Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 18 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Instytucjonalny obrońca pokrzywdzonych, czyli Józefa Mackiewicza przygody z reportażem, część 2

Esensja.pl
Esensja.pl
« 1 2 3 4 7 »

Sebastian Chosiński

Instytucjonalny obrońca pokrzywdzonych, czyli Józefa Mackiewicza przygody z reportażem, część 2

Wolne od wywłaszczenia miały pozostać jedynie gospodarstwa uprzemysłowione (600 tysięcy w skali całego kraju). Tymczasem wiadomo, dowodził autor, że o wiele więcej jest ich w Polsce zachodniej, gdzie rolnicy otrzymywali kredyty państwowe. Natomiast przemysł rolny Ziem Wschodnich nie dostał ani grosza kredytu – dodawał. W sumie uznał Mackiewicz, że projekt p. Kopczyńskiego godzi w interesy materialne ziemi, ale w daleko znaczniejszym stopniu zagraża interesom państwowym, a także interesom ludności miejskiej. […] Interesy fiskalne państwa są zagrożone przez projekty zniszczenia ziemiaństwa. Innym znów razem narzekał na powszechną w Polsce iluzję, że na Kresach ziemi jest nadmiar, która wywoływała stałą tendencję rozwiązania reformy rolnej wyłącznie kosztem Ziem Wschodnich. To bzdura, z którą – zdaniem dziennikarza – nie powinno się nawet polemizować. Wskazywał on jednak (na podstawie słów księcia Eustachego Sapiehy) na inny sposób uzyskania ziemi, którym mogłoby być osuszenie bagien pińskich (na Polesiu). Gdyby się to powiodło, głód ziemi w Polsce byłby co najmniej poważnie uśmierzony. I to był właśnie – zdaniem Mackiewicza – sposób na rozwiązanie problemu, a nie jakaś ustawa wywłaszczeniowa, która jest aktem wybitnie antykulturalnym. Ostatniego dnia roku 1925, już po uchwaleniu przez Sejm (29 grudnia) ustawy o osadnictwie i parcelacji, czyli reformy rolnej, Mackiewicz autorytatywnie napisał: Obecna ustawa o reformie rolnej jest więc pogrobowcem. Rodzi się sierotą. Została zdyskredytowana w opinii publicznej przed swoim ostatecznym uchwaleniem. […] Ustawa została uchwalona przez Sejm, lecz nie przez życie.
3. Dziennikarz antyrządowy
Często pojawia się w artykułach Mackiewicza z tego okresu krytyka rządu Władysława Grabskiego – nie oszczędzał młody dziennikarz premiera. Po jego przemówieniu wygłoszonym podczas jednego z posiedzeń rządowej Rady Gospodarczej napisał: Część gospodarcza przemówienia p. Grabskiego jest zbiorem jakichś zastraszających komunałów w rodzaju cierpliwością i pracą narody się bogacą. W innych sprawach (poza skarbowymi), np. w polityce zagranicznej, premier również ograniczył się zdaniem Mackiewicza do komunałów. Blefem nazwał Mackiewicz twierdzenie o uspokojeniu życia religijnego i narodowościowego, powołując się na niezadowolenie i chaos, które wywołane zostały przez ustawy językowe, ugodę z Żydami oraz proklamowanie autokefalii, mające na celu manipulowanie Cerkwią. Chodziło o to, że rząd polski dyskretnie popierał postępowanie duchownych narodowości rosyjskiej, przeciwstawiających się skutecznie dążeniom wiernych do ukrainizacji i białorutenizacji kościoła prawosławnego w Polsce. Episkopat rosyjski prezentował bowiem lojalną wobec państwa postawę, a władze obawiały się wzrostu wpływów ukraińskiego i białoruskiego ruchu narodowego. Wszystkie te działania rządu nazwał Mackiewicz błędami, które naprawić należy i które co gorsza utrudniają racjonalną pracę w tym zakresie, zaś samo exposé premiera określił jako optymizmy bez przykładów i cnotliwe maksymy bez zastosowania. Dostrzegał jednak, że jedynym czynnikiem działającym na korzyść Grabskiego jest niepewność, czy czasem po jego odsunięciu Polska nie wpadnie z deszczu pod rynnę.
Totalna krytyka ze strony Mackiewicza spadała także na Sejm. Jego zdaniem konstytucja marcowa postawiła przed izbą niższą polskiego parlamentu trzy główne zadania: 1) twórczość prawodawczą (czego posłowie nie lubią), 2) tworzenie rządu ze swego łona (czego nie potrafią, o czym świadczy przykład ponadparlamentarnego gabinetu Władysława Grabskiego) i 3) kontrolowanie tego rządu (co nie ma żadnego znaczenia, gdyż krytyka jego poczynań nie daje nic albo bardzo mało). Wszystkim tym zadaniom sejm obecny podołać nie jest w stanie – dopowiedział Mackiewicz, uzasadniając swoją krytykę. Nie ma klubu poselskiego, który by nie miał posłów zaangażowanych w najrozmaitszych aferach – pisał. – Ludzie uczciwi, zacni, o nieskazitelnej przeszłości osobistej, którzy w tak dużej ilości zasiadają na ławach poselskich, nie mogą jakoś temu przeszkodzić, a często nie powstrzymują nawet własnych kolegów partyjnych od gotowania w jednym tyglu interesów pieniężnych i politycznych. O ironio! Jakże aktualne mogą wydawać się słowa Mackiewicza dziś jeszcze…
