Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Wasilij Grossman
‹Wszystko płynie›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWszystko płynie
Tytuł oryginalnyВсё течёт…
Data wydania1 września 2010
Autor
PrzekładWiera Bieńkowska
Wydawca W.A.B.
ISBN978-83-7414-813-9
Format176s. 139×202mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena34,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Ten okrutny XX wiek: Pean na cześć wolności
[Wasilij Grossman „Wszystko płynie” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Wasilij Grossman – radziecki Żyd rodem z ukraińskiego Berdyczowa – jest, obok Aleksandra Sołżenicyna i Warłama Szałamowa, najbardziej chyba znanym w dwudziestowiecznej literaturze rosyjskiej krytykiem systemu stalinowskiego. Jako jeden z pierwszych miał odwagę postawić znak równości między stalinizmem a hitleryzmem. Wznowione przez W.A.B. „Wszystko płynie” to jego ostatnie dzieło – fascynująca powieść, która miejscami zamienia się w błyskotliwy esej i traktat historiozoficzny.

Sebastian Chosiński

Ten okrutny XX wiek: Pean na cześć wolności
[Wasilij Grossman „Wszystko płynie” - recenzja]

Wasilij Grossman – radziecki Żyd rodem z ukraińskiego Berdyczowa – jest, obok Aleksandra Sołżenicyna i Warłama Szałamowa, najbardziej chyba znanym w dwudziestowiecznej literaturze rosyjskiej krytykiem systemu stalinowskiego. Jako jeden z pierwszych miał odwagę postawić znak równości między stalinizmem a hitleryzmem. Wznowione przez W.A.B. „Wszystko płynie” to jego ostatnie dzieło – fascynująca powieść, która miejscami zamienia się w błyskotliwy esej i traktat historiozoficzny.

Wasilij Grossman
‹Wszystko płynie›

EKSTRAKT:100%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułWszystko płynie
Tytuł oryginalnyВсё течёт…
Data wydania1 września 2010
Autor
PrzekładWiera Bieńkowska
Wydawca W.A.B.
ISBN978-83-7414-813-9
Format176s. 139×202mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena34,90
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Życie i kariera literacka Wasilija Grossmana to ciąg wzlotów i upadków. Najpierw cieszył się w Kraju Rad (zresztą nie tylko w nim, bo także w Europie Zachodniej i Stanach Zjednoczonych) wielką sławą, później objęto go zakazem drukowania; doświadczył również prześladowania ze strony KGB, które chciało wymazać z pamięci współczesnych zarówno samego pisarza, jak i jego dzieła. Dzisiaj przez krytyków i znawców literatury stawiany jest w tym samym rzędzie, co Aleksandr Sołżenicyn („Jeden dzień Iwana Denisowicza”, „Pierwszy krąg”, „Oddział chorych na raka”, „Archipelag GUŁag”) i Warłam Szałamow („Opowiadania kołymskie”), Gieorgij Władimow („Wierny Rusłan”) i Władimir Bukowski („I powraca wiatr…”), a więc obok twórców, którzy – nierzadko na podstawie własnych obozowych bądź więziennych doświadczeń – opisywali nieludzki charakter systemu sowieckiego (nie tylko w jego stalinowskim wydaniu). Nieśmiertelność zapewniły Grossmanowi dwie książki: monumentalne „Życie i los” (nie bez powodu przyrównywane do „Wojny i pokoju” Lwa Tołstoja) oraz znacznie skromniejsze, ale nie mniej wstrząsające, „Wszystko płynie”, którego właśnie trzecie wydanie trafia do polskich księgarń. Po raz pierwszy powieść ta ukazała się w 1984 roku, a więc jeszcze w PRL-u, poza oficjalnym obiegiem, nakładem podziemnej oficyny „Krąg”; po raz drugi, już legalnie, sześć lat później, dzięki warszawskiemu Wydawnictwu „Współpraca”, powiązanemu, co można chyba uznać za wyjątkowo ponury żart historii, z… Towarzystwem Przyjaźni Polsko-Radzieckiej.
