Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 13 maja 2024
w Esensji w Esensjopedii

Ken Bruen
‹The Killing of the Tinkers›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Killing of the Tinkers
Data wydania1 maja 2002
Autor
Wydawca Brandon Books
CyklJack Taylor
ISBN0863222943
Format304s. 130×192mm
Cena7,99£
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Cudzego nie znacie: Detektyw na skraju rozpaczy
[Ken Bruen „The Killing of the Tinkers” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Co pisarz może zrobić detektywowi, aby ten był bardziej noir? Alkoholizm i ostry jak brzytwa sarkazm znane z powieści Raymonda Chandlera czy Dashiella Hammetta już nie wystarczają. Ken Bruen w książce „The Killing of the Tinkers” zdecydował się utopić swojego bohatera w rynsztoku. Nieźle mu to wyszło.

Michał Foerster

Cudzego nie znacie: Detektyw na skraju rozpaczy
[Ken Bruen „The Killing of the Tinkers” - recenzja]

Co pisarz może zrobić detektywowi, aby ten był bardziej noir? Alkoholizm i ostry jak brzytwa sarkazm znane z powieści Raymonda Chandlera czy Dashiella Hammetta już nie wystarczają. Ken Bruen w książce „The Killing of the Tinkers” zdecydował się utopić swojego bohatera w rynsztoku. Nieźle mu to wyszło.

Ken Bruen
‹The Killing of the Tinkers›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułThe Killing of the Tinkers
Data wydania1 maja 2002
Autor
Wydawca Brandon Books
CyklJack Taylor
ISBN0863222943
Format304s. 130×192mm
Cena7,99£
WWW
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Kryminał noir w XXI wieku to nie niedzielna wycieczka za miasto – pisarz musi porządnie się natrudzić, aby jego książka nie była prostą kalką z Chandlera. A to nie lada sztuka, bo twórca postaci Philipa Marlowe’a stworzył kanon gatunku i święte przykazania, których trzeba przestrzegać. Wyłamanie się poza ramy określone przez autora „Żegnaj, laleczko” może skończyć się mniej lub bardziej tragicznie. Niedawno pisać na nowo noir próbował Marcin Świetlicki („Dwanaście”, „Trzynaście” i „Jedenaście”), jednak niespecjalnie mu się to udało. Lepiej natomiast poradził sobie irlandzki pisarz, twórca Jacka Taylora – detektywa z marginesu społecznego.
Zacznijmy od bohatera – jak to zwykle bywa w kryminałach, postać detektywa jest znacznie ciekawsza od złoczyńcy i fabuły. Wiedział o tym już Arthur Conan Doyle, kiedy tworzył nieśmiertelnego Sherlocka Holmesa. Jack Taylor od swojego londyńskiego kolegi różni się chyba wszystkim: przede wszystkim jest Irlandczykiem, a dedukcja to dla niego tylko ośmioliterowy wyraz zaczynający się na „d”. Jak na detektywa noir przystało, jest nie do końca byłym alkoholikiem, ma skomplikowane relacje z kobietami, starzeje się i nie bardzo potrafi ułożyć sobie życie. Było? Pewnie, że było. Jednak Jack regularnie bierze kokainę (a także inne narkotyki), na dobrą sprawę wcale nie zajmuje się śledztwem, za to uwielbia ferować nietrafione wyroki. Czy wspomniałem o tym, że korzysta z usług płatnego zabójcy?
O ile w większości kryminałów pociąg bohatera do whiskey czy kobiet to tylko dodatek nadający ludzkich cech bohaterowi, o tyle u Bruena wady są ważniejszym (a nawet najważniejszym) elementem książki. Marlowe może i lubił zajrzeć do kieliszka po pracy, może był twardzielem, ale czytelnik doskonale zdawał sobie sprawę, że jego bohater ma złote serce. No i to szlachetne postępowanie wobec kobiet – przykładem „Wielki sen” i związek detektywa z Vivian Rutledge. Coś takiego natomiast z pewnością nie przytrafiłoby się Taylorowi.
Postać wymyślona przez Bruena to współczesny Europejczyk borykający się z problemami ponowoczesnego świata. Poważny temat jak na kryminał, ale też „The Killing of the Tinkers” znacznie wykracza poza przyjęty w tym gatunku schemat. Widać to już na poziomie śledztwa – jest tylko jeden podejrzany, a Taylor od samego początku jest pewien jego winy. Natomiast szukanie przestępcy ogranicza się do kilku luźnych rozmów z kolegą bohatera, sierżantem Keeganem, kończących się zwykle popijawą w pubie. Ciekawe są także standardowe w kryminałach pogróżki ze strony czarnych charakterów. Taylor, owszem, dostaje parę razy po gębie (nawet wybijają mu parę zębów), jednak nie bardzo właściwie wiadomo dlaczego i, prawdę mówiąc, niewiele z tego wynika. Niedopatrzenie autora? Można tak to odczytać, chociaż wydaje mi się, że problem leży w stosunku pisarza „The Killing…” do kryminału.
Podstawowe problemy Taylora dotyczą życia osobistego, które interesuje Bruena o wiele bardziej niż poszukiwania zabójcy tytułowych „druciarzy” (czyli Irish Travellers, irlandzkich odpowiedników Cyganów). Detektyw co jakiś czas odświeża się dawką kokainy, regularnie się upija, uprawia seks z – jak to się mówi – przygodnie poznanymi partnerkami i zachowuje się trochę jak niewyżyty nastolatek, kiedy rodzice zostawią go samego na weekend. A przecież Taylorowi bliżej do starszego pana niż młodego chłopaka. Na dodatek bohater Bruena zupełnie nie panuje nad śledztwem, co szczególnie widać, kiedy pisarz wprowadza wątek zabójcy łabędzi z lokalnego parku. Taylor, który zgadza się odnaleźć rzeźnika szlachtującego biedne ptaki, ma duże problemy, żeby nawet tak wydawałoby się prostą sprawę doprowadzić do końca. Udaje mu się to dopiero po odstawieniu (chwilowym) narkotyków. Czy taki detektyw może rozwiązać poważniejszą zagadkę?
No właśnie, czytając „The Killing of the Tinkers”, miałem wrażenie, że bohater płaci za swoje narkotykowe i nie tylko ekscesy nie zdrowiem, ale efektami prowadzonego przez siebie śledztwa. A raczej ich brakiem. Widać to przede wszystkim w świetnym zakończeniu książki, które znacznie różni się od ustalonego przez Chandlera przykazania, że detektyw i sprawiedliwość muszą zatryumfować. Być może tak było kiedyś, jednak w ponowoczesnym świecie nie ma już miejsca dla Philipa Marlowe’a. Dlatego Bruen wprowadza byle jakiego Taylora, detektywa z marginesu, detektywa, którego ledwie cienka linia dzieli od stoczenia się do rynsztoka. Tylko popieprzony bohater może rozwiązywać problemy w popieprzonych czasach, zdaje się mówić pisarz. Oby tylko czytelnik był w miarę porządny!
koniec
9 stycznia 2009

