arta Spiegelmana, opublikowany w 1986 roku. Trzynaście lat później po ten sam temat, choć w zupełnie innej formie, sięgnął francuski rysownik i scenarzysta Pascal Croci. Efektem jego prac stał się komiks zatytułowany „Auschwitz”.
„Auschwitz” Pascala Crociego budzi mieszane uczucia. Z jednej strony fascynuje ascetyczną formą, czarno-białymi, niezwykle realistycznymi rysunkami, z drugiej jednak – drażni pewnymi niekonsekwencjami i uproszczeniami, ale przede wszystkim kompletnie nieudaną próbą uwspółcześnienia całej opowieści poprzez dodanie do niej wątku bałkańskiego. Bohaterami komiksu są Kazik i Czesia – małżeństwo, które przeżyło Shoah 1); straciło jednak w Auschwitz swą jedyną, ukochaną córeczkę Anię. Imiona bohaterów są niewątpliwie polskie, a mimo to poznajemy ich w dramatycznym prologu, który rozgrywa się w 1993 roku w dość odległej od Polski… byłej Jugosławii. Skąd się tam wzięli? Czyżby jednak nie byli polskimi, ale jugosłowiańskimi Żydami 2)? Autor nie odpowiada. Każe im jednak, gdy drżą z obawy o własne życie podczas toczącej się wojny domowej, wspominać tragiczne wydarzenia sprzed prawie pięćdziesięciu lat. W ten sposób współczesna historia staje się punktem wyjścia do retrospekcji, która przenosi nas do Konzentrationslager Auschwitz-Birkenau. Akcję swojej powieści graficznej Croci umieścił w ciągu kilkunastu ostatnich miesięcy istnienia obozu. Rozpoczyna się ona w marcu 1944 r., a kończy w styczniu następnego roku. Kazik, Czesia i Ania trafiają do Auschwitz, gdzie natychmiast – podczas wstępnej selekcji na rampie w Brzezince – zostają rozdzieleni. Od tej pory dane nam jest śledzić przede wszystkim losy mężczyzny, który – dowiedziawszy się o tym, że jego córka znalazła się w grupie osób przeznaczonych do gazu – postanowił za wszelką cenę dołączyć do obozowego Sonderkommando 3). Przeczucie go nie myliło. Dzięki przeniknięciu do „ostatniego kręgu piekła” spotkał jeszcze córkę, a nawet – przynajmniej na kilka następnych miesięcy – uratował jej życie. Croci chwalił się w wywiadach, że pracując nad „Auschwitz” korzystał ze źródeł historycznych. Poniekąd to prawda. W komiksie wykorzystał bowiem wątek mordu dokonanego w nocy z 8 na 9 marca 1944 roku na czeskich Żydach przywiezionych do Brzezinki z getta w Terezinie 4). Zrobił to zgodnie z prawdą historyczną i za to należą mu się słowa pochwały. Niestety, w innych miejscach jako scenarzysta bywał niefrasobliwy. Wątpliwości wzbudza chociażby tytuł komiksu – dlaczego „Auschwitz”, skoro cała akcja właściwej części komiksu rozgrywa się w Birkenau? Grafika nie nasuwa wątpliwości – Croci przez cały czas rysuje Brzezinkę, z jej słynną (po „Liście Schindlera” rozpoznawalną już chyba przez wszystkich) bramą wjazdową, barakami i krematoriami. Ani jeden kadr nie wiąże się z obozem Auschwitz, a hasło „Arbeit macht frei” pada jedynie z ust esesmana. Podejrzewać zatem należy, że ta „drobna” nieścisłość spowodowana została względami merkantylnymi. Hasło „Auschwitz” na Zachodzie i w Stanach Zjednoczonych znają wszyscy, „Birkenau” mogłoby zostać rozpoznane jedynie przez wtajemniczonych. Poważne wątpliwości wzbudza także wspomniane już powiązanie wątku oświęcimskiego z późniejszą o pół wieku wojną na Bałkanach. Niby wiadomo, o co chodzi – symbolika mająca podkreślić ponadczasowość i uniwersalność Zła. O tyle przemawiająca do świadomości Europejczyków, że w końcu lat 90. ubiegłego wieku wojna w byłej Jugosławii i zbrodnie ludobójstwa dokonywane przez Serbów w Bośni wciąż były obecne na pierwszych stronach gazet. Pokusa mogła być więc wielka, co jednak nie zmienia tego, że – zwłaszcza z perspektywy czasu – wydaje się to pewnym nadużyciem. Serbscy siepacze to jednak nie esesmani z obozów zagłady, a Slobodan Milosevič czy Radovan