Dołącz do nas na Facebooku

x

Nasza strona używa plików cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Więcej.

Zapomniałem hasła
Nie mam jeszcze konta
Połącz z Facebookiem Połącz z Google+ Połącz z Twitter
Esensja
dzisiaj: 28 kwietnia 2024
w Esensji w Esensjopedii

Stephen Kotkin
‹Armagedon był o krok. Rozpad Związku Radzieckiego 1970-2000›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułArmagedon był o krok. Rozpad Związku Radzieckiego 1970-2000
Tytuł oryginalnyArmageddon Averted: The Soviet Collapse, 1970-2000
Data wydania28 października 2009
Autor
PrzekładMałgorzata Szubert
Wydawca Świat Książki
ISBN978-83-247-1588-6
Format264s. 145×205mm
Cena39,90
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup

Ten okrutny XX wiek: Taka spokojna kapitulacja
[Stephen Kotkin „Armagedon był o krok. Rozpad Związku Radzieckiego 1970-2000” - recenzja]

Esensja.pl
Esensja.pl
Choć od upadku Związku Radzieckiego miną niebawem już dwie dekady, politolodzy, socjologowie oraz historycy wciąż zastanawiają się i jednocześnie spierają o to, jakie były jego przyczyny. Dlaczego „Imperium Zła”, utrzymujące przez pół wieku w absolutnym posłuchu całą Europę Środkowo-Wschodnią i sporą część Azji, rozpadło się jak domek z kart? Jednym z tych, którzy zaproponowali – w książce „Armagedon był o krok” – swoją wizję wydarzeń, jest amerykański profesor Stephen Kotkin.

Sebastian Chosiński

Ten okrutny XX wiek: Taka spokojna kapitulacja
[Stephen Kotkin „Armagedon był o krok. Rozpad Związku Radzieckiego 1970-2000” - recenzja]

Choć od upadku Związku Radzieckiego miną niebawem już dwie dekady, politolodzy, socjologowie oraz historycy wciąż zastanawiają się i jednocześnie spierają o to, jakie były jego przyczyny. Dlaczego „Imperium Zła”, utrzymujące przez pół wieku w absolutnym posłuchu całą Europę Środkowo-Wschodnią i sporą część Azji, rozpadło się jak domek z kart? Jednym z tych, którzy zaproponowali – w książce „Armagedon był o krok” – swoją wizję wydarzeń, jest amerykański profesor Stephen Kotkin.