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

Odtrutka na szkolną traumę
Joanna Kapica-Curzytek

12 V 2024

Czy matematyka i zabawa mogą iść ze sobą w parze? „Lilavati”, zbiór klasycznych anegdot, ciekawostek i zadań, przekonuje, że tak. Warto dzięki tej publikacji odkryć, jak bardzo fascynująca jest królowa nauk.

więcej »

PRL w kryminale: Mechanizm „afery skórzanej”
Sebastian Chosiński

10 V 2024

W gazetowych „Malwersantach” kapitan Szczęsny jest jedynie postacią drugoplanową. Przed szereg wybijają się inni stróże porządku i prawa: porucznik Kręglewski i inspektor Kowalski z kontroli państwowej. Ale i tak wszystko, co w tej powieści najważniejsze, kręci się wokół postaci Jana Wilczyńskiego – urzędnika w Centrali Garbarskiej, który ma tylko jedno marzenie: by nie zabrakło mu przed kolejną wypłatą pieniędzy na życie.

więcej »

Kto nie ryzykuje, ten… w spokoju nie żyje
Sebastian Chosiński

8 V 2024

Na toruńską oficynę C&T można liczyć! Czasami wprawdzie oczekiwanie trwa kilka miesięcy, ale w końcu wydaje ona kolejną, wcześniej nieznaną w Polsce, powieść Georges’a Simenona. Tym razem wybór padł na powstałą w połowie lat 50. ubiegłego wieku książkę „Maigret u pana ministra”. To historia śledztwa w sprawie zaginięcia dokumentu, który po opublikowaniu mógłby wysadzić w powietrze układ polityczny Czwartej Republiki.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Z tego cyklu

Wampirze wojny
— Miłosz Cybowski

Wiedźmy wszystkich krajów
— Miłosz Cybowski

Powrót na Wyspę Księcia Edwarda
— Joanna Kapica-Curzytek

Krew ojców
— Miłosz Cybowski

Długa droga do zwycięstwa
— Miłosz Cybowski

Sukces nie jest grą przypadku
— Joanna Kapica-Curzytek

Bizantyjski przepych
— Miłosz Cybowski

Przychodzimy w pokoju, obcy bambusie
— Miłosz Cybowski

Kosmiczny grzyb w natarciu
— Miłosz Cybowski

Raz lepiej, raz gorzej
— Miłosz Cybowski

Tegoż autora

Popkultura i antyk: Elektra
— Michał Foerster

Steve Jobs wielkim poetą był
— Michał Foerster

Notatki na marginesie „Mapy i terytorium”
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Błagalnice
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Dzieci Heraklesa
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Persowie
— Michał Foerster

Chociaż nie brzmi to zbyt oryginalnie
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Trachinki
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Ajas
— Michał Foerster

Popkultura i antyk: Filoktet
— Michał Foerster

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.