Wasilij (a właściwie Josif) Solomonowicz Grossman urodził się w grudniu 1905 roku w Berdyczowie, prowincjonalnym ukraińskim mieście, które po podpisaniu w XVI wieku unii lubelskiej znalazło się w granicach I Rzeczypospolitej, dwa stulecia później zaś, w wyniku zaborów, zostało zajęte przez Imperium Carskie. Ojciec przyszłego pisarza wywodził się z Besarabii, a więc z terenów dzisiejszej Mołdawii. Był wykształconym człowiekiem, studiował chemię na Uniwersytecie Berneńskim w stolicy Szwajcarii; matka natomiast, po edukacji we Francji, uczyła Rosjan języka Wiktora Hugo i Honoriusza Balzaka. Wychowująca Josifa rosyjska niania zwracała się do chłopca zdrobniale, zamiast Josia, Wasia (od Iwana) i tym sposobem wymyśliła mu nowe imię, które zaaprobowali także rodzice – Wasilij. Nie powinno to dziwić, ponieważ w tym czasie, czyli po krwawo stłumionej rewolucji 1905 roku, w państwie Romanowów do głosu doszli, najaktywniejsi właśnie na Ukrainie, nacjonaliści i antysemici z Czarnej Sotni. Solomon Grossman, z zawodu inżynier-chemik, wyznawał poglądy socjaldemokratyczne, popierał mienszewików; syn poszedł w jego ślady. Kiedy wybuchła rewolucja październikowa, młodziutki Wasilij przyłączył się do buntowników; dopiero po przewrocie przyszła kolej na naukę. Po ukończeniu Kijowskiego Instytutu Oświaty Ludowej w 1924 roku wstąpił na Uniwersytet Moskiewski; został, jak ojciec, chemikiem. Lata 1929-1932 spędził w górniczym Donbasie, pracując między innymi w Instytucie Bezpieczeństwa Pracy Kopalnianej w Makiejewce oraz Stalinowskim Instytucie Medycznym w Doniecku (w czasach gdy miasto to nosiło dumną nazwę Stalino). Po przeprowadzce do Moskwy na dwa kolejne lata znalazł zatrudnienie w fabryce imienia Ferdinanda Sacco i Bartolomea Vanzettiego, słynnych amerykańskich anarchistów pochodzenia włoskiego, w 1927 roku skazanych na śmierć za napad bandycki, którego prawdopodobnie nie dokonali.
Pierwsze opowiadania, jeszcze do szuflady, Grossman pisał już podczas studiów; nie zrezygnował z tego również w czasie pobytu w Donbasie. Ale dopiero w 1934 roku zdecydował się na ich publikację. Nowela zatytułowana „Glückauf”, opowiadająca o ciężkim życiu i pracy górników, ukazała się w almanachu „Rok szesnasty” i od razu przyciągnęła uwagę Maksima Gorkiego; wiele pozytywnych ocen zdobył także czterostronicowe dziełko „W mieście Berdyczowie”[1]. Od tej pory Grossman zaczął zawodowo parać się literaturą. Praktycznie każdego roku ukazywał się nowy tom jego krótkich tekstów, a w 1940 pojawiła się w księgarniach czteroczęściowa epopeja „Stiepan Kolczugin” (w Polsce wydana w dwóch tomach dziesięć lat później), której głównym tematem był rozwój ruchu rewolucyjnego między 1905 a 1914 rokiem. Po hitlerowskim ataku na Związek Radziecki w życiu pisarza rozpoczął się nowy etap. Chciał pójść na front, ale go nie przyjęto do wojska (z powodu nienajlepszego stanu zdrowia); wtedy też zgłosił się do redakcji „Krasnej Zwiezdy” i zaoferował swoje usługi jako korespondent wojenny. Przeszedł cały szlak bojowy – od Moskwy i Stalingradu (gdzie, zdaniem Józefa Stalina, zasłużył nawet na Order Czerwonej Gwiazdy), przez Łuk Kurski, Ukrainę, Białoruś i Polskę, aż do Berlina. Jego reportaże z tych lat należą, obok relacji Ilji Erenburga i Konstantina Simonowa, do najświetniejszych tego typu tekstów w dziejach światowej literatury[2]. Opowiadania, nowele i artykuły zabrane w tomach „Naród jest nieśmiertelny” (1942) oraz „Lata wojny” (1945)[3] tłumaczone były w tamtym czasie na wszystkie najważniejsze języki świata i wydawane w setkach tysięcy egzemplarzy między innymi w Stanach Zjednoczonych, Anglii, Francji, Belgii, Chinach, Korei i Polsce.
