Oktawian August – spadkobierca i następca Juliusza Cezara – stworzył podwaliny pod Imperium Romanum. Władzę w Rzymie przejął mając zaledwie dziewiętnaście lat. Gdy umierał prawie sześćdziesiąt lat później – w 14 roku n.e. – Rzym był potężny jak nigdy wcześniej. Książka Richarda Hollanda nie jest jedynie klasyczną biografią starożytnego władcy, stanowi także szeroką panoramę dziejów Miasta Wilczycy w I wieku p.n.e.
Długa droga do władzy
[Richard Holland „Oktawian August” - recenzja]
Oktawian August – spadkobierca i następca Juliusza Cezara – stworzył podwaliny pod Imperium Romanum. Władzę w Rzymie przejął mając zaledwie dziewiętnaście lat. Gdy umierał prawie sześćdziesiąt lat później – w 14 roku n.e. – Rzym był potężny jak nigdy wcześniej. Książka Richarda Hollanda nie jest jedynie klasyczną biografią starożytnego władcy, stanowi także szeroką panoramę dziejów Miasta Wilczycy w I wieku p.n.e.
Richard Holland
‹Oktawian August›
Gajusza Oktawiusza – szerzej znanego jako princeps senatus Oktawian August – szerokiemu gronu czytelników (niebędących historykami) obszerniej przedstawił dopiero w XX wieku Robert Graves w swojej dwutomowej powieści o cesarzu Klaudiuszu. Oktawian był jedną z jej głównych postaci. Graves zaprezentował jednak tylko ostatnie lata życia Augusta, zawodowym dziejopisarzom pozostawiając badanie wcześniejszych epizodów jego biografii. A było co badać. Okoliczności, w jakich Oktawian objął rządy w Rzymie, mogłyby stać się kanwą niejednej powieści sensacyjnej. Po zabójstwie Cezara polityczne intrygi w Senacie osiągnęły apogeum. Do władzy pretendowali bowiem nie tylko arystokratyczni senatorzy, optujący za przywróceniem republiki, ale również tzw. cezarianie, na czoło których wysforował się dowódca konnicy zamordowanego dyktatora, Marek Antoniusz. Oficjalny spadkobierca Cezara, Gajusz Oktawiusz, uważany był za beztroskiego młodzieńca, zainteresowanego przede wszystkim filozofią, literaturą i retoryką – z tego też powodu nie był raczej poważnie traktowany jako sukcesor Boskiego Juliusza. Na dodatek w dniu Id Marcowych 44 roku p.n.e. przebywał z dala od Rzymu, w Grecji, i zanim dotarła doń informacja o śmierci Cezara, mogło się już wydawać, że kwestia przejęcia władzy jest rozstrzygnięta. Oktawiusz nie zrezygnował jednak z należnych mu praw i, narażając życie, wrócił do stolicy, aby rzucić rękawicę Antoniuszowi.
Niedawni sojusznicy stanęli naprzeciw siebie. Legioniści musieli przyglądać się temu zapewne z rosnącą z dnia na dzień irytacją. I to właśnie oni, grożąc buntem, wymogli na swoich przywódcach zakończenie wojny domowej i zawarcie kolejnego triumwiratu. Nie oznaczało to jednak wcale pokoju dla Rzymu. Walki ze zwolennikami republiki i zabójcami Cezara trwały jeszcze kilkanaście miesięcy, a gdy już uporano się z nimi, na nowo wybuchł konflikt Oktawiusza z Antoniuszem. Zakończyła go dopiero zwycięska dla Gajusza
bitwa morska pod Akcjum i podbój Egiptu. Po trzynastu latach walk przyszły Oktawian August – tytuł ten zostanie mu przyznany dopiero w 27 roku p.n.e. – stał się jedynowładcą
Imperium Romanum. Wtedy też mógł przystąpić do reformowania państwa, w czym był, zaiste, mistrzem.
De facto, opierając się na strukturach republikańskich (zachowując m.in. Senat), wprowadził dyktaturę, która stała się trwałym fundamentem pod władzę przyszłych cesarzy dynastii julijsko-klaudyjskiej. Na tyle trwałym, że nawet rządy niepoczytalnych Kaliguli i Nerona nie naruszyły posad Imperium. Dzisiaj Oktawiana kojarzymy przede wszystkim z pojęciem
Pax Romana – okresem pokoju zewnętrznego i wewnętrznego, jaki zapanował w Rzymie po kilkudziesięciu latach wojen domowych. I choć także za jego rządów trwały walki (np.
z Germanami), to jednak toczyły się one daleko od Italii.
