IX Ino-Rock Festival: Agusa – wyprawa w lata siedemdziesiąteW sobotę 27 sierpnia w inowrocławskim Teatrze Letnim odbędzie się dziewiąta edycja Ino-Rock Festivalu – imprezy, na której gościły największe gwiazdy rocka progresywnego (choć nie tylko): między innymi Hawkwind, Focus, Steve Hackett, Brendan Perry, Riverside, IQ, Motorpsycho i Fish. W tym roku dominować będą grupy ze Skandynawii, pojawią się bowiem szwedzkie Dugnen, Agusa i Anekdoten. Skład uzupełni natomiast szwajcarska Lacrimosa.
Sebastian ChosińskiIX Ino-Rock Festival: Agusa – wyprawa w lata siedemdziesiąteW sobotę 27 sierpnia w inowrocławskim Teatrze Letnim odbędzie się dziewiąta edycja Ino-Rock Festivalu – imprezy, na której gościły największe gwiazdy rocka progresywnego (choć nie tylko): między innymi Hawkwind, Focus, Steve Hackett, Brendan Perry, Riverside, IQ, Motorpsycho i Fish. W tym roku dominować będą grupy ze Skandynawii, pojawią się bowiem szwedzkie Dugnen, Agusa i Anekdoten. Skład uzupełni natomiast szwajcarska Lacrimosa. W ciągu niespełna trzech lat działalności, dzięki zaledwie dwóm wydanym płytom, pochodząca z Malmö Agusa wyrosła na jedną z najważniejszych skandynawskich formacji progresywno-psychodelicznych, odwołujących się do tradycji rockowych lat 70. XX wieku. Muzycy nawiązują również do folku – nie tylko rodzimego, ale i azjatyckiego – co sprawia, że ich twórczość nabiera dodatkowego smaku, zyskuje na bogactwie brzmień, staje się niemal malarsko-kosmiczna. Korzeni Agusy można doszukiwać się w działającym już w połowie poprzedniej dekady progrockowym zespole The Divine Baze Orchestra, którego basistą był Tobias Pettersson. Grupa pozostawiła on po sobie wprawdzie dwa albumy, ale Tobiasa usłyszeć możemy jedynie na wydanym w 2007 roku debiucie – „Once We Were Born…”. Rok później był już bowiem podporą innego bandu z Malmö – septetu Sveriges Kommuner & Landstig, który funkcjonował na zasadach podobnych do tych, jakimi kierowało się wiele formacji z lat 70. (vide niemieckie Amon Düül i Amon Düül II czy szwedzkie Berits Halsband). Zespół Sveriges Kommuner & Landstig był – co sugeruje już sama nazwa – artystyczną komuną (czy też wspólnotą), której członkowie czerpali inspiracje z rocka progresywnego i folku, nie unikając przy tym improwizacji charakterystycznych dla jazzu i krautrocka, co wyraźnie słychać na płytach „Spelar” (2008) oraz „Orosvisor” (2010). Jest to o tyle istotne, że w przyszłości wiele elementów typowych dla tej grupy będzie można odnaleźć w twórczości Agusy. W 2011 roku Sveriges Kommuner & Landstig przeszli jednak do historii. Wówczas Pettersson trafił do zespołu Kama Loka, w którym po raz pierwszy zetknął się z bardzo zdolnym gitarzystą Mikaelem Ödesjö (kilkanaście lat wcześniej występował on w formacji Svenska Musikrörelsen, po której pozostała jedynie, zrealizowana na początku poprzedniej dekady, płyta „Musikens Makt”). Ale i żywot tej grupy nie był zbyt długi. W 2013 roku wydała ona swą pierwszą i, jak się okazało, ostatnią płytę („Kama Loka”). Tobias po raz kolejny stanął na życiowym rozdrożu; tym razem jednak miał u swego boku człowieka, z którym doskonale się rozumiał i – co najważniejsze – z którym chciał dalej pracować. W efekcie wiosną tego samego roku Pettersson i Ödesjö postanowili dać życie nowemu projektowi. Do współpracy zaprosili jeszcze młodszych od siebie i znacznie mniej doświadczonych, ale wcale nie mniej zdolnych, organistę Jonasa Berge oraz perkusistę Daga Strömkvista. Od samego początku założyli też, że nie interesują ich żadne nowe trendy, że grać będą muzykę inspirowaną rockiem progresywnym i psychodelicznym sprzed czterech dekad. Latem wybrali się na wieś, gdzie mieszkał Dag – do miejsca zwanego… Agusa. Był to tak naprawdę zlepek kilku domów położonych głęboko w lesie. Na tym odludziu odbyli bardzo