Karadzić nie są odpowiednikami Adolfa Hitlera. A i skala zbrodni nie ta. Inna sprawa, że główni bohaterowie komiksu Crociego, Kazik i Czesia, w 1993 roku, kiedy to rozgrywa się akcja prologu i epilogu, powinni mieć około osiemdziesiątki (Anna, ich córka, w 1944 roku ma już trzynaście lat), tymczasem autor narysował ich jako parę całkiem żwawych co najwyżej sześćdziesięciolatków. Co potęguje nierealność bałkańskiego wątku opowieści… Croci zasługuje też jednak na pochwałę. Przede wszystkim za stronę graficzną komiksu. Wybór czarno-białych rysunków był strzałem w dziesiątkę, choć to oczywiście nie jest żadnym odkryciem autora – od czasów „Korczaka” Andrzeja Wajdy i „Listy Schindlera” Stevena Spielberga w opowieściach o Holokauście często sięga się po obrazy pozbawione kolorów. Przede wszystkim zwracaja jednak uwagę realistyczne rysunki Crociego. Choć niekiedy drażnić mogą wampiryczne oblicza esesmanów, przyznać jednak trzeba, że autorowi udało się właściwie oddać nastrój grozy i przerażenia, jakie musiały panować w takim miejscu. Kilka kadrów robi niezapomniane wrażenie – chociażby ten zajmujący całą stronę, przedstawiający Kazika otwierającego drzwi „łaźni”, w której przed chwilą zagazowano kilkadziesiąt osób. Obrazy obozu, twarze więźniów czy sceny rozładunku transportu także pozostają na długo w pamięci. To główna siła komiksu francuskiego twórcy. Gdyby jeszcze scenariusz dorównał poziomem stronie graficznej, mielibyśmy dzieło znakomite, a tak – mamy pracę interesującą i intrygującą, niedającą o sobie zapomnieć, choć niekoniecznie taką, do której będziemy wracać. Jeśli jednak dzięki Crociemu choć część czytelników na zachodzie Europy zainteresuje się Holokaustem i raz na zawsze zrozumie, że Auschwitz nigdy nie był „polskim obozem śmierci” – Francuz uczciwie zasłuży na list gratulacyjny od polskiego premiera i prezydenta.
1) Shoah to hebrajskie pojęcie oznaczające „całkowitą zagładę, zniszczenie”. Stosowane jest często jako synonim Holokaustu. Taki tytuł nosi również słynny film dokumentalny francuskiego Żyda Claude’a Lanzmanna poświęcony eksterminacji narodu żydowskiego podczas II wojny światowej.
2) Teoretycznie jest to możliwe. Zgodnie z danymi historycznymi w latach 1942-1943 przywieziono do Auschwitz około 10 tysięcy jugosłowiańskich Żydów. Ilu ich zamordowano? W oficjalnych danych Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu umieszczono informację, że życie straciło tam 800 Słoweńców; pozostałe narodowości z byłej Jugosławii nie są wymienione i zawierają się w wielce enigmatycznej kategorii „Inne”.
3) Sonderkommando oznaczało tzw. specjalne komanda, które w obozach zagłady zajmowały się głównie pomocą Niemcom, czyli między innymi opróżnianiem komór gazowych, paleniem zwłok w krematoriach, wykopywaniem dołów, w których grzebano zamordowanych, a następnie ich ekshumacją i paleniem, kiedy nadszedł rozkaz zatarcia wszystkich śladów zbrodni.
4) Terezin niedaleko Pragi – a raczej Theresienstadt – był pokazowym (wzorcowym) gettem utworzonym przez hitlerowców na terenie byłej Czechosłowacji, a wówczas Protektoratu Czech i Moraw. Istniał prawie cztery lata (od listopada 1941 r. do kwietnia 1944 r.). Zwieziono tam ponad 140 tysięcy Żydów z całej Europy. Naziści „reklamowali” getto jako „miasto, które Hitler podarował Żydom”. Przywożono doń delegacje Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i innych podobnych instytucji, których przedstawicieli przekonywano, że Żydom w gettach – wszystkich gettach! – żyje się nadzwyczaj dobrze, a docierające na Zachód i do Ameryki wieści o eksterminacji narodu żydowskiego są jedynie złośliwą antyhitlerowską propagandą. Większość mieszkańców Terezina skończyło życie w komorach gazowych obozów masowej zagłady.
|