Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 26 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ursula K. Le Guin
‹Lewa ręka ciemności›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLewa ręka ciemności
Tytuł oryginalnyThe Left Hand of Darkness
Data wydania1988
Autor
PrzekładLech Jęczmyk
Wydawca Wydawnictwo Literackie
CyklHain
ISBN83-08-01879-3
Format302s.
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Sześć światów Hain: Świat czwarty – Powrót na Zimę

Esensja.pl
Esensja.pl
1 2 3 4 »
W ramach wędrówki po „Sześciu światach Hain” Ursuli K. Le Guin tym razem zapraszamy na dyskusję o „Lewej ręce ciemności”. Powrót do jednej z najbardziej znanych powieści autorki przynosi sporo nowych spostrzeżeń… i równie wiele rozczarowań!

Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka

Sześć światów Hain: Świat czwarty – Powrót na Zimę

W ramach wędrówki po „Sześciu światach Hain” Ursuli K. Le Guin tym razem zapraszamy na dyskusję o „Lewej ręce ciemności”. Powrót do jednej z najbardziej znanych powieści autorki przynosi sporo nowych spostrzeżeń… i równie wiele rozczarowań!

Ostrzeżenie:
Jak nietrudno zgadnąć, w dyskusji zdradzamy sporo z fabuły, dlatego jeśli ktoś jeszcze nie czytał „Lewej ręki ciemności”, zapraszamy raczej do zapoznania się z recenzją.