Po powrocie z wojny i demobilizacji Grossman związał się z Żydowskim Komitetem Antyfaszystowskim i do spółki z Erenburgiem kierował kilkudziesięcioosobowym zespołem, którego głównym zadaniem było stworzenie „Czarnej Księgi”, dokumentującej nazistowskie zbrodnie popełnione na Żydach na terytorium Związku Radzieckiego i Polski. Szybko jednak okazało się, że zebrane materiały stoją w sprzeczności z nową linią partii komunistycznej[4] i w efekcie w 1947 roku z rozkazu Stalina wstrzymano jej druk, a dwadzieścia siedem tomów akt przejęło Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwowego i ulokowało w swoim archiwum[5]. Pisarz coraz bardziej odczuwał oficjalny państwowy antysemityzm, zaczął też mieć problemy z kolejnymi publikacjami. Napisana jeszcze w 1943 roku, a więc „na gorąco”, powieść „Stalingrad” nie mogła się ukazać, ponieważ władze uznały, że tak ważnego sukcesu Armii Czerwonej nie może przecież gloryfikować Żyd. W efekcie Grossman, aby zadowolić cenzurę, nieustannie przerabiał tekst, który ukazał się wreszcie – pod tytułem zmienionym na „Za słuszną sprawę” – w 1954 roku (w odcinkach w prasie dwa lata wcześniej). W tym czasie pisarz pracował już nad najważniejszym dziełem swego życia – epopeją „Życie i los”. Zamknął ją w końcu lat 50. ubiegłego wieku i nawet próbował wydać, ale nic z tego nie wyszło. Co gorsza: Wadim Kożewnikow, ówczesny redaktor naczelny czasopisma „Znamia”, uznawszy książkę za antyradziecką, przekazał jej tekst do KGB. Cała sprawa zakończyła się rewizją w domu Grossmana i konfiskatą rękopisów. Ocalał tylko jeden egzemplarz, który sfotografowano i za pośrednictwem Władimira Wojnowicza, w formie mikrofilmów, przekazano na Zachód[6]. Podobny los stał się udziałem, pisanej w latach 1955-1963, powieści „Wszystko płynie”, którą na emigracji opublikowano, co prawda, w 1970, ale na wydanie w Związku Radzieckim musiała czekać jeszcze dziewiętnaście lat. Autor nie dożył tej chwili, zmarł we wrześniu 1964 roku w jednym z moskiewskim szpitali z powodu nowotworu żołądka.
