Każda kolejna wyprawa na Zimę z „Lewej ręki ciemności” dostarcza szeregu nowych wrażeń i zapewnia odkrycie czegoś nowego: czy to związanego ze światem, czy z bohaterami, czy z misternie przemyślaną i zaplanowaną fabułą.
Przeczytaj to jeszcze raz: Po śniegu, coraz ku dzikszej krainie
[Ursula K. Le Guin „Lewa ręka ciemności” - recenzja]
Każda kolejna wyprawa na Zimę z „Lewej ręki ciemności” dostarcza szeregu nowych wrażeń i zapewnia odkrycie czegoś nowego: czy to związanego ze światem, czy z bohaterami, czy z misternie przemyślaną i zaplanowaną fabułą.
Ursula K. Le Guin
‹Lewa ręka ciemności›
Wydana po raz pierwszy w 1969 roku, „Lewa ręka ciemności” była czwartą z kolei częścią serii „Ekumena” (ang. „Hainish Cycle”), składającą się z siedmiu powieści.
1) Co prawda sama Le Guin odżegnuje się od mówienia o „Ekumenie” w kategoriach cyklu, jednak wszystkie powieści łączy ten sam wszechświat. Faktem jest, że z pewnością nie mamy tu do czynienia z takimi samymi łącznikami jak w „Ziemiomorzu” i lektura serii nie musi rozpoczynać się od „Wydziedziczonych”, a kończyć się na „Opowiadaniu świata”. Nie powinno zresztą dziwić, że dla wielu pierwszym spotkaniem z „Ekumeną” będzie właśnie „Lewa ręka ciemności”, bodaj najpopularniejsza i chyba najlepsza powieść z gatunku sf autorstwa Le Guin.
Opisane w niej wydarzenia rozgrywają się w dalekiej części zamieszkanego przez ludzkość wszechświata, na planecie nazywanej Zimą (lub Gethen). To właśnie tam wysłannik Ekumeny, Genly Ai, stara się przekonać mieszkańców do ich przystąpienia do nieformalnego związku światów pozwalającego na wymianę doświadczeń, myśli i technologii. Już sam fakt istnienia takiej niezdefiniowanej „unii” światów oraz jej cele wskazują nam na wyjątkowo humanistyczny wydźwięk całej powieści. Widać też, że sama Le Guin jest optymistką jeśli chodzi o potencjalny rozwój ludzkości. Wszystkie planety przystępują do Ekumeny dobrowolnie, a odległości między zamieszkanymi światami uniemożliwiają jakiekolwiek poważniejsze interakcje, handel na większą skalę czy inwazję. Mimo to stabilom zależy na rozszerzaniu kontroli i wiedzy, nie tyle dla dobra samego związku, co raczej (znów ten humanizm) dla dobra całej ludzkości rozsianej po wszechświecie.
Nie o sytuację ludzkości jednak chodzi, bo cała akcja powieści toczy się właśnie na Zimie, a nieliczne wspomnienia o tym, jak wygląda wszechświat poza nią nie zmieniają sensu całości: tak naprawdę chodzi o konfrontację nowego (reprezentowanego przez głównego bohatera) ze starym (cała reszta). I konfrontacja ta rozgrywa się na bardzo wielu płaszczyznach.
Tutaj mały antrakt. Oczywiście nie ma większych wątpliwości co do tego, że właśnie Genly Ai jest głównym bohaterem i to w większości jego zapiski stanowią podstawę całej historii przedstawionej. Z drugiej strony on sam we wstępie stwierdza, iż „nie jest to opowieść o mnie i nie tylko ja ją opowiadam”. Jest to prawda: w powieści (będącej raportem przesłanym przez Genly’ego do swoich przełożonych) pojawiają się bardzo różne punkty widzenia i rodzaje narracji. Przywoływane są miejscowe opowieści i legendy, a także (w dalszej części) także pierwszoosobowa narracja innego bohatera. Pozostaje nam, zgodnie z sugestiami autora (czyli Genly’ego), samemu zadecydować, z czyją opowieścią mamy do czynienia. I, w istocie, kogo zdecydujemy postawić w samym centrum naszej uwagi: jego samego, Estravena czy całą planetę.