Ursula K. Le Guin
‹Lewa ręka ciemności›

WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułLewa ręka ciemności
Tytuł oryginalnyThe Left Hand of Darkness
Data wydania1988
Autor
PrzekładLech Jęczmyk
Wydawca Wydawnictwo Literackie
CyklHain
ISBN83-08-01879-3
Format302s.
Gatunekfantastyka
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
MC: „Lewa ręka ciemności” Ursuli Le Guin nie jest ani pierwszą, ani najbardziej znaczącą historią z całego cyklu o Ekumenie. Dlaczego zatem to właśnie ona, obok „Czarnoksiężnika z Archipelagu”, stanowi najbardziej znane dzieło autorki?
BN: Myślę, że zadecydował o tym pomysł na obupłciowych mieszkańców Gethen, odróżniający ich od zdecydowanej większości ludzi zamieszkujących rozmaite światy SF. W czasach, gdy książka miała swoją premierę (1969), koncepcja ta była bardzo świeża. Teraz na Zachodzie mamy swego rodzaju modę na poruszanie w SF tematyki płci i seksualności. Le Guin pisała o tym wiele lat przed tym, kiedy stało się to popularne; co więcej, czyniła to z delikatnością (tu przypomina mi się czytane gdzieś w sieci, parę lat temu, nominowane do którejś z branżowych nagród krótkie opowiadanko o bohaterce, która lecąc z obcym kapsułą ratunkową, by uniknąć deprywacji sensorycznej, że tak to ujmę, obmacywała się z nim – bo trudno mi nazwać taką aktywność seksem, gdy partnerem dla kobiety jest glutowato-mackowate coś). Jednym z wielkich atutów Le Guin była jej umiejętność przyjmowania odmiennych kulturowo punktów widzenia i przedstawiania ich tak, że czytelnik mógł na chwilę niejako „wyjść z siebie” i spojrzeć na pewne zjawiska z innej perspektywy, dostrzec te rzeczy, które uważamy za tak oczywiste, że się nad nimi nie zastanawiamy. W tym przypadku było to dwupłciowe społeczeństwo i jego konsekwencje.
MC: No, skoro ten stwór z opowiadanka miał macki, to już aktywność okołoseksualna jest jak najbardziej dozwolona, wystarczy spytać twórców hentai. Czy jednak naprawdę kwestie seksualności stanowią o popularności „Lewej ręki ciemności”? Przyznaję, że przy pierwszej lekturze o wiele bardziej intrygowały mnie kwestie społeczne i kulturalne, a także główna fabuła (faktem jest, że wtedy jeszcze nie znałem prozy Le Guin na tyle dobrze, by wiedzieć, czego się spodziewać). Ale skoro zaczęliśmy od tego, to zwrócę od razu uwagę na to, co mnie uderzyło dopiero niedawno: autorka przecież zupełnie nie opisuje nam konsekwencji dwupłciowego społeczeństwa. Owszem, hipotetyzuje na jego temat, przedstawia wpływ biologicznych uwarunkowań na mieszkańców Zimy, ale sam główny bohater nie ma w sobie zbyt wielu cech wyróżniających go (poza fizjologią) na tle autochtonów.
BN: Nie tyle chodzi mi o sam seks, bo przecież tego tam praktycznie nie ma, ale o oryginalność pomysłu na mieszkańców Zimy. W zamyśle Le Guin nietypowa fizjologia miała wpływ na kulturę i organizację społeczeństwa. Oczywiście nie jako jedyna, bo bardzo ważny, jeśli nie najważniejszy, czynnik to surowy klimat. Myślę, że tu chodzi o całość wizji tego świata i jego mieszkańców, która potrafi zaintrygować. Można było to wszystko „pociągnąć dalej” – mam wrażenie, że pełen potencjał Gethen nie został wykorzystany w powieści. Niemniej może właśnie to, że w „Lewej ręce ciemności” widzimy tylko wybrane miejsca i aspekty życia na Zimie, pobudzało czytelniczą wyobraźnię. Co do konsekwencji rozdzielnopłciowości, to wydaje mi się, że zamysł polegał na próbie wyobrażenia sobie, jak mogłoby wyglądać społeczeństwo hermafrodytów, czym mogłoby się różnić od naszego, i tym samym skłonienie czytelnika do własnej refleksji. Co zaś do głównego bohatera – tutaj się zgodzę. Ale też mam wrażenie, że Genly Ai jako postać jest, nomen omen, bezpłciowy. Trudno go nazwać pełnokrwistą postacią.
MC: W moim odczuciu to właśnie niewykorzystanie potencjału Gethen zalicza się do zalet całej powieści. Inny autor podszedłby do tematu w taki sposób, że nie pozostałoby zbyt wiele niejasności i obszarów do domysłu dla czytelnika, podczas gdy Le Guin wpadła na pomysł, przedstawiła nam go jako tło dla niepierwszej przecież opowieści drogi i… nigdy już do niego nie wróciła. Tak samo było przecież w „Świecie Rocannona”, „Planecie wygnania” i „Mieście złudzeń”. Pod względem bogactwa światotworzenia mało kto dorównuje Le Guin.
Mapa Gethen autorstwa Milana Dubnickiego
Mapa Gethen autorstwa Milana Dubnickiego
BN: Właściwie to zdarzyło jej się jeszcze pisać opowiadania, których akcja toczyła się na Gethen – na pewno „Dojrzewanie w Karhidzie” ze zbiorku „Urodziny świata” oraz „Królowa Zimy” („Winter’s King”), którą można przeczytać w zbiorze „Wszystkie strony świata”. To jednak bardziej krótkie wizyty na Gethen, kolejne fragmenty układanki. Ale masz rację w tym, że taka „przymglona” wizja ma swój urok i może pobudzać wyobraźnię bardziej niż dokładne opisy. Le Guin ma oko i rękę do obrazów i historii, które nie są wcale rozbudowane, ale oddziałują na czytelnika – choćby cytowane tu i ówdzie w cyklu Haińskim fragmenty opowieści czy wiersze sugestywniej przedstawiają nam kulturę danej grupy niż „sucha” relacja. Takim małym klejnotem wydała mi się, rzucona zupełnie na marginesie, uwaga Genly’ego o tym, że na Gethen nie ma ptaków, więc nawet anioły nie mają tu skrzydeł, a jedynie opadają jak wielkie płatki śniegu. To zdanie przetrwało niemal nienaruszone w mojej pamięci przez ponad ćwierć wieku, jaki minął od przeczytania „Lewej ręki…”. A skoro już o tym wspomniałam – wtedy rozdziały-wstawki interesowały mnie mniej niż „główna akcja”. Teraz jednak, czytając po raz kolejny, zwróciłam na nie uwagę i zauważyłam, że nie tylko budują one klimat i uzupełniają obraz Gethen, ale też subtelnie korespondują z losami głównych bohaterów – dodają kontekst i tropy.