Stephen Kotkin
‹Armagedon był o krok. Rozpad Związku Radzieckiego 1970-2000›

EKSTRAKT:70%
WASZ EKSTRAKT:
0,0 % 
Zaloguj, aby ocenić
TytułArmagedon był o krok. Rozpad Związku Radzieckiego 1970-2000
Tytuł oryginalnyArmageddon Averted: The Soviet Collapse, 1970-2000
Data wydania28 października 2009
Autor
PrzekładMałgorzata Szubert
Wydawca Świat Książki
ISBN978-83-247-1588-6
Format264s. 145×205mm
Cena39,90
Zobacz w
Wyszukaj wMadBooks.pl
Wyszukaj wSelkar.pl
Wyszukaj wSkąpiec.pl
Wyszukaj / Kup
Można przewidywać, że po tragicznych wydarzeniach w lesie pod Smoleńskiem, które stały się początkiem – miejmy nadzieję, iż trwałego – nowego otwarcia w stosunkach polsko-rosyjskich, zwiększy się nad Wisłą zainteresowanie dawnym wschodnim (a dzisiaj już tylko północno-wschodnim) sąsiadem. Kultura rosyjska – literatura, film i teatr – od jakiegoś czasu, po wielu latach, staje się, także dzięki „Esensji”, coraz bardziej obecna w świadomości Polaków. Dla wielu naszych rodaków Rosja wciąż jeszcze stanowi jednak całkowicie niezrozumiałą i nieodgadnioną „terra incognita” – potężny i nieprzewidywalny kraj, którego należy się bać. Czy słusznie? Europejscy (a później również amerykańscy) myśliciele i naukowcy od wieków starają się rozgryźć fenomen, jakim jest to gigantyczne państwo rozciągające się na dwóch kontynentach, od Bałtyku na zachodzie po morza Beringa i Ochockie na wschodzie, od Morza Barentsa i Oceanu Arktycznego na północy po morza Czarne i Kaspijskie oraz stepy Azji Środkowej na południu. Wyzwanie to niełatwe i niewielu udało się wyjść z niego obronną ręką. Stephen Kotkin, specjalista od dziejów nowożytnych i najnowszych Europy Środkowo-Wschodniej i Azji, postanowił przyjrzeć się bliżej ostatnim dwóm dekadom Związku Radzieckiego i pierwszej dekadzie odrodzonej republikańsko-federacyjnej Rosji. Tematem tym Amerykanin interesuje się od wielu już lat, można więc uznać go za specjalistę. Po zdobyciu licencjatu na Unwiersytecie w Rochester (w stanie Nowy Jork) przeniósł się na Uniwersytet Kalifornijski w Berkeley, gdzie obronił magisterkę (w 1983) oraz doktorat (w 1988 roku). Rok później został wykładowcą, a wkrótce też profesorem, Uniwersytetu w Princeton (w stanie New Jersey). Pierwszą pracą naukową, w powstaniu której brał udział, był zbiór artykułów zatytułowany „Behind the Urals. An American Worker in Russia’s City of Steel” (1989); pierwszą samodzielną książką – opracowanie na temat społecznych uwarunkowań pierestrojki („Steeltown, USSR. Soviet Society in the Gorbachev Era”, 1992). Rozgłos przyniosła mu jednak dopiero pozycja poświęcona codziennemu życiu budowniczych, a potem mieszkańców i robotników Magnitogorska, będąca jednocześnie wiwisekcją wizji sowieckiego raju w latach 30. XX wieku („Magnetic Mountain. Stalinism as a Civilization”, 1995). „Armagedon był o krok” (z podtytułem: „Rozpad Związku Radzieckiego 1970-2000”) pierwotnie ukazał się przed siedmioma laty; polskie wydanie oparte jednak zostało na wersji poprawionej z 2008 roku. Kilka miesięcy temu natomiast, we współpracy z doskonale w naszym kraju znanym Janem T. Grossem, Kotkin opublikował niewielkie objętościowo dzieło „Rok 1989. Koniec społeczeństwa nieobywatelskiego”, które również zdążyło już trafić na nasze półki księgarskie.
Kwestia, kiedy pojawiły się pierwsze oznaki upadku Związku Radzieckiego, pozostaje po dziś dzień jeszcze otwartą i zależy przede wszystkim od tego, które z czynników uzna się za dominujące w tym procesie – ideologiczne, polityczne czy gospodarcze. Stephen Kotkin przygląda się wszystkim po kolei i chociaż za moment przełomowy uważa rozpoczęcie przez Michaiła Siergiejewicza Gorbaczowa pierestrojki (czyli przebudowy), to jednak nie ma wątpliwości, że jej korzenie tkwią z jednej strony w Chruszczowowskiej „Odwilży” (czynnik ideologiczny), z drugiej natomiast – w totalnym zastoju, w jakim kraj pogrążył się w epoce Leonida Breżniewa (czynnik gospodarczy). Już we wstępie Amerykanin konstatuje: „(…) reformowanie socjalizmu pociągnęło za sobą upadek systemu. Na ironię zakrawa fakt, że do stopniowego rozpadu stworzonego przez Lenina państwa policyjnego przyczynił się komunistyczny mit o Leninie, rzekomo łagodniejszym niż Stalin, czyli mit o możliwości »socjalizmu z ludzką twarzą«”. Takiego właśnie ustroju chciał Nikita Chruszczow, rozpoczynając w połowie lat 50. ubiegłego stulecia politykę destalinizacji; takiego samego pragnął również trzy dekady później Gorbaczow, dla którego XX Zjazd Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego i zapoczątkowana nim „Odwilż” były pierwszym istotnym doświadczeniem pokoleniowym. Popularny Gorby – tak potocznie nazywano sekretarza generalnego KPZR na Zachodzie – był więc politycznym spadkobiercą Chruszczowa, chciał dokończyć jego dzieło. I tylko to, nic więcej! Nie w głowie mu był demontaż ustroju ani samego Kraju Rad. Wprost przeciwnie: w swych idealizmie i politycznej naiwności wierzył on, że reformy, które pragnął wprowadził, doprowadzą do umocnienia systemu, że uczynią zmodernizowany Związek Radziecki mocarstwem dorównującym potęgą Stanom Zjednoczonym. Jak mylne były to kalkulacje, pokazała przyszłość. Amerykański historyk w wielu momentach jest dla Gorbaczowa bezlitosny. Bo choć wielokrotnie podkreśla jego przebiegłość i talent, którym wykazał się on, usuwając na boczny tor po dojściu do władzy wszystkie skamienieliny po Breżniewie, Juriju Andropowie i Konstantinie Czernience (vide Andriej Gromyko czy Wiktor Griszin), jak również marginalizując swoich popleczników, którzy z biegiem czasu stali się krytykami (na przykład Jegor Ligaczow), to jednak sam okazał się zaskakująco nieporadny w potyczce ze znacznie mniej wyrafinowanym, ale za to znakomicie potrafiącym odczytywać zmieniające się nastroje społeczne Borysem Nikołajewiczem Jelcynem.