Jest to o tyleż łatwiejsze, że sama Le Guin w jednym z wywiadów powiedziała wprost, iż żadna z jej powieści nie opiera się na fabule („I have never written a plot-driven novel”). W połączeniu z rozmaitością „źródeł” przytaczanych w „Lewej ręce ciemności” mamy do czynienia z książką, w której faktycznie dzieje się niewiele, zaś główny i najbardziej zapadający w pamięć element (wędrówka przez Lód) wydaje się być jedynie drobnym dodatkiem do całej reszty (a przynajmniej tak go odebrałem za pierwszym razem). Być może w świetle tego moje wcześniejsze pisanie o misternie skonstruowanej fabule może wydawać się trochę na wyrost, ale z drugiej strony cały symbolizm niektórych przedstawionych wydarzeń nie może być przypadkowy.
Rolą Genly’ego Aia jest uzyskanie zgody mieszkańców Zimy na nawiązanie relacji między nimi a Ekumeną. Jest on jedynym wysłannikiem, który oficjalnie (choć poprzedziły go wyprawy zwiadowców, którzy nie ujawniając się studiowali specyfikę miejscowego społeczeństwa) przybył na tę planetę i równie oficjalnie ogłosił cel swojego przybycia. Jego perspektywa jest zatem tą, z którą najłatwiej nam, czytelnikom, się utożsamiać, szczególnie że o samej planecie wiemy bardzo niewiele, a kolejne informacje przemycane są bardzo subtelnie i głównie przez narrację prowadzoną właśnie przez Genly’ego. To, co stanowi jeden z kluczowych wyróżników Zimy, jest seksualność jej mieszkańców.
Dla Le Guin „Lewa ręka ciemności” była pierwszą feministyczną książką w karierze, powieścią, w której chciała zastanowić się nad tym, co znaczy być kobietą lub mężczyzną. Stworzyła więc społeczeństwo niebędące ani jednym, ani drugim, ludzi, którzy przez większość czasu pozbawieni są popędu płciowego, funkcjonując jako potencjalni mężczyźni i kobiety. Ich płeć uwidacznia się jedynie raz w miesiącu, kiedy przechodzą kemmer, stając się na kilka dni albo kobietą, albo mężczyzną. Dla Getheńczyków Genly, ze swoją jasno zdefiniowaną płcią, jest zboczeńcem, kimś nietypowym i rzadko występującym na ich świecie. Interesujący jest potencjalny wpływ wywoływany przez taki stan rzeczy na getheńskie społeczeństwo. Kilkakrotnie możemy przeczytać sugestie, wedle których ów brak oddziału na płcie (a raczej ciągły potencjalny podział, sprawiający, że każdy może być kobietą i mężczyzną, w zależności od przemian zachodzących w kemmerze) doprowadził do niejakiej stagnacji Zimy, a także do praktycznie całkowitego braku wojen i poważniejszych konfliktów. Mimo istnienia na planecie kilku państw, przez lata nie doszło między nimi do żadnych większych zatargów.
Choć z perspektywy czasu Le Guin określa „Lewą rękę” mianem nie do końca udanego „eksperymentu myślowego”, dostrzegając w książce wiele elementów wartych poprawy, to jednak trzeba przyznać, że ta powieść przetrwała próbę czasu. Nawet jeśli dziś możemy ją odczytywać nieco inaczej niż czterdzieści lat temu, to jednak jest to ten rodzaj opowieści, do której miło się wraca. Genly przynosi ze sobą coś nowego, a nowości są na skutej lodem planecie czymś, czego nie przyjmuje się zbyt łatwo i z lekkim sercem. Ostatecznie bowiem okazuje się, że pod wpływem Estravena główny bohater przyzywa swój statek wbrew zasadom, zmuszając mieszkańców do zaakceptowania konieczności kontaktu z Ekumeną. Można dopatrywać się w tym próby oddania hołdu właśnie temu wygnańcowi, który nie tylko uratował Genly’emu życie, ale też przebył w raz z nim niegościnny bezmiar Lodu.
1) „Lewą rękę ciemności” poprzedzały „Świat Rocannona”, „Planeta wygnania” (obie z 1966) oraz „Miasto złudzeń” (1967). Kolejne tomy to „Wydziedziczeni” (1974), „Słowo „las” znaczy „świat"” (1976) oraz wydane ćwierć wieku później „Opowiadanie świata” (2000). Warto zaznaczyć, że kolejność wydawania nie odpowiada chronologii uniwersum, która przedstawia się następująco: „Wydziedziczeni”, „Słowo „las” znaczy „świat"”, „Świat Rocannona”, „Planeta wygnania”, „Miasto złudzeń”, „Lewa ręka ciemności” i „Opowiadanie świata”.