MC: Tak, ja również przy pierwszej lekturze traktowałem te dodatkowe treści jako nieszczególnie zajmujące, ale kiedy sięgałem po książkę ponownie, już znając treść, fabułę i specyfikę tej powieści, tematy poruszane w tych fragmentach wydawały mi się znakomitą i bardzo dobrze przemyślaną nadbudową. Potwierdzają one kunszt Le Guin w budowaniu świata, wraz z jego legendami, mistyką, religią i całą kulturą, która jest (z uwagi na ogromne dystanse dzielące poszczególne osady ludzi) o wiele mniej ustrukturyzowana niż to, co znamy z naszej rzeczywistości. Mało który twórca SF jest w stanie w tak prosty sposób „zapomnieć” o ziemskich kulturalnych uwarunkowaniach i zaprezentować nam coś zupełnie obcego, a przy tym całkowicie możliwego do zrozumienia.
BN: W pełni się z Tobą zgadzam. Sądzę, że na to złożyło się wiele czynników – zarówno talent, wrażliwość i wyobraźnia, jak i to, że ojciec Le Guin był antropologiem. Z tego, co pamiętam z poświęconego amerykańskiej pisarce numeru Fantasy & Science Fiction, dom państwa Kroeber odwiedzali rdzenni Amerykanie (wciąż „Indianie” mi lepiej brzmi, choć jakoś wyszło chyba z mody, w sumie zarówno jedna, jak i druga nazwa pochodzi od najeźdźców). To na pewno miało znaczenie, zarówno jeśli chodzi o wiedzę o innych kulturach, jak i świadomość, że to, co jedni uważają za „naturalną kolej rzeczy”, dla innych wcale takie oczywiste nie jest.
MC: Niemałą rolę w całej opowieści odgrywa biologiczne przystosowanie mieszkańców Zimy do surowych warunków, w jakich przyszło im żyć. Przyznaję, że z podobnych eksperymentów przychodzą mi do głowy tylko neutka z „Rzeki bogów” McDonalda.
BN: Hmm, z tym hermafrodytyzmem to gdzieś w obrębie książki narratorka przerywnika pomiędzy rozdziałami (badaczka z Ekumeny) zastanawia się nad zasadnością takiego rozwiązania i zauważa, że mieszkańcy Gethen zostali tak stworzeni celowo i najprawdopodobniej wtedy, gdy klimat Zimy był o wiele cieplejszy. Wygląda więc na to, że sama Le Guin nie upatrywała w obupłciowości konsekwencji surowego klimatu. Inna sprawa, że jak bardzo ładnie wyjaśnił mi mój kolega z pracy, który skończył „zwykłą” (znaczy, nie molekularną) biologię: u zwierząt hermafrodytyzm najczęściej występuje tam, gdzie osobniki prowadzą osiadły tryb życia lub mają stosunkowo niewielkie szanse na spotkanie partnera – na słabo zaludnionej, nieprzyjaznej Zimie takie szanse są na pewno mniejsze. Z drugiej strony – wymyślony przez Le Guin model rozrodu nakłada dość duże koszty energetyczne cyklicznej aktywacji układu rozrodczego. Gdybym miała spekulować, powiedziałabym, że po iluś tysiącach lat życia w takich warunkach ewolucja powinna pójść w kierunku wydłużenia i jednoczesnej synchronizacji cykli – tak żeby mieszkańcy wchodzili w kemmer nie co miesiąc, lecz co kilka miesięcy, ale grupowo. A wracając do meritum – tak, mnie też „na szybko” nic do głowy nie przychodzi, co uwidacznia, jak bardzo jesteśmy przywiązani do modelu rozdzielnopłciowego.
MC: Faktycznie, było tam „naukowe” tłumaczenie ich hemafrodytyzmu:
…ograniczenie pociągu płciowego do nieciągłych odcinków czasu i jego hermafrodytyczne „zrównoważenie” musi w znacznym stopniu ograniczyć jego wykorzystanie i eliminować związane z nim frustracje. Frustracje seksualne muszą istnieć (chociaż społeczeństwo stara się im zapobiegać; póki grupa społeczna jest wystarczająco duża, żeby więcej niż jeden osobnik przechodził w danym czasie kemmer, zaspokojenie seksualne jest prawie pewne), ale przynajmniej nie narastają, bo kończą się wraz z kemmerem. W porządku, w ten sposób zaoszczędzono im wielu niepotrzebnych zachodów i szaleństwa, tylko co pozostaje w somerze? Co ma podlegać sublimacji? Co osiągnie społeczeństwo eunuchów? Ale oni nie są, oczywiście, eunuchami w somerze, można ich raczej porównać do ludzi przed okresem dojrzewania, nie do kastratów, lecz do ludzi oczekujących na przebudzenie.
Pytanie laika: skoro uznać, że zostali oni faktycznie tak „zaprojektowani”, to czy możliwa byłaby późniejsza ewolucja mechanizmów wchodzenia w kemmer, np. wydłużenie lub większa synchronizacja cykli? Innymi słowy: do jakiego stopnia genetyczne zaprojektowanie daje szanse na samoistną modyfikację? Zakładam, że nie jest to niemożliwe, ale z drugiej strony – jeśli „twórcy” tego gatunku ludzi „wbudowali” w nich jakieś bariery uniemożliwiające zbytnie zmiany? To samo zresztą może tłumaczyć stosunkowo powolny postęp i ogólny marazm panujący na Zimie.
1 2 3 4 »

Komentarze

02 V 2021   16:03:00

dla mnie Ursula była pisarką skupiającą się czesto na nieporozumieniach (szczególnie kulturowych, wynikających z inności), więc koncepcja nieudzielania porad i płynący z niej kryzys odebrałem jako oś książki; mającą wywołać dysonans u czytelnika, ale nieuniknioną

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (23)
Andreas „Zoltar” Boegner

14 III 2024

Science fiction bliskiego zasięgu to popularna odmiana gatunku, łącząca zazwyczaj fantastykę z elementami powieści sensacyjnej lub kryminalnej. W poniższych przykładach chodzi o walkę ze skutkami zmian klimatycznych oraz o demontaż demokracji poprzez manipulacje opinią publiczną – w Niemczech to ostatnio gorąco dyskutowane tematy.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Świat szósty – dwugłos
— Miłosz Cybowski, Beatrycze Nowicka

Świat piąty
— Miłosz Cybowski

Świat trzeci
— Miłosz Cybowski

Świat drugi
— Miłosz Cybowski

Świat pierwszy
— Miłosz Cybowski

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.