Tytuł książki jest oczywiście bezpośrednim nawiązaniem do słynnego powiedzenia – żyjącego na przełomie VI i V wieku przed Chrystusem – greckiego filozofa Heraklita z Efezu: „Wszystko płynie i nic nie pozostaje takie samo” („Panta rhei…”). Dzieło Wasilija Grossmana najczęściej klasyfikowane jest jako powieść, ale nie do końca słusznie. Spore jego fragmenty posiadają bowiem zarówno cechy eseju, jak i traktatu z pogranicza historii, filozofii i politologii (a dokładniej: sowietologii). Fabuła jest szczątkowa i trudno byłoby ją zaliczyć do linearnych. Postać głównego bohatera Iwana Grigorjewicza potraktowana została jako porte-parole pisarza; w jego słowach i myślach autor przekazał czytelnikowi własne poglądy, bardzo krytyczne – by nie rzec, że wręcz miażdżące – wobec systemu sowieckiego. Właściwa akcja rozgrywa się w rok po śmierci Stalina, kiedy to wypuszczony z łagru Iwan Grigorjewicz wraca do Moskwy. Jego biografię można zrekonstruować na podstawie luźnych uwag i spostrzeżeń. Wiadomo, że spędził za więziennymi murami i obozowymi drutami prawie trzydzieści lat (bez jednego roku). Pochodził z rodziny inteligenckiej; chciał się kształcić, wstąpił więc na uniwersytet w Leningradzie, gdzie zaangażował się w działalność kółka filozoficznego. W czasie licznych debat poddawał krytyce idealistyczne, a tym samym całkowicie nierealne, założenia materializmu dialektycznego; w jednym z przemówień wystąpił przeciwko dyktaturze. W efekcie, w wyniku donosu kolegi studenta, został relegowany z uczelni, aresztowany i na trzy lata zesłany pod Semipałatyńsk w Kazachstanie. To był jednak dopiero początek jego gehenny. Później dane mu było doświadczyć jeszcze między innymi celi w moskiewskich Butyrkach, więzienia etapowego w syberyjskim Omsku, wreszcie zesłania do Workuty w Republice Komi pod kołem podbiegunowym.
Gdy Iwan Grigorjewicz wraca po trzech dekadach do, powiedzmy, w miarę normalnego życia, musi uczyć się świata od nowa. Przede wszystkim jednak musi stawić czoła tym, którzy nie doświadczyli prześladowań, a nawet więcej – którzy swoim postępowaniem, aktywną działalnością, a niekiedy tylko biernym konformizmem, oportunizmem i uległością umacniali ohydny, nieludzki system. Nie sprzeciwiając się, wyrażali – mniej lub bardziej świadomie – zgodę na terror. Względnie czerpali z niego korzyści, robiąc karierę kosztem tych, którzy trafili przed pluton egzekucyjny lub za druty… Całkowitym przeciwieństwem Iwana Grigorjewicza jest jego brat stryjeczny, Nikołaj Andriejewicz, naukowiec (biolog), któremu udało się, choć nie bez kłopotów, wspiąć bardzo wysoko, aż na stołek dyrektora naukowego instytutu. Służalczy wobec reżimu, starał się mimo wszystko w tych paskudnych czasach zachować moralność; okazało się to, często nawet nie z jego winy, niemożliwe. Teraz dręczy go poczucie pogardy dla samego siebie i miota nim złość, że państwo, które – jak okazało się po śmierci dyktatora – popełniało tyle nieprawości, postanowiło przyznać się do wszystkiego, zdradzając tym samych tych, którzy mu dotąd nader wiernie służyli. Nikołajem Andriejewiczem targają skrajne myśli. Z jednej strony, analizując doniesienia prasowe, konstatuje: „(…) przecież w takim razie zbrodniarzami są ludzie stojący u steru socjalistycznego państwa, w takim razie zbrodniarzem jest Stalin”, z drugiej jednak stara się relatywizować przeżycia represjonowanych, tłumacząc swemu bratu stryjecznemu: „Kochany, zrozum, kochany, przecież my także nie mieliśmy łatwego życia, nie tylko wy tam w obozach”. Takich, jak on, Iwan Grigorjewicz nie potrafi nawet potępić. „To właśnie jest przerażające: wiele, bardzo wiele dobra tkwi w donosicielach, w ich ludzkiej istocie” – stwierdza i tym samym wskazuje nie tylko na banalność zła, ale nade wszystko na skrajne wynaturzenie systemu, który ludzi dobrych zamienił w szuje i potwory; pozbawił ich humanitaryzmu.
