Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Komiksy

Magazyn CCXXXV

Podręcznik

Kulturowskaz MadBooks Skapiec.pl

Nowości

komiksowe

więcej »

Zapowiedzi

komiksowe

więcej »

Jerzy Wróblewski
‹Binio Bill i Szalony Heronimo›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
60,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBinio Bill i Szalony Heronimo
Scenariusz
Data wydaniapaździernik 2009
RysunkiJerzy Wróblewski
Wydawca BB Team
CyklBinio Bill
Gatunekhumor / satyra, western
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk

Kowboj-Polak kontra Indianin-pijak
[Jerzy Wróblewski „Binio Bill i Szalony Heronimo” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Pamiętacie Binio Billa? Jeśli macie 35-40 lat, zapewne tak, jeśli mniej – raczej nie. Binio Bill (z domu Zbigniew Bilecki) to był taki nasz rodzimy Lucky Luke. Kowboj prawy, dzielny, jeszcze od Luke’a przystojniejszy i nie palący papierosów. Ale poza tym niebezpiecznie, na granicy plagiatu, do „ludzkiego Lucka” podobny.

Konrad Wągrowski

Kowboj-Polak kontra Indianin-pijak
[Jerzy Wróblewski „Binio Bill i Szalony Heronimo” - recenzja]

Pamiętacie Binio Billa? Jeśli macie 35-40 lat, zapewne tak, jeśli mniej – raczej nie. Binio Bill (z domu Zbigniew Bilecki) to był taki nasz rodzimy Lucky Luke. Kowboj prawy, dzielny, jeszcze od Luke’a przystojniejszy i nie palący papierosów. Ale poza tym niebezpiecznie, na granicy plagiatu, do „ludzkiego Lucka” podobny.