intensywny, pełen nowych pomysłów jam session, który zdefiniował brzmienie nowego zespołu. Trzeba było jeszcze tylko jakoś go ochrzcić. Wybór padł na miejsce, które dostarczyło im tak wiele inspiracji. Po kilku miesiącach ciężkiej pracy kwartet zdecydował się wejść do studia nagraniowego (wybrano będące pod ręką studio Möllan w Malmö), aby zarejestrować materiał na debiutancką płytę. „Högtid” – bo taki otrzymała tytuł – ukazała się najpierw (w lutym 2014 roku) na winylu (nakładem należącej do Petterssona firmy Kommun 2), a dwa miesiące później na srebrnym krążku pod szyldem Transubstans Records. Album okazał się wielkim sukcesem artystycznym; na komercyjny trudno było liczyć, ale z tego akurat muzycy zdawali sobie sprawę i nie był on dla nich priorytetem. W każdym razie sława Agusy docierała wszędzie tam, gdzie chciano słuchać muzyki łączącej w sobie wpływy dokonań klasyków hard rocka i krautrocka. A zatem także – do Polski. Kilka miesięcy po wydaniu „Högtid” Tobiasa, Mikaela i Jonasa spotkała jednak przykra niespodzianka – po serii koncertów postanowił rozstać się z kolegami Dag Strömkvist. Zamiast robić karierę w Europie, podjął decyzję o wyjeździe do Indii. Aby zespół mógł kontynuować działalność, trzeba było jak najszybciej poszukać nowego bębniarza. Zorganizowano przesłuchania, w efekcie których do Agusy dołączył – na razie tylko tymczasowo – perkusista bluesowo-psychodelicznego tria Magic Jove (również z Malmö). Niewielkie miał on dotąd doświadczenie; wcześniej jego rodzima formacja wydała tylko jedną EP-kę, zatytułowaną „In the Fields” (2014). Można było więc mieć pewne wątpliwości, czy dwudziestodwulatek poradzi sobie, grając równolegle w dwóch zespołach. Kolejne miesiące rozwiały – na szczęście – wszelkie obawy. Wallander najpierw pomógł przyjaciołom z Magic Jove zarejestrować materiał na kolejną EP-kę (tak powstało „Sonic Understanding”), a następnie wszedł do studia z Agusą, by wziąć udział w nagraniu drugiego jej longplaya, zatytułowanego adekwatnie – „Två” (czyli „Dwa”). Jak się okazało, nie był on jedyną nową postacią w zespole; liderzy zespołu, czyli Ödesjö i Pettersson, zaproponowali bowiem współpracę jeszcze jednej osobie – swojej przyjaciółce, flecistce Jenny Puertas. I była to decyzja nadzwyczaj trafiona! W efekcie i Tim, i Jenny otrzymali stałe angaże. Ruszając na koncerty promujące „Två”, Agusa była już kwintetem. Drugi album, podobnie jak debiut, ukazał się w dwóch wersjach – na winylu (tradycyjnie nakładem Kommun 2) i kompakcie (tym razem pod szyldem Amerykanów z Laser’s Edge). Dzięki nowemu wydawcy miał dużo większe szanse na zaistnienie po drugiej stronie Atlantyku, ale – co nie bez znaczenia – ugruntował także pozycję zespołu w Europie. Pewnym zaskoczeniem mogła być jednak zafundowana przez Szwedów zmiana stylistyki – w nowej muzyce Agusy mniej było hard rocka i psychodelii, znacznie więcej natomiast elementów folku i world music (spod znaku Jade Warrior i Popol Vuh). Co najważniejsze, wolta ta, choć znacząca, została zaakceptowana przez dotychczasowych fanów – i trudno się dziwić, skoro nowy skład formacji stworzył muzykę, którą uznać można za arcydzieło. 24 sierpnia 2016 Dyskografia:
„Högtid” (2014; LP: Kommun 2; CD: Transubstans Records) „Två” (2015; LP: Kommun 2; CD: Laser’s Edge) Skład (aktualny): Mikael Ödesjö – gitara akustyczna, gitara elektryczna Tobias Pettersson – gitara basowa Jonas Berge – organy Hammonda, fortepian elektryczny, fortepian Jenny Puertas – flet Tim Wallander – perkusja, instrumenty perkusyjne |
Longplayem „Future Days” wokalista Damo Suzuki pożegnał się z Can. I chociaż Japończyk nigdy nie był wielkim mistrzem w swoim fachu, to jednak każdy wielbiciel niemieckiej legendy krautrocka będzie kojarzył go głównie z trzema pełnowymiarowymi krążkami nagranymi z Niemcami.