Iwan Grigorjewicz został zdradzony przez wszystkich: swojego kuzyna, kolegę donosiciela, a nawet przez ukochaną, która pewnego dnia po prostu przestała wysyłać listy, związała się z innym mężczyzną i wyszła za niego za mąż. Mimo to były więzień i katorżnik nie nosi w sobie woli odwetu, nie czuje nawet wyższości nad tymi, którzy zostali złamani przez los. Stara się ich zrozumieć, by móc im ewentualnie wybaczyć. Jedyną rzeczą, której im tak naprawdę przez wszystkie lata zazdrościł, była wolność – wprawdzie nie ta duchowa, ale fizyczna. Idea wolności przewija się zresztą przez całą książkę; „Wszystko płynie” można uznać wręcz za pean na jej cześć. „(…) największe szczęście – to, nawet będąc ślepym, beznogim, wyczołgać się z obozu i umrzeć na wolności, bodaj dziesięć metrów od przeklętych drutów”; „(…) wolność jednostki jest najważniejsza, nie ma na świecie celu, dla którego można poświęcić wolność człowieka” – uważa Iwan Grigorjewicz; w innym zaś miejscu, pochylając się nad losem swojej udręczonej ojczyzny, dowodzi: „Jednego tylko nie widziała Rosja przez tysiąc lat – wolności”. To zdanie przenosi rozważania autora w nowy wymiar, w którym stara się on dociec przyczyn narodzin stalinowskiej tyranii. Co ciekawe, Grossman nie należy do tych, którzy hołdują przekonaniu, że wszystkim wynaturzeniom systemu winien jest Gruzin z sumiastymi wąsami; wręcz przeciwnie, stawia znak równości między obydwoma przywódcami państwa radzieckiego, pisząc: „U podstaw państwa, założonego przez Lenina, a zbudowanego przez Stalina, leżała polityka, a nie ekonomia”. Dostaje się też przy okazji rosyjskim myślicielom dziewiętnastego stulecia, którzy swoimi przemyśleniami stworzyli, zdaniem Grossmana, odpowiednie podłoże dla rewolucji. Nie pojmuje też fascynacji, zwłaszcza na Zachodzie, tak zwaną „duszą rosyjską”, bo nie ma w niej żadnej tajemnicy. „I czy w ogóle była kiedykolwiek zagadką? Jakaż bowiem zagadka może tkwić w niewoli?” – pyta retorycznie.
Najbardziej zapadają w pamięć fragmenty dotyczące Wielkiego Głodu na Ukrainie. Iwan Grigorjewicz dowiaduje się o nim od Anny Siergiejewny, gospodyni, u której wynajmuje mieszkanie i z którą zaczyna łączyć go głębokie uczucie. Chcąc zasłużyć na miłość byłego więźnia GUŁagu, Anna Siergiejewna opowiada mu o swoim udziale w tamtych wydarzeniach; jej spowiedź jest zarazem ofiarą i zadośćuczynieniem. Trudno przejść obok tych opisów obojętnie, przerażają one nie mniej niż relacje ocaleńców z Zagłady. Grossman, który na własne oczy widział przecież obozy hitlerowskie i dymiące jeszcze kominy krematoriów, po raz kolejny wykazuje się niezwykłą odwagą i przenikliwością, porównując Holokaust ze sztucznie wywołanym głodem na Ukrainie; nazywa go wprost „masowym morderstwem”. Tym samym – pisarz Żyd, któremu naziści zabili matkę – Stalina stawia w jednym rzędzie z Hitlerem. „Chyba takiego rozkazu jak Rosja Rosją nigdy nie było. Takiego rozkazu nie wydali nie tylko car i Tatarzy, ale i niemieccy okupanci. A rozkaz był – wytępić głodem chłopów na Ukrainie, nad Donem, na Kubaniu, zabić wszystkich, najdrobniejsze dzieci także” – słowa te robią tym większe wrażenie, że nie zostały napisane przez historyka w XXI wieku, z bezpiecznego dystansu kilku dekad, ale przez coraz bardziej osamotnionego i przerażonego pisarza w latach 50. ubiegłego wieku, a więc w czasach, gdy