Jerzy Wróblewski
‹Binio Bill i Szalony Heronimo›

EKSTRAKT:50%
WASZ EKSTRAKT:
60,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułBinio Bill i Szalony Heronimo
Scenariusz
Data wydaniapaździernik 2009
RysunkiJerzy Wróblewski
Wydawca BB Team
CyklBinio Bill
Gatunekhumor / satyra, western
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj wAmazon.co.uk
Binio Bill to dziecko nieodżałowanego Jerzego Wróblewskiego. W okresie dominacji „Klossów”, „Żbików” i „Podziemnych frontów” ten rysownik wpadł na pomysł humorystycznego westernu. Westernu, dodajmy, mocno wzorowanego na przygodach słynnego kowboja Rene Goscinnego. W latach 70. nie groziło naszym twórcom oskarżenie o plagiat, więc Binio Bill mógł sobie spokojnie egzystować. Uczciwie przyznajmy, że jest jednak nieco inną od Luke’a postacią – mocniej stojącą na ziemi i chyba też bardziej zainteresowaną płcią przeciwną.
Wróblewski próbował zainteresować swym komiksem najpierw wydawcę „kolorowych zeszytów” (czyli „Żbika”, „Pilota śmigłowca” etc.) wydawnictwo „Sport i Turystyka”, potem magazyn „Relax”. Bezskutecznie, choć komiks się podobał. Brakowało jednak funduszy na papier, czy czegoś równie absurdalnego. Na szczęście kowboj swe miękkie lądowanie znalazł w „Świecie Młodych”, w którym opublikowano aż sześć historii: „Rio Klawo”, „Na szlaku bezprawia”, „100 karabinów”, „Binio Bill kontra trojaczki Benneta”, „Binio Bill kręci western i… w kosmos!” i „Śladami Kida Walkera”. W 1990 KAW w osobnym zeszycie wydał siódmą część: „Binio Bill i skarb Pajutów”. Dalsze publikacje przerwała przedwczesna śmierć artysty.
Mało kto wiedział, że Wróblewski zdążył narysować jeszcze jeden album. „Binio Bill i szalony Heronimo”, właśnie wydany przez BB Team, to historia ostatnia, która już publikacji w latach 90. nie doczekała. Nie doczekała nawet położenia kolorów i w tej właśnie formie możemy dziś zobaczyć dzielnego kowboja. Jakie wrażenia? Niejednoznaczne.
Z jednej strony trzeba przyznać, że po zalewie zagranicznego komiksu humorystycznego, ta historia w porównaniu wypada raczej blado. Żarty są średnie (kogo dziś śmieszą rozważania konia, czy staruszek pijący mleko i nokautujący kowboja?), scenariusz nieco rwany, przeskakujący od misji odszukania ojca dziewczyny do rozgrywek z tytułowym Indianinem. Piękna dziewczyna znika w połowie albumu – toż to grzech największy. Nieco zaskakująca in minus jest też sama historia. Nie mówię tu, że należy kopiować przesadne pomysły z porywaniem Billa przez UFO („Binio Bill kręci western i… w kosmos!”). Tym niemniej nieco więcej dynamiki, na poziomie choćby wcześniejszych „Trojaczków Benneta” (oczywiście jawnie wzorowanych na braciach Daltonach), by nie zawadziło. A z zupełnie już innej beczki – zaskakuje ujęcie Indian w tym komiksie. Jestem przyzwyczajony, że polscy autorzy (Szklarski w „Złocie Gór Czarnych”, Okoń w „Tecumsehu”, Bahdaj w „Czarnym sombrerze”) stają po stronie czerwonoskórych. Tymczasem wizerunek rdzennych Amerykanów w komiksie Wróblewskiego nie odbiega od propagandy z początku minionego stulecia – Indianie to bandyci, złodzieje i alkoholicy. Trudno to uznać za zarzut, ale zaskakuje.
Z perspektywy dzisiejszego 10-13-latka (bo zakładam, że taka powinna być grupa docelowa komiksu), problemem może być też brak kolorów. Dla komiksu, na którym widać prerię, malownicze miasteczka, strzelaniny, barwa jest niezwykle istotna. Wielka szkoda, że wydawca nie zdecydował się uzupełnić wydania o ten ważny element.
Ale czas na zalety. Jest jedna – ale za to wielka. Rysunek Wróblewskiego. „Binio Bill” pokazuje jak bardzo utalentowanych był artystą. W przeciwieństwie do „Żbików” tu odchodzi od kreski realistycznej na rzecz pewnej swobody – i wychodzi mu to (w przeciwieństwie do takiego np. Polcha, który przecież też porzucał realizm, w którym czuł się najlepiej) doskonale. Widać, że artysta czuł się dobrze w różnych konwencjach, nie wiem nawet czy taka swoboda nie była dla niego formą ciekawszą, dającą większe pole do popisu. Zdecydowana, wyrazista kreska, ładne ujęcia zarówno scen statycznych, jak i dynamicznych, dobrze rysowane twarze zarówno przystojne, jak i karykaturalne, piękna kobieta – to są wielkie atuty tego albumu.
Co nie zmienia faktu, że i tak kupią go raczej ci, którzy darzą Binio Billa dawnym sentymentem. I wielkie brawa dla BB Team za to, że udostępnił nam tę zapomnianą część twórczości Wróblewskiego, której przecież autor wstydzić się nie musiał.
koniec
11 listopada 2009

Komentarze

23 XI 2009   14:20:11

"Pamiętacie Binio Billa? Jeśli macie 35-40 lat, zapewne tak, jeśli mniej – raczej nie."

A skąd ta cezura? Mam 32 lata i doskonale pamiętam BB, zbierałem "Świat Młodych", żeby mieć wszystkie odcinki (zrobiłem sobie "album").

06 XII 2009   20:28:26

"niebezpiecznie, na granicy plagiatu, do „ludzkiego Lucka” podobny"

Poza ogólnymi założeniami serii (humorystyczna, bohaterem jest szeryf) nie widzę tu dużego podobieństwa, a co dopiero plagiatu. Równie dobrze możnaby Punisherowi zarzucić, że jest plagiatem Batmana, Titeufowi - Małego Sprytka, a Funky Koval - Nathana Nevera.