więcej »Muzyczna archeologia? Jak najbardziej. Ale w pełni uzasadniona. W myśl Horacjańskiej sentencji: „Nie wszystek umrę” chcemy w naszym cyklu przypominać Wam godne ocalenia płyty sprzed lat. Albumy, które dawno już pokrył kurz, a ich autorów pamięć ludzka nierzadko wymazała ze swoich zasobów. Dzisiaj wspólny album czechosłowackiej Orkiestry Gustava Broma i kanadyjskiego trębacza Maynarda Fergusona.
więcej »W latach 1968-1971 życie muzyków Can ogniskowało się wokół pracy. Mieszkając w Schloß Nörvenich, praktycznie nie wychodzili ze studia. To w którymś momencie musiało odbić się na kondycji jeśli nie wszystkich, to przynajmniej niektórych z nich. Pewien kryzys przyszedł wraz z sesją do „Ege Bamyasi” i nie wiadomo, jak by to wszystko się skończyło, gdyby sprawy w swoje ręce nie wziął nadzwyczaj zasadniczy Holger Czukay.
więcej »Murray Head – Judasz nocą w Bangkoku
— Wojciech Gołąbowski
Ryan Paris – słodkie życie
— Wojciech Gołąbowski
Gazebo – lubię Szopena
— Wojciech Gołąbowski
Crowded House – hejnał hejnałem, ale pogodę zabierz ze sobą
— Wojciech Gołąbowski
Pepsi & Shirlie – ból serca
— Wojciech Gołąbowski
Chesney Hawkes – jeden jedyny
— Wojciech Gołąbowski
Nik Kershaw – czyż nie byłoby dobrze (wskoczyć w twoje buty)?
— Wojciech Gołąbowski
Howard Jones – czym właściwie jest miłość?
— Wojciech Gołąbowski
The La’s – ona znowu idzie
— Wojciech Gołąbowski
T’Pau – marzenia jak porcelana w dłoniach
— Wojciech Gołąbowski
Lacrimosa – arlekin w teatrze grozy
— Sebastian Chosiński
Anekdoten – z miłości do King Crimson
— Sebastian Chosiński
Dungen – jaśniejsze oblicze progrocka
— Sebastian Chosiński
PRL w kryminale: Człowiek z blizną i milicjant bez munduru
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Ente wcielenie Magmy
— Sebastian Chosiński
Czas zatrzymuje się dla jazzmanów
— Sebastian Chosiński
Klasyka kina radzieckiego: Said – kochanek i zdrajca
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Oniryczne żałobne misterium
— Sebastian Chosiński
„Kobra” i inne zbrodnie: Za rok, za dzień, za chwilę…
— Sebastian Chosiński
Tu miejsce na labirynt…: Mityczna rzeka w jaskini lwa
— Sebastian Chosiński
Nie taki krautrock straszny: Czas (smutnych) rozstań
— Sebastian Chosiński
East Side Story: Czy można mieć nadzieję w Piekle?
— Sebastian Chosiński
Non omnis moriar: Praga pachnąca kanadyjską żywicą
— Sebastian Chosiński