zmumifikowane ciało Stalina leżało jeszcze w mauzoleum na Placu Czerwonym obok mumii Lenina. Niezwykle dosadnie brzmią również następujące słowa: „Wszystkie jego zdolności, jego żelazna wola, jego pasja były podporządkowane jednemu celowi – zdobyciu władzy. Dla zdobycia władzy poświęcił wszystko, nie zawahał się złożyć w ofierze, zamordować tego, co było w Rosji najświętsze – wolności”. Gdyby zadać pytanie, o którym z sowieckich przywódców Grossman pisał w ten sposób, zapewne zdecydowana większość Rosjan odpowiedziałaby nawet dzisiaj, że o Stalinie; tymczasem cały ten passus poświęcony został Władimirowi Iljiczowi Uljanowowi.
Uwadze autora „Wszystko płynie” nie umyka chyba żadna niegodziwość, jakiej dokonał reżim sowiecki od czasów przejęcia władzy w Rosji. Opisawszy w pierwszych rozdziałach powieści ludzi słabych, zdradzieckich, służących systemowi (vide Nikołaj Andriejewicz, Witalij Piniegin), Grossman już do samego końca poświęca swój czas i talent jego ofiarom – więźniom, z którymi zetknął się w Butyrkach w czasie Wielkiej Czystki w 1937 roku; „wrogom ludu”, masowo zsyłanym na Syberię na podstawie fałszywych donosów bądź oskarżeń; kobietom (żonom i matkom) gwałconym i wykorzystywanym seksualnie w obozach przez strażników i nadzorców; rozkułaczanym chłopom, doprowadzanym do śmierci głodowej; nawet dawnym czekistom, którzy z katów stali się męczennikami. „Terror i dyktatura pochłonęły tych, co stworzyli to państwo. A państwo, które się wydawało środkiem prowadzącym do celu, okazało się celem. (…) Ze sługi państwo przeobraziło się w ponurego samowładcę” – stwierdza bez ogródek Grossman. Ostatnie rozdziały książki poświęcone są zbrodniczej naturze leninizmu i stalinizmu, ale również próbie odpowiedzi na pytanie, które w tamtym czasie musieli zadawać sobie chyba wszyscy obywatele Związku Radzieckiego: Jak będzie funkcjonowała ich ojczyzna po śmierci Stalina? Wnioski, do których dochodzi, trudno uznać za optymistyczne, ale czy mogą takie być, skoro w Rosji „zamordowano wolność”… I ta „martwa wolność została głównym aktorem w gigantycznej inscenizacji o niebywałym rozmachu”. Z dziedzictwem stalinizmu kraj ten nie poradził sobie zresztą do dzisiaj; gdyby pisarz dożył naszych czasów, byłby zapewne równie wzburzony, jak przed półwieczem.
Iwan Grigorjewicz po trzydziestu latach piekła próbuje ułożyć sobie życie od nowa, ale okazuje się to zadaniem niewykonalnym. Człowiek z takim bagażem doświadczeń w państwie takim jak Związek Radziecki nie ma prawa być szczęśliwy. Jedyne, co może mu się udać, to znaleźć wolność – nie na zewnątrz jednak, lecz w sobie. W tym kontekście niezwykle znaczące, symboliczne, jest zdanie zamykające książkę: „A on stał tam – siwy, zgarbiony, a mimo to ciągle ten sam, niezmieniony” (Nikołaj Andriejewicz dodałby jeszcze: bardzo zdolny, ale niepokorny, szalony) – i to w świecie, w którym „wszystko płynie i nic nie pozostaje takie samo”.
koniec
24 sierpnia 2010
1) Drugie życie tego niezwykłego opowiadania rozpoczęło się ponad trzydzieści lat później, kiedy to reżyser filmowy Aleksandr Askoldow (również Żyd, jak Grossman) postanowił na jego podstawie nakręcić „Komisarza” (1967). Film – choć wspaniały, a może właśnie dlatego – na dwadzieścia lat trafił na półkę, a były nawet plany, aby zniszczyć go całkowicie, do czego, na szczęście, nie doszło.