I chociaż nieczęsto wspominał o tym Józef Mackiewicz, zawsze gdzieś na marginesie jego artykułów, komentarzy, w podtekstach kryła się wielka idea – idea ponadnarodowego, federacyjnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Obojętnie o czym pisał, zawsze bronił tych ziem, tej ludności. Bronił szlachty, którą uważał za prawdziwą „treść” Księstwa, jedyny możliwy nośnik „idei krajowej”. Cała skomplikowana subtelność zawierająca się w idei krajowości nie jest zdolna do pociągnięcia demokratycznych mas – pisał. Idea ta oprzeć się mogła tylko na szlachcie, choć nie wyłącznie do niej była skierowana. Zdaniem Ludwika Abramowicza (który za „krajowość” uważał poczucie wspólności terytorialnej, niezależnie od przynależności państwowej i narodowej, które się wytworzyły wskutek wielowiekowego współżycia ludności w jednakowych warunkach prawno-politycznych) wyznawcami tej idei mogli być: monarchiści i republikanie, socjaliści i konserwatyści, wolnomyśliciele i klerykałowie, imperialiści i federaliści; jedynie nacjonalistom idea ta była z gruntu obca i wroga. Mackiewicz zdanie Abramowicza podzielał, popierał i głosił, choć całkowity wyraz swoim poglądom w tej kwestii dał dopiero dwanaście lat później na łamach wydawanej przez siebie – w litewskim już Wilnie – „Gazety Codziennej”. Tymczasem jednak wyrażał swoje poglądy poprzez obronę Wilna. A bronił go przed szykanami i niezrozumieniem władz państwowych, zwracając jednocześnie uwagę na jego podupadające znaczenie.
4. Jak władza „tworzyła” komunistów
Z porównania rozwoju gospodarczego Wilna i innych miast polskich wysnuwał wniosek, że Wilno umiera. W roku 1928 nie było już ono jakimkolwiek centrum (jak za cara); nie rozbudowywało się, nie rozwijało się rolnictwo (z powodu „lichwiarskich procentów”), brakowało przedsiębiorczości w przemyśle (w przeciwieństwie np. do Łodzi), zamierał handel, zawodził oczekiwania Uniwersytet Stefana Batorego. Zdaniem Mackiewicza nie można było tego przemilczać, wręcz przeciwnie – należało krzyczeć; przecież Wilno to nie to samo, co Łódź czy Sosnowiec. Wilno to żywa możliwość pewnej historycznej idei – argumentował – idei Wielkiego Państwa Polskiego. Wilno – to Polska, wielkie państwo. […] Wilno jest takim fetyszem dla mocarstwowych aspiracji Polski. Parę miesięcy później o podobnych problemach Wilna pisał: Tragedia Wilna to nie jest jego stan obecny, a jego przyszłość. Gdzie jest ta jasna wyraźna polityka? Gdzie jest to świadome skoordynowanie polityki zagranicznej z wewnętrzną, wyznaniową, oświatową, narodowościową?
Władysław Grabski<br/>Fot. nbp.gov.pl
Władysław Grabski
Fot. nbp.gov.pl
W latach późniejszych ze sporą zaciekłością tropił Mackiewicz wszystkie nieprawidłowości w działaniu administracji państwowej na Kresach. Jednak nie zawsze tylko ona, jak słusznie zauważał, była winna temu. Spora część winy leżała na barkach najprzeróżniejszych kresowych działaczy, apologetów tych ziem, zakłamujących ich obraz we własnej tzw. „radosnej twórczości”. Pewnego dnia trafiła do rąk Mackiewicza broszurka „Echa z Puszczy Poleskiej”. Szczególną uwagę zwrócił dziennikarz „Słowa” na – napisany przez niejakiego p. Wańtorskiego – rozdział dotyczący Dawidgródka. Zdaniem publicysty wileńskiego dziennika autor przekazał w nim obraz zakłamany, zbyt piękny. Otóż moim zdaniem – pisał – ujmowanie naszego kraju w fałszywym świetle radosnej frazeologii jest źle pojętym obowiązkiem. Nie będą tego bowiem czytać chłopi, powinni zaś ci, od których zależy dobrobyt tych ziem, którzy powinni pomagać, interesować się ich bolączkami. A o problemach, konfliktach, bolączkach w broszurce tej nie było ani słowa. A cóż pomyślą sobie – zastanawiał się dalej Mackiewicz – ci chłopi, którzy po powrocie do domu z wojska, na bagna, lekko już poduczeni w czytaniu i pisaniu, gdy dowiedzą się (z takiej właśnie broszury), że im nic nie potrzeba, że o mandatach karnych, sekwestratorach, podatkach, tegorocznym głodzie na Polesiu i mówić nie warto? Wówczas zaczną krytykować i pójdą nie zawsze w odpowiednim kierunku, czyli zasilą szeregi podatnych na agitację komunistyczną. Jaka na to rada? […] czas już najwyższy – odpowiadał Mackiewicz – skończyć z poglądem na naszą ziemię jako bardzo szczęśliwą sielankę, której synom zależy tylko na jednym w życiu, aby pod urzędową batutą pozwolono im śpiewać chóralnie „Hej strzelcy wraz…”.
Innym znów razem oburzał się mocno na wydrukowany w „Kurierze Warszawskim” artykuł Jana Podoskiego o „Regionie Wileńskim”. Dziennikarz ze stolicy wykazał się w nim całkowitą indolencją i nieznajomością tematu. Napisał na przykład – na co zwrócił uwagę Mackiewicz – że Olita leży w pobliżu Wilna i należy do Polski, gdy tymczasem miasteczko to znajdowało się wówczas w granicach Republiki Litewskiej, a bliżej od niej niżeli Wilno leżało chociażby Kowno. Ludzie typu Podoskiego, jak określił to dziennikarz „Słowa”: […] przyczyniają nam wiele zgryzot, przypominają bowiem ciągle, z jakim bezgranicznym lekceważeniem, z jaką dezynwolturą odnosi się Warszawa i inne wielkie ośrodki Polski do Wilna. Lekceważenie uwidacznia się m.in. w drukowaniu najprzeróżniejszych bzdur.
5. Antyspołeczna „praca społeczna”
Ta „radosna twórczość” przejawiała się nie tylko poprzez drukowanie pozbawionych nawet cienia prawdy i przyzwoitości broszur i artykułów. Przede wszystkim zaś ujawniała się poprzez działania bezsensowne, nieudolne i szkodliwe, czynione na siłę, by przypodobać się komuś i podlizać. Przykładem było postawienie w Brasławiu – między cmentarzem żydowskim a starostwem powiatowym – pomnika marszałka Piłsudskiego. Mackiewicz, który wybrał się, aby go obejrzeć, napisał po powrocie: Brasław jest jednym z nielicznych miast, któremu Komitet Główny Uczczenia zezwolił był na postawienie pomnika. Według mnie szkoda. – Pomnik mi się nie podoba. Na długim cokole – szyja z głową. […] Pomnikowi w Brasławiu brak monumentalności – jest jakiś za cienki, i na dodatek – zdaniem dziennikarza – źle wybrano miejsce. Czyjaś nadgorliwość więcej przyniosła pamięci marszałka ujmy aniżeli chwały.
« 1 2 3 4 7 »

