Na zakończenie serii tekstów na temat „Sześciu światów Hain” zapraszamy do lektury dwugłosu na temat ostatniej powieści z cyklu – „Wydziedziczonych”.
Sześć światów Hain: Świat szósty – dwugłos
[Ursula K. Le Guin „Sześć światów Hain”, Ursula K. Le Guin „Wydziedziczeni” - recenzja]
Na zakończenie serii tekstów na temat „Sześciu światów Hain” zapraszamy do lektury dwugłosu na temat ostatniej powieści z cyklu – „Wydziedziczonych”.
Pierwszą część dwugłosu – recenzję Miłosza Cybowskiego – opublikowaliśmy w 2015 roku w cyklu „Przeczytaj to jeszcze raz”, jednak na potrzeby niniejszego tekstu przytaczamy ją tu w całości.
Ursula K. Le Guin
‹Sześć światów Hain›
Czy runął mur?
Miłosz Cybowski
„Wydziedziczeni” powstali jako piąta w kolejności część „Ekumeny”. Jednocześnie powieść ta opisuje wydarzenia, które rozgrywały się najwcześniej w całym cyklu, zaś sama Ekumena pełni tu jedynie marginalną rolę. Ponownie jednak mamy do czynienia z samotnym bohaterem oraz próbą przedstawienia nietypowego społeczeństwa – w tym wypadku w pełni niezależnej grupy anarchistów zamieszkujących Anarres w układzie Tau Ceti.
Główny bohater, Szevek, pojawia się na kartach powieści, kiedy jako pierwszy człowiek na Anarres zdecydował się opuścić planetę i udać się na sąsiadujący z nią świat Urras (zależność między oboma planetami przypomina trochę relację między Ziemią a Księżycem). To właśnie z Urras przybyli mieszkańcy jego rodzinnego świata wiele wieków temu, po rewolucji, która wstrząsnęła posadami tamtego społeczeństwa, zmuszając samych anarchistów do opuszczenia planety i przeniesienia się na jej księżyc. Na Anarres zdołali oni założyć i przez lata utrzymać swoje własne, w pełni niezależne społeczeństwo, którego jedynym związkiem z ojczystą planetą były nieregularne wymiany dokonywane w jednym, jasno określonym i ściśle wytyczonym miejscu na planecie.
To właśnie od lądowiska zaczynamy naszą znajomość ze światem przedstawionym, jeszcze zanim na scenę wkroczy Szevek. Lądowiska, które jako jedyne miejsce na Anarres otoczone jest murem, aczkolwiek bardziej jako symbol niż faktyczna bariera (element przywodzący na myśl ziemiomorzowy mur oddzielający świat żywych od dominium śmierci). Jak się z czasem dowiadujemy, ów symbolizm stanowi wbrew pozorom niezwykle istotny element w świecie pozbawionym prywatnej własności i podziałów.
Anarres poznajemy bowiem z rozdziałów przedstawiających nam dzieciństwo i młodość Szeveka oraz wszystkie wydarzenia, które doprowadziły do jego dobrowolnego wygnania. Przeplatają się one z historią właściwą, czyli wyprawą bohatera na Urras, gdzie (w typowym, kapitalistycznym społeczeństwie) próbuje się odnaleźć i zaprowadzić wśród tamtejszych ludzi rewolucję. Nie są to jednak próby prowadzone u podstaw. Szewek opuszczając swój rodzinny świat jest już powszechnie znanym (na obu planetach) i cenionym fizykiem, którego teoretyczne prace na temat czasu zdobyły mu prawdziwą popularność w naukowym światku Urras. Pojawiając się tam, traktowany jest z szacunkiem i ma prawdziwą okazję zasmakować w iście utracjuszowskim życiu elit. I, jak się wkrótce okazuje, wcale mu taki los nie przeszkadza, szczególnie że wymaga się od niego bardzo niewiele.
Na każdy rozdział opisujący stopniowe oswajanie się Szeveka z mechanizmami działania kapitalistycznego społeczeństwa przypada rozdział poświęcony anarcho-sydykalistycznemu społeczeństwu Anarres. Oparte na ideach promowanych przez wizjonerkę imieniem Odo1), dysponuje Anarres nawet własnym językiem pozbawionym wielu elementów wskazujących na jakiekolwiek posiadanie lub własność. Siłą tych rozdziałów jest to, że zamiast przedstawiać wydarzenia równolegle do tych rozgrywających się na Urras, prezentują nam retrospektywne spojrzenie związane z głównym bohaterem. Towarzysząc mu od dzieciństwa (spędzonego w kolektywnym żłobku, z ograniczonymi kontaktami z ojcem oraz praktycznie żadnymi relacjami z matką) możemy obserwować najważniejsze mechanizmy całego społeczeństwa, sposoby, w jaki ta anarchistyczna utopia od najmłodszych lat zaszczepia w członkach swojego kolektywu niechęć do posiadaczy z Urras, piętnując jednocześnie wszelkie przejawy „egoizowania”, czyli myślenia w kategoriach jednostki, nie zaś kolektywu.