2) O tym epizodzie z życia Wasilija Grossmana bardzo szczegółowo piszą Brytyjczyk Antony Beevor i Rosjanka Luba Winogradowa w znakomitym opracowaniu „Pisarz na wojnie. Wasilij Grossman na szlaku bojowym Armii Czerwonej 1941-1945” (1998), które w Polsce ukazało się kilka lat temu nakładem Wydawnictwa Magnum.
3) W tym tomie znalazł się również najsłynniejszy chyba artykuł Grossmana – „Piekło Treblinki”, który powstał jeszcze we wrześniu 1944 roku, krótko po tym jak niespełna czterdziestoletniemu pisarzowi dane było na własne oczy oglądać wyzwolone przez Armię Czerwoną obozy masowej zagłady – a raczej to, co z nich po zniszczeniach dokonanych przez Niemców pozostało – w Majdanku i Treblince. Dwa lata później, podczas procesu norymberskiego, tekst ten, powielony w formie broszury i przekazywany z rąk do rąk, posłużył radzieckim prokuratorom do oskarżenia hitlerowskich zbrodniarzy.
4) Po zakończeniu wojny Stalin, który nigdy za Żydami nie przepadał, stopniowo zaczął rozpętywać w Związku Radzieckim antysemicką nagonkę. Żeby jednak nie być przyrównanym do Hitlera, szczując przeciwko Żydom, posługiwał się eufemistycznym określeniem „kosmopolici” (czytaj: sympatycy Izraela). W styczniu 1948 roku na rozkaz dyktatora zamordowano w Mińsku, wpychając pod ciężarówkę, Salomona Michoelsa, przewodniczącego Żydowskiego Komitetu Antyfaszystowskiego, a dziesięć miesięcy później rozwiązano sam Komitet. Jego czołowi działacze – między innymi prozaik Dawid Bergelson oraz poeci Icyk Fefer i Lejb Kwitko – zostali aresztowani w 1949 roku oraz oskarżeni o żydowski nacjonalizm, działalność antyradziecką i szpiegostwo na rzecz państw zachodnich. Wszystkich skazano na śmierć, wyroki wykonano jednego dnia – 12 sierpnia 1952 roku – na Łubiance, czyli w siedzibie służb specjalnych.
5) Po raz pierwszy „Czarna Księga” ukazała się, choć jeszcze nie w całości, w 1980 roku w Jerozolimie (po rosyjsku jednak); wydawca oparł się na rękopisie rozesłanym przez autorów w 1946 roku do władz dziesięciu państw świata, których żydowscy obywatele padli ofiarami nazistów. Później przetłumaczono ją na jidysz i hebrajski. Pierwsze pełne, nieocenzurowane wydanie dzieła, na podstawie tekstu znalezionego w jednym z archiwów KGB, pojawiło się w Niemczech szesnaście lat temu.
6) Ale i na Zachodzie książka musiała bardzo długo czekać na publikację. Nie wykazali nią większego zainteresowania emigracyjni wydawcy rosyjscy, prawdopodobnie z powodu żydowskiego pochodzenia autora. Ukazała się więc dopiero w 1980 roku w Lozannie. Pierwsze wydanie w ojczyźnie pisarza miało miejsce osiem lat później już po zadekretowaniu przez Michaiła Gorbaczowa pierestrojki.

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.