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (25)
Andreas „Zoltar” Boegner

8 V 2024

Pora przedstawić książkę, która okazała się najlepiej przyjętą przez czytelników powieścią SF 2021 roku. Nie zaniedbam również krótkiej formy i spojrzę na kolejną antologię opowiadań wielokrotnie nominowanego do nagród wydawnictwa Modern Phantastic.

więcej »
Okładka <i>Amazing Stories Quarterly</i> z wiosny 1929 r. to portret jednego z Małogłowych.<br/>© wikipedia

Stare wspaniałe światy: Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
Andreas „Zoltar” Boegner

11 IV 2024

Czy „Nowy wspaniały świat” Aldousa Huxleya, powieść, której tytuł wykorzystałem dla stworzenia nazwy niniejszego cyklu, oraz ikoniczna „1984” George’a Orwella bazują po części na pomysłach z „After 12.000 Years”, jednej z pierwszych amerykańskich antyutopii?

więcej »

Fantastyczne Zaodrze, czyli co nowego w niemieckiej science fiction? (24)
Andreas „Zoltar” Boegner

7 IV 2024

Kontynuując omawianie książek SF roku 2021, przedstawiam tym razem thriller wyróżniony najważniejszą nagrodą niemieckojęzycznego fandomu. Dla kontrastu przeciwstawiam mu wydawnictwo jednego z mniej doświadczonych autorów, którego pierwsza powieść pojawiła się na rynku przed zaledwie dwu laty.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Tegoż autora

Jazzowe oblicze noise’u i post-rocka
— Sebastian Chosiński

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
— Sebastian Chosiński

W starym domu nie straszy
— Sebastian Chosiński

Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński

Płynąć na chmurach
— Sebastian Chosiński

Ptaki wśród chmur
— Sebastian Chosiński

„Czemu mi smutno i czemu najsmutniej…”
— Sebastian Chosiński

Pieśni wędrujące, przydrożne i roztańczone
— Sebastian Chosiński

W kosmosie też znają jazz i hip hop
— Sebastian Chosiński

Od Bacha do Hindemitha
— Sebastian Chosiński

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.