Wizja utopijnego anarchizmu przedstawiona przez Le Guin jest ciekawa i realistyczna przede wszystkim ze względu na mało idealistyczny obraz całego społeczeństwa i mechanizmów, wedle których ono funkcjonuje. O tym, oczywiście, dowiadujemy się dopiero po pewnym czasie, kiedy sam Szevek, dorastając, zaczyna dostrzegać pewne kłopotliwe kwestie związane z nieistniejącą (teoretycznie) władzą, która jednak, w taki czy inny sposób, wyłania się z anarchistycznego kolektywu, nawet jeśli pozostaje czysto nieoficjalna. Jest to o tyle interesujące, że anarchiści od lat zastanawiali się, jakie drogi powinny prowadzić do stworzenia społeczeństwa, które będzie funkcjonowało bez pamięci o bagażu swojej przeszłości (czyli nie-anarchistycznych wartości). Co prawda w „Wydziedziczonych” Le Guin nie skupia się na drogach, które do tego doprowadziły, prezentując już w pełni rozwinięty i funkcjonujący system. Jednocześnie jednak, przez wskazywanie nam, w jaki sposób ta utopia uległa stopniowej degeneracji, zdaje się sugerować, że całkowite odrzucenie pewnych wartości jest dla człowieka niemożliwe.
Dodatkowym wartym uwagi aspektem całości jest problem języka, którym posługują się mieszkańcy Anarres, a który tak różni się od mowy z Urras. Le Guin zwraca uwagę, że niezależnie od niego, podobnie jak niezależnie od wychowania, pewne elementy ludzkiego myślenia okazują się wrodzone i nie do uniknięcia. Jest to zresztą widoczne w końcowych rozdziałach opisujących wydarzenia bezpośrednio poprzedzające wygnanie Szeveka, kiedy wraz z grupą najbliższych towarzyszy dyskutuje on o skostnieniu całego systemu Anarres i jego odmienności od ideałów głoszonych przez Odo. Okazuje się, że nawet anarchizm łączący wolność jednostki z działaniem na rzecz ogółu może przekształcić się w konserwatywną i niechętną zmianom wersję rewolucyjnych idei.
Jak wspominałem, nasze poznawanie kolejnych elementów charakterystycznych anarchizmu z Anarres idzie w parze z właściwymi losami Szeveka na Urras, gdzie z kolei on poznaje na własnej skórze elementy charakteryzujące tamtejsze społeczeństwo kapitalistyczne. Bohater odkrywa, jak niewiele z prawdą miały propagandowe informacje rozpowszechniane na jego rodzinnym świecie i jak bardzo życie tam różni się od jego wyobrażeń. Jednak z czasem jego percepcja ulega pewnym zmianom i zaczyna on poszukiwać drugiego dna. Kontrast wiecznie ostrożnych mieszkańców, unikających mówienia prawdy, z bezpośrednim i niekiedy obrazoburczym Szevekiem przypomina trochę kontakty Genly’ego z mieszkańcami Gethen spętanymi swoim szifgretorem (podobieństw między oboma bohaterami jest zresztą o wiele więcej).
Mur pojawiający się na samym początku powieści stanowi, do pewnego stopnia, motyw przewodni całej historii. Szevek traktuje swoje wygnanie jako próbę zburzenia tej bariery narosłej między bratnimi narodami i rzeczywiście, w pewnym momencie można nawet pomyśleć, że mu się to udaje. Jednak tam, gdzie sama Odo nie odniosła sukcesu, siły Szeveka także okazują się niewystarczające. Mimo ciekawego przedstawienia rozwarstwienia społecznego dominującego na Urras państwa (przywołującego na myśl „1984” Orwella) cała historia zdaje się kończyć jak gdyby na niczym. A może raczej: kończy się tam, gdzie się zaczęła, aczkolwiek bez wyraźnego wskazania, czy Szevek odniósł jakiekolwiek zwycięstwo i czy jego powrót jest powrotem z tarczą, czy raczej na tarczy.
powtórzę tylko za Lemem że 'Wydziedziczeni' są szczytowym osiągnięciem Le Guin w cyklu Haińskim, jeżeli ktoś uważa inaczej to mu brakuje wyobraźni, pozdrawiam