Książka Richarda Hollanda szczegółowo omawia zwłaszcza pierwsze lata rządów Oktawiana Augusta (43-27 p.n.e.) – te bowiem są najlepiej udokumentowane źródłowo. Nie oznacza to jednak, że autor poszedł na łatwiznę, ponieważ przejrzyste przedstawienie walk wewnętrznych po śmierci Cezara wymagało nie tylko intuicji historyka, ale również talentu literackiego. Widać, że Holland polubił swojego bohatera – odnosi się bowiem do niego ze zrozumieniem i dużą sympatią. Nie zapomina wprawdzie o przedstawieniu mrocznych stron duszy Augusta, ale za każdym razem znajduje dlań przekonywające wytłumaczenie. Wbrew pozorom, nie jest to wcale nadużycie – spośród całego pocztu rzymskich cesarzy niewielu jest takich, których można by postawić za wzór dla przyszłych pokoleń. Jednym z nich na pewno jest spadkobierca Cezara. Holland docenia przede wszystkim jego talenty organizacyjne i reformatorskie. Fakt, że udało mu się poskromić zdzierstwo w prowincjach, że kultura Rzymu promieniowała na tereny niekiedy bardzo odległe od centrum Imperium Romanum – na pewno należy zapisać Oktawianowi na plus. Czy jednak można z czystym sumieniem, za autorem książki, uznać tego władcę za „ojca chrzestnego Europy” – pozostaje sprawą dyskusyjną. Tym bardziej, że ostatnie lata rządów princepsa giną w mroku dziejów, przede wszystkim z powodu braku wiarygodnych (a czasami wręcz jakichkolwiek) źródeł historycznych.
Dzieło Hollanda nie jest typową biografią historyczną, miejscami czyta się je niemal jak powieść sensacyjno-przygodową. Z jednej strony wynika to z talentu literackiego autora, z drugiej – z materiału fabularnego, który należało jedynie poddać atrakcyjnej obróbce. Gdy ma się do dyspozycji tak wyrazistych bohaterów, jak Cezar, Marek Antoniusz, Kleopatra czy Cycero (by wspomnieć tylko o tych najznaczniejszych), wydaje się to dość łatwym zadaniem. Tyle że nad bohaterami takiej miary trudno niekiedy zapanować. Hollandowi udało się to jednak bardzo dobrze – nie przyćmili oni głównej postaci książki, ale też nie zostali całkowicie zepchnięci na margines. Proporcje okazały się znakomicie dobrane. Portret Oktawiana, odmalowany na tle innych wielkich swojej epoki, zyskał tym sposobem jedynie na wyrazistości. August wyłaniający się z dzieła Hollanda to przede wszystkim niezwykle sprytny i zdolny polityk, potrafiący przekuć w siłę nawet swoją potencjalną słabość. Polityk niestroniący od podstępu i przemocy, ale też nienadużywający ich bez powodu – czego nie da się powiedzieć o wielu następcach Oktawiana. Po trochu lis i lew, posługując się późniejszym o półtora tysiąca lat opisem idealnego polityka według Niccolo Machiavellego.
Autora książki interesuje zresztą nie tylko sam Oktawian August. Uwagę zwraca on również na mechanizmy władzy w starożytnym Rzymie. Czyni to niejako na marginesie swoich podstawowych rozważań, starając się znaleźć satysfakcjonującą współczesnych odpowiedź na pytania: Jak to się stało, że filozofujący młodzian, jakim w chwili śmierci Cezara był Gajusz Oktawiusz, zdołał wywieść w pole tak wytrawnego i zaprawionego w bojach żołnierza jak Marek Antoniusz? Jak zdołał w krótkim czasie przejąć władzę nad największym imperium w dziejach starożytnego świata? Jak udało mu się utrzymać przy władzy przez kilkadziesiąt lat, przeprowadzając reformy, za które Cezar zapłacił życiem?… Przemyślenia Hollanda, choć niekiedy zaskakujące, przekonują nas jednak, jak niewiele zmienił się od tamtej pory świat wielkiej polityki. Są również interesującym studium upadku demokracji i narodzin tyranii – wprawdzie jeszcze oświeconej, ale jednak tyranii. Można zatem potraktować „Oktawiana Augusta” także jako przestrogę i na jego podstawie doszukiwać się oznak i przyczyn kryzysu ustroju demokratycznego we współczesnym świecie. To czyni książkę uniwersalną i ponadczasową.
PS. Ocena książki Hollanda byłaby jednak jeszcze wyższa, gdyby nie kilka zastanawiających wpadek. I to na tyle poważnych, że budzą one sporą konsternację. I rodzą oczywiste pytanie: kto zawinił – autor, tłumacz czy wydawca? Na stronie 13 czytamy np.: „(…) w 167 roku p.n.e. Rzymianie podbili i podporządkowali sobie Greków. W tym samym roku zrównali z ziemią stolicę swoich dawnych wrogów, Fenicjan – Kartaginę, i posypali jej ruiny solą”. Owszem, oba wydarzenia miały miejsce w tym samym roku, ale był to rok 149 p.n.e. Na stronie 159 mamy zaś taki ustęp: „Oktawian postanowił przekształcić swój honorowy i tymczasowy tytuł imperatora w pierwsze imię i odtąd nazywał się ‘Imperator Caesar Divi Filius’ – Imperatorem Cezarem Synem Boga. Prawie 1000 lat minęło, odkąd Rzymianie wypędzili króla Tarkwiniusza i odrzucili monarchię jako formę rządów”. Nieprawda! Tarkwiniusza wypędzono z Rzymu w roku 509 p.n.e., a więc niespełna pół tysiąca lat przed ostatecznym pogrzebaniem republiki przez Oktawiana. Na stronach 91- 92 natomiast wkrada się chaos w oznaczeniu miesięcy – do końca nie możemy być pewni, czy opisywane wydarzenia miały miejsce w lipcu, sierpniu czy wrześniu 44 roku p.n.e. Oby w kolejnych wydaniach błędy te poprawiono.