Porażka z byłym szefem partii w uralskim Swierdłowsku (dzisiejszym Jekaterynburgu) musiała być dla Gorbaczowa traumatycznym przeżyciem. Górował przecież nad nim we wszystkim. Choć byli rówieśnikami (obaj urodzili się w 1931 roku), Gorby znacznie wcześniej – jako protegowany ówczesnego szefa KGB, swego krajana ze Stawropola Jurija Andropowa – wspiął się na szczyty władzy w Kraju Rad. Pierwsze centralne, a więc zajmowane w Moskwie, stanowisko (sekretarza Komitetu Centralnego KPZR do spraw rolnictwa) objął w 1978 roku; Jelcyn natomiast został ściągnięty do stolicy dopiero siedem lat później, by – z poręki Ligaczowa – objąć analogiczny urząd, tyle że do spraw budownictwa. Harmonijna współpraca obu panów trwała jednak, jak zaznacza Kotkin, jedynie przez dwa lata. Później, skonfliktowany z sekretarzem generalnym Borys Nikołajewicz, rozpoczął działalność na własny rachunek. I, mimo postępującej depresji, która znajdowała swe ujście w coraz trudniej kontrolowanych przez samego polityka, jak i jego najbliższych współpracowników, ciągach alkoholowych, a ponoć nawet w próbach samobójczych – to on wyszedł zwycięsko z batalii o władzę nad odradzającą się Rosją. Jak to było możliwe? Profesor z Princeton odpowiada tak: Przystępując do pierestrojki, Michaił Siergiejewicz chciał, wzorem Chruszczowa, budowy wspomnianego już „socjalizmu z ludzką twarzą”, postulował też powrót do ideałów Października (czyli Wielkiej Rewolucji Październikowej), co miało oznaczać powszechny dobrobyt, sprawiedliwość społeczną i władzę ludu; ale pragnął uczynić to pod auspicjami partii komunistycznej przy zachowaniu systemu leninowskiego. Tymczasem Jelcyn, zdolny populista, obiecywał niemal dokładnie to samo – „realizację ideałów”, z tą różnicą, że „bez partii i aparatczyków”. Jego hasła okazały się pod koniec lat 80. XX wieku znacznie bardziej nośne. A to oznacza, że był on – jako (eks)komunista – dużo mniej ortodoksyjny i elastyczny; kryjąc się za plecami Gorbaczowa, w odpowiednim momencie wyskoczył z jego cienia i od tej chwili wyprzedzał go już zawsze o krok. Amerykański historyk przyczyn klęski Michaiła Siergiejewicza upatruje również w tym, że był on „kompletnie zaskoczony faktem, że odnowa socjalizmu prowadzi do likwidacji systemu”. A tego przecież nie planował. Co dla niego jeszcze gorsze, gdy proces ten już trwał, nie był w stanie się zdecydować, po której stronie stanąć – puczystów Giennadija Janajewa z sierpnia 1991 roku, którzy pragnęli umocnienia Związku Radzieckiego w jego Breżniewowskim wydaniu, czy Jelcyna, który w tych dniach, korzystając z uwięzienia Gorbaczowa w areszcie domowym na Krymie, wykreował się na bohatera narodowego i obrońcę demokracji.
Stephen Kotkin sprzeciwia się często głoszonym przez historyków i politologów sądom, że do upadku komunizmu w Związku Radzieckim przyczyniła się przede wszystkim twarda polityka prowadzona przez dwóch kolejnych republikańskich prezydentów USA, Ronalda Reagana i George’a Busha seniora; opinie takie wprost nazywa wyolbrzymionymi. Jego zdaniem o dekompozycji systemu zdecydowały głównie nieodpowiedzialne – oczywiście z punktu widzenia komunistów – poczynania Gorbaczowa, który, pełen dobrych intencji i chęci, dał początek efektowi domina. Gdyby nie pierestrojka, kraj zapewne pogrążałby się dalej w zastoju (gospodarczym, cywilizacyjnym, kulturowym), ale jego sytuacja byłaby stabilna i mógłby bez żadnych reform przetrwać jeszcze niejedną burzę w światowej polityce. Tymczasem, jak twierdzi Amerykanin, „system radziecki naprawdę upadł, a nie został obalony (jak w Polsce); w postradzieckiej Rosji upadek nadal trwał”. I tu dochodzimy do roli, jaką odegrał Jelcyn – już jako pierwszy demokratycznie wybrany prezydent Federacji Rosyjskiej – w latach 90. ubiegłego wieku. Człowiek, który idealnie sprawdził się jako przemawiający do tłumu na czołgowym pancerzu trybun ludowy, okazał się mimo wszystko kiepskim mężem stanu; problemy, przed którymi kraj stanął w okresie transformacji, zdecydowanie go przerosły, czego efekty boleśnie odczuli wszyscy obywatele. Nie jest to zatem, zdaniem amerykańskiego badacza, przypadek, że z wielkiego kryzysu, który dopadł dawny Związku Radziecki w dekadzie po pierestrojce, zaczął się on wygrzebywać dopiero, kiedy ster rządów niezwykle – czasami na pewno przesadnie – mocnymi rękami uchwycił namaszczony przez Borysa Nikołajewicza prezydent (1999-2008), a obecnie (od maja 2008 roku) premier Władimir Putin. Ale o tym okresie dokładniej i ciekawiej pisze Edward Lucas w „Nowej zimnej wojnie” (2008). Nam jako podsumowanie pracy Kotkina niech wystarczy to oto zdanie: „Tak spokojna kapitulacja, jak w przypadku Związku Radzieckiego, w historii zdarzała się rzadko”. Potężne „Imperium Zła” upadło niemal tak samo, jak kilka lat wcześniej zmarł Leonid Breżniew – po prostu w którymś momencie wyczerpały mu się baterie, a prawie nikt nie był zainteresowany zainstalowaniem nowych. Na szczęście!
koniec
10 maja 2010