26 VIII 2015   00:13:30

Potwierdzam Wasze komentarze i kompletnie nie zgadzam sie z pierwsza czescia artykulu o Binio Bilu. CO ZA ABSURD...

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Holmes w tunelu czasoprzestrzennym
Maciej Jasiński

26 IV 2024

„Sherlock Holmes Society” to popkulturowy miszmasz, w którym mieliśmy w jednej historii zombie, Kubę Rozpruwacza, pana Hyde’a i wiele różnych innych motywów. Czwarty album serii domykał większość wątków, dlatego ostatnie dwa albumy to jakby nowe otwarcie. A skoro tak, to autorzy postanowili przebić to, co już było. Nic więc dziwnego, że piąta część rozpoczyna się od wybuchu bomby atomowej w samym centrum Birmingham.

więcej »

Zagubiony w samym sobie
Andrzej Goryl

25 IV 2024

„Czarny Młot” to seria, która miała bardzo intrygujący początek, ciekawie się rozwijała, ale jej zakończenie było co najmniej rozczarowujące. Po drodze ukazało się też kilka komiksów pobocznych, które w większości nie prezentowały zbyt wysokiego poziomu. Podobnie sprawa się ma z najnowszą publikacją z tego uniwersum – albumem „Pułkownik Weird. Zagubiony w kosmosie”.

więcej »

Dyskretny urok showbiznesu
Paweł Ciołkiewicz

24 IV 2024

Nestor Burma to prywatny detektyw, który ma skłonność, naturalną chyba u prywatnych detektywów, do wpadania w tarapaty. Po „Mgle na moście Tolbiac”, „Ulicy Dworcowej 120” oraz „Awanturze na Nation” dostajemy kolejny album z jego przygodami. „Chciałeś mnie widzieć martwą?” to opowieść o intrydze rozgrywającej się w świecie musicali.

więcej »

Polecamy

Jedenaście lat Sodomy

Niekoniecznie jasno pisane:

Jedenaście lat Sodomy
— Marcin Knyszyński

Batman zdemitologizowany
— Marcin Knyszyński

Superheroizm psychodeliczny
— Marcin Knyszyński

Za dużo wolności
— Marcin Knyszyński

Nigdy nie jest tak źle, jak się wydaje
— Marcin Knyszyński

„Incal” w wersji light
— Marcin Knyszyński

Superhero na sterydach
— Marcin Knyszyński

Nowe status quo
— Marcin Knyszyński

Fabrykacja szczęśliwości
— Marcin Knyszyński

Pusta jest jego ręka! Część druga
— Marcin Knyszyński

Zobacz też

Tegoż twórcy

Wyłącz ten telewizor!
— Marcin Osuch

(Trochę) Anty-Żbik
— Marcin Osuch

Krótko o komiksach: Nie dla dzieci
— Marcin Osuch

Historia w obrazkach: Konkwistadorzy!
— Sebastian Chosiński

Piąty bieg, Cyklonie, piąty bieg!
— Konrad Wągrowski

Bumelanci i cwaniacy
— Sebastian Chosiński

Jankesi z Podhala
— Sebastian Chosiński

O okrutnym podboju Jukatanu
— Sebastian Chosiński

Światy zaginione i przypomniane
— Sebastian Chosiński

Wiekopomne dzieło króla Długouchych
— Konrad Wągrowski

Tegoż autora

Kosmiczny redaktor
— Konrad Wągrowski

Statek szalony
— Konrad Wągrowski

Kobieta na szczycie
— Konrad Wągrowski

Przygody Galów za Wielkim Murem
— Konrad Wągrowski

Potwór i cudowna istota
— Konrad Wągrowski

Migające światła
— Konrad Wągrowski

Śladami Hitchcocka
— Konrad Wągrowski

Miliony sześć stóp pod ziemią
— Konrad Wągrowski

Tak bardzo chciałbym (po)zostać kumplem twym
— Konrad Wągrowski

Kac Vegas w Zakopanem
— Konrad Wągrowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.