Komentarze

Dodaj komentarz

Imię:
Treść:
Działanie:
Wynik:

Dodaj komentarz FB

Najnowsze

PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
Sebastian Chosiński

26 IV 2024

Szczęsny szybko zaskarbił sobie sympatię czytelników, w efekcie rok po roku Anna Kłodzińska publikowała kolejne powieści, w których rozwiązywał on mniej lub bardziej skomplikowane dochodzenia. W „Srebrzystej śmierci” Białemu Kapitanowi dane jest prowadzić śledztwo w sprawie handlu… białym proszkiem.

więcej »

Studium utraty
Joanna Kapica-Curzytek

25 IV 2024

Powieść czeskiej pisarki „Lata ciszy” to psychologiczny osobisty dramat i zarazem przejmujący portret okresu komunizmu w Czechosłowacji.

więcej »

Szereg niebezpieczeństw i nieprzewidywalnych zdarzeń
Joanna Kapica-Curzytek

21 IV 2024

„Pingwiny cesarskie” jest ciekawym zapisem realizowania naukowej pasji oraz refleksją na temat piękna i różnorodności życia na naszej planecie.

więcej »

Polecamy

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie

Stare wspaniałe światy:

Poetycki dinozaur w fantastycznym getcie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza wojna... czasowa
— Andreas „Zoltar” Boegner

Wszyscy jesteśmy „numerem jeden”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Krótka druga wiosna „romansu naukowego”
— Andreas „Zoltar” Boegner

Jak przewidziałem drugą wojnę światową
— Andreas „Zoltar” Boegner

Cyborg, czyli mózg w maszynie
— Andreas „Zoltar” Boegner

Narodziny superbohatera
— Andreas „Zoltar” Boegner

Pierwsza historia przyszłości
— Andreas „Zoltar” Boegner

Zobacz też

Copyright © 2000- – Esensja. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Jakiekolwiek wykorzystanie materiałów tylko za wyraźną zgodą redakcji magazynu „Esensja”.